sixty-eight | yoongi
Leżałem spokojnie przy śpiącym Jeongguku i patrzyłem, jak pierwsze promienie słońca delikatnie oświetlają jego ciało. Było coraz cieplej, więc gruba kołdra została zastąpiona miękkim kocem, który osłaniał młodszemu nogi i pośladki. Chłopak leżał tyłem do mnie, dlatego mogłem jedynie podziwiać zarys jego pleców.
W takich chwilach, jak ta, zdawało mi się, że jestem szczęśliwy.
Powinienem powoli wstawać, zwłaszcza, że moje rozważanie nad perfekcją zastanego zjawiska, trochę już trwało. Ale zamiast opuścić wygodne łóżko, objąłem chłopaka w pasie i przysunąłem się bliżej niego, całując kolejno miejsce za uchem, szyję oraz ramię, budząc go tym samym. Zaśmiałem się, gdy zamarudził cicho i wykonał ręką gest, jakby próbował pozbyć się namolnej muchy.
- Nie wstaniesz, by zjeść ze mną śniadanie? - wymruczałem mu do ucha, starając się jakoś dotrzeć do jego prawie w pełni śpiącego umysłu.
W odpowiedzi usłyszałem kolejny zaspany i niezadowolony pomruk, dlatego śmiejąc się cicho przeszedłem jakoś nad chłopakiem, wydostając się spod ściany. Ruszyłem, aby odprawić moje poranne rytuały, ale nim to nastąpiło, przykryłem dokładniej kocem chłopaka, który zwinął się w kulkę przez moje działania.
Moje serce starało się być spokojne, choć ubolewało przez opuszczenie boku chłopaka. Chyba coraz bardziej go akceptowałem i cieszyłem z jego obecności. Może nawet... stanie się dla mnie kimś wyjątkowym.
Śniadanie przygotowałem nie tylko dla siebie, dlatego porcję mojego chłopaka schowałem do lodówki i zostawiłem mu karteczkę przed wyjściem na uczelnię. Miałem do załatwiebia kilka spraw, dlatego cały dzień miałem spędzić na mieście, a wieczorem prawdopodobnie minę się z Jeonggukiem, który pójdzie na nocną zmianę do magazynu.
Czy powinienem zaproponować mu wspólne mieszkanie, by nie wydawał pieniędzy na czynsz i rachunki? Ale czy to nie za szybko?
Cały dzień myślałem o tym i dopiero wychodząc wieczorem z terenu kampusu, byłem już pewny, że warto porozmawiać o tym z Jeonggukiem. Jednak moje przemyślenia przerwało nagłe zawołanie mnie po nazwisku, dlatego odwróciłem się i zaskoczony spojrzałem na jedną z moich studentek. Tę samą, z którą po ostatniej zabawie ze znajomymi Taehyunga, wylądowałem w łóżku. Jednak jej zwykle zdzirowaty wygląd był teraz zastąpiony za dużym swetrem oraz jeansami. Ale nie był to uroczy zestaw, raczej podkreślający jej zmęczenie, jakby wstała z łóżka i wyszła z domu w tym, co spała.
- Panna Kwon - powiedziałem spokojnie, nie mając zamiaru korzystać z jej imienia na uczelni. Wspólne picie i tamten incydent nic nie znaczyły. - Nie zrozumiała pani czegoś w czasie wykładu?
- Panie Min, muszę z panem poważnie porozmawiać - powiedziała, co natychmiast włączyło alarm w mojej głowie.
Czy ona myśli, że zgodzę się z nią umówić, tylko dlatego, że zjarani wylądowaliśmy w łóżku? Nie ma takiej opcji. Po pierwsze przyzwyczaiłem się i naprawdę polubiłem Jeongguka, a po drugie... w sumie nie ma "po drugie". "Po pierwsze" jest wystarczającym powodem.
- Jeśli chodzi o tamten incydent, to naprawdę cię przepraszam. Nie wiem, co sobie wtedy myślałem, ale to na pewno nie jest coś, o czym chcę pamiętać. Proszę mi wybaczyć panno Kwon - powiedziałem zupełnie spokojnie i już miałem się odwrócić i odejść, gdy dziewczyna wyjęła z torby niewielki patyczek. Niebyle jaki.
Test ciążowy, który pokazywał dwie czerwone kreski.
- Ono musi być pana. Z nikim więcej... - zaczęła, ale jej słowa jakby do mnie nie docierały.
Moje spojrzenie przenosiło się z trzymanego przez nią testu na jej brzuch, który osłoniła ręką, jakby chciała chronić przed moim wzrokiem.
I nim pomyślałem, w przypływie pierwszej myśli powiedziałem:
- Powinnaś je usunąć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top