seventy-two | yoongi
W momencie, gdy zobaczyłem Jeongguka, rozmawiającego z Haebin, wiedziałem, że mam przejebane.
Trochę obawiałem się podejść do nich, zwłaszcza widząc emocje wymalowane na twarzy Jeongguka. Na pewno już wie. Inaczej nie byłby tak bardzo zaszokowany.
Moje wahanie sprawiło, że dziewczyna zostawiła już w spokoju mojego chłopaka, oddalając się od niego w pośpiechu. Aż się wzdrygnąłem widząc, jak kładzie dłoń na brzuchu. Jeśli... jeśli faktycznie nosi pod sercem moje dziecko... To mnie przerasta.
Skupiłem znów wzrok na Jeongguku, który stał z opuszczoną głową. Wyglądał tak żałośnie, że moje serce wyrywało się w jego stronę, chcąc go pocieszyć. Nie mogłem tak po prostu zignorować tej potrzeby, odsuwając od siebie konsekwencje, które mnie czekają prędzej czy później. Po prostu widziałem, że chłopak potrzebuje mnie teraz.
Zbliżyłem się szybko do Jeongguka, a kiedy dzieliło nas ledwo kilka kroków, usłyszałem jego cichy płacz, przez co złapałem go jak najszybciej w moje ramiona, tuląc mocno.
- Jeong... - ledwo zacząłem, a poczułem mocne uderzenie w brzuch, przez które poluźniłem uścisk, będąc następnie odrzucony do tyłu. Ten nagły atak zaskoczył mnie, przez co nie byłem w stanie się bronić. Zresztą, raczej nawet bym nie umiał. Jednak taka agresja wywołała we mnie lekki strach, a także obawę. O niego.
- Jeong... - zacząłem znowu, ale tym razem przerwał mi jego głos.
- Odpierdol się. Nie chcę się dłużej bawić w szczęśliwą parkę, którą nie jesteśmy.
Nie jesteśmy. Nie byliśmy. To była dla mnie tylko relacja z korzyściami. Dlaczego więc moje serce w tym momencie pękło? Dlaczego tak bardzo żałowałem tego, czego się dopuściłem? Ale przede wszystkim - dlaczego najbardziej pragnąłem, aby to młodszy teraz nie cierpiał?
Chłopak odwrócił się ode mnie i zamierzał odejść, ale złapałem go za ramię i przytrzymałem mocno. Tym razem spodziewałem się ataku, dlatego moja ręka zablokowała jego, gdy próbował mnie uderzyć. I tak bolało.
- Jeongguk, proszę, wysłuchaj mnie.
- A co chcesz mi powiedzieć, hyung? Że zabawiasz się ze swoimi studentami za moimi plecami? Już to wywnioskowałem po rozmowie z tą zdzirą, która pewnie dla zaliczenia wepchała ci się do łóżka... a raczej powinienem powiedzieć "na biurko", co?!
- Nie sypiam ze studentkami.
- To co ją, kurwa, kijem zapłodniłeś?! Nie pierdol głupot!
- Jeongguk, opanuj się i przestań się tak wyrażać! - wrzasnąłem na niego szarpiąc go lekko za trzymane ręce. - Wróćmy do domu i na spokojnie o tym porozmawiajmy. Wyjaśnię ci wszystko.
- W dupie mam twoje wyjaśnianie. Ta wywłoka już mi powiedziała, że będziecie mieć bachora. Gratuluję, mam nadzieję, że chociaż bycie ojcem ci wyjdzie, hyung, bo chłopakiem byłeś beznadziejnym.
Krótka szarpanina, która miała miejsce, zakończyła się uwolnieniem młodszego, którego nie miałem już sił zatrzymywać. Patrzyłem jak biegnie chodnikiem i znika w tłumie. Miałem wrażenie, jakby razem z nim zniknęło moje serce i teraz miałem czarną dziurę w torsie. Czy naprawdę zdążyłem się w nim zakochać i właśnie spektakularnie spierdoliłem to, na czym mi zależało?
Moje przemyślenia przerwał mi dźwięk telefonu, po który sięgnąłem do kieszeni. Taehyung. Jeszcze tego mi potrzeba. Chociaż...
- Cześć, hyung! Wróciłem dzisiaj ze zdjęć do magazynu! Spotkamy się?
Nie odmówiłem. Dwie godziny później siedziałem w mieszkaniu Tae, wlewając w siebie kolejny kieliszek i opowiadałem chłopakowi, jak bardzo zjebałem coś, na czym tam bardzo mi zależało.
- Skoro to zrobiłeś, to to nie miało sensu, hyung. Jeśli byłeś w stanie go zdradzić, to zrobiłbyś to prędzej czy później - uznał Taehyung, bawiąc się butelką. - A skoro tak... - zaczął, jednak zamiast dokończyć myśl, przeniósł się na moje kolana, by siegnąć moich ust. Pijany, zrozpaczony i bezmyślny, nie mogłem go od siebie odepchnąć.
Następnego dnia niewiele pamiętałem, ale wystarczyło spojrzeć na śpiącego obok nagiego Taehyunga, bym dowiedział się wszystkiego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top