one | hoseok

Mój sąsiad zza ściany najwyraźniej znowu zrobił sobie maraton masturbacji. Drugi raz w ciągu tego dnia.

Muszę przyznać, że kiedy się tu wprowadziłem, nie spodziewałem się takich "atrakcji". Przez pierwszy tydzień nawet mnie to trochę podniecało. Chłopak w ogóle nie hamował odgłosów rozkoszy, a było to na tyle miłe dla ucha, że (choć wstyd się przyznać, nawet przed samym sobą) dogadzałem sobie do jego głosu. Ale teraz, po roku czasu, to zaczęło być upierdliwe.

Sięgnąłem po słuchawki, aby trochę odciąć się od tych dźwięków. Usiadłem z kubkiem herbaty przy oknie i wyjrzałem przez nie na szary krajobraz. W każdym mieście był taki sam. Brudny. Ponury. Setki ludzi kręciło się w tylko sobie znanym celu.

Niedzielne wieczory takie już były. Moje ciche mieszkanie, odizolowane od hałaśliwego świata, dawało uczucie komfortu. Każdy kąt był znajomy. Każdy mebel oddawał mój charakter. Każda minuta pozwalała mi rozkoszować się moją samotnością.

Ale nie dzisiaj.

Zirytowany zdjąłem słuchawki. Czy ten chłopak postanowił sobie wsadzić miotłę w dupę, że tak głośno jęczy? Chyba pierwszy raz ktoś tak mocno wyprowadził mnie z równowagi. Wstałem z miejsca, zostawiając urządzenie umożliwiające mi zapominanie o świecie i ruszyłem pod drzwi mieszkania obok. Próbowałem nie zachowywać się agresywnie, dlatego grzecznie zadzwoniłem dzwonkiem, ale gdy to w niczym nie pomogło, bo ze środka nadal wydobywały się jęki, przyłożyłem parę razy pięścią w drzwi.

- Otwieraj natychmiast! - wydarłem się, nie mając już cierpliwości do takiego zachowania.

W sumie nie wiem, co chciałem tym osiągnąć. Awantura sąsiedzka raczej nie jest dobrym pomysłem, ale moja złość w tym momencie nie pozwalała mi na racjonalne myślenie. I chyba w głębi duszy miałem nadzieję, że chłopak mi nie otworzy, ale po którymś z rzędu uderzeniu, drewno nagle ustąpiło, a ja o mało nie przyłożyłem w twarz lokatorowi tego mieszkania. Oczywiście niechcący.

Cofnąłem się pół kroku, zaskoczony widokiem osoby, której prawdę mówiąc nigdy nie widziałem. Mieszkamy obok siebie od roku, a jakoś nie trafiliśmy na siebie ani razu. Chłopak był chyba całkiem przystojny. Chyba, bo miał na sobie maseczkę, która zasłaniała większość jego twarzy. Mokre kosmyki włosów przykleiły się do błyszczącego od potu czoła. Wyglądało to tak, jakby oblał swoją głowę wodą, nim postanowił otworzyć mi drzwi. Jednak tym, co zszokowało mnie jeszcze bardziej, był ubiór sąsiada. A raczej jego brak, bo nie licząc bokserek skrywających dobrze widoczną erekcję, nie miał na sobie nic. Chyba, że liczymy maskę. Wtedy miał dwa kawałki materiału.

- O co chodzi? Nie mam czasu - wysapał, jakbym właśnie przerwał mu coś naprawdę ważnego.

Po jego oczach oceniałem, że musi być mniej więcej w moim wieku, choć ciało na to nie wskazywało. Raczej sugerowało kogoś znacznie dojrzalszego.

- Ja... - zacząłem, ale szok spowodowany takim widokiem dostatecznie zbił mnie z pantałyku. - Ja... przyszedłem powiedzieć... jest trochę zimno, powinieneś się ciepło ubrać, jeśli gdzieś wychodzisz.

Wielkie, zaskoczone oczy patrzyły na mnie, podczas gdy ja, nadal plotąc takie bzdury o pogodzie, podszedłem do drzwi mojego mieszkania i żegnając się krótkim "pa", schowałem się do środka. Aż oparłem się o drewno, mając ochotę przyłożyć głową w ścianę.

- Jesteś debilem, Hoseok. Prawdziwym idiotą - zbeształem się, nie mogąc uwierzyć, że dałem się wyprowadzić z równowagi. I to widokiem świra, który codziennie sobie wali!

Przekręciłem klucz w drzwiach, by zamknąć się od środka i wróciłem do okna po słuchawki. Nim znowu zasłoniłem nimi uszy, z mieszkania obok usłyszałem przeciągłe jęknięcie, po którym mogłem wywnioskować, że kolejna rundka maratonu sąsiada dobiegła końca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top