ninety-nine | jeongguk

Życie jedynaka wbrew pozorom nie było łatwe. Zawsze z zazdrością patrzyłem na kolegów, którzy narzekali na swoje rodzeństwo. Miałem wrażenie, że w ogóle nie widzą o ile lepiej ode mnie mają. Bo rodzeństwo, nawet jeśli jest upierdliwe i zżera deser przygotowany dla nas, to jednak w pewnych sytuacjach jest sojusznikiem w starciu z rodzicami. A ja nie miałem żadnego wsparcia, musząc mierzyć się z zakazami i wiecznym pilnowaniem. Plus mocno konserwatywne podejście do życia moich rodziców tylko dodatkowo mi utrudniało funkcjonowanie.

No ale tak było kiedyś. Kiedy byłem dużo młodszy chciałem mieć brata, dla którego będę wzorem, od którego będę lepszy tylko po to, aby mu pomagać. A teraz? Teraz patrzyłem z przerażeniem na tego obcego tak naprawdę kilkulatka. Chociaż po kilku wizytach i ciagłych telefonach, Jeonghyun przyzwyczaił się do mnie i chyba naprawdę polubił, to i tak nie miałem pojęcia, co z nim zrobić. I gdyby nie hyung, to chyba usiadłbym i załamał ręce nad naszym losem. Ewentualnie znowu uciekł...

Yoongi hyung miał stanowczo lepsze podejście do opieki nad moim bratem. Może i nie był zachwycony, co widziałem po jego minie, ale starał się. Cały czas zagadywał Jeonghyuna w pociągu, dopóki obaj nie ucięli sobie krótkiej drzemki, a w drodze do mieszkania, wstąpiliśmy do sklepu, aby uzupełnić lodówkę o produkty bardziej przyjazne dzieciom, niż gotowe dania, kubki z ramenem do zalania i piwo. Ostatnio obaj nie mieliśmy czasu, siły i chęci na spędzanie choćby kilkunastu minut więcej w kuchni. Woleliśmy ten czas wykorzystać na szybki numerek, a to na stole, a to pod prysznicem. W sumie nic dziwnego, że nasze ubrania zrobiły się nieco za duże. Pewnie przez ostatnie tygodnie zrzuciliśmy po jakieś pięć kilo...

W każdym razie, hyung bardzo uważnie wybierał produkty, które trafiały do koszyka, ale chętnie słuchał też sugestii naszego małego gościa. Co prawda, gdyby nie był asertywny i cwany, wyjechalibyśmy z zapakowanymi do połowy wysokości wózka słodyczami. Tak przynajmniej moja wizyta z Jeonghyunem w sklepie by wyglądała, bo w ogóle nie miałem pojęcia, co jedzą dzieci. Oprócz wszystkiego co znajdą, najlepiej na podłodze lub w wielkiej kałuży. Ale mój brat już chyba z tego wyrósł?

Aby zająć się Jeonghyunem, musiałem wziąć wolne w moich dorywczych pracach, jednak dzięki poleceniu Namjoon hyunga, dostałem kilka zleceń, które zdalnie mogłem robić z mieszkania. Dzięki tu nadal trochę zarabiałem, aby dokładać się do naszych wspólnych rachunków. Choć hyunga wypłata starczyłaby na opłaty za trzy miesiące z góry. No ale uparłem się, że nie chcę być jego utrzymankiem.

Obiady przygotowywane przez kolejne dni przez naszą trójkę były zjadliwe, ciężko określić, co się działo w trakcie gotowania, że ostatecznie wychodziła tak... przeciętnie. Chociaż z drugiej strony, lepiej tak, niż gdybyśmy na przykład pozwolili Jeonghyunowi wsypać do garnka połowę solniczki.

Generalnie mój brat był grzeczny i jakoś szczególnie nie dopytywał o mamę. A z uwagi na jego spokój, postanowiłem go wynagrodzić małą wycieczką po Seulu, którą zakończyliśmy w wielkiej cukierni, gdzie mały zamówił sobie największy możliwy deser lodowy. I nie żałowałem wydanych na to pieniędzy, bo jego uśmiech, tak bardzo podobny do mojego i mamy, był wystarczający, abym sam się uśmiechnął i naprawdę ucieszył z posiadania rodzeństwa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top