eighty-three | jeongguk

Co znaczy "uporządkować swoje życie"? Czy to działa tak, jak sprzątanie w szafie? Wyrzuca się wszystko na dywan i każdą jedną rzecz dokładnie ogląda, przymierza, dopasowuje do innych, składa i odkłada na dokładnie to jedno, przeznaczone dla danej rzeczy miejsce? Czy to raczej kompletne pozbycie się wszystkiego, całej przeszłości i po prostu zaczęcie od początku? Ciężko mi było zdecydować, ale postanowiłem znaleźć coś pomiędzy.

Znów wróciłem do psychologa, aby pomógł mi się tym zająć. Używając mapy myśli, stworzyłem obraz tego, jak wygląda obecnie moja sytuacja życiowa, a następnie rozszerzyłem stworzone odnośniki o uwagi, jak dana kwestia powinna wyglądać. W ten oto sposób dowiedziałem się, że przede wszystkim powinienem zacząć od rozmowy z moimi rodzicami. Tak, tymi ludźmi, których od lat unikałem, wykluczając ich z mojego życia. Ale to właśnie w Busan się ono zaczęło. To tam wszystko się namieszało. Dlatego właśnie poinformowałem hyunga o mojej podróży do rodzinnego miasta i w wolny dzień pojechałem pociągiem na drugi koniec kraju odbyć prawdopodobnie najtrudniejszą rozmowę w moim życiu.

To aż dziwne, jak bardzo można poczuć się obco w miejscu, które powinno być najbliższe sercu. Z jednej strony znałem ulice, którymi kroczyłem, a z drugiej, przez ich zupełnie odmieniony wygląd, nie potrafiłem odnaleźć tego, co znałem z dzieciństwa czy nastoletnich lat. Zamiast lodziarni, do której chodziłem z kolegami, zobaczyłem supermarket. Zamiast pięknej wystawy, pełnej pamiątek dla turystów, w oczy rzuciła mi się elegancka restauracja. Nawet zapach w mieście był inny, choć zawsze czułem tu ryby. Smutne, a jednocześnie pokazujące, jak bardzo wszystko pędzi i zmienia się na naszych oczach, czego często nie dostrzegamy.

Gdy znalazłem się już pod odpowiednim blokiem, na moment stchórzyłem. Chciałem uciec, udawać turystę, który szukając ciekawycu miejsc, trafił w ten rejon miasta. Ale serce i chęć pdzyskania normalnego życia były silniejsze. Dlatego mimo obaw wjechałem windą na dziewiąte piętro i z szybko bijącym sercem, nacisnąłem dzwonek do drzwi.

Otworzyła mi po krótkiej chwili kobieta o dokładnie takich samych oczach jak moje. Choć jej wiek stanowczo przekraczał już czterdzieści lat, na rękach trzymała małego, na oko trzyletniego brzdąca, który lekko zaspany wtulał się w... swoją mamę?

- Jeongguk - powiedziała cicho kobieta, będąc wyraźnie zszokowana. Zresztą nie tylko ona. Na pewno nie spodziewałem się zastać takiego widoku.

- Witaj, mamo - wydukałem w końcu cicho, zwieszając głowę. Ostatecznie jednak zdecydowałem się wykonać formalny ukłon. - Przepraszam, że wróciłem.

- Dziecko... Wstań proszę i wejdź.

Jej łagodny, a zarazem zagubiony ton, brzmiał jakoś obco. Ona nigdy nie była spokojna. Zawsze nerwowa, zestresowana, mówiąca nieco głośniejszym tonem.

Podniosłem się i wstałem, aby zgodnie z jej poleceniem wejść do mieszkania. Mama odstawiła na podłogę malucha, który zapewne na widok obcej osoby, schował się za jej nogi.

- Czy...? - zapytałem, wskazując na to dziecko.

- Jeonghyun. Twój młodszy brat.

Nawet jeśli to powiedziała, nie mogłem uwierzyć. Kompletnie nie spodziewałem się zastać w domu dodatkowego członka rodziny.

- Dlaczego wróciłeś, Jeongguk?

Jej smutny, bliski płaczu ton, pozwolił mi na oderwanie się od wpatrywania w chłopczyka. Kobieta faktycznie ledwo hamowała łzy.

- Nie wróciłem. Chciałem tylko... porozmawiać. Wyjaśnić. I... przeprosić.

Wybuch płaczu spowodował, że natychmiast przytuliłem mamę, próbując ją uspokoić. A przez kolejną godzinę nie mogłem nadziwić się tym wszystkim rewelacją, które kobieta dla mnie miała. Mój ojciec odszedł z kochanką niedługo po moim wyjeździe i z tego, co mama wiedziała, przeniósł się do Chin, kompletnie się od niej odcinając. Żyła więc sama, pozbawiona zarówno męża, jak i syna. Jeonghyun pojawił się w jej życiu przez przypadek. Nie planowała go. Przez zbieg okoliczności spotkała starego znajomego ze szkoły, który zajmował się łowieniem ryb. Było im razem dobrze. Później była ciąża i wydawało jej się, że wszystko będzie już dobrze. Ale mężczyzna pewnego razu nie wrócił z morza.

Słuchałem tego wszystkiego z uchylonymi ze zdumienia ustami. I przypomniałem sobie słowa, które powiedział kiedyś Jung: Gdyby jutro jedno z rodziców zadzwoniło, że musisz przyjechać na pogrzeb, nie czułbyś się rozczarowany samym sobą, że nie zdążyłeś się pożegnać?
Teraz czułem się rozczarowany sobą. Tyle lat pozwalałem na to, by uważali mnie za obcego, że kompletnie nie wiedziałem, jak teraz miałbym to wszystko naprawić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top