eight | jimin

Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, zgadzając się na przyjście do pana Junga. Moje serce waliło jak szalone ze strachu, ale i radości. Miałem wrażenie, że słyszy je każda, mijająca mnie w drodze do mieszkania, osoba.

Będąc już u siebie, szybko przebrałem się i trochę poprawiłem, czesząc włosy i myjąc zęby. Zastanawiałem się, czy nie powinienem iść do sklepu, kupić coś jeszcze dla kotków i ostatecznie zdecydowałem się na to. Wziąłem też mały podarek dla pana Junga, w postaci kilku butelek soju. Dla kasjerki musiałem chyba wyglądać na samotnego faceta z kotem, który ma zamiar zapijać się cały wieczór...

Równo o ustalonej porze, stawiłem się pod numerem pięćset trzy i zapukałem. Kilka sekund później gospodarz otworzył, wpuszczając mnie do środka z delikatnym uśmiechem.

- To dla pana, panie Jung - powiedziałem cicho, podając mu reklamówkę.

- Nie trzeba było. Ale to bardzo miło z twojej strony, dziękuję - stwierdził, zanosząc torbę na blat kuchenny. Wyjmował z niej rzeczy, a w tym czasie ja złapałem białą kulkę, która podbiegła do mnie zaciekawiona.

- Cześć mały. Miło widzieć, że ktoś tak dobrze się wami opiekuje - powiedziałem cicho do zwierzątka, trochę tym zawstydzony.

Pan Jung chyba nie uzna mnie za głupiego?

- Napijesz się czegoś, Jimin? - zapytał mężczyzna, nalewając już wody do czajnika.

- Herbaty, dziękuję - odparłem, bawiąc się ze zwierzaczkami całą masą kolorowych zabawek. Niektóre z nich były tymi, które dostały ode mnie, ale nie brakowało też prezentów podarowanych im prawdopodobnie przez właściciela.

Przez chwilę panowała między nami cisza. Nie bardzo wiedziałem, o czym mam rozmawiać z mężczyzną. Na ile mogłem wchodzić w jego prywatność? Jakie pytania zadawać, aby nie poczuł się niekomfortowo?

- A więc studiujesz, Jimin? - zaczął pan Jung, kładąc dwa kubki na stole. - Jesteś chyba bardzo pilnym studentem, bo często bywasz w bibliotece.

Dalej rozmowa jakoś zaczęła się kleić. Szybko jednak z krzeseł przenieśliśmy się na podłogę, by móc bawić się z kotkami, które po godzinie szaleństw, popadały zmęczone na naszych nogach. Głównie rozmawialiśmy o moich studiach, pytałem go też o pracę jako bibliotekarz, czy jest to coś co chciał robić, czy po prostu tak wyszło. Opowiadaliśmy również o swoim hobby. Okazało się, że pan Jung ćwiczył kiedyś taniec i choć dawno tego nie robił, to przyznał, że czasem tęskni do tego. Obecnie poświęcał czas na oglądanie filmów i dram, czytanie oraz muzykę. Pokazał mi dość sporą kolekcję płyt i książek, które stały na jednej z półek. Ja natomiast przyznałem się do bycia lekkim nerdem, opowiadając mu nieco o grach, które lubię. Trochę podyskutowaliśmy o Gwiezdnych Wojnach i w końcu stwierdziłem, że powinienem już iść. Przyznałem, iż co prawda nie mam daleko, bo mieszkam budynek obok, ale obaj potrzebowaliśmy odpoczynku po całym dniu. Pan Jung odprowadził mnie do drzwi i powiedział, że jeśli będę chciał, to mogę go jeszcze odwiedzić, tylko prosi o uprzedzenie. Nie podał mi co prawda swojego numeru, dlatego zrozumiałem, że naszym jedynym kontaktem pozostaną spotkania w bibliotece.

Choć mieszkałem tak blisko, powrót do mieszkania zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Najpierw schodziłem po schodach jakbym był pijany szczęściem, potem prawie podskakiwałem na ulicy, a gdy wsiadłem do windy w moim budynku, aż pisnąłem z radości. Nie mogłem uwierzyć, że właśnie udało mi się troszkę posunąć do przodu znajomość z osobą, dzięki której moje serce przyspieszało.

Wchodząc do pokoju, zakręciłem się wokół własnej osi, czując motyle w brzuchu. Spojrzałem w stronę okna, za którym zobaczyłem jak zawsze zasłonięte szyby mojego sąsiada.

Gdyby to pan Jung mieszkał to jedno mieszkanie dalej...

Westchnąłem na tę myśl, marząc o takim scenariuszu, w którym możemy ze sobą swobodnie rozmawiać, każdy będąc w swoim mieszkaniu. No ale mój sąsiad zza okna wyraźnie nie potrzebował towarzystwa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top