XVIII


Tom siedział na kanapie z nogami podciągniętymi do klatki piersiowej, a koło niego siedział Viktor. Jego tymczasowy współlokator.

Odkąd Tom wprowadził się do rodziny zastępczej minęły już dwa tygodnie.
Przez ten czas chłopiec dowiedział się, że oboje "rodziców" pracują przez co rzadko bywają w domu.
Dowiedział się też, że Viktor nie jest ich biologicznym synem, tylko kolejnym przygarniętych przez nich dzieckiem.

Mimo iż Tom miał z nimi mieszkać, nie chciał mieć z nimi nic wspólnego, chciał tylko zniknąć z tego świata, znaleźć się koło Natana i przeprosić za wszystko co zrobił, za to że był dla niego ciężarem, że go nie posłuchał, a najbardziej chciał przeprosić za to, że pozbawił go życia.

Wszyscy mówili Tom'owi, że to nie jest jego wina, ale Tom i tak ich nie słuchał.
Wiedział jaka była prawda, a raczej znał prawdę jaką mówił mu głos z głowy.
Wredny głos, który nie odstępował go na krok, chodził za nim jak cień i wszędzie podsuwał mu pomysły na śmierć, ale bez względu na to jak dobre one nie były Tom nie mógł ich zrealizować, a wszystko przez Viktora, który bez przerwy opiekował się czarnookim.

Jaki miał w tym cel ?
Żaden, po prostu był znudzony swoim życiem, więc zrobił sobie zabewę z życia Tom'a.
Jego głównym celem było nie dopuścić do tego by Tom odebrał sobie życia. Następnie by zaczął mówić, a na końcu by był jego.
Ale jeszcze nie teraz.
Wolał poczekać, aż Tom będzie w pełni świadomy tego co się z nim dzieje. By jego umysł nie był przyciemniony przez leki.

Mimo to już zaczął po woli realizować swój plan.

Viktor : Naprawdę nie odezwałeś się, ani razu od śmierci brata ? - Spytał bezpośrednio, zapominając o tym, że ta rana wciąż krwawi.

Czarnookie opuścił głowę w dół i pozwolił łzą spływać na jego granatową, i o wiele na niego za dużą bluzę, która wcześniej należała do jego brata.
Za każdym razem gdy zabierali mu ją do prania Tom siedział przed pralka i czekał aż będzie mógł znowu ja na siebie założyć.
Nie chciał się z nią rozstawać, bo kiedy ją miał wciąż w jakiś sposób czuł przy sobie bliskość Natana.

Viktor : Wiesz, że nie możesz tak wiecznie milczeć ?

Jak nie może, jak może.
W końcu tego zawsze wszyscy chcieli. Jego rodzice, głos z głowy, a nawet Natan, którego ostatnimi słowami było by Tom przestał mówić.

Viktor : No nie bądź taki oschły, odezwij się, chociaż raz.

Nalegał szatyn, ale na Tom'ie nie robiło to najmniejszego wrażenia.
Już od dawna irytowało go zachowanie jego młodszego kolegi.
Nie rozumiał jak ktoś może być aż tak niespokojny, by na samo wspomnienie o jego bracie zalewać się łzami.

On sam też nie posiadał już rodziny, ale nie było to dla niego nic złego, a wręcz przeciwnie. Teraz czuł się wolny, mógł robić co chciał i nikt nie mógłby osądzać go o to, że został źle wychowany, ponieważ on wcale nie został wychowany.
Wszystko co umiał nauczył się z ulicy, a w tym domu tylko przebywał, niczym gość w hotelu.
Kochał swoją prywatną fortecę i po raz pierwszy chciał ją z kimś dzielić, jednak osoba, którą spotkał ten "zaszczyt" ignorowała go na wszystkie sposoby.

Mimo to wciąż się nie poddawał i starał się jak tylko mógł by Tom odezwał się do niego, chociaż jednym słowem.

.
.
.

Kolejne 2 tygodnie minęły jak biczem strzelił, a Viktor był coraz bardziej zirytowany zachowaniem Tom'a.
Chęci do życia dzieciaka gasły dosłownie na jego oczach, a on sam nie wiedział już co zrobić by pomóc czarno-okiemu.

Viktor :  Wiesz, że to się zaczyna robić wkurzające ? - Spytał wchodząc do pokoju czarnookiego.

Tom podniusł głowę z kolan i jak zawsze tylko w ciszy wpatrywał się w szatyna.

Viktor : Nie jesteś kaleką, żeby nie mówić, więc czemu wciąż milczysz ?

Czarno-okie tylko spuścił wzrok na podłogę.

Viktor wziął głęboki oddech by nie wybuchnąć tak jak miał to w zwyczaju i podszedł do szafy Tom. Wyciągnął z niej jakąś bluzę w wzorze szachownicy, po czym żucił ja na głowę Tom'a.

Viktor : Koniec tego zamulania. Ubieraj się i idziemy na dwór.

Tom nie chciał wychodzić, wolał zostać w łóżku, w granatowej bluzie. Zakrył się pierzyną i odwrócił plecami do Viktora by dać mu tym znak, że on nigdzie nie idzie.

Viktor : O nie, tym razem ci nie odpuszczę.

Viktor zerwał pierzynę z chłopca i okrakiem usiadłem na jego brzuchu by zdjąć z niego tą według niego piżamę.
Tom tego nie chciał, wiercił się by zrzucić z siebie szatyna, ale jakby wcale się tego nie spodziewał to nic nie dawało.

Kiedy Viktor ubrał Tom'a w nową bluzę zszedłem z niego i odsunął się kawałek.

Viktor : No i po co się szarpałeś ? - Chłopiec znów odwrócił wzrok. - A teraz ubieraj spodnie, chyba że z tym też mam ci pomóc ?

Uśmiechnął się głupkowato na co twarz Tom'a przybrała czerwonych odcieni.
Pokiwał głową na boki, ale taka odpowiedź nie zadowalał Viktora.
Podszedł do niego i złapał za podbródek odwracając jego głowę tak by ten patrzył na niego.

Viktor : Przyjmę tylko odpowiedz ustną.

Tom wciąż milczał, a jego serce zaczęło bić coraz szybciej z strachu przed bliskością drogiego człowieka.
Viktor przymrużył oczy i położył jedną rękę na udzie chłopaka na co ten tylko speszony lekko podskoczył do góry.

Viktor : Odpowiedź, mam ci pomóc, czy nie ?

Tom : ...n-nie... - Cichy, wystraszony i niepewny głos Po raz pierwszy od miesiąca wyszedł z ust czarnookiego.

Viktor : No i super. - Ucieszył się szatyn. - naprawdę było tak trudno ?

Tom odwrócił wzrok i pokiwa twierdząco głową.

Viktor : Chyba mówiłem, że przyjmuje tylko odpowiedź ustną. - Spojżał zdenerwowany na chłopaka. - Bo mówiłem, prawda ?

Tom nie chciał nic odpowiadać, ale nie chciał też jeszcze bardziej wkurzać Viktora. Otworzył usta i znów wydał z siebie cichy i niepewny dźwięk.

Tom : ...tak...

.
.
.

Nie pytajcie mnie jak, bo sama nie wiem, ja tylko opisuję życie naszego Tom'a, który naprawdę nie potrafi uczyć się na błędach i wciąż popełnia ten sam jakim jest szybkie zakochanie się.
Uczucia Tom'a są naprawdę łatwe do kątrolowania. Wystarczy tylko, że ktoś zacznie się o niego starać i mówić miłe słówka, by czarnooki się w nim zakochał.

Dokładnie tak jak zrobił to Colin, który po mimo swojej heteroseksualność chciał dać Tom'owi szansę. W końcu nie bez powodu myśli się o kim przez 24/h na dobę, martwi się o niego i tęskni do jego towarzystwa.

Viktora natomiast w ogóle nie obchodziło to czy Tom jest gejem, hetero i Bóg wie czym jeszcze.
Do póki jego zabawka była na lekach nie chciał z nim niczego zaczynać.

Pośród wszystkich swoich nie udanych związków, łez i cierpienia jakie spowodowali jego było partnerzy Tom w końcu znalazł kogoś kto jest inny od nich wszystkich.

Miły, troskliwy i delikatny Colin, który pilnował i opiekował się Tom'em niczym rannym ptaszkiem.
Wszystko trwało 8 miesięcy, w których Tom nie odzywał się często i nigdy sam z siebie, ale odzywał się.

Nie była to jednak zasługa Colin'a, w żadnym bądź razie.
Wszystko zawdzięczał Viktor'owi, który mimo iż bardziej zmuszał czarno-okiego do mówienia, nauczył go, że on też może się odzywać.
Co prawda jeszcze długa droga przed nim jeśli chcą by Tom zaczął mówić, sam z siebie, ale najważniejsze jest to, że są na dobrej drodze.

.
.
.
.

Viktor : Nie mów mi, że się tego nie spodziewałeś ? - Z kpiną w głosie i wrednym uśmiechem szatyn podszedł do łóżka, na którym leżał rozpłakanego Tom.

TOM : ...daj mi spokój... - Burknął ocierając oczy z łez.

Viktor : Nie. - Położył się koło niego i mocno przytulił. - To nie spokoju teraz potrzebujesz.

Czarnookie rozpłakał się bardziej i sam wtulił się w klatkę chłopaka.

Kolejne zerwanie, kolejne przez dziewczyny. Tom był roztrzęsiony, ale nie był zły na Colin. Cieszył się za to, że powiedział mu o tym, że zakochał się w kimś innym, a nie zdradził go tak jak zrobili to Igor i Kajetan.
Mimo to wciąż nie mógł się pogodzić z utratą kolejnej osoby, do której zdążył się już przywiązać.

#########
Tom 14 lat
Viktor 16 lat
Edd 18 lat

Viktor : Jesteś idiotą czy tylko udajesz ?! - Viktor był naprawdę mocno wkurzony na Tom'a - Masz z nim zerwać.

Tom : nie będziesz mi mówił z kim mam chodzić. - Odpowiedział odwracając wzrok.

Viktor : Ile ty go w ogóle znasz ?! Tydzień, dwa ?

Tom : miesiąc, ale-

Viktor : Żadnego ale ! Masz z nim zerwać. Marcel to nie chłopak dla ciebie.

Tom : a skąd ty to możesz wiedzieć ?

Viktor : Bo.. - Zamilkł.

Chwila nieuwagi i prawie wygadał się Tom'owi, że od dawna już obserwuje jego i wszystkich, którzy zbliżają się do czarno-okiego. Wiedział, że jeśli Tom się o tym dowie pewnie pomyśli o nim jak o Stalkeze, którym w sumie się stał.

Odbiło mu na punkcie tego małego i bezbronnego chłopca, jakim był Tom.
Podobało mu się to, że tak łatwo daje sobą manipulować, ale nie lubił, kiedy robił to ktoś inny niż on.

Chciał mieć Tom'a na wyłączność, tylko dla siebie.
Jedyne co mu w tym przeszkadzało to zasady jakie ustawił sam sobie na początku ich znajomość.
Zanim cokolwiek zrobić z Tom'em, będzie musiał poczekać, aż wszystkie leki przestaną na niego działać. Ma być trzeźwy, bez prochów w ciele, które mogły by pomieszać mu myśli.

Viktor : Wiesz co, nie ważne. - Machnął ręką na Tom'a. - Rób co chcesz, ale jak cię rzuci, nie przychodzi do mnie z płaczem.

Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.

.
.
.

Pół roku później.
Tom został zaproszony do domu Marcel'a gdzie miała się odbyć jakaś gra karciana.
Czarnookiego wcale to nie interesowało, ale poszedł tam by móc spędzić trochę czas z swoim chłopakiem.

Ludzie zaczęli zbierać się w pokoju, a karty zostały rozdane.
Marcel i czterech innych chłopaków grali w pokera, podczas gdy Tom siedział z słuchawkami na kanapie i słuchał muzyki.

Wszystko było spokojnie.
Noc zbliżała się dużymi krokami, a chłopcy co chwilę tracili, lub wygrywali różne kwoty.
Czarno-oki przeglądał jakieś filmiki na internecie, kiedy podszedł do niego 17 letni brunet o szarych oczach.
Położył rękę na jego głowie zdejmując mu tym słuchawki, które zawisły na szyi.

??? : Hej słonko ~ - Powiedział obcy mu chłopak. Tom nieco wystraszył się zachowaniem chłopaka, ale postanowił go zignorować.

Chwycił słuchawki i chciał je założyć, ale ręką chłopaka mu w tym przeszkodziła.

??? : Pójdźmy do mnie, czy wolisz u siebie ?~ - Przybliżył się bardziej do 14-latka, który tylko bardziej wbił się w siedzenie kanapy.

Tom : m-mam chłopaka.. - powiedział wystraszony.

??? : Taaak, właściwie to miałeś. - Uśmiechnął się zalotnie. - Marcel postawił cię w karty, a ja wygrałem, więc teraz jesteś mój.

Tom nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Z niedowierzaniem spojżał przez ramię bruneta na Marcela, który tylko wzruszył ramionami, tak jakby nic się nie stało.

??? : Więc, jak będzie ? - Spytał brunet. - U ciebie czy u mnie ?

Tom : Nigdzie. Nie jesteś moim chłopakiem. - Powiedział stanowczo po czym spojżał na Marcel'a. - I ty też już nie jesteś.

Wstał z kanapy i wyszedł z domu.
Nie płakał, wręcz przeciwnie, był wkurzony.
Od dawna nie czuł w sobie tyle negatywnych emocji, jak w tej chwili.
Szedł ulicą miasta, a w głowie już słyszał kpiący głos Viktora, który mówi "a nie mówiłem ?"
Żeby było jeszcze gorzej głos z jego głowy nie dawał mu spokóju, znowu zachęcając do samobójstwa, ale Tom jedyne co chciał teraz zrobić to wrócić do domu i położyć się na łóżku.
Nawet to nie było mu dane.

??? : Ej, E-ehm, dziecko drogie. - zaczepił go jakiś starzec. - Po ratuj człowieka. Daj 2 złote. Obiecuję, że nie wyglądam na alkohol.

Czarnookie wiedział, że to nie prawda, ale wpadł za to na inny pomysł.

Tom : Kupisz mi wódkę, a reszta twoja. - Podał starcowi 20 złotych.

Starzec nie zastanawiał się nawet chwilę, złapał za banknot i po chwili przyniósł Tom'owi jego części umowy.

.
.
.

W domu Viktor przeglądał kolejne informacje, które zdobył o Tom'ie i jego dotychczasowym życiu.
Nie spodziewał się, że 14-latek mógł mieć aż tak popieprzony żywot, ale to tylko bardziej mu się podobało.

Teraz wiedział na co Tom jest wrażliwy, co robić, by go do siebie przekonać, jak się zachowywać by wzbudzić w nim sympatię do siebie, a przede wszystkim jak go sobie podporządkować, tak by był mu posłuszny bez względu na wszystko.

Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i głośny huk.
Wiedział, że to Tom, więc od razu schował wszystko do szafki, tam gdzie cała reszta i zamknął ją na klucz, który następnie schował tak by nikt go nie znalazł.

Szedł na dół by przywitać współlokatora, ale takiego widoku nie spodziewał się zobaczyć.

Tom leżał z zamkniętymi oczami na podłodze.
W jednej ręce miał już prawie pusta butelkę po wódce, a z drugiej lała się krew, przez cięcia, które sobie zrobił.

Viktor : Co ja z tobą mam dzieciaku.

Podniusł chłopca jak pannę młodą, i zaniósł do swojego pokoju ostrożnie kładąc na łóżku.

Opatrzył jego rękę, a resztkę wódki wywalił przez okno, razem z butelką.

Zdjął mu spodnie, a bluzy nawet nie próbował, bo wiedział, że Tom mu tak łatwo na to nie pozwoli.

Viktor : Zarwał z tobą ? - Spytał bez emocij pakując bandaż do apteczki.

Tom : ATotOchUj. - Bełkotał niezrozumiale.

Viktor : Czyli tak. - Przykrył Tom'a pierzyną i pogłaskał po głowie. Wiedział już, że to go uspokaja. - Prześpi się, pogadamy rano.



2139
SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top