XIII

Tom zabił człowieka.

Ta myśl siedziała w mojej głowie i wierciła w niej ogromną dziurę, która na nowo wypełniała się nowymi pytaniami, ale tylko jedno ciekawiło mnie najbardziej.
Czy to prawda ?
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech Marcela.

Marcel : Stary, szkoda, że nie widzisz teraz swojej miny.

Tord : To prawda ?

Marcel : Co ? - Przestał się śmiać.

Tord : Czy to prawda ?!

Marcel : Tak, sam mi to powiedział. - Rozejrzała się na boki. - Jeśli chcesz mogę ci o nim powiedzieć coś więcej.

Nie wytrzymałem.
Złapałem go za bluzę i jednym ruchem przygwoździłem do drzewa.
Ledwie typa poznałem, a już mam ochotę obić mu mordę ! ale nie mogę. Mogą mnie za to wyżucić z rezerwatu, a nie pozwolę by taki chuj został tu z razem z Tom'em. Puściłem go, na razie.

Marcel : Jeny, stary i po co się tak spinasz. - Strzelał kurz z bluzy. - Prędzej czy później i tak by ci powiedział.

Tord : Wiesz co zamknij się. Już i tak za dużo powiedziałeś.

Poszedłem do pokoju zostawiając smerfa za sobą. Jak tak można ? Czy on mówi o tym wszystkim czy tylko mi bo jestem teraz chłopakiem Tom'a ? Poza tym mógł kłamać, ale jaki miałby w tym cel ?
Czy on myśl, że teraz rzucę Tom'a, a on będzie się mógł za niego spokojnie brać, czy co ?
Jeśli tak to mocno go pojebało, bo nie ma bata, że uwierzę w coś takiego.
Tom taki nie jest, a przynajmniej ja go takiego nie znam. Widzę w nim zwykłego chłopaka, który może jest beksą, ale to tylko dodaje mu uroku. Jedno jest pewne Tom nie jest mordercą.
Ale... co jeśli się mylę ?

Wszedłem do pokoju, zegarek na ścianie pokazywał 21:57 w ostatniej chwile można by żec zdążyłem, przed nocną kontrolą.
Niczym kamień w wrzucony do wody opadłem na łóżko czym zwróciłem na siebie uwagę mojego współlokatora.

Colin : Długo cię nie było.

Tord : Wiem. Byłem u Tom'a. - Powiedziałem przybity.

Colin : Coś się stało ?

Tord : Dowiedziałem się czegoś i nie wiem co o tym myśleć.

Colin : To znaczy ? - Spojżał na mnie podejrzliwie.

Wziąłem kilka głębszych oddechów by móc zadać mu to pytanie.

Tord : Czy Tom zabił człowieka ?

Colin : Kto ci powiedział ?! - Zerwał się z łóżka.

Tord : Więc to prawda ?

Colin : Kto ci tak powiedział ?! - Było widać, że jest wkurzony.

Tord : Marcel, ten w niebieskich włosach.

Colin : Zabiję gnoja. - Wysyczał przez zęby, po czym spojżał na na mnie. - Cokolwiek ci powiedział nie wierz mu. Tom nikogo nie zabił.

Tord : Po twojej reakcji pomyślałem co innego...

Colin : Wkurzyłem sie, bo już za dużo plotek chodzi na jego temat, ale ta jak na razie była najgorsza.

Tord : Więc to po prostu kłamstwo.

Colin odwrócił wzrok i kiwnął głową. Wrócił bez słowa do swojego łóżka.

Wiedziałem, że to kłamstwo. Nie mógło być inaczej.

(Skok w czasie)

Dzień zapowiadał się pięknie, temperatura sięgała prawie 30° a do tego za niedługo miał przyjść Tom.

Colin poszedł gdzieś z dziewczyną, a Patryk i Paul poszli przygotować coś, o czym nie chcieli mi powiedzieć. Usłyszałem pukanie do drzwi, poszedłem je otworzyć i akurat jej się nie spodziewałem.

Julia : Musimy pogadać. - Powiedziała wchodząc do środka. Za nią widziałem Tom'a, ale nie wyglądało na to by też chciał przyjąć. - Zamkni drzwi.

Okej...? Zrobiłem co powiedziała.

Julia : Tom powiedział mi co się stało. - Powiedziała poważnie patrząc prosto na mnie, jak nic musiało jej chodzić o wczorajszy dzień, to się wpakowałem... - Chciałam go zabrać z powrotem do domu, ale nalega żebyśmy zostali, ze względu na ciebie.

Tord : Co mam przez to rozumieć ?

Julia : Tom chce spędzić z tobą czas, ale nie mogę mu na to pozwolić. Tu jest dla niego zbyt niebezpieczne.

Tord : Chwila, moment od początku. Co Tom ci powiedział ?

Julia : Że są tu jego byli, a co myślałeś ?

Tord : Nic. - Odetchnąłem z ulgą, jeszcze trochę pożyje -  Więc co chcesz odemnie ?

Julia : Nie mogę być z nim przez 24 godziny na dobę. Przekonaj go, że lepiej będzie go stąd zabrać.

Tord : Mam lepszy pomysł. Ja mogę być z nim cały czas.

Julia : Nie jesteście tu gościmi, tylko uczniami na wycieczce, jak chcesz go pilnować i jednocześnie nie olewać szkoły ?

Tord : Opiekunowie sami ją olali. Na przykład dzisiaj, mieliśmy mieć jakieś zajęciach grupowe, a znów mamy wolne.

Julia : Nie widzę tego.

Tord : No weź, będę dobrze o niego uważać i wszystko będzie cacy.

Julia : Nie. To nie wyjdzie. Jutro rano zabieram Tom'a do domu, nawet jeśli mam go tam zaciągnąć siłą.

Tord : Nie możesz tego zrobić.

Julia : Jestem jego psychologiem i jeżeli powiem, że wraca to ma wracać. Wiem co będzie lepsze dla jego zdrowia !

Tord : Czekaj, co ?

Julia : Co, co ?

Tord : Jesteś psychologiem Tom'a ?

Julia : No tak, Edd i Matt ci nie powiedzieli ?

Tord : Edd powiedział tylko że jesteś jego przyjaciółka...

Julia : To też prawda. W każdym bądź razie macie czas do wieczora.

Znowu dowiedziałem się czegoś o Tom'ie, tylko czemu znowu nie od niego ? Czy aż tak boi się mi powiedzieć co kolwiek o sobie ? I teraz jeszcze to.
Nie chciałem rozstawać się z Tom'em, ale teraz nie mam tu nic do gadania. Julia jest jego opiekunem, nie ja, i gdyby tylko Tom, miał te 18 lat mógłby sam tu zostać, ale niestety, nie ma.

Jedyne co mogę w tym momencie zrobić to zapewnić mu miły ostatni dzień w rezerwacie.
Julia wyszła z pokoju, a ja za nią. Przed domem wciąż stał Tom, ale już nie sam.

Patryk : Tord, mam super wieści.

Tord : Jakie ?

Paul : Tom będzie grał z nami.

Patryk : Ej, ja mu chciałem powiedzieć. - Powiedział obrażony po czym uderzy Paula w ramie.

Tord : No okej, a w co ?

Paul : W -

Patryk : Cichaj ! - Zasłonił mu usta ręką. - W wojnę na pistolety wodne !

Julia : Tom, a co z... no wiesz ?

Tom : już mówiłem im, że zostaje w bluzie.

Tord : Serio ? Jest prawie 30° do tego to będzie walka na wodę.

Tom : Nie przeszkadza mi to.

Julia : Jeśli sądzisz, że dasz radę, to nie mam nic przeciwko.

Patryk : Ten jest twój. - Podał mi pistolet wypełnimy wodą. - Tylko nie zniszczył i nie zgubiła, bo Eryk nas pozabija.

Tord : Kto ?

Paul : Nasz rudy opiekun. Fajny koleś swoją drogą.

Tord : Ok.

Patryk : A panienka się do nas przyłączy ? - Zwrócił się do Julki podając jej pistolet.

Julia : Za stara jestem na takie zabawy, ale wy bawcie się dobrze.

Nie powiedziałbym, że jest stara, dałbym jej może z 21 lat, ale wiem że tak nie jest, tak samo jak to, że prawdziwym powodem może być to, że ubrana była tylko w biały podkoszulek i jeansy.
Julia odeszła od nas i usiadła na małym wzgórzu, z którego mogła mieć na nas dobry widok.

Paul : Zasady są proste, każdy na każdego, gramy aż się nie zmęczymy. Jasne ?

Tord/Tom\Patryk : Tak.

Paul : Super, rozejść się.

Każdy pobiegł w inną stronę.
18 letnim faceci, a będą gonić się z pistoletami na wodę, widać że wiek to tylko liczby.

Schowałem się za jednym z domków i zacząłem wypatrywać swojej pierwszej ofiary.

(Skok w czasie)
(Godzina 17:00)

Usiadłem na trawie niedaleko jeziora. Przez to, że od dobrych 3 godzin latamy w te i wewte jestem już padnięty, ale nie mokry !
Żadnemu, ani raz nie udało się we mnie trafić, co jest przykre bo ja zmoczyłem wszystkich, jednak najbardziej mokry okazał się Patryk, wygląda teraz jakby kąpał się w ubraniach.
Tom'owi również się dostało, ale wciąż się nie poddawał z uśmiechem dalej chował się i strzelał do reszty.
Nawet teraz widzę go jak rozgląda się z swojej kryjówki, mógłbym zajść go od tyłu i znowu ochlapać, ale zmęczenie mi na to nie pozwala, poza tym wolę przyglądać się jego uśmiechniętej twarzy.

Chyba nigdy wcześniej nie widziałem, żeby aż tak się cieszył, mógłbym oglądać ten uśmiech godzinami, ale mój wzrok zawiesił się na Julia, która z nikąd pojawiła się koło mnie i usiadła po mojej lewej stronie i tak jak ja przyglądała się jak Tom się bawi.

Julia : Dziękuję. - Odezwała się po chwili ciszy.

Tord : Za co ? - Odpowiedziałem zdziwiony.

Julia : Za Tom'a, stał się przy tobie bardziej... - Zamyśliła się - Otwarty ? Tak, to chyba dobre słowo.

Tord : Nie zrobiłem niczego co by to sprawiło.

Julia : Poświęcasz mu swój czas, jesteś przy nim i wspierasz go. To wystarczy by mu pomóc, nie to aż nad to. - Zaśmiała się - Jesteś trochę jak taki drógi Natan.

Tord : Kto to ?

Julia : Tom ci nie powiedział ? - Wyglądała jakby się czegoś wystraszyła się.

Tord : Nie ?

Julia : Oł, zapomni że coś mówiłam. - Wstała - I nie pytaj go o niego, kiedyś ci powie, ale nic na siłę.

Tord : Ta, to już słyszałem.

Julia : Powiem ci za to, że może jednak miałeś rację. - Spojżałem na nią-  Zostane tu jeszcze z Tom'em, ale masz go nie spuszczać z oczu, rozumiemy się ?

Tord : Nie zostawię go nawet na chwilę.

Julia uśmiechnęła się do mnie miło, a ja do niej, jednak kiedy zaczęłam się śmiać zdziwiłem sie jej zachowaniem, palcem pokazała mi, że mam się odwrócić, zrobiłem to i od razu uderzył we mnie lodowaty strumień wody.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem stojącego nade mną Tom, z pustym już wiaderkiem. Doigrał się.
Nim zdążył gdziekolwiek uciec złapałem go i podniósłem jak pannę młodą. Tom wciąż się śmiał, ale zaraz na pewno przestanie.

Poszedłem z nim w stronę jeziora i ostrożnie przeszedłem po mokrej kładce. Stanąłem na jej końcu i spojżałem na Tom'a.

Tord : Lepiej wstrzymaj oddech. - Powiedziałem uśmiechając się do niego.

Tom : Nie odważysz się - Powiedział, widziałem, że zaczął się trochę bać, ale to mu nie pomoże.

Tord : i tak jesteś już mokry ~

Szybki całus w policzek i wrzuciłem go do wody z głośnikiem pluskiem. Kilka bąbelków pojawiło się na tafli wody, ale nic poza tym, minęła chwila on wciąż nie wypływał.

Tord : Tom ? - Woda się uspokoiła. - Tom !

Spanikowałam i wskoczyłem za nim do wody.
Zacząłem po omacku szukać go pod wodą, ale nie mogłem go znaleźć.
Zacząłem bać się jeszcze bardziej.
Co jeśli on nie umie pływać ?!

Zaczęło brakować mi tlenu, wpłynąłem na poważnie by zaczerpnąć powietrza i zobaczyłem koło siebie śmiejącego się w najlepsze Tom'a.
Ulgą jaką poczułem była nie do opisania, ale szybko zastąpiło ją uczucie złości.

Tord : Wiesz jak mnie wystraszyłeś ?! Przez chwilę myślałem, że nie umiesz pływać.

Tom : Nie jestem aż tak o łamaną - Zaśmiał się - A poza tym, jak bym nie umiał to bym ci powiedział. - Pokazał mi język.

Tord : Głupek. - Ochlapałem go wodą.

Szybko odwdzięczył mi się tym samym i tak zaczęła się najtrudniejsza walka mojego życia.

Po walce, która zakończyła się remisem wyszliśmy na brzeg, przed moim domkiem. Oczywistym było, że nie pozwolę tak wracać Tom'owi do domu, był cały mokry, a na dworze zaczęło się robić coraz zimniej, przez zachodzące słońce.
Zabrałem go do pokoju i podałem ciuchy, w które mógłby się ubrać, w tym o wiele na niego za dużą czarną bluzę z kapturem.

Na mnie była ona wielka, a na Tom'ie bedzie wyglądała, jakby zmieniła się w mini kocyk, i wcale nie zrobiłem tego specjalnie.
Mimo wielkości nie protestował i poszedłem do łazienki się przebrać.

Trochę tego nie rozumiem czemu nie mógł tego zrobić tutaj, w końcu jesteśmy sami, a ja już nie raz widziałem jego cia.. chociaż, w sumie to nie wiedziałem.
Wcześniej gdy przespaliśmy sie pierwszy raz, obudziłem się rano, a on był okryty pierzyną, a ja głupi wybiegłem odrazy jak wstałem, a wczoraj, poszedł do łazienki nim zdążyłem rozsunąć rolety, hmmmm..... Następnym razem będę musiał mu się lepiej przyjrzeć.

Leżeliśmy przytulemi na moim łóżku i rozmawialiśmy na różne tematy. Tom zrobił się bardzo spokojny, pewnie dlatego, że był zmęczony po całym dniu biegania.

Tord : A jakie jest twoje największe marzenie ? - Spytałem zmieniając nasz temat rozmowy.

Tom : Chce być z tobą na zawsze. - Powiedział wtulając się bardziej w mój tors.

Tord : Też, tego chcę, ale chodziło mi o inny rodzaj marzeń.

Tom : Rozumiem. - Zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się czego może chcieć. - chciałbym porozmawiać z Natanem...

Powiedział cicho. Nie spodziewalem sie ze zejdzie na ten temat, mógłbym go teraz spytać kim jest Natan, czy może posłuchać się Julki i nie naciskać ? Grrrr, chciałbym go spytać, ale posłucham się jego psychologa.

Tord : Przecież możesz z nim pogadać.

Tom : Serio ?

Tord : Jeśli jest coś co musicie sobie powiedzieć, nawet musicie. Przeciez nikt wam nie zabrania.

Nie wiem co się stało, ale na te słowa Tom zaczął płakać i to nie było tylko kilka łez, a raczej całe morze.

Tord : powiedziałem coś nie tak ? Czemu płaczesz ?

Tom : ...o-on mnie nienawidzi... - Powiedział przez łzy. - ...nie mogę mu nic powiedzieć, bo mnie nienawidzi...

Tord : Powiedział ci tak ? - Spytałem wycierając ręką łzy z jego oczu.

Tom : N-nie..

Tord : Więc nie możesz tak mówić.

Tom : ...ale -

Tord : Żadnych ale, tylko z nim porozmawiaj.

Tom : ...może, tak też będzie lepiej...

Tord : Nie dowiesz się póki nie spróbujesz.

Zapadła cisza, nie trwała długo bo już po chwili usłyszałam, że Tom znowu zaczął płakać. Mocniej przytuliłem go do siebie. I nie puszczałem, aż się nie uspokoił. 

Colin nie wrócił do pokoju, wraz z Erykiem, naszym opiekunem, który sprawdzał co jakiś czas czy wszyscy są już w swoich pokojach, niestety co za tym idzie czy nikogo innego w nich nie ma.

Tom pożegnał sie ze mną i Colinem i razem z Julką wrócił do swoich ceglanych domków.

( Skok w czasie )
(Godziena 23:27)

Ostatnio zacząłem coraz lepiej dogadywać się z Colinem, niemal każdej nocy gadamy o jakiś pierdołach i śmiejemy się z byle czego, jednak dziś  Colin po raz pierwszy zszedł na temat Tom'a, co było dla mnie ciekawą zmianą.

Colin : Z Tom'em było dzisiaj coś nie tak.

Tord : W jakim sensie ?

Colin : Nie wiem, to ty jesteś jego chłopakiem - Żucił we mnie poduszką. - Mówił ci coś, albo zachowywał się dziwnie ?

Tord : Jak dla mnie zachowywał się tak jak zawszę. - Odrzuciłem mu poduszkę. Wiem, dziwną gra, ale fajna. - Śmiał się dziś bardziej niż zwykle, ale to chyba lepiej.

Colin : Śmiał ? He, naprawdę się przy tobie zmienił.

Tord : Przy tobie się nie śmiał ? - Spytałem zdziwiony.

Colin : Czasem, ale przeważnie siedział przybity, jakby nie patrzeć zacząłem z nim chodzić jakoś, rok po akcji z Natanem. - Przywalił sobie ręką w czoło. - Fack, miałeś o nim nie wiedzieć.

Tord : Zluzuj, Tom mi dziś o nim wspominał. - Spojżał na mnie zmartwiony.

Colin : Serio ? Co ci mówił ?

Tord : Tylko tyle, że chciałby z nim pogadać. - Dostałem poduszką w twarz. - Ej, nie tak mocno.

Colin stanął na nogach i chodził spanikowany po pokoju.

Tord : Co ci ?

Colin : Kurwa - Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. - Będę ci krył tyły, w tej chwili masz iść do niego !

Wyrwałem się z jego rąk i stanąłem na przeciw niego.

Tord : Stary, wyluzuj jak chcesz z nim pogadać możesz sam to zrobić.

Colin : Ja tylko pogorszenie sprawę. Proszę, idź do niego.

Tord : W porządku. - Powiedział wiedziac ze Colin'owi bardzo na tym zalezy. - Zrobię to, ale jutro.

Colin : Jutro może już go nie być ! - Spanikował.

Tord : Oddychaj, Julka przecież mówiła, że nigdzie nie wyjeżdżają.

Colin : Ja nie o tym mówię ! - Serce zabiło mi mocniej.

Tord : Chyba nie myślisz, że mógłby... - Spuścił wzrok na podłoge. - Kurwa.

Jak poparzony wybiegłem z pokoju i ile sił w nogach pobiegłem prosto przez las do domu Tom'a.
Colin wie jak przyprawić mnie o zawał, ale to on wie co Tom przeżył i jeżeli myśli, że może sobie coś zrobić, trzeba temu zapobiec.
Biegłem przed siebie nie patrząc na to, że już któryś raz oberwałem z gałęzi, że na dworze ziąb, a ja z krótkim rękawem. W głowie miałem teraz tylko to by zobaczyć Tom'a całego i zdrowego.
Już widziałem zarys ceglanych domków, obym tylko nie był za późno.

Tom, nie rób nic głupiego !

2546
SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top