VII

*Perspektywa Tom'a*
.
.
.

Obudziłem się słysząc dźwięk zamykanych się drzwi, chwilę pokręciłem sie na łóżku, ale nie znajdując tego, a raczej kogoś, kogo chciałem zobaczyć po przebudzeniu otworzyłem oczy.
Siedziałem sam w swoim pokoju...
Miałem małą nadzieję, że jednak zostanie, aż ja też wstanę, ale nie mogę go winić, musi chodzić do szkoły, co z resztą i na powinienem. Chociaż mogę mu zrobić niespodziankę i przyjść dziś do szkoły !

Szybko zerwałem się z łóżka co było dużym błędem.
Stanąłem na chwilę w miejscu i odczekałem by przyzwyczaić się do na szczęście nie wielkiego bólu tyłka...
Zanim to powtórzymy będę musiał nauczyć go jak to się robi.
Kiedy ból zrobił się bardziej znośny poszedłem do łazienki umyć lepiące się od spermy ciało.

Po skończeniu przebrałem się w czarne spodnie z dziurami na kolanach i jakżeby inaczej granatową bluzę. Spakowałem plecak, ubrałem buty w kolorze szachownicy i wyszedłem z domu.

.
.
.
*Perspektywa Tord'a*
.
.
.

Po przyjściu do domu nigdzie nie mogłem znaleźć tej jędzy co musiało świadczyć o tym, że wyszła już do szkoły.
Ehhh to źle, nie chciałem z nią o tym gadać w szkole, ale potrzebuje natychmiastowej rady, więc co zrobić.

Zabrałem plecak z pokoju i poszedłem do szkoły.

Szukałem jej chyba przez dobre 20 minut i nic, oby tylko nie była na wagarach, bo zabije. To jest nie za wagary bo sam na nie chodzę. Możliwe też, że jest za szkołą z swoimi przyjaciółkami. Wyszedłem na zewnątrz i pierwsze co zobaczyłem to Tom.

Oj nie dobrze, po tym co zrobiłem nie mogę spojrzeć sobie w twarz, a co dopiero jemu. Odwróciłem wzrok i szybkim krokiem poszedłem za szkołę. Jak na złość tu też jej nie było. Kurwa !
•••
Jestem debilem, ale to już wiem.
Wyciągnąłem komurke z kieszeni i wybrałem numer do Tori.
Rozłączyła się, jak zawsze. Zadzwoniłem ponownie.

Tori : Czego dzwonisz ?

Tord : Gdzie jesteś ?

Tori : A co cię to ?

Tord : Weź nie drażni mnie tylko odpowiedz.

Tori : Po co ?

Tord : Bo musimy pogadać.

Tori : Słuchaj ja wiem, że nie powinnam, ale to nie moja wina ! Było nie wystawiać ich na widoku !

Tord : O czym ty gadasz ?

Tori : Oł, o niczym. Tak z ciekawości pogadać na mój czy twój temat ?

Tord : Mój.

Tori : Co żeś odwalił tym razem.

Tord : To nie na telefon.

Tori : uuuuuuu czyli coś mocnego. Będę w chemicznej za 3 minuty.

Tord : Spoko, zaraz przyjdę.

Rozłączyłem się i poszedłem gdzie mi wskazała, po drodze jak na złość znowu trafiłem na Tom'a, nie chce go unikać, ale nie mogę mu od tak spojrzeć w oczy i udawac, że nic się nie stało, znowu skręciłem w jakiś korytarz by na niego nie trafić.

Wszedłem do klasy i zobaczyłem w środku ta wredna małpę, to jest moją kochaną siostrzyczkę.

Tori : Tylko szybko, nie mam na ciebie całego dnia.

Tord : To go sobie zarezerwuj bo musisz mi doradzić co robić.

Tori : Mogę wszystko nic nie muszę.

Tord : Dzieciak z ciebie.

Tori : A z ciebie idiota.

Tord : Nie zaprzecze.

Tori : Oł, musiałeś nieźle odwalić, skoro przyjmujesz na siebie moje obelgi.

Tord : Nawet nie wiesz jak bardzo. - Żuciłem plecak na podłogę i usiadłem na ławce na przeciw Tori.

Tori : Więc, słucham.

Tord : Zanim ci powiem, obiecaj, że nikomu nie powiesz, a zwłaszcza Tom'owi.

Tori : A kto to ?

Tord : Po prostu obiecaj !

Tori : No dobra, dobra, obiecuję, a teraz mów.

Tord : *głęboki wdech* Założyłem się z takim jednym, że przelecę Tom'a do końca roku.

Powiedziałem na jednym oddechu.
Tori patrzyła przez chwilę na mnie jakby była w szoku, po chwili wstała, chwyciła mnie za rękę, zaprowadziła mnie pod szafę, otworzyła ją i zaczęła mnie do niej wpychać ?!

Tord : Co ty robisz ?

Tori : WRACAJ DO SZAFY POTWORZE !

Tord : Słuchaj, rozumiem, że możesz być zła-

Tori : Zła ? Ja jestem wkurwiona na maksa ! Jak mogłeś ?!

Tord : Ej, mi też nie jest łatwo, zwłaszcza teraz, kiedy naprawdę się w nim zakochałem !

Tori : Że co ?

Tord : Tak, zakochałem się w nim, ale nie wiem jak mu o tym wszystkim powiedzieć. Boję się, że jak się dowie, to mnie znienawidzi.

Tori : A czego się spodziewasz ? Że ci wybaczy i będziecie żyli długo i szczęśliwie ? Debilu to nie film !

Tord : Ej, bez przezwisk.

Tori : Zasłużyłeś sobie na nie. *Wzdycha* Jak zamierzasz to odkręci ?

Tord : nie wiem...

Tori : chwiiiilllla

Tord : Co jest ?

Tord : Mówiłeś, że założyłeś się z kimś ? Kto jest jego celem ?

Tord : Nie mogę powiedzieć.

Tori : Tamara ?

Tord : skąd ty to ?

Tori : Bo jakiś typek od tygodnia się do niej podwala. To z nim się założyłeś ?

Tord : Tak..

Tori : O ?

Tord : Czarną listę.

Tori : Aj ostro.

Tord : No. Tori, doradzi mi, co mam zrobić.

Tori : Zależy ci na nim ?

Tord : Tak, myślę, że tak.

Tori : To nie myśl, tylko to udowodni. Na twoim miejscu bym mu to powiedziała, zanim do czegoś dojdzie.

Tord : emmmmm

Tori : DEBIL !

Tord : Skąd miałem wiedzieć, że tak to się potoczy ?!

Tori : Teraz to dopiero masz przejebane.

Tord : Powiedz mi coś czego nie wiem.

Tori : Spróbuj przeprosinami.

Tord : To znaczy ?

Tori : Na kolana i blagaj go o przebaczenie !

Tord : Nie przesadzasz ?

Tori : Chciałeś rady to masz, zawsze możesz siedzieć cicho i czekać, aż ktoś mu o tym powie, albo dowie się w nowym roku. Ciekawe zakończenie i rozpoczęcie nowego roku, dowiedzieć się, że było się zabawka w rękach najgorszego dupka w szkole.

Tord : Nie pocieszasz...

Tori : Nawet nie próbuję. Jesteś chujem, i dobrze to wiesz.

Tord : Taaa...

Tori : No dobra, może trochę przegiełam, wybacz.

Tord : Nie, masz rację. Muszę się pogodzić z tym, że gdy mu to powiem znienawidzi mnie.

Tori : Zawsze możesz też cieszyć się spędzaniem z nim chwil, a na koniec roku powiedzieć, że nie zaliczyłeś i zrobić zadania z listy.

Tord : Tori, kocham cię !

Powiedziałem przytulając się do siostry.

Tori : Czy ty mi grozisz ?

Tord : Nie tym razem, a teraz wybacz muszę kogoś znaleźć.

Wyszedłem z klasy i poszedłem szukać Tom'a. Nie chcę robić zadań z czarnej listy, ale lepsze to niż stracić Tom'a, będę to musiał tylko zrobić tak by się o tym nie dowiedział.
Chodziłem po korytarzach rozglądając się za Tom'em, oczywiście jak nie chcesz kogoś spotkać to jest wszędzie, ale jak już go szukasz, to nigdzie go nie ma.

*Dryyyyyń tak to dzwonek szkolny*

Bosko jeszcze lekcje się zaczęły. Poszedłem do swojej klasy spróbuję go znaleźć na przerwie.

Usiadłem do ławki i czekałem na nauczyciela, kiedy przyszedł, wystawił przed nas parę kartek z jakimś jeziorem, lasem i drewnianymi chatkami.

(Nauczyciel = N )

N : Wakacje dopiero się skończyły, ale że w naszej szkole jest za dużo uczniów z względu na to, że sąsiadującą szkoła przechodzi obecnie epidemie poszczuł, postanowiliśmy wysłać niektórych uczniów na 2 tygodnie na obóz przetrwania. Osoby mało aktywne lub z słabymi ocenami mają obowiązek uczestniczenia w wyjeździe, w przeciwnym razie mogą pożegnać się z szkołą. Na wycieczce jest absolutny zakaz korzystania z urządzeń elektrycznych.

*Dźwięki niezadowolenia*

N : Tak, ja też się cieszę, że spędzicie trochę czasu na świeżym powietrzu. Osoby które wyczytam maja jechać obowiązkowo, chętni mogą zgłosić się w sekretariacie. Osoby nie z naszej szkoły : Igor, Colin. I osoby z tej szkoły : Jagoda, i Tord.

Tord : Co ? A ja dlaczego ?

N : Przez wagary z ostatniego semestru. Wszystkie informacje dotyczące wyjazdu otrzymacie jutro. Jakieś pytania ?

*Ktoś podnosi rękę *

N : Słucham cię Colin.

Colin : Czy klasy młodsze też jadą ?

N : Z tego co wiem, tak.

*Znowu ktoś podnosi rękę*

Igor : Czy wyjazd będzie kontynuowany, nawet jeśli będzie niewiele uczestników ?

N : Jak najbardziej, szkoła wynajęła już ten teren na 2 tygodnie, więc wyjazd i tak się odbędzie.

*I kolejna ręką w górze*

Jagoda : Kto jeszcze jedzie ?

N : Niestety znam tylko uczestników z tej klasy, ale dowiecie się już niedługo. A teraz jak już nikt nie ma pytań wracamy do lekcji.

*TeamSpeak*

Myślałem, że ta lekcja nigdy nie będzie mieć swojego końca. Na szczęście przetrwałem i teraz czas zabrać się za naprawdę ważne sprawy.

Szukam, i szukam i nic. Nigdzie nie mogę znaleźć Tom, jakby wyparował. No trudno, w tym wypadku, pójdę do niego wieczorem.

.
.
.
*Perspektywa Tom'a*
.
.
.

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek na lekcje odechciało mi się siedzieć w klasie i słuchać, zwłaszcza teraz gdy moją głowę zaprząta coś innego.

Wróciłem do domu. Matt spał na kanapie po pracy, a ja po cichu wrzuciłem do pokoju. Żuciłem plecakiem w kąt i poszedłem do mojego ulubionego miejsca w całym pokoju, czyli odstępu między szafa, a ścianą.

Usiadłem w moim kąciku i podkuliłem nogi kładą na nich głowę.

Dlaczego Tord się tak zachowywał, widać było, że mnie unikał. Czemu się do mnie nie odzywa, czemu mnie ignoruje ?

*Bo to była tylko jednorazowa przygoda*

Podniosłem głowę do góry i rozejrzałem po pokoju.

Tom : o nie, nie, nie, nie, tylko nie ty....

* Tak, to ja, dawno się nie widzieliśmy, co tam u ciebie, spełniłaś przez ten czas jakieś marzenia ?

Tom : wypierdalaj, to jedno się spełni.

*Oj, nie ma tak łatwo. Jeśli chcesz się mnie pozbyć wiesz co musisz zrobić*

Ciężko westchnąłem i podszedłem do szafki nocnej koło mojego łóżka. Otworzyłem szufladę i wyciągnąłem z niej dobrze ukrytą przed innymi żyletkę. Przyłożyłem do lewego przedramienia i

Pierwsze cięcie

Drugie cięcie

Trzecie cięcie

Głos ucichł.

Tom : wreszcie...

*Żartowałem*

Tom : Zostaw mnie w spokoju, ty nie istniejesz.

* Pfff. Mam większe prawo do przebywania na tym świecie niż ty.
Po co ty tu w ogóle jesteś ? Nic tylko stwarzasz innym problemy. *

Tom : zamkni się...

*I jeszcze teraz ten chłopak, ha ha ha naprawdę uwierzyłeś, że się w tobie zakochał ? Jesteś żałosny. Żałosny !

Tom : przestań... - z moich oczu zaczęły wypływać łzy.

* Jesteś tylko zwykłą dziwką. Bezużyteczną, niepotrzebną puszczalską kurwą !

Zatkane uszy dłonimi i zacisnąłem mocniej oczy.

*Słuchaj jak do ciebie mówię !*

Pokiwał głową na boki

* Ty naprawdę myślałeś, że ktoś mógłby cię pokochać ? Ha ha ha, chcesz zatrzymać przy sobie obcą osobę, kiedy nawet Natan cię opuścił ?!

Tom : Dość !- Podniósłem głos, ale nie od.

Bez namysłu zacząłem ciąć rękę, to pomaga pozbyć się tego głosu z mojej głowy.

*Nie, to pomagało*

Nie wiem za którym cięciem, ale w pewnym momencie moja prawa ręka zdrętwiała upuszczając żyletkę na podłogę, wtedy spojrzałem na moje lewe przedramie, całe we krwi.

Tom : co ja zrobiłam...

* No, powinieneś ciąć głębiej, teraz tylko będziesz wszystko brudzić.*

Po cichu wyszedłem z pokoju i poszedłem do łazienki. Odkręciłem kran i powoli zanurzyłem ją w wodzie
Boli...
Z rana dalej wylewała się krew, więc by się nie wykrwawić *i niczego nie pobrudzić.* założyłem w miarę możliwości bandaż, który trzymamy w apteczce pod zlewem. Kiedy opatrzyłem rękę wróciłam do pokoju zamykając się na klucz.
Byłam zbyt zmęczona i wystraszony tym co zrobiłem, nawet nie miałem siły podejść do łóżka, więc tylko położyłem się na ziemi i wpatrywałem się w sufit, nawet nie wiem, kiedy zamknąłem oczy.

*TeamSpeak*

Otworzyłem oczy, a przez światło księżyca, które wpadało mi do pokoju, wiem, że jest wieczór, a ja wciąż nie miałam siły na nic.

*To się zabij*

I jeszcze ten jebany głos...

*Jebany to ty jesteś*

Edd pewnie już wrócił, powinienem wstać i powiedzieć mu o tym.

*Jasne dawaj mu więcej problemów, nie wystarczy ci, że już ma ciebie na głowie ? Aencyjna suka.*

Tom : ...przestań mnie obrażać...

* D Z I W K A *

Znowu zaczęłam płakać

*Beksa*

Tom : nienawidzę cię...

*Pasujemy do siebie. Ciebie też nikt nie lubi. Pewnie gdyby nie to, że Edd przyjaźnił się z Natanem nie byłbyś teraz tu tylko w jakimś burdelu*

Tom : T-to nie prawda..

*To czemu się zawahałeś ?*

Mam dość. Wziąłem bluzę i szybko schodzą po schodach wyszedłem z domu nic nikomu nie mówiąc.

* Bo i po co i tak wszyscy mają cię w dupie*

.
.
.
*Perspektywa Edd'a*
.
.
.

Odkąd wrzuciłem Tom nie wyszedł z swojego pokoju, Matt twierdził, że kiedy wracał do domu widział jak Tom idzie do szkoły. Naprawdę się cieszę, że tak polubił swoją szkołę, ale muszę z nim o czymś poważnie porozmawiać, a mianowicie o tym co stało się w nocy.

*Flashback*

Wszedłem do domu Bartka.

Bartek : Masz to ?

Edd : Tak, te powinny ci pomóc.

Podałem mu reklamówkę z tabletkami na potencję.

Bartek : Edd, co to jest ?

Edd : Tabletki o które prosiłeś.

Bartek : Edd... To są leki na halucynacje.

Wyrwałem mu pudełko z ręki i z niedowierzaniem patrzyłem na okładkę.

Edd : o kurwo... Muszę szybko zadzwonić ! - Zacząłem macać się po kieszeniach kurtki i spodni. - O nie, nie, nie, nie, zapomniałem telefonu !

*Flashback*
*Koniec*

Zaraz po kolacji z nim pogadam.
Poszedłem do jego pokoju i zapukałem kilka razy.

Edd : Tom, kolacja gotowa. - *Cisza* - Tom ?

Chwyciłem za klamkę, drzwi były otwarte, ale Toma nie było w pokoju. Rozejrzałem się po piętrze i zszedłem do salonu.

Edd : Tom ?

Matt : Jest w swoim pokoju.

Edd : No właśnie go nie ma...

2058
SŁÓW



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top