6

Pov : Amelie

Siedziałam przy ciemnowłosej, czekając aż kroplówka jej w końcu zleci. Obserwowałam jak powoli kapie po kropelce, która lądowała prosto w jej żyle. czułam się trochę winna temu, co sie stalo. Jakbyśmy sie nie upily, to do niczego by nie doszlo. A na pewno nie w taki sposób...

Spojrzalam jak jej blada reka siega do malego pokrętła, by go "delikatnie odkrecic", w rzeczywistości krople lecialy jej praktycznie co chwile, a jej reka juz po chwili zrobila się zima. Okryłam ją kołdrą. Ja natomiast samodzielnie rozgrzewalam jej palce, nic nie mówiąc. Żadna z nas sie nie odzywala, po prostu nikt nie czuł takiej potrzeby.
Niecale pół godziny później stałam z nią na korytarzu.

- tu ma pani swój wypis. Milego dnia, ale.. następnym razem proszę bardziej uważać ze swoja dziewczyna, rozumiem ze to emocje - powiedzial lekarz, a ja az zrobilam się cala czerwona, widzac pytające spojrzenie Nath.

- osob nie z rodziny nie wpuszczają... - wyjaśniłam uciekając wzrokiem wszędzie gdzie się dalo. W odpowiedzi dostalam jedynie jej rozbawione pokrecenie glową.

- w takim razie, kochanie, wracamy do szkoły - Odparła wciąż szczęśliwa, kładąc swoją rękę na moje ramie.

Był środek lekcji, gdy przekroczyłyśmy próg drzwi. Jednak... zdziwil mnie fakt, ze szkola byla calkowicie pusta. Jedynie Sabine oraz Tomoe rozmawiały w nauczycielskim. Od razu do nich podeszłam, zabierając rzeczy, których zapomnialam wziąć wcześniej w stanie upojenia.

- gdzie poszla reszta? - Zapytałam troche zmartwiona. Obie przerwały swoja rozmowe, by spojrzeć w moja stronę. Co prawda Tomoe nie patrzyła, jednak mimo jej ślepego wzroku, miałam takie wrażenie. Potrafila idealnie określić gdzie się ktoś znajduje. Nie mylila sie nawet o pare centymetrow.

- to wy nie wiecie? Emilie jest w szpitalu, podobno gorzej sie czuje  - wyjaśniła spokojnie Sabine, a mi aż zakręciło się w glowie.

Wiedziałam, że stan Emilie z dnia na dzień był coraz gorszy, jednak fakt, że wylądowała w szpitalu oznaczał jedno. znów użyła miraculum pawia, by przyśpieszyć poród. Z początku nikt nie brał tego pod uwagę, jednakże od paru dni dogłębnie o tym wszyscy dyskutowaliśmy. Nie zostalo jej wiele czasu, moze okolo tydzien? Lub dwa? W dodatku to, że byla na początku ciąży nie pomagało.

Nawet nie wiem kiedy znalazlam się w pozycji siedzacej, a obok mnie kucała Nathalie. Delikatnie ściskała moją dłoń, jakby próbując wybudzić mnie z transu w którym się znajdowałam.

- jedziemy spowrotem do szpitala - ozjamnilam, wstając z krzesła. Ciemnowłosa bez żadnego slowa podążyła za mną. Wszystkie wspomnienia z moja siostra oraz myśli, przepływały mi w tępie ekspresowym. Z tyłu głowy słyszałam jej nie wyrazny, wesoly glos, który wymawiał moje imie.

Wiedziałam, ze to ostatni raz, gdy mam ją zobaczyć żywą. Każdy to wiedzial, ale nikt nie odważył sie tego powiedzieć na glos.

Nathalie przyśpieszyła prędkość tak byśmy już po chwili byli pod szpitalem w którym rodził się moj siostrzeniec, a umierała kochana siostra. Dlaczego ludzie az tak poświęcają swoje zycie dla dzieci, których nawet nie dają rady poznać? Jakie to szczęście później patrzeć na kogoś, za kogo twoja siostrzyczka oddalała życie? Jak miec bliźniaczkę, stając się jedyną żywa z naszego duo?

Obie praktycznie wbieglysmy do szpitala, podchodząc do płaczącego Gabriela. Moje serce wtedy złamało sie na pół. Już było za późno...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top