23

Wsiadlam na miejsce pasażera, od razu zapinając pasy jak przykładowa obywatelka, w przeciwieństwie do Gabriela. Praktycznie od razu zaczęliśmy jechać. Mężczyzna byl tak pod wpływem emocji, że nawet nie zatrzymał sie, gdy zaczęła za nami jechać policja. No co jest kurde? A... no tak, wlamałam sie w miejscu kurde publicznym.

- przyśpiesz - powiedzialam, przyglądając się w bocznym lusterku temu, jak radiowóz za nami jedzie. W końcu jednak, gdy myślałam, ze nam odpuścili, to ci kurde debile pojechali na skróty i zastawili nam droge.

Odpiełam się i wybiegłam z auta jak poparzona, podążając za Gabrielem. Dlaczego właściwie przed nimi uciekamy? Raczej dlatego, ze nie chce dostać ochrzanu za włamanie i nie wezwanie policji na miejsce. Ale co ja im powiem? No mój partner bawił sie we władce ciem i jakos tak wyszło ze troche terroryzowal Paryż, ukradl miracula i jeszcze teraz porwali nam jego dziecko. Nie no kurde wspaniałe wytlumaczenie. Juz lepsze jest to, ze pracę domowa zjadł mi pies którego nie mam.
Obkrecilam się delikatnie, sprawdzając, jak bardzo mężczyźni są blisko nas. Aż zmasrszczyłam brwi, gdy zobaczylam że w sumie to w ogóle. Chce mi ktoś wytłumaczyć dlaczego nie mają oni kondycji?
Zatrzymaliśmy się dopiero przy światyni, z której wcześniej kradliśmy miracula.

- Jeśli to nie tu, to posądzą nas o kolejne dwa włamania i kradzież - powiedzial Gabriel, lekko dysząc. Uchylił drzwi budynku, wpuszczajac do srodka smuge światła, przez którą bylo idealnie widać unoszący się w środku kurz. Weszliśmy do środka, a ja zamknelam za nami drzwi. Było słychać ściszone rozmowy, które dobiegały z drugiego końca korytarza z niedomknietych drzwi.
Spojrzalam na Gabriela, który powoli sie tam skradał. Z tego co usłyszalam był to Tom oraz jakiś mężczyzna, zapewne strażnik, ale pewności mieć nie mogę.

- Dobra, nie mam już wiecej pytań, zaczynaj póki nie jest za późno - powiedzial Tom, którego obserwowałam przez szpare w drzwiach, przed ich otworzeniem. Wyglądał na nieco zdezorientowanego tym co poczynial drugi mezczyzna, ktory stał dość niefortunnie dla nas, bo go nie widzieliśmy.

W końcu Gabriel otworzył drzwi, a ja weszłam do środka. Widzialam jak strażnik jest za osłoną, wypowiadając życzenie. Stanęłam bez ruchu, wiedząc że już nie ma nadzieji. To on trzymał płaczącego i przestraszonego Adriena w rece, mówiąc cos, czego nie slyszałam. Gabriel jeszcze coś krzyczał, praktycznie zanosząc się płaczem. Nic to nie dało. Jasne światło oślepiło nas na chwilę, ukazując widok, którego nigdy bym chyba nie przewidziała. Adrien...

K O N I E C.

24 listopada - 4 maj. Pisalam to tak dlugo ze nawet nie pamietam co było na początku. Matko boska, nie zabieram sie więcej za takie pomysły. (zeby sie mnie nikt nie przyczepil, zakonczenie jest do wlasnej interpretacji)^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top