22

Dopiero rano zdaliśmy sobie sprawę, że Adriena nie ma. Drzwi od naszego domu nie były zakluczone. Razem z Gabrielem zgosiłam to na policje, jednakże wcześniej przeszukaliśmy cały nasz dom. Wszystko było, a przynajmniej tak nam sie zdawało do pewnego momentu. Zabrakło miraculi.
Trzymając puste pudełko w dłoniach spojrzalam z przerażeniem w oczach na Gabriela. Chwile później rozległo się głośne uderzenie pięścią o ściane.

- Kurde... - szepnął pod nosem, gdy krew polała się z jego kostek. Debil rozwalił se rękę. Jednak, w tym momencie nie myśleliśmy zbyt trzeźwo, więc zadne z nas sie tym nie przejmowało.

- Amelié jako jedyna miała klucz do naszego mieszkania, policja mówi, że drzwi nie były rozwalone... myslisz, że upozorowala swoją śmierć? - Zapytałam, odkładając przedmiot na jego miejsce.

- Nie zrobiłaby tego... a nawet jesli, nie wziela by miraculi, nie wie jak ich używać. Jedyne co to zna ich moc, nic więcej... Z resztą dopiero co zaczęło układać jej sie w życiu, przecież poznała tego... jak on tam był... w sumie mniejsza z nim, jest teraz nie ważny. Audrey też wykluczamy raczej, no chyba że ty coś na nią masz - odparł Gabriel, po dość długiej ciszy.

- Nie mam z nią ostatnio kontaktu, ale wątpie.

- A Andre? Nie no, on raczej też odpada... chociaż? Po części miał chyba jakiś romans z Sabine, a przynajmniej tak słyszałem od Toma gdy mi się żalił po pijaku - kontynuował, analizując każda możliwa osobe - Tom sam chyba by tego nie zrobił, jest za głupi. Z resztą ostatnio skupia sie za bardzo na piekarni, nie mam z nim już nawet jak wyjść do klubu.

- i wszyscy są nagle święci? Dzwoń do... nie wiem kurde, Toma a ja zadzwonie do Audrey, bo do Andre bedzie to zbyt podejrzane - powiedziałam, biorac z blatu swój telefon.

Po części nie wierzylam w to, że właśnie osądzamy swoich przyjaciół o porwanie Adriena i miraculi, bez wiekszych podstaw. Ale jednocześnie nie widzę sensu w tym, by robił to ktoś inny.
Wybralam numer Audrey. Odebrała po trzech sygnalach, co nie uznałam za podejrzane, a tym bardziej, że byla zaspana i zwyzywala mnie za to, że dzwonie do niej rano. Pogadalam z nią chwile, po czym rozłączyłam się. Od razu wykluczylam ją i Andre, który podobno spał wlasnie obok niej i zabierał jej kołdrę.
Spojrzałam na Gabriela, który wydawał się dziwnie zestresowany. O ile się nie mylilam, dzwonił do Toma już któryś raz.

- ma wyłączony telefon - odezwal się w koncu, praktycznie rzucając smartfona na blat stołu kawowego.

- Jedziemy do piekarni - postanowilam, biorąc kluczyki, po czym wyszlam z domu. Za mną szedł szybkim krokiem Gabriel. Oboje byliśmy jeszcze w pizamach, kompeltnie nie ogarnieci, ale żadne z nas nie zwracalo na to uwagi, ponieważ nie było to w tym momencie najważniejsze. Najważniejszy był Adrien i to, by był cały i zdrowy.

Piekarnia była zamknieta. Okna mieszkania mężczyzny były zasłonięte, a żadne światło nie było zapalone. Slyszałam jak Gabriel przeklina pod nosem, szarpiąc za klamke. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatow, ale żadne z nich nie raczyło się odezwac słowem. Wzielam dość dużego kamienia spod drzewa.

- odsuń się - poleciłam, a gdy to wykonał, rozbiłam szybę w drzwiach. Ostrożnie przeszlam przez nią, po czym od razu pobiegłam na górę, do mieszkania Toma.

Zapaliłam światło, który ukazał bałagan. Porozwalane papiery, testy uczniów, jakieś dziwne... zaraz, to nie jest mapa naszego domu? Zmarszczylam brwi, biorąc kartkę do ręki. Wszystko było rysowane bez linijki, podpisane pokoje, jednakże widzialam na tym dwa różne pisma. Jedno na pewno należało do Toma, ponieważ je akurat rozpoznawalam, ale drugie... nie mam zielonego pojęcia.
Przyjrzałam się temu dokladnie. Obok tego leżała kartka z jakimiś rozpiskami. Godzina kolacji, położenia Adriena do łóżka, drzemki, kiedy ja i Gabriel sie kładziemy... Kurde Tom zwiariował.
Wzielam to ze sobą, ponieważ nic innego nie znalazłam. Poszlam do Gabriela, ktory był w kuchni. Aż wytrzeszczyłam oczy, gdy zobaczylam, jak rozrysowane są miracula. Obok było także jakieś zdanie, ale nie umialam go przeczytać ze względu na to, że było to w jakimś dziwnym alfabecie. Postanowiłam po prostu to zignorować.

- Wracamy do auta, ja prowadze - powiedzial nagle Gabriel, zupełnie jakby go olśniło. Nie zadawałam nawet zadnego pytania, po prostu stwierdzilam, że nie ma czasu na wyjaśnienia. W końcu nie mamy przy sobie Adriena, a to on jest właśnie najważniejszy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top