1
Po ścianach długiego korytarza odbijał sie każdy dźwięk mojego kroku. Było jeszcze ciemno ze wzgledu na poranna godzine, oraz porę roku, która była zima. Minęłam się z jakąś nastolatka, ktora zaślepiona w telefon jak w transie szla przed siebie. Najchętniej też bym się tak ukryla, byle by nie czuć na sobie tych ciekawskich spojrzeń oraz szeptów na moj temat. No tak, pierwszy dzien w pracy. To w miarę normalne. Weszlam do pomieszczenia, by skinieniem głowy przywitać sie z mężczyzna, który jako jedyny postanowil mi spojrzeć prosto w oczy od początku mojego przyjscia tutaj. Oglądał jakieś testy, przez co okulary trochę mu się zsunely. Chwilę później z tym samym wyrazem twarzy zabrał swój wzrok odemnie i wrócił do swojej poprzedniej czynnosci. Ja natomiast szybko sprawdzialam do jakiej mam iść sali. 115...
Weszlam na pietro, przyciskając sie przez tłum nastolatków. Gdy w końcu weszlam do sali zobaczyłam tam blondynke o zielonych oczach. Od razu ja rozpoznałam. Przyjaźniłam się z nią, jednak około dwóch lat temu kontakt nam sie urwał. I z nią i mi z jej siostrą. Nasze drogi po prostu sie rozdzieliły, jednak z tego co widzę to znów się połączyły.
- Nathalie! - Krzyknęła od razu rzucajac mi się w objecia, tak ze nawet nie zdążyłam zamknąć za sobą drzwi. Objęłam ją również, delikatnie sie uśmiechając.
- z poczatku myślam ze trafie na jakąś wredna babe... Boże życie mi ratujesz aktualnie - wyznałam poprawiając marynarke, gdy się już odemnie odczepiala. Jeszcze bardziej czulam teraz wzrok na sobie ludzi z korytarza, jednak dla Amelie to chyba nie przeszkadzalo.
- ja za to myslalam ze to jakąś zbieżność nazwisk. Nie pracowałaś przypadkiem u burmistrza ostatnio? Audrey cos wspominala ze się zwolnilas. Cos się stalo? - Zapytałam zaczynając robić mi moją ulubioną kawę.
- znudzila mi się, sama dobrze wiesz ze ciagle sprawdzanie papierów jest zbyt monotonne - stwierdziłam, patrząc jak ona się nagle do mnie obróciła.
-boze swiety dobrze ze przypomniałaś... kompletnie bym zapomniala - odpatla na szybko, po czym otworzyla jedna z szafek i dala mi parę kartek. jakieś umowy z tego co widzę... - tu masz umowe o rozpoczecie pracy, Emilie nie mogla ci tego dac osobiście bo wypadlo jej wazne spotkanie - dodala podając mi dlugopis.
- mhm... - mruknelam pod nosem zaczynajac czytać, pare linijek oczywiscie ominelam, ponieważ jakbym miala czytać to cale to chyba predzej bym zasnęła. Wzielam dlugpis, przekręcając go by następnie złożyć na dole kartki swój podpis. zlozylam je po czym razem z dlugopisem.
- witamy oficjalnie na pokładzie Panno Sancoeur. A tak poważnie, współczuję ci uczenia rozszerzonej matematyki - powiedziala troche bardziej poważnie, na co ja troszke sie prazilam. Ma być az tak zle czy ona tylko sobie ze mnie żartuje?...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top