32.
Tae szturchnął zamyślonego Jimina w bok już po raz czwarty od rozpoczęcia warsztatów. Może początek był odrobinę przynudzający, a Jimin nigdy nie był teoretykiem, uważał, że najlepiej uczymy się w praktyce i wykład Bojina na temat aktorstwa szeroko pojętego stawał się pomału katorgą. Na nieszczęście trafił im się prowadzący - pasjonata. Kiedy zaczynał kolejne z kończących wywód zdań, przypominał sobie o niezwykle ważnym wątku i rozpoczynał następną ciekawą, choć zbyt długo trwającą część prelekcji. Z całych sił próbował uśmiechnąć się do Tae, żeby pokazać mu jak bardzo nie nudzi go ta akademicka forma warsztatu, za który zapłacił porywającą sum3 kilkunastu tysięcy won. Dodatkowo mógł tym gestem zdegustować i tak ledwie siedzącą na swoim miejscu Seulmi, więc naprawdę starał się z całych sił, żeby uśmiech wyglądał przekonująco, choć najchętniej wyszedłby stąd i poszedł na siłownię. Specjalnie zrezygnował dzisiaj z treningu.
- Dobrze, myślę, że tyle teorii wystarczy na sam początek i nawet ktoś niezaznajomiony do końca ze sztuką aktorstwa będzie dobrze bawił się podczas naszych zajęć. Rozdam wam teraz kartki. - Podniósł gruby plik kolorowego papieru, a Jimin był pewny, że specjalnie wybrał te tęczowe, ale Seulmi chyba nie załapała aluzji, bo uśmiechnęła się trochę sztucznie w stronę prowadzącego. - Na początek chciałbym zrobić zadanie, które pobudzi waszą kreatywność, ale jednocześnie nie będzie bardzo eksponujące. Rozumiem, że na początku czujemy się trochę skrępowani, w końcu nie znamy się, dlatego to zadanie będzie bardzo indywidualne. - Zamyślił się - O ile czujecie się ze swoją druga połówką jednością. - Uśmiechnął się tak szczerze, że miało się ochotę podejść i przytulić go do serca.
Parę osób pokiwało ochoczo głowami i rzuciło ciepłe spojrzenia swoim towarzyszom. Tae poruszył się na krześle, co Jimin przyjął jako lekki strach. czyżby bał się, że zadanie będzie na tyle angażujące, że starszy ich zdemaskuje? Że wykrzyczy mu w twarz, jak to ma tego dość i ucieknie, byle już więcej się nie zobaczyli? Czy on naprawdę byłby do tego zdolny? A może zwyczajnie było mu niewygodnie na drewnianym krześle, które niemiłosiernie uwierało w kręgosłup. Bojin rozdał każdemu po kartce i chyba rzeczywiście starał się tu komuś dopiec, bo Jimin dostał papier w kolorze cukierkowego różu. Kolejnym krokiem okazało się puszczenie w obieg związanych gumką recepturką również kolorowych mazaków. Jimin specjalnie wziął granatowy, bo czarny zdążył zniknąć zanim mazaki dotarły do jego krzesła. Kątek oka zauważył fioletowy mazak w dłoni Tae.
- Proszę was żebyście napisali na kartkach podane przeze mnie hasła, a potem do każdego z nich dopisali słowo, które w danej kategorii najbardziej kojarzy wam się z drugą połówką. Może to być zupełna abstrakcja, czym dziwniej tym lepiej, czym bardziej prywatne skojarzenie, takie które zrozumiecie tylko wy, tym lepiej. Ta kartka ma zawierać wasze skojarzenie z osobą, którą kochacie. Ma zawierać was. Proszę opiszcie ukochaną osobę: kolorem, słowem (obojętnie jakim), zapachem, uczuciem, daniem, filmem, miejscem.
Zadanie było proste, bardzo proste, ale dla kogoś, kto przyszedł tu z miłością swojego życia, z człowiekie, którego doskonale zna i nie boi się swoich uczuć w stosunku do niego. Z przerażeniem przyglądał się jak wszyscy naokoło z zapałem wypisują coś na swoich kartkach, nawet Tae. Chciał niepostrzeżenie spojrzeć mu przez ramię, ale ten jakby specjalnie zwrócił się w stronę drzwi. Westchnął zrezygnowany, a w skroniach ból zaczynał uciskać co raz mocniej. Czuł się zestresowany i rzucony na pastwę zadania, którego nie potrafił i nie chciał wykonywać. Przygryzał wnętrze policzka, czując jak czas dyszy mu w kark, a jego papier wypełniały tylko hasła i puste miejsca na odpowiedzi. Wybawienie przyszło do niego, kiedy jedyną z opcji jakie rozważał było opuszczenie warsztatów w trybie natychmiastowym.
- Dobrze, myślę, że tyle czasu wystarczy, kochani. - Zaklaskał w dłonie Bojin, przerywając zadanie, które w pewnym momencie zaczęło robić się pracą grupową. - Proszę wymieńcie się kartkami i zapoznajcie się z treścią.
Jimin zajęty pisaniem odpowiedzi na kolejne hasło nawet nie zdążył zaprotestować, kiedy Tae wyszarpnął ku kartkę spod mazaka, a granatowy ślad pobrudził mu jasne jeansy. Bardziej niż plamą przejął się jednak zachowaniem chłopaka. Na kolana młodszy rzucił swoją pracę i nie czekając na wyjaśnienia zaczął czytać. Uśmiech pojawił się na jego ustach już przy pierwszym haśle. I jak Jimin miał mu teraz to powiedzieć? Czy nie domyślił się od razu?
Delikatnie szarpnął chłopaka za ramię i pochylił się do jego ucha.
- Tae, napisałem to dla Klary.
Jeśli słowa w jakiś sposób go zraniły, to z początku nie dał tego po sobie poznać. Przestał czytać i niemo przekazał krótkie "przepraszam". Chyba jeszcze Jiminowi nie było tak wstyd i to nie przez zrobienie idioty z siebie samego. Było mu przykro, gdy z ust Tae wyczytał przeprosiny, a w oczach i na czerwonych policzkach ujrzał prawdziwe upokorzenie. Chciał powiedzieć, że to nie jego wina, że nic się nie stało, ale nie mógł tego zrobić tutaj. I tak dziewczyna z naprzeciwka rzuciła im krótkie, czujne spojrzenie. Nie chciał robić mu jeszcze większej przykrości. Nie wiedział, czy czytać kartkę od Tae.
- Mam przeczytać twoje odpowiedzi? - Zapytał szeptem, nachyliwszy się jeszcze raz.
Tae zastanawiał się, już nie był taki pewny, jak przed chwilą, gdy rzucał mu papier na kolana.
- Przeczytaj, napisałem to dla ciebie. - Wyszeptał, a każde słowo wbiło się w serce Jimina jak maleńka szpileczka. Dlaczego był tak głupi i nie napisał po prostu słów związanych z ich znajomością na poziomie takim jakim jest. - Zwykłego koleżeństwa. Mimo, że na swojej kartce zawarł w słowach uczucie do Klary, to miał ochotę podrzeć ją i nigdy więcej nie wracać do tej chwili.
Tae miał dosyć niechlujne, ale łatwe do odczytania pismo.
Kolor - Pudrowy różowy, jak mochi
Słowo - Żołnierz
Zapach - Piwonia (Klara kupiła mu perfumy o zapachu piwonii, ale jak dał radę go rozpoznać?)
Uczucie - Podziw
Danie - Pączki - to chyba nie danie, ale już zawsze będę cię z kojarzył z butem w pączkach
Film - "Piękny umysł"
Miejsce - Sala taneczna
Z każdym słowem robiło mu się bardziej przykro. Nawet to co napisał dla Klary wydawało się teraz zbyt górnolotne i jakieś sztuczne.
- Przepraszam. - Wyszeptał cichutko, nie wiedząc co więcej mógłby powiedzieć.
- Nie szkodzi, nie pomyślałem, że będziesz chciał napisać coś dla niej. Czasem się zapominam, kiedy się w coś wkręcę. To moja wina.
I choć Jimin czuł, że to on powinienem wyjaśnić mu swoje zachowanie, nie zrobił tego, tylko ukrył się za pustą ciszą jak tchórz. Tak było łatwiej, w końcu nie był mu nic winien. To tylko zabawa.
- Wiem, że zadanie miało być indywidualne, ale czy ktoś chciałby podzielić się swoją refleksją? Czy coś go zaskoczyło, urzekło, rozbawiło? Nie musicie podawać przykładów.
Jimin chętnie przyznałby się jak bardzo potrafi zachować się nietaktownie i jakim chujkiem jest, gdy nie potrafi się wytłumaczyć z błędu, ale chyba nie o to w zadaniu chodziło. I tak wszystko dzisiaj przemilczy.
Jakiś chłopak podniósł rękę i pewnym siebie tonem przyznał, że nie spodziewał się, iż jego dziewczyna poda jako film ,,Kac Vegas,, po czym wytłumaczy swój wybór tym, że od kiedy go poznała, cały czas czuje się jak na bani. Salę ogarnął krótki śmiech, a zawstydzona dziewczyna zakryła twarz czerwoną kartką. To było dość urocze. Pani około czterdziestki stwierdziła, że nie spodziewała się po swoim mężu takiego romantyzmu i ze łzami na powiekach uśmiechnęła się do ukochanego, a w jej oczach lśniło tak silne uczucie, że po sali rozniósł się przytłumiony odgłos ,,aww,,. Jeszcze kilka osób wypowiedziało się na temat otrzymanych odpowiedzi, ale ani Jimin, ani Tae nie mieli zamiaru ingerować w tę spowiedź.
- No dobrze, w takim razie przejdźmy dalej.
Bojin wymyślił jeszcze kilka krótkich zadań, które polegały na odpowiadaniu zakończeń związanych z podanymi historiami, wymyślaniu własnych postaci, których "skórę" mieli przywdziać uczestnicy na określony czas warszatatów. Tae wymyślił, że będzie kosmitą z planety Pupulejka która leży w galaktyce oddalonej od naszej o miliony lat świetlnych i że przybył tutaj przypadkowo, bo jego ojciec został oskarżony o zdradę stanu i musi się tu ukrywać przed poszukującymi go Glokugami, czyli odpowiednikami naszych służb specjalnych, a Jimin jako zwykły ziemianin przygarnął go do siebie i poświęcił własne bezpieczeństwo, by go ukrywać. Właściwie jego historia zaczynała nabierać takiego rozpędu i złożoności, że biedny Bojin musiał interweniować i podziękować mu za cały background postaci, a Jimin zaczynał poważnie obawiać się o zdrowie psychiczne tego chłopaka, bo każdy szczegół historii miał tak dopracowany jakby układał ją przez lata. Albo była prawdziwa...
Następnie przeszli do rozgrzewki i zadań typowo praktycznych. Najpierw uczestnicy dostali za zadanie pokazać w niewerbalny, zupełnie spontaniczny sposób uczucie do drugiej połówki. Jimin prawie udusił się własną śliną, gdy Tae poprawił mu włosy, delikatnie ścisnął policzki i narysował palcem na jednym z nich serduszko. Sam bardzo niezręcznie objął go, ściskając na milisekundę ramiona w słabym uścisku. Nikt nie mógł tego kupić, a Seulmi uśmiechnęła się pod nosem. Był chujowym aktorem.
Potem dostali kilka minut czasu na przygotowanie się do odegrania sceny swojego pierwszego spotkania, ale w innej formie. Mieli wymyślić wersję spotkania się po raz pierwszy, ale czując to co teraz.
Czyli co? Jimin miał wdepnąć w pudełko pączków, a Tae zamiast przejmować się zniszczonymi wypiekami rzucić się na niego i wycałować? Sama myśl o pocałunku z Tae przeraziła go tak bardzo, że prawie wycofał się z zadania. Tae miał jednak inny plan.
Tym razem pilnował swoich wyimaginowanych słodkości, a "przechodzącego" parkiem Jimina zaczepił i powiedział
Przepraszam, że cię zatrzymuję, ale jesteś tak słodki, że od razu skojarzyłeś mi się z pączkami, które upiekłam. Co powiesz na herbatę i ich skosztowanie?
Jimin uznał to za skończone szaleństwo i najbardziej creepy tekst w życiu, ale kilka dziewczyn zachichotało, widząc łobuzerski, uroczy wyraz twarzy Taehyunga i ten niewinny urok w kwadratowym uśmiechu. Uznał więc, że na niektórych taki podryw by podziałał i po raz pierwszy dzisiaj coś mu wyszło, gdy powiedział miło
Jeśli są tak słodkie jak ty, to mogę zrezygnować nawet ze swojej diety
I tylko dlatego, że włożył w kłamstwo całe serce, wszyscy w okręgu, oprócz niego samego uwierzyli w to wyznanie.
Potem dostali za zadanie odegrać scenę z ulubionego filmu i Jimin wcale nie zdziwił się, kiedy Tae z zapałem dziecka uparł się na scenę z "Gwiezdnych wojen", choć Bojin wyraźnie nalegał, by była to scena romantyczna i kiedy inni wybierali nudne i przewidywalne do bólu sceny pocałunków i śmierci Jacka z Titanica, oni świetnie się bawiąc zagrali koncertowo scenę, w której Luke dowiaduje się, że Vader jest jego ojcem. A słynne "Noooo!" W wykonaniu Tae słyszała chyba połowa populacji Seulu. Po tym ćwiczeniu humor ich obu zdecydowanie się poprawił.
Odegrali jeszcze sceny zbiorowe, gdzie dwie grupy kłóciły się ze sobą i miały wymyślać "hymny", czyli zwyczajne disy na siebie nawzajem. Wtedy to okazało się, że Tae całkiem nieźle rapuje, a cytowanie w rytm muzyki Chopina, zupełnie poważnie "Ty głupi prezesie w zielonym Mercedesie, chodzisz dziś w dresie i smród się za tobą niesie" wcale nie jest takie proste dla Jimina.
Po krótkiej przerwie, którą spędzili osobno, Bojin wymyślił, że będą zamieniać swoje wady w pozytywy. Każdy uczestnik pisał na kartce trzy cechy, których najbardziej w sobie nie lubił. Później wszyscy wrzucali je do maszyny losującej - zlewu - i stamtąd po kolei losowali po trzy kartki. W każdej negatywnej cesze mieli znaleźć jakiś pozytywny aspekt. Nie bez osobistej satysfakcji Jimin słuchał jak Sulmi, nie widząc, że to jego kartę wylosowała wychwalała pod niebiosa ludzi restrykcyjnych. Tae sprawiał wrażenie jakby wiedział, że to właśnie on napisał tę cechę.
Potem nadszedł czas na podsumowania, refleksje, krótki film i kolejną pogadankę. Po tym wszystkim byli padnięci.
Kiedy wyszli na zewnątrz było już zupełnie ciemno. Lekka mgła przykryła puste pola naokoło odludnego domku. Mieli przed sobą dosyć długą drogę na przystanek metra, ale niespiesznie kroczyli obok siebie w ciszy. Większość osób przyjechała samochodami, a ci którzy tak jak oni wybierała się na komunikację miejską wyprzedzili ich, znikając pośród mlecznej mgły.
- No i co myślisz? - Przerwał wreszcie ciszę Taehyung.
- Było w porządku. - Powiedział po chwili zastanowienia Jimin.
- Ale...
- Kto powiedział, że będzie jakieś ale?
- Po prostu wiem, że będzie.
- Chyba jednak nie przyjdę tu z Klarą.
- Bojin mógłby się trochę zdziwić, gdybyś pojawił się drugi raz i to z kimś i innym. Nie przemyślałem tego.
- Nie chodzi o niego. Z resztą chyba nikt nie uwierzył w tą naszą "miłość".
- A szkoda, chciałem dopiec Seulmi.
- Taa... - Zaśmiał się krótko Jimin. - Ja tak samo. Okropna baba.
- A pan Mijuo jest taki miły, nie wiem jak mógł ożenić się z taką jedzą.
- No wiesz...miłość - Czy zabrzmiało to pretensjonalnie? Czy Tae wyłapie to jako obelgę? W końcu nie był w związku. Ale to nie znaczy, że nigdy nie kochał.
- Tak, potrafimy robić przez nią różne głupoty.
- Miłość robi z nas idiotów. - Powiedział Jimin starając się nie myśleć o tym, że cały czas powtarzają "my". Przecież nie było żadnego "my". Był Jimin i Tae. Dwie, różne, odmienne osobowości, które połączył zupełny, głupi przypadek. Los, loteria, zrządzenie, opatrzność.
Każda historia miłosna zaczyna się od "Kim ty do cholery jesteś?" - powiedziała mu dawno temu Klara. On znał ją jeszcze zanim poznali się oficjalnie. Zawsze była czymś niedoścignionym, czymś o co walczył, nagrodą. Nigdy nie zastanawiał się kim jest, grała w otwarte karty. Najwyraźniej to ona tak zapamiętała ich pierwsze spotkanie.
Kim ty do cholery jesteś?
- Więc smutno mi kiedy pomyślę, że to miłość do pana Mijuo zrobiła z Seulmi taką jędzę. - Uśmiechnął się Tae, ale uśmiech nie dotarł do oczu. Zatrzymał się na kwadratowych wargach i małych, białych ząbkach.
Jimin nie miał zamiaru przyprowadzać tu Klary. "Randka" którą przeżył dzisiaj z Tae miała pozostać tajemnicą i czymś co bez skrępowania mógłby nazwać "ich". W końcu powstało dzisiaj "my", dlaczego nie również "ich".
- Tae, dziękuję ci za pomoc, ale...chyba porzucimy ten pomysł ze wspólnym szukaniem idealnego miejsca na randkę.
- Myślę, że tak będzie lepiej. - Zgodził się tak szybko. Czyżby też chciał to zaproponować?
- Ale i tak jestem ci wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.
- Nie zrobiłem nic szczególnego. Dobrze się bawiłem i mam nadzieję, że dla ciebie nie był to stracony czas. Może kiedyś wykorzystasz któryś z moich pomysłów.
Gdyby miał być zupełnie szczery? Nie. Dlaczego był takim gnojem... Taehyung, ten dziwny chłopak od pączków zrobił wszystko, by podsunąć mu ciekawe pomysły, poświęcić swój czas, wycofać się i przyjąć winę na siebie, nawet jeśli nie miał ku temu powodów. Dlaczego ciągle myślał o swoich potrzebach? Bo czy chodziło tu o Klarę? Ale tak w stu procentach o nią?
Nie. I chyba w końcu to zrozumiał.
- Pomyślę o tym, w końcu randka w domu starców to chyba największe szaleństwo jakie przeżyłem.
- No wiem, to nie był najlepszy z moich pomysłów. Nie wiedziałem, że pani Wong ugryzie cię w nadgarstek.
- Bardzo mnie polubiła, chyba za bardzo. - Jimin nie mógł powstrzymać śmiechu. - Ale i tak opcja pomagania komuś w formie randki do mnie przemawia.
- Nawet jeśli kończysz z ranami na ciele.
- To tylko blizny wojenne.
- Wojna z panią Wong i jej armią sztucznych szczęk, jesteśmy zgubieni. - Zaśmiali się obaj głośno.
- Ale i tak będę miło wspominał nasze spotkania. I twój niezaprzeczalny talent do udawania głosu Lorda Vadera. - Ożywił się Tae, zmieniając tor rozmowy.
- Nie chwaląc się jestem niezrównany w imitowaniu głosów. - Trochę bezwiednie Jimin wypiął dumnie pierś.
- Tak samo jak ja absolutnie się nie chwaląc piekę najlepsze pączki po tej stronie galaktyki. Ale o tym się jeszcze nie przekonałeś.
- Wierzę ci na słowo, nie okłamałbyś mnie. Poza tym widzę to po euforii na twarzy twoich klientów.
Tae wyszczeżył się, tym razem szczerze i niezaprzeczalnie promiennie. Nawet mgła zdawała się rozwiewać pod naporem jego aury.
- Z jednej strony mi przykro, że nigdy ich nie spróbowałeś, ale może kiedyś...
- Może kiedyś... - Powtórzył Jimin, choć sam wiedziała że to dobitne kłamstwo, a oni najpewniej już się nie spotkają. Bo chyba tak będzie lepiej. Przyznali to obaj.
- Oby wasza randka się udała. Shippuje was i to tak hardo.
- Nawet nie znasz Klary. - Zachichotał Jimin, by ukryć smutek.
- Nie byłbyś z kimś, kto nie jest równie świetną osobą jak ty.
Ciepłe rumieńce przysłoniły blade, lekko zapadnięte policzki i Jimin dziękował w duchu, że mgła zasłania coraz bardziej widoczność.
- Skoro istnieje taka zasada, to musisz spotkać jakąś pokręconą, uzależnioną od cukru Kosmitkę. - Odrzekł po chwili.
- Ach, mój idea. - Rozmarzył się Tae.
Pożegnali się w tunelu metra. Krótkim uściskiem dłoni, a niewypowiedziane słowa i dziwne uczucie, które identyczne zagościło w ich wnętrzach zostało odgonione jak resztki mgły przez nasilający się wiatr.
W końcu po dzisiejszym dniu stali się aktorami. A życie to tylko wieczna improwizacja.
W jednym dniu rozpoczęło i zakończyło się "my".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top