28.
Znaleźli małże po długich poszukiwaniach i jak się okazało pan, który je sprzedawał świetnie znał Hoseoka i posługiwał się językiem migowym co wyraźnie zdziwiło Yoongiego. Chyba zaczynał podejrzewać, że został w jakimś celu wykiwany. Pewnie myślał, że Hobi chciał w ten sposób wymóc na nim samodzielną wyprawę po słodycze. Mógł tak myśleć, lepsze to, niż zabobonna wróżba.
Przeszli jeszcze wzdłuż całego targu, kupili dwie waty cukrowe, pudełeczko karmelków ze strzelającą posypką i szaszłyki z grilowanymi krewetkami. Yoongi napisał, że w czasie tego wyjazdu przytyje więcej niż podczas swojego jesiennego obżarstwa, którym pokonuje rozpoczynającą się szkołę i depresyjną pogodę. Hobi pokiwał głową, żeby zaprzeczyć, jakoby Yoongi miał się czym przejmować, jeśli chodzi o sylwetkę.
Weszli znowu po stromych schodkach. Tym razem Hobi założył adidasy i uważnie patrzył pod nogi. Yoongi zatrzymał się, gdy weszli na samą górę i odwrócił w stronę widoku świateł miasteczka. Wyciągnął telefon, żeby zrobić zdjęcie pomarańczowych punkcików, migoczących daleko ozdób i kolorowych strojów uczestników targu.
- Chcesz wracać już do domu? - Napisał w międzyczasie Hobi.
- A masz jakiś inny pomysł?
- Możemy iść na klif. Zapewniam cię, że będzie tam dużo spokojniej niż na targu.
- No to prowadź.
Serce Hobiego zatrzepotało niczym skrzydła kolibra, widząc uśmiech Yoongiego. To już któryś raz tego wieczora, wydawało się, że jest naprawdę szczęśliwy i czuje się dobrze w jego towarzystwie. Przeszli wzdłuż migoczącego w dole brzegu jeziora. Woda mieniła się światłem księżyca i ciemnością zimnej głębi na zmianę. Hobi chciał zaprowadzić go w swoje ulubione miejsce, gdzie zawsze spędzał czas podczas wakacyjnych pobytów u babci. To było jego miejsce, samotnia, nikt nie chodził z nim w to ulubione i wyjątkowe miejsce. Teraz był gotów podzielić się swoim azylem z Yoongim.
Klif był teraz niezwykle ciemnym i wietrznym miejscem. Jeśli będą chcieli rozmawiać, brulion do niczego im się nie przyda. Telefonów też nie mogli użyć, Hobi zostawił swój w domu, a Yoongiego rozładował się, gdy byli jeszcze na targu. Podeszli bliżej urwiska, nie miało żadnych zabezpieczeń, co od razu wydało się Yoongiemu dziwne. To miejsce aż prosiło się o nieostrożność, wypadek i tragedię. Odrobinę bał się podejść tak blisko jak Hobi, młodszy dobrze znał ten kawałek ziemi. Wiedział, że nic im nie grozi, ale i tak ciężko było mu się przemóc.
W końcu usiedli na trawie kilka metrów od zbiegu do jeziora. Wrośnięty w ziemię, stał tam bardzo stary pień, porośnięty trawą i typowymi dla nadmorskiego klimatu roślinami. Miał na tyle dużą powierzchnię, że bez problemu zmieścili się razem, choć ich ramion nie dzieliła taka odległość, jaka byłaby dla Yoongiego komfortowa. Z Hobim jednak mógł się przemóc. Tym razem pomyślał przed wyjściem i założył ciepłą bluzę, bardzo by teraz żałował, gdyby jednak podążył za swoją pierwszą myślą, że jest przecież lato i na pewno nie zmarznie. Chłód ciągnął znad wody, a wiatr nieskrępowany zawiłymi labiryntami budynków hulał w najlepsze rozrzucając im włosy.
Hobi skulił się, choć zdawał sobie sprawę, iż napinanie zziębniętych mięśni pogorszy sprawę. Był ciekaw czy Yoongiemu jest tak samo zimno jak i jemu, ale nie miał jak spytać. Myśl o utracie kontaktu stała się dla niego przytłaczająca. Jedynym co dawał radę dostrzec zostały dalekie światła, nierówna tafla wody, schowany za chmurami fragment księżyca i ciemna sylwetka Yoongiego obok. Ubytki na wzroku zawsze go drażniły, bo oczy były również jego uszami. Co raz większe podirytowanie budziła w nim myśl, że nie może skupić się na przyjemności, którą zawsze dawało mu oglądanie nocnego jeziora. W ten spokój i harmonię wszedł Yoongi i to on był teraz ważniejszy.
Oczywiście nie usłyszał dźwięku, jaki uciekł z własnych ust, gdy coś zimnego dotknęło jego dłoni. Poczuł się jak podczas samotnego oglądania horrorów, kulił się cały jak myszka, stopy chował pod pośladki, a ręce przyciskał do ciała, żeby czasem jakiś stwór spod kanapy nie wybrał tej chwili na bliższe kontakty z jego przestraszonym dupskiem. To zabrzmiało źle. Prawie zaśmiał się na swoją myśl i opóźniony orient na fakt, że przecież jest z nim Yoongi.
Kiedy pierwszy szok minął dotarło do niego, że...Yoongi złapał go za rękę!
Chyba oszalał, albo śni mu się jakiś słodki sen. Zanim zdążył oddać uścisk i zbłaźnić się przed przyjacielem, Yoongi rozłożył jego dłoń i wewnątrz skreślił powoli palcem znak. Pierwszy szok szybko minął i Hobi zorientował się, że to tylko nowa forma na przekazanie jakiejś wiadomości. Skupił się na ruchu palca, próbując ignorować ciepłe uczucie w klatce piersiowej i myśli na temat ich bliskości, której nigdy nie było mu za wiele.
- Z - To chyba było Z.
- I
- M
- N
- O
- ?
Zrozumiał i pokiwał głową na znak, że tak. Może bez powodu, ale był bardzo dumny, z tego, że zrozumiał wiadomość. Wewnątrz dłoni nadal majaczyły resztki rozkosznego mrowienia i wspomnienie po dotyku chłodnych, ale wynagradzających ten chłód troskliwością rękach. Taki sposób na rozmowy bardzo przypadł mu do gustu. Gdyby nie kolejny chwyt za nadgarstek i skupione ruchy, nie przestałby się uśmiechać i nadal marzył na jawie.
- C H C E S Z W R A C A Ć ?
Chciał spróbować tego samego. Dlaczego Yoongi ciągle zadawał pytania, na które mógł odpowiedzieć tylko ruchem głowy? Stanowczo zaprzeczył odrobinę przestraszony, że to już koniec tej działającej na jego duszę ciapowatego romantyka rozmowy. Ujął delikatnie dłoń Yoongiego i z przeszywającym serce oczarowaniem, rysował na bladej skórze znaki najwyraźniej jak potrafił.
- A T Y ? - Dreszczyk wzdrygnął ciałem Yoongiego. Hobi wyczuł, jakby chłopak zachichotał przez ułamek sekundy. Czyżby miał łaskotki?
Również zaprzeczył, a ciężki kamień strachu osunął się z serca Hobiego pozostawiając błogi spokój.
- M A S Z Ł A S K O T - Yoongi wyrwał mu dłoń i schował ją w kieszeni. Teraz już wyraźnie widział jak starszy nie może przestać się uśmiechać i aż przebiera nogami. Pokiwał na niego, żeby oddał rękę i po chwilowych przepychankach odzyskał ją. Podwinął mu rękach delikatnie do góry i przejechał palcem po skórze nad nadgarstkiem. Tym razem Yoongi zareagował dobrze, nie wyrywał się i grzecznie czekał na swoją wiadomość. Zapomnieli nawet o zimnie zajęci nowa zabawą.
- P O D O B A C I S I Ę T U T A J? - "Napisał" Hobi.
- B A R D Z O. S Z K O D A T Y L K O, Ż E C I Ę Ż K O S I Ę G A D A
Hobi przyznał mu rację. Było bardziej problematycznie, ale to wcale nie znaczy, że mu się nie podobało. Miał nadzieję, że i dla Yoongiego nie jest to wielki problem.
Nagle przypomniał sobie o swojej wróżbie. Nadal była w kieszeni. Wystarczyło, żeby po nią sięgnął i już wiedziałby co zrobić. Nie wahałby się, widząc czerwień otaczającą imię najważniejszego dla niego chłopaka. Bo mógł go tak nazwać. Jeśli miałby opowiedzieć jak wygląda zakochanie, to pewnie opisałby swoją relację z Yoongim, każdą myśl jaką miał w głowie, gdy byli razem, swoje reakcje na wszelki rodzaj kontaktu jaki ich łączył, tęsknotę i strach jaki odczuwał po jego ucieczce. Ale czy Yoongi czuł to samo? Może wróżba go jakoś naprowadzi, da mu znak do działania.
Sięgnął do kieszeni. I tak było na tyle ciemno, by Yoongi nie mógł zauważyć ani ruchu, ani karteczki. Ponownie przestraszył się nie na żarty, gdy Yoongi ujął dłoń, którą kierował do kieszeni bluzy i pociągnął ku sobie.
- D Z I Ę K U J Ę, Ż E M N I E T U Z A B R A Ł E Ś - Napisał.
Nawet w ciemności dostrzegalny był jego uśmiech, tlił się niczym światełko pośród ciemności. I ta jasna, niewielka poświata zahipnotyzowała Hobiego. Uśmiech na twarzy Yoongiego działał jak magnes, coś zakazanego, ale wartego grzechu. Z tą myślą i toną odwagi nachylił się w przód i chaotycznie, lecz z całym wypełniającym mu serce uczuciem przycisnął wargi do ust Yoongiego. Nie trafił idealnie w usta, raczej w ich kącik. Ktoś z boku nie nazwałby tego romantycznym ani ładnym. Zwłaszcza, gdy przerażony Yoongi mocno odepchnął Hoseoka za ramiona i zerwał się z miejsca.
Może coś krzyczał, może nie. Nie miało to dla Hobiego żadnego znaczenia, bo po chwili został już sam. Radość i odwaga, które zagościły w jego wnętrzu jeszcze sekundy temu, rozpłynęły się rozgoniona gorzkim upokorzeniem. Miał ochotę rzucić się z klifu i nie pokazywać więcej na oczy Yoongiemu, babci, Jinowi, nikomu. Potarł owianą chłodnym powietrzem twarz, szybko zalewającą się gorącymi łzami. Oczy piekły go od słonych kropli, ale jeszcze silniej odczuwał miażdżący płuca oddech, który nie chciał uciec na zewnątrz i dać mu oddychać.
Co on sobie myślał? Czy w ogóle myślał robiąc coś tak głupiego i nieodpowiedzialnego?
Był na siebie zły, zniesmaczony swoimi głupimi uczuciami, których nie umiał opanować. Yoongi jeszcze chwilę temu dziękował mu za bezpieczny azyl i miejsce, gdzie może odpocząć od problemów, a tu w ułamku sekundy taki idiota jak on podarował mu w wyjątkowo obrzydliwym prezencie kolejny kłopot. Opakowana w ładny papierek tandeta, zniszczona przyjaźń i wyrwane z rąk zaufanie.
Nienawiść do siebie przelała się do jego wnętrza, wypełniła serce i duszę. Wszystko zniszczył.
Zerwał się na równe nogi i wyciągnął z kieszeni karteczkę z imieniem Yoongiego. Bez patrzenia na nią podbiegł do klifu i wyrzucił ją wprost do jeziora.
Już znał wynik swojej wróżby.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top