20.
Jak w każdą sobotę mama wymusiła na nim generalne porządki. Nie przeszkadzała mu ta tradycja, bo lubił porządek. Od dziecka był go uczony, ale zauważał, że drażniło go, kiedy coś nie leżało na swoim miejscu czy w zlewie zalegały brudne naczynia. Dzisiaj postanowił, że zrobi wielkie przemeblowanie na półkach z książkami. Było ich już zdecydowanie za dużo.
Jimin odpisał mu, że będzie nadal próbował dodzwonić się do Yoongiego, ale od tamtego czasu ich kontakt się urwał. Hobi nie chciał się narzucać, a Jimin najwidoczniej nie dowiedział się nic nowego. Starał się żyć normalnie, ale świadomość, że Yoongi jest gdzieś tam i być może potrzebuje jego pomocy, nie dawała mu spokoju. Próbował pisać na swój stary numer telefonu, który wyciągnął od Jina, przy okazji przyznając się, że ktoś ukradł mu laptopa i telefon. Nikt nie odpowiadał, a gdy poprosił Jina, by na niego zadzwonił, podobno słyszał tylko głuchy sygnał.
- Po co trzymasz jeszcze książki z podstawówki? - Zapytał Jin, odkładając na stosik kolejne opowiastki o pingwinach.
- A co miałem z nimi zrobić?
- No nie wiem, wyrzucić?
- Nie bluźnij, przecież książki to jak przyjaciele.
- To oddać dzieciom.
Przez moment zamyślił się i spojrzał na stare jak świat opowiadanka i krótkie historyjki.
- Spakujemy je i oddasz Namjoonowi, on już będzie wiedział co z nimi zrobić.
- Mądra decyzja - Pochwalił go Jin - A propos Namjoona i waszego ostatniego spotkania.
- Błagam cię, nie przypominaj mi.
- Namjoon uważa, że coś cię trapi.
- Nie żeby coś, ale on zawsze tak uważa. Jego opiekuńczość przebija panią Weasley z Pottera.
- No wiem, kiedyś będzie strasznym ojcem.
- To wy już macie takie plany? - Uśmiechnął się Hobi.
- A z czym mamy czekać? Nie młodniejemy.
- Masz 23 lata...
- Moja mama już mnie miała w moim wieku - Wzruszył ramionami i zrobił średnio poważną minę.
- Masło maślane z masłem.
- Huminista się znalazł - Jin złapał z łóżka misia w kształcie kangurka i rzucił nim w głowę Hobiego. Maskotka nie trafiła i po uderzeniu w ścianę spadła na podłogę.
- Tylko nie kangurkiem, barbarzyńco!
Oburzył się sztucznie Hobi i podniósł ulubioną pamiątkę po siostrze. Chciał odrzucić ją na łóżko, lecz powtrzymał się, widząc na dywanie niewielką, złożoną na cztery karteczkę, które musiała wylecieć z torby kangurka.
- Co tam masz? - Zapytal Jin, wyciągnął z torby długą, kwaśną żelkę i prawie połowę wsadził na raz do ust.
- Jakieś śmieci - Zebrał karteczkę i schował ją do kieszeni, ale Jin nie zwrócił już na ten ruch uwagi. Nie przypominał sobie, żeby cokolwiek tam zostawiał, więc jeśli to nie jakiś z jego lunatykowych wybryków, to tylko jedna osoba mogła zostawić tam karteczkę. Czuł ogromną potrzebę, by po nią siegnąć i sprawdzić co to, ale nie mógł zrobi tego przy Jinie, może i jego przyjaciel znał prawdę o Yoongim, ale bardzo okrojoną. Nikt oprócz niego nie powinien wiedzieć, czego dopuścił się Min, w końcu to ich problem i ich tajemnica.
- Dobra, to pakujemy te starocie - Zdecydował starszy. - masz jakiś pusty karton?
Jin natychmiast poczuł się dotknięty, gdy zauważył, że Hobi nawet nie zwraca uwagi na to, co mu pokazuje.
- Ziemia do Hobiego.
- O co pytałeś? - Udało mu się zdobyć od przyjaciela odrobinę uwagi, dopiero po pociągnięciu za rękaw.
- Karton, masz?
- Tak, zaraz przyniosę.
Niestety dwa puste pudełka stały zaraz przy wyjściu z jego pokoju, a bardzo chciał zejść do piwnicy i obejrzeć kartkę.
- Hobi, kończycie już? - Zapytała mama.
- Tak, za chwilę.
Nie mógł skupić sie na słowach, były zupełnie odległe od tego co myślał. Siegnął do kieszni i wymacał karteczkę, bał się, że znalezisko było tylko jego wyobrażeniem, a naprawdę wciąż nie ma żadnej poszlaki. W sumie to nadal nie był pewien, może sam włożył tam karteczkę i o niej zapomniał, może Yoongi napisał mu tam " Nara frajerze, fajnego miałeś laptopa". Aż wstrząsał nim dreszcz ciekawości. Mama oderwała wzrok od mytej szyby i przyjrzała mu się przez moment.
- Hobi, szukasz czegoś?
- Nie, już mam - Podniósł pudło w górę.
Kolejne pół godziny było dla niego katorgą, a kiedy Jin stwierdził, że zostanie na kolację, pierwszy raz w życiu miał ochotę wykopać go z domu siłą, tym bardziej, że zaciągnęli go do kuchni i kazali kroić pomidory do sałatki. Po drugim zachaczeniu o palec ostrzem noża, mama kazała mu zostawić przyrząd, bo sałatki z dodatiem krwi jeszcze nie jadła i raczej wolałaby nigdy nie próbować. Dopiero wtedy miał szansę, by wyrwać się na moment do łazienki. Zamknął się w środku i zdrowymi palcami wysunął z kieszeni karteczkę.
Z mocno bijacym sercem, rozłożył ją, natychiast rzuciły mu się w oczy charakterystczne znaki, to z pewnością pismo Yoongiego.
Często wcześniej próbowałem uciekać, ale zawsze się tego bałem. Teraz, kiedy mam ciebie myślałem, że zrobisz to ze mną i nie będę musiał bać się samotności. Bo mimo tego, że jestem takim głupim odlutkiem to niektóre osoby mnie od siebie uzależniają. Czuję, że z nimi mogę więcej i że już nie jestem taki bezużyteczny jak myślałem. Ale nie chcesz tego i ja to rozumiem. Nie wrócę do domu, nie mam po co. Ludzie, którzy tam mieszkają nie mają dla mnie żadnego znaczenia, ty masz. Dlatego będę na ciebie czekał w piątek o 16 w tym parku, gdzie spotykalismy się po szkole. Przmyśl to sobie jeszcze raz. Albo chociaż przydź mnie pożegnać.
Yoongi
Piątek o szesnastej. To wczoraj. Spóźnił się, nie przeczytał wiadmości, a on na niego czekał. Chciało mu się płakać, ale zatrzymał łzy pod powiekami. Dlaczego zostawił wiadomość w takim miejscu? Liczył na ślepy los, a może nawet, że nie najdze tej karteczki i tak czy siak będzie miał czyste sumienie, bo próbował się z nim spotkać. Yoongi chciał zrobić z niego tego złego czy jak? Przecież skoczyłby za nim w ogień. Co było nie tak z tym bladym chłopakiem? Była dziewietnasta, a pójście dzisiaj do parku i tak nie miało żadnego sensu. Czekał wczoraj, o ile w ogóle czekał.
Bez namysłu wrzucił kartczkę do toalety i spuścił wodę. Był wściekły i zrozpaczony jednocześnie. Yoongi grał sobie z nim w grę, albo był skrajnie nieodpowiedzialny. Był od niego uzależniony? A może od jego naiwności? Gdyby naprawdę miał dla niego jakieś znaczenie nie odstawiałby takiego przedstawienia i zachował się jak dorosły człowiek. Stanął w cztery oczy ze swomi problemami i przynajmniej starał się je rozwiązać, nie odgrywałby sierotki i skrzywdzonego przez wszystkich naokoło. Czy naprawdę osoba o takich brakach jak on, musiała robić wyrzuty osobie, która sobie sama te braki wymyślała.
Pierwszy raz w życiu miał ochotę sobie na kogoś pokrzyczeć i tą osobą był Yoongi. Krzyczeć i wyrzucić głupotę, a potem przytulić tego głąba i zakazać mu myślenia na jakiś czas.
- Myślelismy, że się tam utopiłeś - Uśmiechnął się Jin, wsadzając do ust garść popcornu. Gdyby choć raz zobaczył swojego przyjacela, na jego kanapie, który nic nie je, pewnie zadzwoniłby po karetkę, albo grabarza, bo to mogłoby oznaczać tylko, że nie żyje.
- Nie radziłbym teraz tam wchodzić - Zażartował dla niepoznaki.
Może to głupie, ale liścik trochę go uspokoił. Yoongi w jakiś sposób się odezwał, nie bezpośrednio, niezbyt mądrze, ale dał znak, że Hobi ma dla niego jakiekolwiek znaczenie. Dziwiło go tylko, że nie spomniał nic o kradzieży, żadnych przeprosin, ani tłumaczenia.
Nadal tkwił w punkcie wyjścia. Miał tylko jedną poszlakę - park.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top