15.
Hobi przebudził się z głębokiego snu.
Nie wiedzieć czemu, naiwnie spodziewał się ujrzeć jasną twarz Yoongiego. Oczywiście zobaczył tylko pusty materac i zmięty koc. Musiał wyjść w pośpiechu, zanim obudzi się mama. Był mu za to wdzięczny, z drugiej strony obawiał się, że Yoongi za bardzo wziął sobie do serca jego odmowę.
Dawno nie czuł się tak wyspany i pełen energii z rana. Już nie pamiętał, kiedy miał okazję przespać całą noc. Wszedł do kuchni, gdzie zwabił go piękny zapach bekonu i smażonych jajek. Mama właśnie nakładała drugą porcję na talerz.
- Jak się spało? - Zapytała, widząc go w drzwiach. Nawet dała radę się uśmiechnąć, a ostatnio szczery uśmiech rzadko gościł na jej ustach. Umiał rozpoznać, kiedy udawała.
- Dobrze - Usiadł przy stole i od razu zabrał się do wcinania jajecznicy. Nie zastanawiał się czy mama wiedziała o nocnej wizycie Yoongiego. Gdyby tak było, już od progu dostałby reprymendę, szlaban i długie, bezcelowe kazanie. Najwyraźniej nie wchodziła do pokoju, kiedy spał. Może wykazała się wyczuciem i nie słysząc z jego pokoju żadnych dźwięków, stwierdziła, że to jedna z tych nocy, które jednak prześpi.
Zjadł szybko i podziękował za śniadanie. Chciał jak najszybciej napisać do Yoongiego. Dowiedzieć się gdzie jest, o której wyszedł i czy mogliby się spotkać.
Chciał też jeszcze raz poruszyć temat jego problemów, ale tym razem łagodniej i bez dziecinnych wybuchów. Nie żeby te wybuchy dotyczyły Yoongiego. Musiał po prostu wybić mu z głowy głupoty o ucieczce i wyciągnąć z niego problem, który go dręczył.
Na pewno chodziło o matkę. Sam to potwierdził, ale ucieczka za nazwanie go "Śmieciem"...
Sam nie pojmował jak można nazwać tak własne dziecko, ale matki Yoongiego nie znał. Mimo to złość kotłowała się w nim na samą myśl o tej kobiecie. Jakikolwiek znalazłaby powód, by tak powiedzieć, nikt nie ma prawa szkalować własnego dziecka, żadnego dziecka...drugiego człowieka.
Włożył puste naczynia do zlewu i poszedł do pokoju. Mama nawet nie oderwała wzroku znad swojego zeszytu z dietetycznymi przepisami, którymi czasem go torturowała.
Znów zakopał się w kołdrze. Zapach ubrań Yoongiego wywietrzał, choć z całych sił starał się skupić, by wyłapać tę woń. Nic z tego. Zniknęła tak samo jak jej właściciel. Sięgnął pod poduszkę po telefon. Poruszył dłonią po gładkiej pościeli. Kiedy nie mógł wyczuć urządzenia, podniósł poduszkę, potem kołdrę, koc, materac, zajrzał pod łóżko, przeszukał cały pokój.
Nie mógł sobie przypomnieć, w którym miejscu odłożył ten głupi telefon. Podreptał do łazienki, może jakimś cudem zostawił go tam, kiedy rano, ledwo powłócząc nogami, poszedł się załatwić. W łazience również go nie było.
- Mamo, widziałaś mój telefon?
- Nie, może wpadł ci pod łóżko - Odparła obojętnie.
- Nie ma go tam.
- Nie wiem, Hoseok, przecież nie używam twojego telefonu - Odgoniła go ruchem ręki.
Przez głowę przeszła mu absurdalna myśl. Wrócił do pokoju i rozejrzał się po całej jego powierzchni. Wtedy dopiero zaczął zauważać ubytki. Na biurku nie leżał jego laptop, aparat, zawieszony na haczyku obok ubrań zniknął, a po przeszukanym portfelu hulał wiatr.
Nie, na pewno w to nie uwierzy. Yoongi nie mógłby mu tego zrobić. Po co? Przecież nie brakowało mu pieniędzy. Nawet przez ułamek sekundy nie pomyślał, że chłopak mógłby zaprzyjaźnić się tylko dla tych kilku ukradzionych rzeczy. Prędzej, by zapełnić pustkę, mieć się komu wygadać, albo raczej wypisać, nawet go kurwa wyśmiać, ale okraść?
To musiało mieć związek z ucieczką. Skoro matka wyrzuciła go z domu, albo i nie wyrzuciła, ale on tak to przyjął, to na pewno nie dostał od niej złamanego wona, a za coś musi tą swoją idiotyczną podróż odbyć.
Rzucił plecak z powrotem na podłogę, wcześniej chowając tam pusty portfel. Zacisnął wargi i usiadł na łóżku.
Musiał go znaleźć, ale jak? Jedyny kontakt mieli przez telefon, nie znał jego numeru na pamięć, żeby użyć innego telefonu. Yoongi nie miał żadnych mediów społecznościowych, nie znał jego adresu, znajomych, nauczycieli...ale znał szkołę, do której chodził. Podczas pierwszego spotkania miał na sobie mundurek, który nosili uczniowie tylko jednej ze szkół. Zamienił wtedy parę nieporozumień z jego nauczycielką. Do tej pory pamiętał jej francuski beret i wyjątkowy brak zrozumienia.
Nie mógł przyznać się przed mamą, ale jak wyjść z domu bez telefonu? Będzie się do niego dobijać już po pół godzinie.
- Hobi, idę na dyżur. Będziesz dzisiaj gdzieś wychodził? - Odrobinę przestraszył się, gdy zjawiła się w drzwiach jego pokoju, ubrana już w wyjściowy strój. Trochę zdziwił ją bałagan, jaki zrobił podczas szukania telefonu - znalazłeś telefon?
- Tak - Skłamał bez mrugnięcia okiem - był pod materacem.
- Kiedyś sam zginiesz...to jak? Wychodzisz?
- Może przejdę się do Jina.
- Tylko wróć przed dwudziestą pierwszą. Ja prawdopodobne zostanę na nockę, ale jeszcze nic nie wiadomo. Odgrzej sobie obiad z wczoraj.
- Okej.
Zdecydował pójść do szkoły Yoongiego i czegoś spróbować się dowiedzieć. Może jakimś cudem go tam spotka.
Hoseok, ty głupi, nieporadny optymisto. Nigdy nie nauczy się patrzeć na świat w takich kolorach, jakimi widzieli go inni. Może to przez brak słuchu zauważał więcej odcieni. Może nie tak dosłownie, ale kiedy życie postanawia podstawić ci nogę już przy urodzeniu i śmiać się z ciebie przy każdej okazji, gdy zaryjesz twarzą w błoto, to człowiek jakoś tak sam szuka sobie wymówek do kolorowania świata pokrytego tym ohydnym mułem?
Nie czuł się przez Yoongiego wykorzystany. Z jakiegoś powodu umiał zrozumieć każdą jego decyzję, choć jej nie popierał. Teraz najchętniej zakopałby mu w chude cztery litery i kazał się ogarnąć. Nie bawił się w pociesznie i bzdurne gadki "Będzie lepiej" które na niego działały jak podpalony lont bomby. Swoimi metodami może i zrażałby do siebie ludzi, gdyby ktoś jeszcze chciał się z nim zadawać, ale miałby nadzieję, że ta urażona brakiem jego delikatności osoba, zdałaby sobie sprawę z beznadziejności naiwnego pocieszenia i tego nieszczęsnego "Będzie lepiej".
Pierwszym kierunkiem podróży okazało się mieszkanie Jina. Bez telefonu i laptopa nie miał nawet internetu i nie mógł znaleźć adresu i nazwy szkoły, gdzie noszono takie mundurki, jak miał tamtego dnia Yoongi. Zadzwonił parę razy za dużo do drzwi. Czekał długo i w pewnym momencie miał ochotę się poddać, lecz wtedy ktoś wreszcie otworzył drzwi.
Jin był w samych, różowych bokserkach, zsuniętych z jednej strony bioder, jakby zakładał je w pośpiechu kilka sekund temu. Z mieszkania uderzył go zapach alkoholu i truskawek? Albo czegoś o zapachu truskawkowym, ale to tak bardziej od Jina. Cały aż lepił się od tego zapachu.
Można lepić się od zapachu?
Skrzywił się na tę mieszankę słodkich woni.
- Mogę wejść? Muszę skorzystać z internetu.
- Teraz? - Niemrawo pokazał krzywymi palcami i przetarł oko pięścią.
- No teraz, tylko na moment. To ważne.
- Przyjdź później, Hobi. Dopiero wstałem.
- No weź, nie bądź taki.
Jin zatupał w miejscu z irytacji i wykrzywił usta. Obrócił się za siebie, jakby coś usłyszał. Po chwili zmarszczył brwi i wytężył słuch. Bez dalszego marudzenia pociągnął młodszego do mieszkania i zamknął za nim drzwi.
- Poczekaj tu - Zatrzymał go na korytarzu i pobiegł do pokoju, poprawiając bokserki.
Hobi był ciekawy, co takiego ukrywał w mieszkaniu. Sądząc po reakcji to mogła być to orgia z maskotkami Mario, basen kisielu w salonie, albo rozbierany bal księżniczek. Korciło go, żeby wejść głębiej do mieszkania. Nawet zrobił kilka kroków do przodu, gdy coś twardego uderzyło go ramię.
Kiedy rozcierał bolące miejsce, zza otwartych drzwi, trzymając w dłoni oderwaną klamkę wyszedł... Namjoon?
Hoseok przestał masować ramię i bezwiednie spojrzał w dół na idealnie płaski, umięśniony i przede wszystkim nagi brzuch swojego nauczyciela. Pan Kim był chyba jeszcze bardziej przerażony niż on, w dodatku z klamką w ręku, wyglądając jak pan z filmów dla dorosłych, który przyszedł coś naprawić, ale biedny Seokjinie nie ma czym zapłacić.
Obaj chcieli coś powiedzieć, albo raczej pokazać, ale żadne słowo nie było wystarczające, by wybrnąć z tej żenującej sytuacji. Z pomocą zjawił się sam Jin. Pociągnął za ramię wbitego w ziemię Hoseoka i usadził go w swoim pokoju przed otwartym laptopem.
- Jeszcze raz będziesz się tak gapił na mojego faceta, a wydłubię ci oczy i oprócz głuchoty, będziesz ślepy jak kret. Kapiszi?
Pokiwał głową, żeby potwierdzić, że zrozumiał groźbę. Seokjin uśmiechnął się do niego szybko i pokazał na laptopa.
- Szukaj czego chcesz. I następnym razem słuchaj co do ciebie mówię... Czy coś w tym stylu.
- Jasne...
Widok nauczyciela w samych bokserkach, to zdecydowanie nie coś, co chciałoby się widzieć z rana. Czy o każdej innej porze dnia. Hoseok chciał tylko znaleźć szkołę, odejść i zapomnieć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top