13.
Yoongi: Hobi spotkaj się ze mną
1:34
Yoongi: Odpisz proszę
1:45
Yoongi: Nie wiem co robić
1:50
Yoongi: poczekam do rana
3:12
Hoseok: co dzieje?
7:45
Hoseok: przepraszam że nie odpisałem
7:46
Hoseok: było bardzo późno
7:46
Hoseok: napisz o co chodzi
7:48
Hoseok: bardzo się martwię
8:20
Pieprzona głuchota. Gdyby nie to, zadzwoniłby do niego.
Cały dzień w szkole Hobi przesiedział jak na szpilkach. Zostało niecałe siedem dni do wakacji, dlatego lekcje były tym bardziej bezsensowne. Gdyby chociaż wiedział, gdzie Yoongi mieszka, mógłby tam iść i dowiedzieć się czy przynajmniej nic mu nie jest. Okropnie się bał i wyrzucał sobie ten głupi sen, który musiał przyjść do niego akurat wtedy, gdy Yoongi go potrzebował. Co noc nie może spać, a wczoraj zasnął jak dziecko.
- Hobi, twoja mama pytała na ostatniej wywiadówce, dlaczego obniżyłem ci ocenę o pół stopnia - Namjoon zaczepił go na korytarzu. Prawie szturchnął go w ramię. Miał już dość ganiania za nim jak piesek. To on był tutaj nauczycielem, nie miał siły bawić się z nim dłużej w chowanego - Nie chciała uwierzyć, że od połowy maja nie oddałeś żadnej pracy domowej.
Zastawił mu drogę wyciągniętym ramieniem. Hobi wyraźnie czuł wibracje w kieszeni spodni. Może to Yoongi wreszcie do niego napisał. Nie miał czasu na bzdurną ocenę z matmy.
- Przepraszam pana, ona lubi obwiniać innych, to tylko moja wina.
- Wiem, że twoja i chciałbym usłyszeć jakieś wyjaśnienia - Jego twarz nabrała więcej z neutralności.
Telefon przestał wibrować. Prawie jęknął zawiedziony, że nadal musi tracić czas z Namjoonem.
- Panie Kim...
- Chodź ze mną. Porozmawiamy.
- Ale ja...
- Chodź, Hobi.
W pokoju nauczycielskim było duszno i pusto. Namjoon wyjął z małej lodóweczki dwie butelki zimnej wody i jedną podał Hobiemu.
- Dlaczego olewasz szkołę?
- Miałem ostatnio trochę dość. Musiałem odpuścić.
- Naprawdę te kilka zadań to taki straszny wysiłek? - Przekazał to z uśmiechem.
Oczywiście, że nie, ale co miał mu powiedzieć?
- Chodzi o tego chłopaka prawda?
- Nie.
- Przecież twoje problemy zaczęły się od kiedy on się pojawił.
- Skąd może pan wiedzieć, kiedy się pojawił? Nie mam żadnych problemów. Ani z nim, ani z niczym innym. Na pewno - Oddał uśmiech, ale Namjoon był ostatnim, który uwierzyłby w tą sztuczną imitację.
- Wiesz, że jestem twoim nauczycielem, ale też przyjacielem. Ja i Jin martwimy się, bo jesteś dla nas ważny, tak samo jak dla swojej mamy.
Jin? Nie wyglądał na zmarwionego, kiedy przedwczoraj grali pół dnia w Mortal kombat i zwyzywał go od leszczy.
- Rozumiem, ale pan też musi zrozumieć, że ze mną wszystko w porządku. Jest koniec roku, trochę odpuściłem, nie jestem maszyną.
Znowu poczuł wibracje telefonu. Być może Yoongi go teraz potrzebuje, a on traci czas na głupie gadki.
- Dobrze, ale wiesz, że zawsze możesz mi powiedzieć, jeśli coś byłoby nie tak. A oceny niestety nie mogę ci podnieść. Nie w tym roku.
- Jasne, rozumiem.
Starał się iść naturalnie, ale gdy tylko zniknął za zakrętem korytarza i nie czuł już na sobie wzroku Namjoona, puścił się pędem przed siebie. Dopiero przed szkołą wyciągnął telefon.
Mama: o której będziesz w domu?
Mama: może być spaghetti na obiad?
Mama: odpisz jak skończysz lekcje, bo chce wiedzieć kiedy wstawić makaron :)
Jin: twoja mama do mnie dzwoniła odpisz jej bo jestem na zajęciach.
Prawie rzucił urządzeniem o betonowy dziedziniec. Łzy stanęły mu w oczach, ale to nie łzy bólu, raczej frustracji na cholernego Namjoona, matematykę, matkę, Jina i na wszystko co ogranicza jego i tak nijakie życie.
- Pisałam Hoseok - W drzwiach mieszkania powitała go mama.
- Miałem wyłączony telefon.
- Zrobiłam obiad, ale jest już zimny. Nie wiedziałam kiedy wrócisz. Odgrzeję ci.
Zamknął się w pokoju i spróbował napisać kilka kolejnych smsów. Wszystkie zostały bez odzewu, nawet ich nie odczytał. Nie znał żadnego znajomego Yoongiego, dlatego nie miał kogo zapytać. Tak właściwie to nie wiedział nic o człowieku, którego zaczynał nazywać przyjacielem.
Mama nie wspomniała o ocenie z matematyki, ani przy obiedzie, ani podczas dramy, który oglądali razem wieczorem. Wtrąciła tylko jakąś uwagę o nowej fryzurze jej ulubionego bohatera. Zwykle cenił sobie taki spokój, teraz szalał z niepewności. To co działo się na ekranie nie miało żadnego znaczenia, nawet nie patrzył w stronę telewizora. Co chwilę przeskakiwał wzrokiem na telefon, licząc, że w prawym górnym rogu pojawi się maleńka, zielona kropeczka.
Nie pojawiła się.
Znowu nie mógł zasnąć. Myślał o Yoongim. Tworzył najgorsze scenariusze. Kiedy ściśnięty w dłoni telefon zawibrował podskoczył na materacu, a plecy oderwał od chłodnej ściany.
Yoongi: Ucieknij gdzieś ze mną
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top