12.
- Zadawał ci jakieś pytania o rodzinę?
Yoongi zaprzeczył leniwym ruchem głowy. Przeglądał stare zegarki na lańcuszkach w stylu angielskiej arytokracji, ale Jimin odciągnął go od pordzewiałych staroci. W antykwariacie mieli wybrać prezent urodzinowy dla dziewczyny Jimina. Urodzinowy, ale i rocznicowy, bo para była ze sobą juz ponad rok, a nie mieli okazji spotkać się w zeszłym tygodniu, gdy dokładnie wypadał ten dzień.
Dziewczyna Jimina - Klara, była Europejką i podobnie jak on, chodziła do szkoły tańca. Oprócz wspólnej pasji, mieli jeszcze bzika na punkcie starych przedmiotów, oddanie dla muzyki jazzowej, miłość do kotów i problem z samymi sobą. A dokładnie z wagą.
Yoongi znał Jimina od lat szkolnych i właściwie sam nie wiedział dlaczego przyjaźnią się tak długo. Przyjaźnią nie przyjaźnią - to było już raczej przyzwyczajenie. Mieszkali na jednym osiedlu, siedzieli we wspólnej jednej ławce i jakoś tak prościej było nazwać to przyjaźnią czy nawet przyzwyczajeniem niż trzymaniem się siebie na siłę.
Jimin nie do końca akceptował brak odzewu ze strony Yoonogiego, ale znowu pojawiało się to "przyzwyczajenie".
Nic nie mówisz, ale spoko, przynajmniej słuchasz.
I ta sama zasada działała w drugą stronę.
Nic nie jesz, nie podoba mi się to, ale mnie nie zostawiaj, bo zostanę zupełnie sam.
Yoongi zaczynał się wyłamywać z tego układu, od dnia w którym poznał Hobiego. Ale Jimin poprosił go o spotkanie i doradzenie, dlatego się zgodził. Sam lubił przeglądać starocie, kupił w tym antykwariacie połowę ze swojej kolekcji winylowych płyt, około tuzina książek historycznych i mały medalik z wyżłobionym na zawieszce - po jednej stronie słońcem, a drugiej księżycem.
Dzisiaj akurat spotkanie ze szkolnym przyjacielem średnio mu się uśmiechało, bo był zaraz po wizycie u psychologa. Chodził do niego od trzech lat, a każda wizyta wyglądała prawie identycznie, lub bardzo podobnie. Pan Kim zadawał mu kilka pytań, na które musiał odpowiedzieć tylko tak, lub nie, oddawał notatkę z zapiskami, co udało mu się w ciągu ostatnich dwóch tygodni osiągnąć, dostawał reprymendę za pustą kartkę i po otrzymaniu zadania domowego w postaci "Pomyśl o tym co mógłbyś zmienić", wychodził.
Wiedział, że Jimina jak zwykle będzie pytał, choć doskonale znał odpowiedź na każde z pytań.
- Ja nie wiem po co twoja mama mu płaci.
Wzruszył ramionami.
- Patrz na ten obrazek, co myślisz?
- Ładny.
- Nie, Klara nie lubi Rokoko. Jest zbyt cukierkowy.
To po cholerę mu to pokazuje i się pyta?
- A myślałeś, żeby zmienić psychologa? - Drążył znienawidzony przez Yoongiego temat.
- Nie.
Przyzwyczaił się do pana Kima, był beznadziejnym specjalistą, ale i jedną ze stałych rzeczy w jego życiu. A on cenił sobie stałość.
- Mogę ci polecić jednego terapeutę, to wujek koleżanki Klary. Chodziła do niego z uzależnieniem od alkoholu i wyleczył ją po pół roku spotkań. Klara twierdzi, że to cudotwórca.
Nie był mu potrzebny cudotwórca, tylko święty spokój. Nie był chory, dlaczego inni tak bardzo lubili mu to wmawiać? Bał się, że kiedyś o tym zapomni i da sobie to zakodować, że uwierzy we własną ułomność. A wtedy nie zostanie mu już nic z wiary w siebie.
Przyjrzał się jak Jimin wyciąga małą dłoń po stojącą na wysokiej półce ozdobę, przypominającą rosyjskie jajko Faberge. Zrezygnował, bo jego palce nie dostały przedmiotu, a dobrze wiedział, że Yoongi mu nie pomoże. Był takiego samego wzrostu.
Skóra Jimina zrobiła się jakaś blada. Może nie aż tak jak jego, ale czym więcej kilogramów tracił, tym bardziej przezroczysta się stawała. Najpierw po prostu stracił opaleniznę, która wyjątkowo dobrze trzymała się jego skóry, potem zmieniła odcień na oliwkowy, mleczny, teraz wydawała się nie mieć w ogóle koloru. Tylko na tej wyciągniętej dłoni odznaczały się fioletowe żyły. Miał też lekkie otarcia na wystających kościach.
- Nie chce mi się iść dzisiaj na trening. Mamy coraz dłuższe rozgrzewki.
Rozgrzewki mieli pewnie takie same, to on szybciej się męczył. Kiedy nie daje się organizmowi chociaż minimalnej dawki do normalnego funkcjonowania, to z czego chciałby mieć siłę? Z księżyca?
Moonchild - Jimin lubił tak o sobie mówić, ale nawet on zdawał sobie sprawę, że to tylko jego wymysł, tak samo jak nadprogramowe kilogramy, które tak uwielbiał sobie wytykać.
Jeszcze kiedyś myślał, że młodszy robi to specjalnie, żeby pokazać mu jak się czuje, gdy Yoongi nic nie mówi i wmawia sobie problemy, że on też sobie je wmawia, by zwrócić na siebie jego uwagę. Teraz już widział, że to nieprawda.
- Patrz na ten globus, co myślisz?
Podobał mu się, był trochę podniszczony i z pewnością niezbyt aktualny, ale tu chodziło o wartość estetyczną, nie naukową. Na brązowej mapie, ręcznie malowane lądy delikatnie wyblakły, ale podpisy były czytelne.
- Myślę, że jej się spodoba. Też tak uważasz?
Ruszył głową na znak, że podziela jego zdanie. Zanim wyszli na zewnątrz, kupił jeszcze znalezioną w zakurzonym kącie książkę z podstawowymi krokami prostych tańców.
- Po co ci to? - Zapytał Jimin, gdy wyszli przed sklep.
- Miała ładną okładkę.
- To tylko czarna strona.
- Czarny jest ładny.
- Okej, nie wnikam. Ale jak chcesz się nauczyć tańczyć, to służę pomocą. - Uśmiechnął się.
Yoongi odwrócił wzrok. Nie chciał patrzeć na brak okrągłych policzków, a w ich miejscu zapadniętą imitację dawnego przyjaciela.
- Matko, skąd tu tyle ludzi?
Przepychali się między dużą gromadką dzieciaków i pilnujących ich matek, nastolatków i emerytek z torbami na kółkach.
- Co się pchacie, nie widzicie kolejki? - Warknęła na Yoongiego młoda dziewczyna o świdrujących źrenicach schowanych za niebieskimi soczewkami i z nienaturalnym odcieniem pasma włosów. Koleżanka obok szturchnęła ją w bok i szepnęła, coś o kulturze.
- Chcemy tylko przejść. - Odezwał się Jimin.
- To może nie tędy, co?
- A co tu się dzieje?
- Z choinki się urwaliście czy jak? Przecież już od miesiąca, dzień w dzień są tutaj takie kolejki.
- Do czego?
- Koleś sprzedaje najlepsze pączki w całej Korei.
- Pączki? - Jimin przyjrzał jej się, jakby myślał, że żartuje.
- Niewyraźnie mówię?
Dziewczyna obok pociągnęła ją za rękaw i pokazała w stronę przesuwającej się kolejki.
- Nie wierzysz? To spróbuj, na pewno nie pożałujesz. - Machnęła na niego ręką i poszła za nieśmiałą koleżanką.
Yoongi zapatrzył się na zamyślonego Jimina. Przez moment naprawdę myślał, że młodszy chce kupić pączka, ale wtedy zauważył chłopaka sprzedające te "cuda". To na niego spoglądał Jimin. Miał szeroki i szczery, kwadratowy uśmiech. Z radością i zaangażowaniem przyjmował zamówienie od starszej pani, która wpatrzona w niego jak w obrazek, dobierała sobie nowego pączka, zaraz po spakowaniu poprzedniego, a on cierpliwie, z równym entuzjazmem grzecznie pytał "Czy to wszystko?".
- Idziemy? - Szturchnął chude ramię chłopaka.
- Idziemy. - Powiedział cicho i wyminął go, trącając bok papierową torbą z globusem w środku.
Yoongi rzucił okiem na mały kram z pączkami, zgaszone teraz lampki zawieszone na szyldzie, kolorowe, papierowe kwiaty na szklanej wystawie i niebieską czapeczkę na głowie chłopaka.
Na jedną sekundę spotkali się wzrokiem. Tak czysty uśmiech widział tylko o Hoseoka.
Może ludzie nie byli tacy źli.
Tęsknił za nim. Nie widzieli się od czasu, gdy uciekł przed jego przyjacielem Jinem i nauczycielem Namjoonem. Napisze do niego dzisiaj wieczorem. Miał nadzieję, że Hobi nie miał przez niego kłopotów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top