13

Niedługo później byliśmy już w podziemnych oraz ciasnych korytarzach. Male krople wody, które zbierały sie tu od wilgotności delikatnie uderzały o starą podłogę. Światło było słabe, można powiedzieć, że wręcz znikome. Nie umiem nawet określić ile czasu tak szlam za Władcą Ciem, aż w końcu znaleźliśmy przed sobą metalowe drzwi. Mężczyzna delikatnie chwycil za ich klamkę, pchając je. Struga światła od razu nas porazila. Kurde jasno jak w niebie... Znaleźliśmy się w jakimś pomieszczeniu. Cicho poruszaliśmy się po budynku, przemierzając puste korytarze oraz pokoje. W końcu trafiliśmy na schody prowadzące do strażnika miraculi. Medytował wśród wody pilnując szkatulki z anielskim spokojem. Bezszelestnie szliśmy w dół schodów. Nasze oddechy również były na tyle ciche, że w pewnym momencie zastanawialam sie, czy w ogole oddychamy. Zatrzymałam się nad progiem podłogi, dalej była juz tylko woda oraz mała posadzka dla strażnika. Był to dość młody mężczyzna o brazowych oczach. Obstawiam, że dopiero co tu trafił. Jednakże musiał być chyba naprawdę dobrze wyćwiczony, skoro powierzają mu takie zadanie. Cóż, Gabriel nie jest jedynym czlowiekiem, który pragnie zdobyć dla siebie miracula biedronki i czarnego kota. Moc absolutną chciałby posiadać każdy, zważając na jej wartość oraz uczucie władzy.

Obserwowałam jak Agreste powoli wchodzi do wody, starając się jak najciszej dojść do młodzieńca. Co ciekawe, on ani wzdrygnął. Unioslam jedną brew do góry, po czym upewnilam się, że nikt za nami nie stoi. Pusto, za drzwiami wciąż był całkowicie pusty korytarz. Gabriel w końcu do niego podszedł. Sam wyglądał na zdziwionego, ale chyba postanowił tego nie komentować. Ostrożnymi ruchami wyciągnął nasz główny cel z drewnianej szkatulki, a z tego co widziałam to tez parę pobocznej biżuterii takiej jak bransoletki czy spinka do włosów. Patrzyłam na to jak wraca zadowolony ze swojej zdobyczy, a my możemy już wracać. Jednak, tak szybko jak na mnie spojrzał to tak samo szybko zadowolenie z jego twarzy zniknęło. W tym samym momencie ja obróciłam się do tyłu. Na samej górze schodów stał inny strażnik, ewidentnie starszy.
Razem z Gabrielem od razu postanowiliśmy przejść do opracowanego przez niego drugiego planu. Znacznie ułatwiał nam wszystko fakt, że dzięki mocy miraculum mieliśmy lepszą kondycje fizyczną. Po prostu skończyliśmy do przeciwnych schodow, omijając przy tym wode. Nie oglądałam się nawet za siebie, po prostu biegłam za nim, ufając mu w tym momencie w kazdym najmniejszym szczególe. Nie chcialam nawet myśleć, co by sie stało jakby nas złapali. Przetrzymanie? Rządza okupu? Czy może po prostu potajemnie by nas zabili? Kurde Nathalie stop, miałaś  się skupić na ucieczce.

Weszlam przez te same metalowe drzwi, wręcz zatrzaskując je za sobą. Szczerze mowiac kręciło mi się już powoli w glowie od takiej aktywności fizycznej oraz zapewne również w jakimś stopniu od zepsutego miraculum. Gdy byliśmy na podwórku Władca Ciem potknął się o nierówną drogę, która z resztą była typową drogą polną. Zero asfaltu ani niczego. Od razu wzięłam pierscionek który mu wypadl, podczas gdy on wstawał by uciekać dalej. Cóż, wciaz byliśmy gonieni. W pewnym momencie gdy kręciło mi się w głowie na tyle, że nie wiedząc kiedy straciłam równowagę, uderzając o coś twardego głową. To było właściwie ostatnie co pamiętałam, ponieważ gdy juz się obudziłam to byliśmy w domu, a ja leżałam na kanapie. Natomiast miraculum leżało na stoliku kawowym.

- Gabrielu... udało nam się im uciec, racja? Nie zabrali ci miraculi? - Zapytalam slabym glosem, podnoszac sie na poduszkach.

Widziałam jak gabryś od razu przychodzi do salonu z Adrienem na rękach.

- udało, mamy wszystko... jednak, pomyślałem nad zmianą życzenia - powiedział, siadając na skraju mojego łóżka. Zmianą życzenia?... Nie zadawałam  nawet pytan, tylko czekałam az sam dokończy. Dopiero w pewnym momencie to zrobił:

- mam w planach uczynić Adriena prawdziwym człowiekiem, nie emopotworem.

W tym momencie dopiero do mnie dotarło czym jest Adrien, jakby jasne, rozumiałam całą kwestię z tym, że Emilié zmarła od skutków zepsutego miraculum, ale jednak... On urodził się jak normalne dziecko, a tak naprawdę był jedynie małym piórkiem oraz przedmiotem, który go kontrolował. W pewnym sensie każdy mógłby go zabić, a dało by się go przywrócić. Czy to nie dziwne?

Spojrzalam na Gabriela, poprawiając swoje włosy, które właśnie rozpuściłam z mojego roztrzepanego koka. Cala ta sytuacja wymagała głębszego przemyślenia, ale jednak to nie dla mnie, a przynajmniej nie w tym stanie. Wzięłam głębszy oddech, powoli wypuszczając powietrze z moich płuc.

- kiedy chcesz to zrobic? - Zapytałam po sekundach ciszy. Atmosfera między nami wydawała się dziwnie stresująca, a powietrze zdawało się gęste. Zupełnie jakby napięcie wręcz wisialo w powietrzu.

- myślę że dziś... w każdym razie zależy mi na czasie, nie jestem pewien czy miraculów nie da się jakoś namierzyć. Wiesz, nie chce ryzykować ponowną ucieczką przed strażnikami i to z Adrienem - odezwał się jakby bardziej jego myśli wydobywały z siebie dźwięk, a nie jakby to on rzeczywiście wypowiadał każde słowo.

- chcesz żebym poszła z tobą?

- Nie widzę takiej potrzeby. Załatwię to szybko, a po tym po prostu schowamy kolczyki i pierścień dla bezpieczeństwa innych - Odpowiedział wychodząc z salonu. O kurde, nie sądzilam że dziś znaczy doslownie teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top