Witaj w domu *
Tomek rozpędził się jeszcze bardziej.
- Trzymaj się, młody, dojeżdżamy! - odwrócił się na chwilę do Cyryla.
I to był błąd, bo wtedy właśnie zatrzymała go policja. Ledwo udało mu się zjechać na pobocze w dobre miejsce.
- Panie władzo, ja...- zaczął chcąc mu wytłumaczyć, że wiezie ukraińskie dziecko do szpitala.
- Przekroczył ma prędkość o całe czterdzieści kilometrów na godzinę! To będzie mandat trzysta złotych i sześć punktów karnych. - wyjątkowo niemiły policjant zaczął już wypisywać mandat, jakby mu się gdzieś śpieszyło. To Tomkowi się do diaska śpieszyło. - Poproszę dowód i prawo jazdy.
Trzysta złotych było dla Wiśniewskiego jak pierdnięcie, za przeproszeniem.
- Ale proszę pana, ja naprawdę się śpieszę, wiozę dziecko do szpiatala! Niech pan spojrzy, to nie może czekać! - krzyknął zirytowany Tomasz. Odchylił głowę, żeby mężczyzna mógł zobaczyć Cyryla.
Wtedy policjant niezwłocznie pozwolił im jechać dalej.
Szybka jazda zakończyła w szpitalu, gdzie lekarze zabrali młodego Ukraińca na rentgen.
A Tomasz zrozumiał, że nie czeka go łatwe życie.
Chłopak nienawidził szpitali a wszystko co się z nimi kojarzyło, budziło w nim lęk. Zagubiony, otoczony białymi kitlami miał ochotę po dziecięcemu zawołać mamę.
***
- ...i będzie potrzebny inchalator.- ciągnął lekarz, ukazując długą listę zakupów dla Tomasza.
- To całkiem spory wydatek .- Wiśniewski powiedział to jak jakiś argument. Taki wydatek był dla niego niczym, szczerze powiedziawszy - Bo wie doktor...on w zasadzie nie należy do mnie. Znaczy się...no...nie chciałem adoptować dziecka, koledzy wykręcili mi kiepski numer i...
- Musi pan się zdecydować. Chłopiec potrzebuje teraz spokoju, opieki, tych wszystkich leków i co najważniejsze...potrzebuje wypoczynku u boku kogoś, kto go pokocha i się nim zajmie. Chłopak jest zupełnie wygłodzony i mam wrażenie, że jego zdrowie psychiczne też nie należy do najlepszych. Ta decyzja zmieni jego i pana życie. Czy wie już pan, co trzeba zrobić? - sympatyczny lekarz z siwą brodą i okularami połówkami spojrzał na młodego mężczyznę mądrymi oczami.
-Tak. - odparł po chwili zastanowienia Wiśniewski.
Bo bardzo chciał zdać komuś kwiatka. Był silny, mógł utrzymać dużo.
Mógł ściągnąć mu wszystkie gwiazdki z nieba, by otrzymać uśmiech.
Czy chciał?
Nie wiedział.
Ale podjął decyzję.
***
Cyryl obudził się już jakieś trzy godziny temu. Kroplówka zdążyła już zlecieć, leki przeciwbólowe przestać działać, jednak nikt do niego nie podszedł. Miał małą nadzieję, że gdy się obudzi Tomasz tu będzie.
Ale po co? Przecież logiczne jest to, że go nie weźmie. Wiśniewski - milioner i człowiek sukcesu. Jasne jest, że nie potrzebny mu taki nieudaczny ciężar jak on.
Czarne myśli coraz bardziej spowijały młody umysł, przyprawiając właściciela o depresję, aż w końcu dał upust emocjom i wypłynęły z niego w postaci łez.
Chwilę później się uspokoił i ostrożnie przekręcił na drugi bok.
Właśnie, gdy to zrobił radość zagościła w jego sercu, bo do sali wszedł nie kto inny jak Tomek!
Podszedł do łóżka uśmiechając się lekko.
- Hej mały... - zauważył ślady po łzach na policzkach.- Wszystko gra? Ej, nie płacz. Jest już dobrze, jest okej...jutro jedziemy do domu, jest okej, nie płacz... - zaczął go pocieszać, mimo że ten już nie płakał. Z miną straceńca, patrzył na młodego Ukraińca, bo nie wiedział co robić. Nigdy nie opiekował się żadnym dzieckiem. A dość dużym dzieckiem z bliznami na umyśle i ciele...
Nawet nie chciał o tym myśleć.
(Autor: JulcixM)
- Wy chcecie widprawyty mene do dytyachoho budynku? Bud laska, ne robit tsgeo! Ja nawet mozhu żyć w showku na mitly, byle ne tam. - gdy Cyryl się zestresował, podniósł się i mówił szybko, że aż rumiane policzki mu się zabawnie zatrzęsły. Pod wpływem zdenerwowania mieszał polski z ukraińskim, tak że Tomek ledwo go zrozumiał.
- Nie, nie, nie. Nie wysyłam cię do żadnego dyty coś tam budynku. Zostajesz tu, w Polsce. Ze mną. Załatwimy ci paszport i inne pierdoły. A ty się dokurujesz w domu, nie mogę znieść smrodu spirytusu. - powiedział spokojnie, uśmiechając się.
Ta mała kulka nieszczęść wyzwalała w nim nie tylko współczucie, ale i jakąś empatię, chęć do działania.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Ale to nie wystarczyło, żeby Cyryl się nim zaraził. Brunet nie wiedział czy podoła tak ciężkiemu zadaniu jak wychowanie nastolatka.
A może nie on wychowa nastolatka, a nastolatek jego?
Kto wie.
:)
Happy? Jest rozdział. Smacznego.
Ilustracje na dziś są dwie.
Żal usunąć ilustracje z aktualizacją, heh.
Cóż, akcja się rozkręca i nasz mały Ukrainiec zostaje z nami.
Zadowoleni?
To vkusno, ja znikam.
Bajo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top