Powrót, czyli przymiarki*

O ile wyjście ze szpitala było proste... wyjście z samochodu niekoniecznie.
Nie wiedzieć czemu Cyryl trzymał się mocno siedzenia i był na granicy płaczu.
Czemu nie chciał wyjść?
Twierdził, że Tomek na pewno wtedy odjedzie i go zostawi.
Wtedy mężczyzna postanowił wziąć chłopaka na ręce, przecież to dobry pomysł.
Wyciąganie przerażonego człowieczka z auta na siłę nie mogło się skończyć źle.

W każdym razie zapierający się siedemnastolatek ważył jakoś tak dwa razy więcej niż zwykle a zadrapania powstałe na twarzy milionera nie zachęcały do bawienia się w dom.

- Spokojnie, nie puszczę cię. - powiedział Tomasz. Prawie od razu poczuł jak uścisk maleje. Ukrainiec wreszcie chyba sobie odpuścił szepcąc ciche "i prosto sprobuyte, vy poshkoduyete", co było dość zrozumiałe.
Nawet to "poszkodujecie", co miało znaczyć "pożałujesz".
Młody terrorysta o stu sześćdziesięciu i pół centymetrze wzrostu.

- Usiądziesz na kanapie, a ja przygotuję ci jakiś pokój. - zarządził Wiśniewski, gdy wreszcie udało im się dotrzeć do apartamentu.
W jego przypadku przygotowanie pokoju oznaczało tyle co otworzenie drzwi i powiedzenie "voila", pokazując cudowne, nowoczesne, zawsze perfekcyjne i puste pomieszczenia.
Jednak chciał zrobić coś jeszcze, dlatego tak powiedział.
Milioner wbiegł na górę
Szybko wybrał numer Marcina.

- Marcin? Podjąłem najdziwniejszą decyzję w moim życiu. Właśnie wracam ze szpitala. Postanowiłem być odpowiedzialny i...

- Kto jest w ciąży? - padło pytania jako odpowiedź.

- Co?! Nie kompromituj się, wiem po co są gumki. Cyryl, ta laska co okazała się być ukraińskim chłopcem, no w każdym razie jest u mnie. Jak mogłeś tak pomyśleć?

- No wiesz...sporo miałeś lasek. Pomyślałem, że któraś z nich jest w ciąży i...nieważne. W sumie to też oznacza to samo: będziesz miał dziecko.

Cisza za słuchawką.
Tomasz zwiesił wzrok. Nie chciał, żeby Cyryl był jego dzieckiem. Nie chciał być jego ojcem. Prędzej przyjacielem, bo brat może być zły tak jak i ojciec. Brata i ojca nie wybierasz.
Przyjaciół tak.

-Ej, a karty w czwartek aktualne? - najlepszy sposób na przerwanie filozoficznych przemyśleń. Co to on też myślał o przyjaciołach? Że są dobrzy i się ich wybiera i ci pomogą?
Marcin nie wchodzi w ten canon.

- No...tak. Aktualne. Pa.

Wiśniewski przygotował pokój dla Cyryla. Otworzył drzwi i zerknął na sypialnię rodem z katalogu mody. Trochę bezdusznie. Postanowił przynieść jeszcze miły kocyk i kilka książek. Umiejscowił chłopaka tuż obok swojej sypialni. Nie wiedział dlaczego, ale tak. Może dla pewności, że będzie go słyszał w nocy, na przykład jak kradnie? W końcu to Ukrainiec.
Zszedł na dół.

- Hej mały, już... - dopiero teraz zauważył, że chłopiec śpi. Według niego zawsze wyglądał tak słodko i niewinnie, ale teraz to twarde serce chciało się rozpuścić. Sierotka wyglądała jak aniołek. Tomasz delikatnie go podniósł. I znów pomyślał, że to, że czuje mały ciężar tego ciałka, jest przyjemne. Gdy lekko przycisnął (ale bardzo delikatnie) chłopca do swojego torsu, poczuł szybkie bicie serduszka. Tak, bo przecież sercem nie można było nazwać tego malutkiego czegoś w malutkim chłopaku. Wcale nie miał czterech czy pięciu lat.
Tomek, uspokój się, przez on wcale nie jest taki malutki. Jest prawie dorosły.

Ale taki kruchy i delikatny.

Wiśniewskiemu spodobało się opiekowanie się inną osobą. Był perfekcyjnym opiekaczem, przykrył blondyna kocem i poszedł zrobić herbatę. Nawet gdy oglądał "Kryminalne zagadki Las Vegas" to założył słuchawki, aby nie obudzić młodego delikwenta.

A gdy ten wreszcie się obudził, powiedział żeby poszedł na górę.

- W twoim pokoju są te całe leki. Musisz też zrobić inhalację. Kupiłem już wszystko co potrzeba. Ten taki wziew...

- wziewł? - zaciągnął Cyryl marszczyć brwii.

- No, maska. Masku, czy coś. - próbował przemówić jak te zabawne sprzątaczki z Ukrainy.

- A, pykhkaty.

- Em... może być, mogą być pyhkaty.

- Dziękuję...ale wiesz, że wszystkie pieniądze jakie miałem oddał w sierocińcu i wydałem po drodze do ciebie?- zmartwił się chłopak.

- Myślisz, że będę chciał, żebyś za to płacił? No coś ty. Cieszę się, że wreszcie mam na kogo wydawać pieniądze. - uśmiechnął się Tomasz. Przytrzymał chłopca, kładąc mu dłoń na plecach i podał kubek. - Wypij.

Mężczyźnie całkiem spodobała się rola starszego brata.

***
Hej.
Oki to pa.



Jak się podobało? Po wprowadzeniu poprawek ten rozdział to zupelnoe inna bajka, stało się mniej rakowo-fanfikowo.
Chyba.

Bayo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top