Obroń mnie.

Nie wiedział, że okno zostało otwarte.
Cyryl cichutko ruszył do swojego pokoju, aby zgłębić się w lekturze.
Nie miał pojęcia co sądzić o wybuchu Tomka. W sumie to zrobił to w jego obronie, ale wyglądało groźnie.
Przebrał się w piżamkę, po czym zatonął w pachnącej pościeli.
Tak miękkiego łóżka nie miał nigdy.
Gdy tak czytał nagle zobaczył, że okno uchyla się jeszcze bardziej a w nim pojawia się głowa...

***

Powinien go teraz przeprosić?
Nie, przecież nie jest małym dzieckiem, on wie, że zrobił to w jego obronie.
A jednak?
Obiecał chłopakowi, że będzie czuł się bezpiecznie. Teraz na pewno tak nie będzie, gdy Wiśniewski zaczął "tarzać" się na podłodze z Karolem.
Chłopiec wyglądał wtedy na przestraszonego.
Ale co miał zrobić, męska agresja w nim buzowała, gdy widział takie zachowanie.
Wiedział, że jeszcze kilka lat temu, nic by sobie z tego nie zrobił, ale teraz było inaczej. Już nie żyli w małym, przestępczym światku.

Nie będę go przepraszać, po prostu ma spokojnie mu to wytłumaczę...

Thomas ruszył pewnym krokiem w stronę drzwi Cyryla, lecz gdy chciał zapukać usłyszał krzyk i zaraz potem trzask i huk.

Przerażony wparował do środka, prawie rozwalając drzwi.

Widok jednocześnie go przeraził i sprawił, że odetchnął z ulgą.

Ukrainiec stojący na łóżku, wręcz przytulony do ściany, oraz Karol zwisający smętnie z parapetu, a tuż obok rozbity wazon.
Chłopiec przerażony, blady.

- Zdajesta... j-ja ... ja go wby...zabiłem...- zająkał się.
Tomek sprawnym okiem spojrzał na dawnego znajomego.

- Nie, po prostu stracił przytomność. Chodź. - milioner wyciągnął ręce, tak zwyczajnie. Nie musiał myśleć nad tym ruchem, nie musiał nic. Po prostu wiedział, że ma go przytulić.
Cyryl wpadł w jego objęcia, czując jak bije mu serce. Czuł się jak bezbronna ptaszyna, której dopiero co udało się uciec drapieżnikowi.
Tomasz gładził go po głowie.
Chłopiec sam nie wiedział kiedy, rozpłakał się. Rozpłakał się ukazując swoją słabość. Miał silny, ale się rozpłakał. Znów. Nie tak miał się zachować. Miał powiedzieć "to nic takiego" jak zawsze. Ale się rozpłakał.

- Ćśś...Już wszystko dobrze, młody. Naprawdę. - Milioner trzymał go mocno, tak, żeby nic ani nikt nie mógł zrobić mu krzywdy. W końcu oderwali się od siebie. - Idź wytrzyj łzy, a ja dzwonię na policję. Nic ci nie jest? - czuł odpowiedzialność, która na nim spoczywała. Choć Cyryl nie był dla niego ani bratem ani dzieckiem, czuł że jest kimś ważnym.

- Nie, nic... - ciemnowłosy wstał, po czym ruszył w stronę chusteczek.

Tom wstał i już za chwilę pod dom przyjechały radiowozy. Przesłuchanie okazało się bardzo stresujące. Mężczyzna nie był takim aniołkiem i bał się, że drobne przestępstwa z przeszłości mógłby wyjść na jaw. Jednak okazało się, że nic takiego nie zostało ujawnione. Cyryl bardzo wszystko to przeżywał, ale potem czuł się już dobrze.
Siedział później na krześle, okryty kocem i patrzył jak jego opiekun rozmawia z policjantem. Nie wiedział o czym.
***
Z tego wszystkiego zasnął na fotelu.
Tom skończył właśnie gadać z kuratorem. Dostał zadanie, dowiedzieć się daty urodzin Cyryla, poprzednich opiekunów. Zresztą, cokolwiek...nikt nic o nim nie wiedział.

- Ej, młody, może... - zaczął Wiśniewski, wchodząc do salonu. Chłopiec leżał, zwinięty w kłębuszek na fotelu, tuląc poduszkę. - Eh...- brunet delikatnie podniósł Ukraińca, po czym zaniósł go do jego pokoju.

- Mmm...? -  uchylił zaspane oczy i podniósł lekko główkę. - ...co ty robisz? - spytał nieprzytomnie.

- Niosę cię do pokoju.

- Kotra hodyna? Godzinka.

- Prawie pierwsza rano.

- Nie odrobiłem pracy domowej. - rzucił chłopak, by zaraz zasnąć jeszcze raz.
To przypomniało milionerowi, że musi zapisać go jakieś szkoły...wypadałoby.
Ale to nie teraz. Jutro zabierze go na zakupy.
Z tą myślą on sam również poszedł spać.

***

Na początku jechali w samochodzie w milczeniu.
Cyryl patrzył na znaki drogowe.
Na każde pytanie Thomasa o swoją przeszłość odpowiadał milczeniem.
Milioner postanowił zmieni temat.

- To co? Po zakupach idziemy na gofry? - spytał.

- Możemy. Nie chciałbym być dla ciebie ciężarem...wydajesz na mnie bardzo dużo pieniędzy. - mruknął chłopak. Tomek coraz więcej rozumiał z tego co on mówił a sierota coraz szybciej sie uczyła polskiego.

- Oj tam. Cieszę się, że wreszcie mogę je wydać na kogoś innego niż ja. - uśmiechał się przyjaźnie Tomasz. Zaparkował przy galerii samochód, po czym wysiadł i otworzył chłopcu drzwi. - Wysiadka. Co taka smutna mina?

Cyryl w odpowiedzi wygiął usteczka w większą podkówkę.

- Mi nie komfortno, że kupujecie wszystko dla mienia, a ja taki darmozjad. - powiedział dość stanowczo jak na siebie.

- O matko, a ten znowu o pieniądzach i wydawaniu ich! Zamknij się, bo zaraz kupię ci knebel, Cyryl! To moje pieniądze i mogę je wydać na co i na kogo zechcę, okej?! - krzyknął Thomas z nutą rozmawiania, bo wiedział, że Cyryl zamilknie. Tak też się stało. - Uhuhu, duży tłum dzisiaj! - ciągnął po chwili, jakby nic się nie stało. - Daj rękę, żebyś się nie zgubił. - za nim otrzymał odpowiedź, już złapał za chudą dłoń.

Ciemnowłosy ścisnął jego rękę, po czym razem ruszyli do sklepów.

Po dłuższym czasie i wielu, wielu przymiarkach obaj zgłodnieli.
Cyryl był niepocieszony, a Tomek prawie dusił się ze śmiechu, gdy na chłopaka były dobre ubrania "11-14 size".

W końcu kupili mu jakieś ciuchy, dla trzynastolatków. (Ukrainiec nie zauważył, że Tom dyskretnie podmienił metki, żeby chłopiec nie jęczał mu nad, a raczej pod uchem).

W końcu ruszyli na koniec galerii.

- To może zjemy tutaj? Masz ochotę na...gofry? - słodkości znów przypomniały się milionerowi, który najwyraźniej miał na nie dziś ochotę.

- Mhm. Nawet bardzo. Chyba.- odparł Cyryl z odroninką optymizmu.

- Jak to chyba?

- No...nigdy...nigdy nie...- zająkał się złotowłosy.

- Nigdy nie jadłeś gofrów?! - dopowiedział Tomasz z przerażeniem, po czym spojrzał na niego jak na wariata. Złotowłosy przytaknął cały czerwony. - To trzeba to zmienić, mały.
Pojechali w stronę ulubionej cukierni Tomka, w której akurat nie było dużo gości.

Napis ma witrynie, jakby zrobimy z lukru, głosił "Margaret", zwracając uwagę przechodniów swoim miętowym kolorem.

Tomek stanął przed sprzedawczynią w podeszłym wieku.

- Co podać? - uśmiechnęła się przyjaźnie staruszka.

- Poprosimy dwa gofry z bitą śmietaną i...polewą czekoladową. - powiedział Tom.

- Proponuję do tego truskawki.

- Poprosimy.

Gdy Wiśniewski zapłacił, usiedli na miękkich fotelach.
Zawsze, gdy ktoś wchodził Cyryl spuszczał wzrok i patrzył na swoje buty. To nieco martwiło mężczyznę, a jednocześnie denerwowało. Przecież ci ludzie go nie pogryzą!

Po chwili w całej cukierni można było poczuć słodki zapach gofrów.
Kelnerka podeszła do nic z zamówieniem i położyła je na stolik.
Tomek od razu zabrał się za jedzenie, natomiast chłopiec patrzył na gofra, jak na cudo.

- Jest piękny. - wyszeptał podniosłym głosem. - Żal mi go zjeść.
Milioner przewrócił oczami.
Cyryl wziął pierwszego gryza, a jego twarz wyrażała jedno: zachwyt. - O Boże! To jest pyszne! - wrzasnął na całą cukiernię.

- Wiem. Jedz, jedz, może trochę masy nabierzesz.

Po zjedzeniu pierwszego w sercu chłopca zapanował niedosyt.

***
Zwolniłam odrobinę akcję. To chyba dobrze, nie?

MOD-MAJ
-1090 jakże wspaniałych, cennych słów.
Po poprawkach 1107.
Piszcie co sądzicie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top