Cześć, Clark.
Każdego dnia Thomas przychodził do Clarka i każdego kolejnego dnia czuł to samo.
Czuł wyrzuty sumienia, które zdawały się wypalać dziurę w jego sercu. Bolało. Lekarze oddalili od Evansa groźbę śmierci.
Jednak on cały czas pozostawał w śpiączce. Bezpiecznej i kontrolowanej.
Thomas musiał trochę więcej popracować, żeby nadrobić zaległości...
Wspierał go Joseph, który nawet raz przyjechał. Zostawił oczywiście dla Clarka mnóstwo słodyczy, ale gdy na niego spojrzał, od razu wyszedł.
Stwierdził, że nie może patrzeć na chłopca, bo od razu chce mu się płakać.
Niestety bandaże nie mogły zasłonić całego ciała.
A tylko o to błagałby Thomas.
No, dobrze. Nie tylko o to.
Głównie o zdrowie swojego podopiecznego. Albo o to, aby móc cofnąć czas.
Wynajął pokój w hotelu. Przecież stać go było.
Thomas brzydził się swoich pieniędzy z kilku prostych powodów. Po pierwsze nie mógł za nie kupić życia Clarka. Po drugie pamiętał jeszcze, w jaki sposób zdobył część z nich. Swoje oczywiście zrobiła dobra praca, spadek po wujkach, dziadkach, no i rodzicach...wygrana na loterii...
Watson przychodził do szpitala codziennie. Wciskał pielegniarkom kwiaty, żeby tylko pozwoliły mu zostać dłużej z Clarkiem.
Pewnego dnia było nieco inaczej. Pielęgniarki uśmiechały się inaczej niż zwykle, powietrze było lżejsze, a lekarz klepnął go po plecach.
Podeszła przełożona.
- Gratuluję, Watson. - powiedziała.
- Hę?
Thomas powoli się domyślał, śmiał przypuszczać, ale bał się, że to nie będzie prawda i nie powiedział tego na głos. Kobieta trzymała go chwilkę w niepewności, nadal się uśmiechając. Jednak, gdy patrzyła na głupi wyraz twarzy milionera przestała go torturować.
- Pana chłopiec postanowił się obudzić.
Serce Thomasa zabiło szybciej...
Poczuł się tak zwyczajnie szczęśliwy, odetchnął z ulgą. Watson prawie, że usłyszał jak wielki kamień spada mu z serca.
Zaśmiał się dźwięcznie i aż złapał kobietę za ramiona.
- Mogę go zobaczyć? - zapytał.
- Oczywiście. - na twarzy czterdziestolatki rozlał się rumieniec. W końcu niecodziennie tak przystojny mężczyzna łapie cię za ramiona. - Um, już prowadzę. Musi pan założyć tylko maskę. - Mówiąc to podała mu wspomniany przedmiot.
Thomas nigdy nie czuł tak dzikiej i pięknej ekscytacji. Wszedł za pielęgniarką do sterylnej sali, zwalniając kroku. Dopiero widząc Clarka z rzeczywiście otwartymi oczami wypuścił powietrze, jakby było czymś ciężkim. Podświadomie tyle razy wyobrażał sobie co powie, gdy zobaczy chłopca żywego. Podrapał się po swoich brązowych włosach.
Okropnie wyglądająca istotka z mnóstwem szwów, także na twarzy patrzyła się na niego błyszczącymi oczyma.
Thomas podszedł do łóżka.
- Cześć, Clark... - szepnął wzruszony.
Nie liczył na odpowiedź chłopca (No troszkę liczył.) która właśnie nie nadeszła.
Watson usiadł na krzesełku obok pacjenta. Evans śledził jego umięśnione ciało wzrokiem, miał bardzo rozszerzone źrenice. Thomas delikatnie chwycił jego kościstą dłoń, ostrożnie, jakby Clark mógł się rozpaść w każdej chwili.
W sumie mógł. Mógł się rozpaść w każdej chwili. Był jak porcelana - delikatny. Był jak tysiąc razy trącona wieża z kart, która po tysiąc pierwszym dotknięciu rozsypie się. Był jak... jak Clark.
- Niech pan nie liczy na odpowiedź. Na pewno pana słyszy. Clark jest w szoku i są w nim resztki narkozy. Ale... będzie żyć. Będzie już tylko lepiej. Jutro przyjedzie specjalista, a przez noc mógłby pan z nim zostać. - powiedziała kobieta.
- Oczywiście! - zapewnił gorąco Thomas, gładząc bladą rączkę Evansa.
Pielęgniarka wyszła.
Chłopak w milczeniu obserwował całą salę, najdłużej patrząc na Thomasa. Miał lekko rozchylone usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak żadne słowo się z nich nie wydobywało.
- Eh... Clark. Jestem beznadziejnym opiekunem. Wiesz... nastraszyłeś... mnie. Myślałem, że... umrzesz, ja... Przepraszam, Clark. Nie zasługuję na ciebie.
Gdy jechał do hotelu po rzeczy karcił się w duchu.
Gdy wrócił do szpitala bał się wejść do Clarka.
Poszedł do bufetu z obrzydliwym jedzeniem, nic nie zjadł i spowrotem wrócił do swojego chłopca.
Chodził tak bez celu, w głowie mając przeróżne myśli.
Głównie takie, że Clark jest dla niego najważniejszy.
Gdy leżał na karimacie (on, milioner i marzenie wszystkich dziewczyn!) przy łóżku rannego, w razie, gdyby potrzebował pomocy, doznał jakiejś myśli.
Że dla siostry by się tak nie poświęcił. Że owszem, byłby z nią przez cały dzień, ale na podłodze by nie leżał.
W końcu spóźnił się na jej ślub, z powodu interesów.
Od tamtej pory jakoś się tak nie odzywali do siebie i większość ludzi znała go jako jedynaka.
Z Evansem łączyło go coś więcej.
I nie była to braterska miłość. Już nie.
Wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Musi ochronić Clarka, pomóc mu dorastać. Co z tego, że bladoróżowe usta i brąz oczu działały na niego jak narkotyk?
Najlepszy, słodki, piękny narkotyk. Jego narkotyk.
Nigdy nie czuł czegoś takiego. Bywał zauroczony, nawet zakochany. Był w związkach z wieloma świetnymi dziewczynami i wspaniałymi chłopakami.
A żaden z nich nie wzbudzał w nim tyłu sprzecznych uczuć co leżący nieco nad nim Clark.
Mały chłopiec.
Chłopiec jego życia.
Powiedziałabym, że to taki KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ.
Coś się zmieniło, nie tylko w uczuciach Thomasa, ale i nadchodzi nowy etap ich miłości. Leczenie i terapia, ciężka terapia dla Clarka.
Będą psy, będzie woda, będą cukierki.
Zobaczycie~
A z okazji tego będzie special.
Możecie zadawać pytania do postaci i do mnie. (Nikt tego nie zrobi, ale co tam.)
Ja narysuję naszych chłopców. Będzie BONUS.
I możecie tu wybrać czy:
- historia Thomasa,
- śmieszne takie cuś, Clark w mundurku szkolnym,
- dzieciństwo Clarka,
- perspektywa Darli jakby,
Oraaaaz.
Ogłaszam konkurs.
Można
- napisać życzenia dla Clarka, żeby zdrowiał,
- napisać one-shota o naszych chłopcach. Może być wybiegający poza akcje, jaki wam się podoba. Na przykład ciąg dalszy według was, albo właśnie retrospekcja, może codzienność Thomasa i Clarka?
- rysunek,
- okładka do książki.
Zachęcam do udziału, będą nagrody, naprawdę fajne nagrody. Liczę tutaj na wszytskich i że nie zignorujecie nawoływania.
Jak się podobał rozdział? Mam nadzieję, że nie ma błędów.
Tu piszcie pytania do postaci:
|______| <---- pudełko
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top