Rozdział 19

Obudziłam się z wielkim bólem w okolicy obojczyka.

Au,kurwa!

Odruchowo złapałam się za bolące miejsce, próbując przypomnieć sobie co się stało.

Pamiętam że wróciłam do przyjaciół i rodzeństwa oraz naćpaną narkotykami Blueberry.

Pamiętam jeszcze Ashton'a, który  wściekły wszedł do posiadłości oraz jego ciepłe i miękkie usta mojego Mate na swoich oraz...

Ugryzienie...

Z wielkim trudem podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie pewnie dotknęłam dłonią miejsce gdzie mój Mate mnie zobaczył. Natychmiast syknęłam z bólu.

O Kurwa jak to boli.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w swoim pokoju w posiadłości swoich przyjacioł, a przede mną stał dopiero co zauważony przeze mnie Aiden .

Chłopak uśmiechał się w moją stronę, a jego oczach widziałam wesołe iskierki.

- Jak się czujesz, maleńka?- zapytał podchodząc do mnie.

Nie odpowiedziałam mu, ale nie pewnie spojrzałam mu w oczy.

W te jego śliczne brązowe oczy.

Powoli Aiden pochylił się w moją stronę. Nie wiem czemu, ale wtedy nie protestowałam.

W sumie to nawet tego nie chciałam.

Obserwowałam każdy ruch chłopaka, który przybliżał się w moją stronę, aż w końcu zatrzymał się dosłownie centymetr przed moją twarzą.

- Boli Cię, kochanie?- zapytał.

Od razu zrozumiałam o co mu chodziło. Zgryzłam nerwowo wargę nie wiedząc czy skłamać czy powiedzieć prawdę na temat oznaczenia.

W końcu jednak kiwnęłam twierdząco głową.

Aiden ponownie zbliżył się w moją stronę zmniejszając nas dystans.

- Zaraz przestanie, skarbie.- szępnął mi do ucha, po czym lekko przygryzł go.

Z początku nie rozumiałam tego co ma chłopak na myśli, lecz zrozumiałam to po chwili kiedy poczułam język mojego Mate na oznaczeniu.

Luke kiedyś na zajęciach mówił że w ten sposób wilki łagodzą ból u swoich Mate. I faktycznie z każdą sekundą ból stawał się mniejszy.

Bardzo mi się to podobało. Odchyliłam mimowolnie głowę, aby dać mojemu Mate jeszcze większy dostęp.

W tym momencie czułam czystą rozkosz i nawet, gdybyśmy byli w salonie przy moim rodzeństwie oraz przyjaciołach nie miałbym nic przeciwko temu, aby Aiden mnie rozdziewiczył na kanapie.

Moja wilczyca szalała z radości i rozkoszy. W końcu jednak nie wytrzymałam i jęknęłam z przyjemności.

Trudno mi było myśleć rozsądnie i szczerze to nawet nie chciałam.

W tym momencie to nie było najważniejsze.

Nagle Aiden odsunął się ode mnie. Jęknęłam z niezadowoleniem, zaś Aiden na moją reakcję uśmiechnął się.

Cieszyło go to że doprowadza mnie do takiego stanu.

- Moja Mate, moja Luna. - powiedział, po czym złożył krótki, ale bardzo namiętny pocałunek na moich ustach.

Gdy jednak odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy. Zmarszczył zdziwiony brwi.

- Coś się stało?- zapytałam chłopaka.

-Masz białe oczy. Co to znaczy, kochanie? - zapytał białowłosy.

Zdziwienie natychmiast pojawiło się w moich oczach.

Biały?

Nie miałam jeszcze takiego koloru.

Przynajmniej nikt mi nie mówił że takie były.

- Nie wiem.- powiedziałam odwracając wzrok od spojrzenia mego Mate.

- Kochanie...- przerwał na chwilę, po czym ujął moją twarz dłonie, abym na niego spojrzała.

Kiedy nasze sporzenia znów się zetknęły, chłopak kontynuował.

- To nic złego że są białe. Są śliczne. Zupełnie jak ich właścicielka.

Zgryzłam wargę zawstydzona. Zawsze od kąt pamiętam słyszałam od chłopaków obelgi, a jeszcze kiedy byłam siłą ciągana przez moją matkę do różnych miast do jej kochanków.

Tak mama zdradzała tatę. I nie mogłam zrozumieć dlaczego ciągnęła mnie żebym jechała z nią. Co prawda żaden jej alfons nie dotykał mnie ani nie molestował, ale i tak nie potrafiłam tego pojąć.

Dopiero gdy skończyłam 10 lat oznajmiła że wyprowadza się do swojego fagasa. Nazywał się Robert, ale nie był to Lightwood.

Po prostu Robert Marshall Jr.

Nienawidziłam go.

Zmienił moje dzieciństwo w piekło. Nękanie psychiczne i fizyczne stało się dla mnie normą w tamtym okresie. Psycholog był właśnie ze mną przez 3 długie lata.

Pomógł mi wtedy, ale i wspomnienia pozostały.

- Nie myśl o tym, kochanie.- powiedział Aiden.

Na mojej twarzy pojawiło się niedowierzenie.

Skąd on...?

- Kiedy Cię oznaczyłem kochanie, doszło do małego połączenia. Teraz ja czytam w twoich myślach, a Ty w moich.- powiedział z malutkim uśmieszkiem, Mate.

Zgryzłam mimowolnie wargę.

Czyli on słyszy moje myśli.

To oznacza że...

Mam przestrane.

W końcu jednak otknęłam się, po czym spojrzałam na Collins'a mówiąc.

- Opowiedz mi coś proszę o sobie.

Mój Mate uśmiechnął się na moją prośbę.

- Urodziłem się tutaj. W Moonlight Falls. Przez 3 lata wychowywałem się w domu dziecka z tego co mówiła mi Lauren i Kashir...

- Czyli oni nie są twoimi biologicznymi rodzicami?- przerwałam zdziwiona chłopakowi.

- Nie jesteśmy spokrewnieni, ale to oni mnie wychowali, nauczyli wszystkiego i zastąpili mi rodziców. Kocham ich i oni są moją rodziną.- powiedział chłopak, po czym kontynuował.

- No więc wychowałem się w domu dziecka, ale Lauren i Kashir mnie zaadoptowali. Okazało się że jestem wilkołakiem i wampirem. Potem jeszcze dowiedziano się że jestem Alfą,  więc odziedzicze po moim ojcu stado. Od zawsze robiłem lekkie bunty więc nie byłem Anielskim dzieckiem. Poza tym gram na gitarze, paninie i śpiewam. Mam własny zespół muzyczny, ale nazwy nie mamy. To chyba tyle, a teraz Ty.

Słuchałam chłopaka uważnie, ale kiedy usłyszałam jego ostatnie zdanie po prostu zdziwiolłam się lekko.

Co ja?

- Opowiedz mi coś o sobie. Proszę, maleńka. - powiedział chłopak.

Zgryzłam lekko zdziwiona wargę. Nie umiałam powiedzieć mu wszystkiego, ale on opowiedział mi swoją historię.

Powinnam więc mu się zrewanżować.

-  Z tego co wiem to ja i moje rodzeństwo urodziliśmy się w Moonlight Falls. Przeprowadziliśmy się później do innego miasta po kłótni mojego ojca z jego bratem. 5 lat później moi rodzice rozwiedli się, a ja oraz moje rodzeństwo zamieszkalismy i wychowywaliśmy się z naszym ojcem. Niedawno doszło do wypadku, w którym nasz ojciec wylądował w śpiączkę. Wujek Jonathan przyjechał i zabrał nas tutaj. Jak byłam mała uczyłam się grać na gitarze alustycznej. Lubię jeździć na łyżwach, pisać teksty piosenek i jeździć konno. Nie umiem pływać, ale się uczę. Boję się ciemności, ognia oraz pająków. - powiedziałam.

Na wspomnienie mojego leku na ogień przeszedł mnie znów strach. Bałam się ognia, ponieważ moja matka przed rozwodem kiedy miałam 9 lat spowodowała pożar, a kiedy było ciemno straszyła mnie maskami śmierci czy też ducha.

Mój Mate zauważył że na ostatnim zdaniu zagościł na mojej twarzy smutek. Od razu chłopak pocałował mnie namiętnie, a ja od razu odwzajemniłam jego pocałunek.

Kiedy mnie całował wiedziałam czułam że mnie kocha. Że nie chce bym była smutna. Nie chce bym cierpiała.

Czułam się w tym momencie tzw. Motylki w brzuchu. Moja wilczyca zaś  dosłownie wyła z radości czując na ustach, usta Aiden'a.

Nagły dźwięk telefonu Aiden'a sprawił że niechętnie odsunęliśmy się od siebie. Chłopak warknął coś zły z tego że nam przerwano, po czym odebrał. Jego mina zmieniła się szybko na poważną, przez co poczułam lekkie zmartwienie.

- Zaraz będę, Scott.- powiedział, po czym rozłączył się.

- Co się dzieje?- zapytałam przestraszona.

- April odeszły wody. Obiecałem jej że przy niej będę. Muszę iść.- powiedział chłopak, patrząc na mnie z miłością.

- Ja też chcę iść . - powiedziałam.

Polubiłam rodzinę chłopaka i chciałam wraz z nim iść i pomoc w jaki kolwiek sposób.

- Kochanie zostałaś oznaczona. Przez najbliższe 2 dni będziesz miała lekkie problemy z chodzeniem z powodu oznaczenia. Nie mozesz iść.- powiedział Aiden, a widząc moją minę dodał.

- Pójdziesz jak będziesz się czuła lepiej.

Kiwnęłam nie chętnie głową ulegając mu. Nie chętnie zgodziłam się na to by szedł sam.

Mój Mate zauważył to. Pocałował mnie krótko co prawda, ale namiętnie. Gdy odsunął się ode mnie powiedział ciche "Kocham Cię", po czym wyszedł z mojego pokoju.

W tym momencie miałam ochotę krzyknąć za nim, aby wrócił.

Ala nie mogłam.

Zostało 11 dni do pełni, a ja...

Ja wciąż nie wiem czego chce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top