Rozdział 16

Wczorajsze urodziny Lissy w połowie były dla mnie takastrofą. Pocałunek z moim Mate był w mojej głowie do końca dnia, ale starałam się zbytnio nie pokazywać. Po moim pocałunku dowiedzieliśmy się że kiedy się całuję mój głód rośnie co dało mi dobry argument żeby uniknąć kolejnego pocałunku z moją pokrewną duszą.

Samej jubilatce podobało się przyjęcie urodzinowe, ale królowa i tak nas opierdoliła za to że kupiliśmy jej prezent, gdyż według niej najlepszym prezentem jest to że pamietaliśmy i przyszliśmy do niej złożyć życzenia w formie prezentu.

Ale przejdźmy teraz do tego co się teraz dzieję.

Z samego rana pojawiłam się wraz z rodzeństwem u naszych przyjaciół. Przejrzałam wszystkie księgi na temat więzi Mate, ale Kurwa nic nie ma o tym jak ją zerwać.

Jedynie co jest to informacja o oznaczaniu i seksie czyli w kulturalnym znaczeniu o tym jak i do kiedy dopełnić rytułał.

Czyli w skrócie...

Jestem w dupie...

- Nie chcę tam iść. - jeknęłam zrozpaczona i jednocześnie przerażona.

- Joddie wiemy o tym. Mówisz to od rana.- powiedział Thomas rozbawiony, a po chwili dodał.

- Zatrzymajcie ją bo bedziemy mieli dziurę w podłodze.

W sumie chłopak miał rację. Od kiedy tu jestem nic nie zjadłam, ale chodziłam od drzwi do ściany jak robot zaprogramowany do tej czynności.

Zatrzymałam się będąc dwa kroki od ściany.

- Co ja man robić? Nawet jeśli nie będę chciała iść on mnie tam zaciągnie. - powiedziałam.

- To po co się z nim całowałaś? - zapytał rozbawiony Jace.

- To on mnie pocałował, Herondale.- wysyczałam w stronę zlotookiego.

- Ale Ty odzajemniłaś.- powiedziała Iris w sumie miała rację.

Od pocałunku moją wilczyca jest radosna i pełna energii co według mnie zaczyna być chore.

A Iris jak zwykle miała rację. Po mimo że wtedy kontrolę przejęła nade mną moja wilczyca to ja też odwzajemniłan ten chory pocałunek.

Lecz na samo wspomnienie ciepłych i miękkich ust Aiden'a, po prostu ja i moja wilcza natura wariujemy. Kiedy całował mnie czułam na jego ustach smak szarlotki.

Nawet nie wiem kiedy oparłam się o ścianę zamykając oczy, które zmieniły kolor na turkus czego nigdy nie było i podgryzając lekko wargę.

Gdy się spostrzegłam otworzyłam natychmiast oczy i czując na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych powiedziałam.

- To jest chore. Głupi księżyc uwziął się na mnie.

- No widać że ta więź jest chora. Zwłaszcza że wyglądałaś chwilę temu jakbyś orgazmu dostała. - powiedział Thomas chichocząc.

Spiorunowałam chłopaka wzrokiem, po czym spojrzałam na lustro przede mną. Moje oczy wciąż były turkusowe, a ja nawet nie wiedziałam dlaczego.

Podeszłam powoli do lustra jakbym szła do dzikiej zwierzyny, a kiedy zatrzymałam nie rozumiałam tego co widzę.

Turkusowe oczy.

Dlaczego?

~ Turkus to twoje zauroczenie Naszym Mate, a moja miłość do niego. Kiedy Ty zaakceptujesz to i pokochasz co już dawno jest. Będzie nasz wspólny kolor niedługo.~ powiedziała czytając mi w myślach wilczyca.

Aha czyli turkus to moje tzw. Zauroczenie, a dla mojej wilczej natury miłość?

Dobra to nie jest chore tylko pojebane.

- Nigdy nie pokocham takiego dupka. - powiedziałam wilczycy w myślach.

~ Taa, jasne. ~ powiedziała z sarkazmem wilczyca.

Ehh nienawidzę jej!

• • • • • A few hours later • • • • •

Godziny minęły niczym chwila. Zbliża się wieczór, a po nim będzie noc. Mam nadzieję że szybko to minie i wrócę tu przed nocą. Iris ok 14 zadzwoniła do pani Giddge mówiąc że zostajemy na noc u Susan, więc jak wrócę wcześniej to tu nocuje. Jednak wciąż się boję tego że nie zdążę przed nocą i będę musiała nocować u niego by nie zostać zaatakowaną przez demony albo i strzygi.

Teraz obecnie siedzę w sypialni Królowej i próbuję wytrzymać to jak mnie Lissa ubiera. Blondynka stwierdziła że to coś na krztałt randki dlatego nakazała mi się ślicznie ubrać, a od 15 jestem w jej sypialni i modlę się w duchu by morojka przestała mnie dobijać.

- Wyglądasz idealnie, Jo. - powiedziała królowa z uśmiechem.

Spojrzałam na lustro, które było przede mną.

Miałam na sobie czarną sukienkę z brązowym paskiem. Ta sukienka sięgała do połowy łud i miała bardzo cięnkie ramiączka. Moje włosy zaś były rozpuszczone i lekko zlokowane.  Na moich nogach zaś znajdowały się śliczne brązowe bodki czy jakoś tak. Do tego jeszcze zostałam zmuszona do lekkiego makijażu, więc... no rozumiecie chyba.

- Dobra czas zejść na dół. Niech Cię ocenią.- powiedziała i wraz z blondynką opuściłam pomieszczenie.

Powolnym krokiem zeszłyśmy po schodach.  Pierwsza szła przede mną Lissa z uśmiechem na ustach, zaś ja szłam za nią jakbym miała zaraz upaść.

No, ale to nie moja wina że nigdy na butach na obcasie nie chodziłam.

Kiedy blondynka weszła do pomieszczenia, ja powolutku jak małe dziecko szłam za nią. Gdy jednak podobnie jak księżniczka przekroczyłam próg wejścia do salonu czułam od razu na sobie spojrzenia wszystkich.

Westchnęłam z rezygnacją.

Oj Aniele, zmiłuj się nade mną.

- Siostrzyczko moją kochana mam prośbę. Wróć jako dziewica.- powiedział z uśmiechem Thomas.

Wtedy nie wytrzymałam i zdzieliłam mocno brata w policzek. Moje oczy były strasznie czerwone.

No bez jaj, jego to bawiło mnie zaś przerażało.

To naprawdę jest chorę.

- Dobra przepraszam, Joddie,ale nie co dzień można Cię zobaczyć w sukience albo na butach na wysokim obcasie. Jeszcze nigdy nie widziałem Cię tak dziewczęcej.- powiedział Thomas rozcierając obolały policzek.

W sumie to chłopak miał rację.

Nigdy się tak nie ubierałam.

I nigdy nie chciałam się tak ubierać...

Niespodziewanie moja komórka zaczęła dzwonić. Spojrzałam na telefon, który położyłam na biurku i zmarszczyłam brwi.

Co jest grane?

Podeszłam powoli do swojego telefonu i chwyciłam go.

Nieznany numer?

Co do diabła?

Nie wiem czemu, ale odebrałam telefon po czym przyłożyłam do ucha mówiąc.

- Halo?

- Witaj kochanie. Wpuścisz mnie maleńka do domu? - głos Aiden'a rozległ się w słuchawce telefonu.

Co?

Przecież ja mu fałszywy numer telefonu podałam!

Jakim cudem on...

Ehh...

Wyłączyłam to szybko, po czym spojrzałam na Amber, która była jak najbliżej drzwi.

Dziewczyna zrozumiała aluzję i poszła otworzyć mojemu Mate. 

Wciąż jednak nie rozumiem czemu ja się na to godzę?

Kiedy chłopak wszedł do domu ja jak najszybciej schowałam się z Damon'a.

No cóż wampir kontra pół wampir, pół wilkołak to dobry układ w razie walki.

Damon na tę reakcję zaśmiał się cicho, po czym bardzo szybko mnie przekręcił tak że to ja stałam przed nim.

- Zdrajca. - powiedziałam cicho w jego stronę, a Damon uśmiechnął się wrednie.

Aby po raz kolejny się schować nie było mowy, ponieważ białowłosy wszedł do salonu.

Był ubrany jak wczoraj, ale wciąż wyglądał nieziemsko.

Stop! Kurwa stop! Ja nie zezwalam!

Kiedy chłopak mnie ujrzał uśmiechnął się na ten swój sposób, a ja zmieniłam kolor swych oczu na żółty z zawstydzenia, nie wpominajac o czerwonych policzkach.

- Ślicznie wyglądasz, kotku.  - powiedział chłopak,  po czym wystawił rękę w moją stronę.

Nie pewnie ujęłam jego dłoń, przez co uśmiech na twarzy poszerzył się pokazując mi swoje kły.

Powolnym krokiem podeszłam do niego, wcześniej pokazując spojrzenie Damon'owi mówiące że się zemszcze.

Przez chwilę coś Aiden mówił do mojego rodzeństwa, po czym pożegnał się i razem opuściliśmy posiadłość.

Boże, Księżycu, Aniele, kto kolwiek...

Ratujcie mnie!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top