Rozdział 14

- Joddie chodź musimy iść do sklepu kupić prezent dla Susan!- krzyczy kłamstwo Thomas.

No cóż jesteśmy w posiadłości wujka Jonathan'a. Pani Giddge w każdej chwili może nas usłyszeć, więc nie dziwię się.

- Już idę! - odrzykuje i szybko przęgladam się w lustrze.

Jestem ubrana w czarną koszulkę z wilkiem wyjacym do księżyca w pełni, którą dostałam od Luke'a, czarne legginsy oraz czarne tenisówki z brokatem od Magnus'a. Swoję brązowe włosy związałam w boczny warkocz, zaś od 5 dni próbujemy ogarnąć jakie zdolności posiadamy przez eksperyment.

Jeśli chodzi o Thomas'a to wiemy że jest szybki i zwinny oraz działają na niego runy, zaś Iris ma swojego wilka i przy najbliszej pełni wraz z Luke'iem przejdzie przemianę.

Jeśli chodzi o Blueberry potrafi ona oprzeć się o cień w, ten sposób stając się nim, po czym "przeteleportować" się w inne miejsce, zaś Amber podobnie jak Iris ma swojego wilka w głowie i niedługo pierwszą przemianę, ale w sumie u dziewczyny to nie wszystko. W pobliżu krwi oczy Amber stają się czarne z głodu czarne i zawsze kiedy dziewczyna jest u naszych przyjaciół dostaję trochę krwi, aby umiarkować jej brak przez ostatnie lata.

Z resztą ja chyba jednak mam najgorzej. Mam wilka w głowie, który czegoś ode mnie chcę, a nie wiem czego. Podobnie jak Angel potrafie zmieniać się w cień i "teleportować". Czaruje jak Magnus, jestem szybka i zwinna jak dampir i Nocny Łowca. Mam kontrolę żywiołów oraz zdolności wróżki. Oczy podobnie jak w przypadku Amber zmieniają kolor w czerń przy głodzie krwi.

Czyli pewnie myślicie dużo jak na 5 dni.

Może tak, ale praktycznie nie umiemy używać naszych zdolności, więc to wciąż mało.

- Joddie!- ponowny krzyk mojego brata rozległ się po pomieszczeniu.

Szybko biorę mój plecak gdzie jest stela i moje inne rzeczy i wybiegam z pokoju.

Tak stela. Okazało się że znalazłam starą stele, która należała do Clary. Brazowowłosa myślała że ją zgubiła dlatego otrzymała nową i o tamtej zapomniała. Kiedy jednak ją ujrzała dała mi ją w prezencie, zaś Alec wręczył Thomas'owi jego własną stele.

- Spokojnie Joddie, bo się na tych schodach zabijesz.- mówi Amber stojąca koło naszego brata kiedy zaczęłam zbiegać co drugi stopień schodów.

Pewnie zastanawiacie się co pani Giddge sądzi o naszych całodniowuch codziennych wycieczkach do "Susan". Szczerze to ją nic nie obchodzi ważne dla niej byśmy wracali tylko na ustaloną godzinę albo informowali o naszych noclegach u niej.

I tylko tyle.

Kiedy już stoję przy Amber i Thomas'ie marszczę lekko brew.

- A Iris i Blueberry?- zapytałam się.

- Poszły do jubilatki. Będą odwracać uwagę dziewczyny do naszego powrotu.- powiedział Thomas.

Kiwnęłam głową na znak że rozumiem, po czym wraz z rodzeństwem opusciłam posiadłość.

W sumie z jubilatką Thomas nie kłamał. Są urodziny Lissy. Można powiedzieć że ma kolejną 18. I w sumie dobrze że się nie starzeję ani ona ani nikt z naszych znajomych. Mamy ich przynajmniej na dłużej.

No oczywiście oprócz Damon'a, Caroline, Stefano, Eleny i Magnus'a, którzy są nieśmiertelni.

Ale to pikuś.

Przez kilka minut ja i moje rodzeństwo rozmawialiśmy na różne tematy aż do póki nie weszliśmy na teren tzw. Bazaru.

- Dobra to co kupujemy kobiecie, która jest królową? - zapytał cicho Thomas.

Spojrzałam na niego, a moje oczy zmieniły kolor z złocistego na ciemno różowy.

Thomas czasem jest strasznie irytujący.

- Nie marudź Thomas. Po za tym Lissa nie jest osobą, która uwielbia drogie prezenty. A znając ją jakbyśmy wzięli coś bardzo drogiego to by nie przyjeła.- powiedziałam zgodnie z prawdą.

Lissa, a raczej Królowa Vassylissa Sabina Rhea Dragomir, nigdy nie była wredną arystokracką dziunią. Nie była z charakteru do średniej Mii, która z tego co pamiętam trochę się zmieniła. Ani do Jesse'ego Zeklos'a. Arystokatycznego dupka moroja.

Była inna.

- Joddie co myślisz o tym?- głos Amber sprawił że wróciłam do świata żywych.

Spojrzałam na siostrę. Amber trzymała w ręku ładną czarną sukienkę sięgającą do kolan, z rękawem na 3/4 i przyzwoitym dekoltem.

- Nawet ładna, ale bardziej pasuję ta. - powiedziałam pokazując palcem na podobną sukienkę tylko w kolorze zieleni pasujacej do oczu młodej Królowej.

Kiedy rodzeństwo szukało odpowiedniego rozmiaru sukienki dla Lissy, poczułam nie typowy zapach.

W ogóle nie wiem jak, ale mam wrażenie że czuję zapach mroku, ale coś mi tu nie gra.

Bo jakim cudem mrok ma zapach?

Nie wiem.

~ To on! To on! Błagam odwróć się on jest za nami!~ moja wilczyca zaczęła głośno popiskiwać, a przez ten pisk miałam wrażenie że moja głowa zaraz eksploduje.

Żeby w, końcu przestała popiskiwać odwróciłam się.

Nawet nie wiecie jakie niedowierzenie pojawiło się w moich granatowych oczach.

Przede mną stał Aiden. Chłopak był ubrany w czerwony T-shirt, czarną skórzaną kurtkę, czarne dżinsy i czarne tenisówki, zaś jego białe włosy były uczesane w artystyczny nieład co dodawało mu mroku.

Wyglądał bardzo seksownie... zaraz, zaraz co ja gadam.

Ja nawet go nie znam!

Nawet nie wiem kiedy nasz spojrzenia się skrzyżowały.

~ Oh to on! To on! To nasz Mate! Chodźmy do niego! Proszę chodźmy! ~ moja wilczyca zaczęła krzyczeć.

Mate?

Gdzieś już o tym słyszałam, tylko nie wiem gdzie.

W trakcie błagania mojej wilczycy o podejście do Aiden'a, spojrzałam się na Amber.

- Amber ja muszę iść. Weź Cię te sukienkę.- powiedziałam i za nim moja siostra coś powiedziała ja ruszyłam szybko w lasu.

Kiedy byłam już na terenie lasu na krótką chwilę spojrzałam za siebie.

Kurwa on za mną idzie!

Gdy w, końcu byłam pewna że żaden człowiek mnie nie zobaczy przyspieszyłam do szybkości wampira.

Są plusy posiadania krwi wampira, gdyż w ten sposób w mniej niż minutę byłam pod posiadłością gdzie była Blueberry z Iris.

W ostatniej chwili wychamowałam przed drzwiami posiadłości. Coś ostatnio bardzo dobrze przed drzwiami wyrabiam.

Natychmiast otworzyłam drzwi i wbiegłam do domu zamykając drzwi z głosnym hukiem.

- Boże Joddie co się stało?- zapytała Clary, kiedy tylko przekroczyłam próg salonu.

W pomieszczeniu jak zwykle byli wszyscy w tym również Sonya,która wprowadziła się do posiadłości i z tego co zauważyłam teraz grała z Florą, Hortensją i Niezabudką w karty przy stole.

- Gdzie jest dziennik wujka?- zapytałam przerażona, a z moich fioletowych oczu nie wiem dlaczego zaczęły spływać pojedyńcze słone krople łez, kiedy zauważyłam że księgi nie było na biurku.

- W biblioteczce. Joddie o co chodzi?- zapytała Rose, kiedy już zaczęłam kierować się do biblioteczki, lecz kiedy nie odpowiedziałam stanęła przede mną uniemożliwiajac mi podejście do biblioteczki na taką odległość bym mogła wziąć księgę.

- Joddie? - zapytała po raz kolejny Hathaway, a ja doskonale wiedziałam że nie wygram.

W końcu to Rosemarie Hathaway strażniczka Królowej Vasylissy Sabiny Rhei Dragomir ostatniej z rodu Dragomir'ów, znaczy prawie ostatniej. W końcu nie zapominajmy o Jillian Manstrano-Dragomir.

- Czym jest Mate?- zapytałam widząc że Rose chcę znowu zadać pytanie.

Na moje pytanie Luke i Iris spojrzeli na mnie zdziwieni.

Okej... nie podoba mi się to.

- Mate to druga połówka u wilków. - powiedziała moją Iris, a Luke potem dodał.

- Mate są wybierane przez księżyc. Są to pokrewne dusze. Kiedy się spotkają nie  potrafią bez siebie żyć.

Dla Iris to też w sumie coś na kształt sprawdzianu. Od 2 dni Luke uczy ją zwyczajów wilkolakow, aby w razie potrzeby wiedziała to i owo.

No to teraz zobaczymy co z tych lekcji wyniosła.

-Jest możliwość, aby przerwać tę więź?- zapytałam przestraszona.

- Nie ma. Osoby związane wiezią Mate są ze sobą połączone na wieki.- powiedziała Iris, a Luke dodał.

- Znalezieniu swojego Mate. Przeznaczeni sobie mają czas do pełni księżyca żeby dopełnić rytułał. Wilk musi oznaczyć swoją partnerkę,  po czym musi dokończyć z nią parowanie stosunkiem płciowym.

Słysząc ostatnie zdanie z ust wilkołaka myślałam że zemdleje.

Seks?

Żartujecie sobie ze mnie?

To nie jest ukryta kamera?

- Kiedy jest najbliższa pełnia?- zapytałam, a mój strach rosnął z każdą chwilą.

- 20 sierpnia. 4 dni po twoich urodzinach.- powiedział Magnus.

- Za 13 dni. - szepnęłam cicho.

- Joddie czemu pytasz o takie rzeczy?- zapytała Iris.

Zgryzłam wargę przerażona.

Ja tego nie chcę...

Nie chcę mieć Mate...

Nie chcę kochać...

Nie chcę...

- Znalazłam swojego Mate. Błagam pomóżcie. - powiedziałam z łzami w oczach.

Wtedy właśnie zapadła wielka cisza.

Jestem stracona...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top