Rozdział 9

Resztę nocy przespałam bez żadnych problemów.

Przynajmniej jedno było dobrze.

Od razu jak otworzyłam oczy, wstałam po cichu z łóżka by nie obudzić śpiącego wraz z Alec'iem, Magnus'a.

Pewnie czuwali nade mną bym mnie obudzić jak będę krzyczeć.

Urocze.

Jestem im za to wdzięczna.

Ze względu na to że nie miałam tutaj piżamy spałam w wczorajszych ciuchach, więc nie musiałam się przebierać.

Po cichutku niczym ninja wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu.

W pomieszczeniu jak zwykle byli wszyscy poza Magnus'em i Alec'iem.

- Cześć. - powiedziałam z lekkim uśmiechem, zaś Caroline szybko podbiegła i się do mnie przytuliła.

Zaśmiałam się, a wraz ze mną Stefano.

-Coś się stało?- zapytałam kiedy blondynka odsunęła się ode mnie.

- Nic, po prostu miło widzieć na twojej twarzy uśmiech po nocy.- powiedziała, a ja zrozumiałam o co chodzi.

Zgryzłam wargę na wspomnienie nocy.

- Gdzie jest książka?- zapytałam, kiedy moje oczy zmieniły kolor na pomarańcz.

Caroline spojrzała w stronę okna, a mój wzrok powędrował za nią.

Przy oknie było jasno drewniane nawet ładnie zachowane biurko, na którym leżała księga.

Podeszłam powolnym nie pewnym krokiem w stronę biurka, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z książki.

Stojąc już przed biurkiem, pochyliłam się lekko i otworzyłam książkę na wyznaczonej przeze mnie stronie.

Gdy już miałam zacząć czytać na głos treść księgi usłyszałam otwieranie się drzwi wejściowych domu.

Wszyscy spojrzeliśmy w stronę dźwięku jakbyśmy czytali sobie w myślach.

-Joddie? Jesteś tu?- głos Amber poznałabym nawet na krańcu świata.

-Amber? - powiedziałam z niedowierzeniem.

Przecież nikt w moim świecie nie wie o tym domu. W końcu Magnus rzucił na niego barierę , która sprawiała niewidzialność i działała tylko  w moim świecie na ludzi.

-Joddie! Ej, mordy ona tu jest! - krzyknęła dziewczyna, po czym podbiegła do mnie przytulając mnie.

Chwila!

Mordy?

To znaczyło tylko jedno...

- Joddie Josephine Moon! Jakim prawem znikasz na całą noc, nic nie mówiąc! .- krzyknęła Iris, przekraczając próg domu, a za nią Thomas i Blueberry.

-Przepraszam.- mruknęłam cicho kiedy Amber odsunęła się ode mnie.

-Dobra później ja jeszcze opierdolicie. Przynajmniej teraz wiemy gdzie się szlajasz całe dnie.- powiedział Thomas, a po chwili dodał widząc moich towarzyszy.

-Eeee... Dzień dobry?

- Joddie kto to jest? - zapytała Amber.

Westchnęłam zrezygnowana.

Oj to będzie długa rozmowa...

Pov Clary:

Kiedy Joddie zaczęła wyjaśniać swojemu rodzeństwu kim jesteśmy, ja myślałam że padne z śmiechu.

Miny Amber, Thomas'a, Iris i Blueberry mówiły wszystko.

Kiedy jednak brązowowłosa skończyła mówić, Thomas powiedział.

- Joddie kocham Cię, ale idziesz na odwyk książkowy.

W tym właśnie momencie Diabolina przemieniła Diaval'a w, kruka, po czym ponownie przywróciła to do ludzkiej postaci.

Również w tym momencie Flora, Hortensja oraz Niezabudka podleciały, a Magnus i Alec weszli do salonu.

Spojrzenia rodzeństwa Joddie wyrażały niedowierzenie i zdziwienie.

Po prostu jeden wielki szok.

- Okej jednak nie będziesz mieć odwyku. - powiedział Thomas.

Joddie zaśmiała się, lecz po chwili wyraz jej twarzy zmienił się na poważny.

- Wujek Jonathan wrócił? - zapytała.

Na pytanie dziewczyny, rodzeństwo pokreciło przecząco głową, a widząc powagę na jej twarzy Iris zapytała.

- Coś się stało?

- Ta książka była w bibliotece w dziale zakazanym.- powiedziała brązowowłosa, ale widząc minę siostry dodała.

-Wiem nie powinnam tam wchodzić i zabierać książki z tamtego działu, ale to co w tej książce jest wyjaśnia dlaczego nic o nim nie wiedzieliśmy.

-Mianowicie co takiego wyjatkowego ma ta książka? - zapytał się Thomas.

Powolnym krokiem podszedł do niej Jace, Stefano, Damon i Dymitr, przez co mięśnie 15 łatki rozluźniły się.

Ciekawie się zapowiada...

Pov Joddie:

Kiedy Dymitr, Damon, Stefano i Jace podeszli i stanęli za mną czułam się pewniej.

Nie zrozumcie mnie źle moje rodzeństwo jest super i w ogóle, ale w tym momencie lepiej bym się czuła gdyby do tej rozmowy dołączyli chłopaki.

- Wujek Jonathan prowadził badania 18 lat temu. - powiedziałam biorąc do ręki księgę, a widząc miny rodzeństwa kontynuowałam.

- Eksperymenty te nie były prowadzone na zwierzętach czy roślinach. Tylko na ludziach.

- Od kiedy to wiesz?- zapytała Iris podchodząc bliżej.

- W tej księdze jest fragment w, którym wujek napisał że eksperymentowanie na ludziach nie przynosiło zbyt dużych efektów. Z 14 ofiar ocalała 6. - powiedziałam po czym spojrzałam na następną stronę.

-Wiadomo coś o osobach na, których eksperymentował?- zapytała Blue.

- Mam sugestię że chyba wiem kim może być jeden z żyjacych obiektów eksperymentu. Ale to tylko sugestię. - powiedziałam, po czym zgryzłam wargę.

Powiedzieć czy nie powiedzieć?

Oto jest pytanie!

- Joddie co sugerujesz? - zapytała Amber, a ja zrobiłam krok w tył w nadziei że Demon, Stefano, Jace i Dymitr stoją za mną.

W momencie kiedy usłyszałam cichy szept Stefano uspokoiłam się, ale i tak moja twarz była blada jak trupa.

- Joddie...

- Ja. Ja mogę być jednym z jego eksperymentów. Tu jest data rozpoczęcia eksperymentu na numerze 013. Miesiąc po moim urodzeniu. - przerwałam wypowiedź Amber.

W salonie zapadła cisza, a ja zgryzłam nerwowo wargę.

W takim momencie ta cisza mnie zabija od środka.

-Może to zwykły zbieg okoliczności. - zasugerował Thomas.

-Oczywiście to zwykły zbieg okoliczności tak samo jak to że moje oczy zmieniają kolor zgodnie z emocjami. - powiedziałam z sarkazmem, po czym gwałtownie rzuciłam książkę na biurko.

Kiedy książka zetknęła się z biurkiem, po pomieszczeniu rozległ się głośny huk.

Byłam wściekła. Własny brat twierdził że to zbieg okoliczności że w miesiąc po moim urodzeniu rozpoczęto eksperyment 013.

Moje oczy momentalnie zmieniły kolor na czerwony z złości.

- Spokojnie Joddie. Thomas nie chciał powiedzieć nic złego. - powiedziała Iris, po czym delikatnie dotknęła mojego ramienia.

Zgryzłam wargę, po czym wzięłam parę głębokich wdechów i wydechów próbując się w ten sposób uspokoić.

Co prawda dalej byłam zła, ale moje oczy były mniej czerwone niż kilka sekund temu.

- Joddie ja Ci wierzę i masz moje wsparcie.- powiedziała bliźniaczka Thomas'a.

Amber, Blueberry i Thomas kiwnęli głowami twierdząco.

Moje oczy powróciły do naturalnego złocistego koloru.

-Dobra to teraz streść nam te wszystkich ludzi. Albo streść te książki. Bo ja już nie ogarniam.- powiedział Thomas.

Amber nie wytrzymała i strzeliła facepalm'a wyklinając po cichu brata.

Z Iris i Blueberry uśmiechnęłyśmy się w stronę rodzeństwa,  a ja wiedziałam że jeśli będę im streszczać postacie z książkę to będzie się można pośmiać.

Na razie jest dobrze....

Ale na jak długo?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top