Rozdział 5

-Cicho dziewczęta, ona się budzi.- usłyszałam piskliwy damski głosik.

Niepewnie otworzyłam oczy, po czym podniosłam lekko głowę do góry i rozejrzałam się dookoła.

O dziwo nikogo w pomieszczeniu nie było.

Zwariowałam?

-Ehem, na górze kochanie.- ponownie usłyszałam damski piskliwy głosik, tyle że nie był podobny do poprzedniego.

Co jest grane, na początku słyszę 4 męskie głosy, a teraz 2 damskie.

To ile tu jest osób?

Podniosłam niepewnie głowę do góry i o mało co nie dostałam zawału. Na przeciwko mnie, lecz trochę wyżej były 3 małe niczym stare lalki moje i moich sióstr wyglądające na płeć żeńską. Jedna była ubrana w róż, druga zieleń, a trzecia w błękit. Ich włoski były lekko zlokowane i miały kolor ich ubranek. Już sama nie wspomnę że te stworki miały skrzydła.

ROZUMIECIE?!

SKRZYDŁA!!!

Gwałtownie wrzasnęłam z strachu kiedy moje oczy stały się fioletowe. Od razu zaczęłam rzucać wszystkim co miałam pod ręką.

-Spokojnie! - pisnęło zielone stworzonko, kiedy ono jak i jej towarzystwo zaczęło unikać pędzących w ich stronę przedmiotów.

Pff, ta jasne.

Nie wiem dokładnie ile tak rzucałam w te stworki, ale musiało być długo, ponieważ drzwi otworzyły się.

Z fioletowymi jak nie wiem co oczami spojrzałam w stronę otwierających się drzwi.

Do pomieszczenia weszli dwaj mężczyźni.

Jeden miał czarne włosy i błękitne oczy, zaś drugi brązowe włosy i zielone oczy.

Czarno włosy na moje oko miał 25 lat, zaś jego towarzysz 17.

Wpatrywując się w ich twarze strach nie odstępował mnie na krok.

-Śpiąca królewna się obudziła. - powiedział bez emocjonalnie niebieskooki.

-Co?...Kim jesteście? - zapytałam próbując utrzymać bezpieczną odległość.

- Ja jestem...

-Niezabudko, może niech nasz "gość" zejdzie na dół? Pozna wszystkich, a my poznamy ją. - przerwał wypowiedź niebieskiej istotki.

-Masz rację, Stefano. - powiedziała różowa istotka, po czym spojrzała na mnie.

-Dziecko, spokojnie jesteś bezpieczna. Nic Ci się nie stanie. Zejdź z nami na dół, proszę. - dodała z uśmiechem na twarzy.

Nie pewnie podniosłam się z łóżka i zaczęłam kierować się w stronę obcych mężczyzn, jednak zatrzymałam się w pół kroku.

-Gdzie mój plecak?- zapytałam niepewnie.

-Na dole w salonie. Spokojnie.- powiedział nijaki Stefano.

Kiwnęłam głową, po czym zaczęłam iść z nieznajomymi.

Wyszliśmy z pokoju, po czym zeszliśmy po schodach na dół.

Będąc na parterze usłyszałam głos kruka. Spojrzałam w stronę dźwięku, a wraz ze mną moi towarzysze.

Na stoliku koło wyjścia siedział ten sam kruk, którego widziałam na dworze przed domem i przed wyjściem zanim zemdlałam.

-Diaval, leć do salonu. Już tam idziemy.- powiedziała róźowa istotka, a mnie zatkało.

Zaraz , jak ten ptak ma na imię?

Diaval?!

Ja pierdole.

Na słowa różowej istotki, ptak wzbił eię w powietrze czy jakoś tak i poleciał do jednego z pomieszczeń w, których zapewne był salon.

Kiedy mężczyzniu ruszyli za krukiem, ja potulnie ruszyłam za nimi.

Jednak kiedy przeszłam przez próg wchodząc do salonu po prostu mnie zatkało.

W pomieszczeniu było więcej osób niż myślałam.

Pierwszą osobą jaką ujrzałam był mężczyzna. Miał on na moje oko 24-25 lat. Miał on sięgające do ramion brązowe włosy i brązowe oczy. Jego skóra była lekko blada, co wyglądało jakby mężczyzna praktycznie nie wychodził na słońce. Brązowo włosy był ubrany w czarną koszulkę, czarne spodnie, czarne buty i śliczny skurzany brązowy prochowiec.

Słowo daję że w tym momencie po jego ubiorze i wyglądzie mogłabym nazwać go "Dymitr'em Bielikow'em".

Potem ujrzałam piękną kobietę na moje oko. 18 lat. Miała ona długie brązowe włosy i oczy, a jej kolor skóry przypominał kolor mężczyzny. Ubrana była w czerwoną koszulkę, czarne legginsy, czarne trampki i czarną skórzaną kurtkę.

Następną osobą była kobieta w podobnym wieku co brązowo włosa. Kobieta jednak miała jasne blond loki i śliczne zielone jadeitowe oczy z, którymi przypominała mi bardzo Blue. Jedyną różnicą była skóra, która u blond nieznajomej była blada jak śnieg, a u Blueberry rumiana oraz strój. Blondynka była ubrana w zieloną sukienkę sięgającą do kolan z przyzwoitym dekoltem oraz ramiączkami na 3/4.

Blondynkę obejmował jednak mężczyzna w równym jej wiekowi równieź z bladą twarzą. Miał on czarne włosy i błękitne jak morze oczy. Ubrany był całkowicie na czarny kolor, przez co uczucie strachu trochę zniknęło.

Tak mówi się że zielony uspokaja, a mnie uspokaja czerń.

Koło obejmowanej przez błekitno po jego, blondynki stała kobieta o rumianej na moje oko cerze.  Jeśli chodzi o wiek to byłby on podobny wiekowi Thomas'a i Iris. Miała śliczne brązowe włosy i oczy.

Czarno włosy mężczyzna, który przyprowadził mnie tutaj udał się do dziewczyny. Zaś brązowo włosy podszedł do blond włosej kobiety, którą pocałował czule. Blondynka ta miała brązowe oczy i lekko uśmiechała się w moją stronę.

Ee, ok...mam się bać?

Jednak zawał serca prawie przyprawiła mi kobieta, która swym wyglądem przypominała Diabolinę. Czarne sięgające do ziemi skrzydła i te czarne długie rogi. Nie wspominając już o bladej jak ściana skórze,  czerwonych jak krew ustach i tych zielonych oczach. A o brązowych długich do bioder włosów to ja marzyłam i wpatrywałan się w nie najbardziej.

A więc proszę się nie dziwić że mnie już nie dziwił , kruk na jej ramieniu.

Następnie była kolejna para. Była to blond włosa na moje oko. 16 latka o niebieskich, która trzymała się za rękę z brązowo włosym chłopakiem o błękitnych oczach.

Potem była para.... homoseksualistów?

Tak, jednak dobrze widzę.

Był to czarno włosy chłopak o niebieskich oczach, który stał koło trochę starszego od siebie azjaty z zielonymi kocimi oczami ubranego ... w brokat? Znaczy garnitur zdobiony w brokat.

Co ja Magnus'a Bane'a z "Darów Anioła" Cassandry Clare, widzę?

I w końcu ujrzałam ostatnią parę ludzi.

Chyba tutaj tylko ją jestem singlem, co nie?

Co za ironia?

Była to kobieta o brązowych włosach i oczach, która tak jak większość dziewczyn była obejmowana przez swojego ukochanego.

Jednak widząc partnera dziewczyny, dosłownie niedowierzałam.

Te złociste blond włosy i złote oczy mówiły wszystko...

-O kurwa.- zaklnęłam wpatrywując się w swoich towarzyszy, kiedy moje oczy przybrały z fioletu kolor beżu z niedowierzenia.

Czy ja zwariowałam?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top