Rozdział 12
Pov Joddie:
Wczoraj kiedy zostaliśmy z rodzeństwem na noc myślałam że tam ten damski głos w mojej głowie zniknie, ale niestety.
~ Proszę! Proszę znajdźmy go!~ krzyczała od momentu kiedy się obudziłam.
Nawet nie mam pojęcia o co jej chodzi, a ona nic mi nie mówi więcej.
Teraz obecnie o godzinie 5:55 siedzę w kuchnii i czekam na śniadanie. Nie zrozumcie mnie tutaj źle.
Zrobiłabym sobie sama śniadanie, ale Elena i Damon, którzy byli w pomieszczeniu kiedy weszłam sami zaczęli mi robić.
I po mimo faktu iż próbowałam sama sobie zrobić, to i tak nic nie zrobiłam.
- Joddie co ty taka zamyślona? - zapytała Elena włączając mikser.
- Po prostu nie rozumiem tego. Jak wujek Jonathan mógł eksperymentować na mnie? Na bratanicy swojej. Córce własnego brata?- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Naprawdę nie mogłam tego pojąć. Jakim trzeba być człowiekiem, aby dzieciom własnego brata zrobić takie okrucieństwo? Chociaż Valentine Morgenstern, ojciec Clary uczynił podobnie to i tak nie potrafiłam tego zrozumieć.
Elena wyłaczyła mikser i spojrzała na mnie z wspólczuciem.
- Na razie nie myśl o tym. Za godzinę ja i Jace pójdziemy z Tobą do tej kobiety od fiolek czy jakoś tak. Może się czegoś dowiemy. - powiedział Damon sprawiając że ja i Gilbert'ówna spojrzałyśmy na niego.
-Damon ma rację, Joddie. Nie myśl o tym na razie. - powiedziała Elena po chwili ciszy i ponownie włączyła mikser.
Kiwnęłam głową na znak zgody, po czym pochyliłam się lekko, aby spojrzeć na to co miksuje w misce Elena.
W misce były białka, które ubiły się na śliczną białą pianę.
Mniam.
Pov Elena:
Kiedy Joddie zaczęła przyglądać się temu co robimy miałam wrażenie że wybuchnę śmiechem.
Brązowowłosa nawet nie zauważył jak trochę ubitego białka wylądowała na jej nosie.
Dziewczyna po prostu wyglądała jak kotek.
Była urocza.
Damon zauważył "nowy makijaż" na Joddie, bo spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
Joddie obserwowała wszystko nie rozumiejąc o co chodzi. Dopiero gdy Damon wziął ściereczkę i wytarł jej nos zdała sobie sprawę dlaczego tak się śmialiśmy.
-Nic się nie stało. Wyglądałaś uroczo. - powiedziałam widząc że dziewczyna jest zażenowana.
Normalnie patrząc w jej oczy widziałam emocję w kolorach.
Czyste emocje.
- Kochanie nakryj do stołu.- szepnął mi do ucha Damon, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę że wpatrywałam się w dal i nie miałam już miski z białkiem.
Szybko chwyciłam talerze z szafki dla mnie, Joddie i Damon'a.
Pov Joddie:
Wpatrywałam się w nich nic nie rozumiejąc.
Nie rozumiejąc tego co ich łączy.
Tego uczucia, którego nie poznam zapewne nigdy, a postacie z moich książek poznały.
W momencie kiedy Elena chwyciła talerze z szafki, Damon szępnął jej coś na ucho.
Gilbert'ówna przekręciła jedynie oczami, po czym podeszła do stołu i rozdała talerze.
Kiedy jedliśmy omlety było cicho. Cicho jak na cmentarzu. Tym razem jednak nie wiem czy to mnie cieszyło czy też nie.
W ciszy jadłam omleta, myśląc o tym co może mnie spotkać, kiedy ja , Damon i Jace pójdziemy do osoby, która sprzedawała strzykawki oraz inne rzeczy wujkowi.
- Dzień dobry.- głos Clarissy rozległ się po kuchni.
Brązowowłosa weszła do pomieszczenia w towarzystwie Jace'a.
Odpowiedziałam cichym "cześć" młodej nefilim.
- O której idziecie z Joddie do tego sklepu?- zapytała Clarissa.
-Za kilka minut będziemy szli.- powiedział Jace, biorąc na dwa talerze po połówce omleta, który został jeszcze na patelni.
W trakcie kiedy Elena, Damon, Jace i Clary rozmawiali ja w jadłam myśląc o tym co się niedługo wydarzy.
• • • • • A few hours later • • • • •
- To co wchodzimy? - słyszę za sobą głos Damon'a.
Od 10 minut stoimy przed naszym celem. Wpatruję się w niego jakbym miała iść do więzienia i nigdy nie wrócić.
Za mną stoi Jace i Damon.
Moją ukochana ochrona.
Dotarcie do sklepu o dziwo nie zajęło nam długo prawdopodobnie dla tego że zamiast iść na piechotę Damon zawiózł nas samochodem.
-Joddie? - po raz kolejny słyszę głos Damon'a.
No dobra teraz albo nigdy.
Szybko zakładam na czarne okulary przeciwsłoneczne by ukryć oczy i nie odpowiadając na pytanie starszego Salvatore tylko wchodzę do sklepu.
Otwieram drzwi i wychodzę do pomieszczenia.
Nie pewnie rozglądam się dokoła. Wszędzie pełno fiolek, probówek i innych chemicznych rzeczy.
A od strzykawek i igieł się roi po prostu.
-Wujek Jonathan musiał być tu częstym bywalcem. - mruknęłam cicho w stronę Damon'a i Jace'a, którzy szli za mną.
Mój wzrok w końcu zatrzymuję się na kasie gdzie stać przeważnie musi kasjerka.
Ale jednak jej nie ma.
Nie pewnie podchodzę do kasy gdy nagle o mało co nie dostaje zawału.
Przede mną niczym zjawa dziękuję starsza kobieta o brązowych lekko pod siwiałych krótkichz włosach zasłoniętych zieloną czapką oraz brązowych oczach.
Kobieta była ubrana w kremową koszulę, czarną luźną sięgającą do kolan spódnice i beżowy sweterek. Na jej nogach były jasno brązowe rajstopy i czarne buty.
Jak na zawołanie Damon i Jace stanęli za mną w razie czego gotowi do walki.
- Dzień dobry. - powiedziałam nie pewnie z małym uśmiechem.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć? - zapytała kobieta, a ja wiedziałam że już wycofać się nie mogę.
- Nazywam się Joddie, a to Jace i Damon moi kuzyni. Szukamy Sonyi Morgan.- powiedziałam cicho.
Najlepsze kłamstwo jakie wymysliłam to powiedzenie że mam kuzynów.
I to jeszcze takich zajebistych.
Słysząc imię i nazwisko osoby, której szukamy mina kobiety zmieniła się na niezwykle straszną.
- Jeśli mogę wiedzieć to czego państwo chcecię od Sonyi Morgan?- zapytała z powagą.
Powoli i nie pewnie zdjęłam okulary słoneczne ukazując swoje fioletowe z strachu oczy.
- Nazywam się Joddie Moon. Pani Morgan może znać mojego wujka Jonathan'a Moon'a.- powiedziała, po czym uspokoiłam się sprawiając że moje oczy powróciły do złocistego koloru.
- Nie ma jej. Wyjechała z rodziną kilka lat temu. Nie mieszka już w tym mieście. A teraz idźcie.- powiedziała szybko kobieta u, której daję słowo widziałam lekkie niedowierzenie.
Kiwnęłam tylko głową i wraz z chłopakami opuściłam sklep.
-Okej to było dziwne.- powiedziałam kiedy byliśmy na dworze i powolnym krokiem podchodziliśmy do samochodu Damon'a.
- Dziwne to mało powiedziane, Joddie.- powiedział Jace siadając do samochodu.
- Dobra wracajmy. - powiedział Damon siedzący na miejscu pasażera, po czym odpalił silnik.
• • • • • A few hours later • • • • •
Kiedy w końcu dotarliśmy do domu, po raz kolejny usłyszałam damski głos w mojej główie.
~ Proszę on był niedaleko! Chodźmy tam! ~ piszczał damski głosik.
- Ale o co ci chodzi? Kim jest on? - pytam głos w jej głowie w myślach.
~ Jak to nie wiesz kim on jest? To nasz Mate!~ powiedziała piszcząc dziewczyna w mej głowie.
Że co Kurwa?
- Joddie! Chodź musisz coś zobaczyć!- krzyk Jace'a przywraca mnie spowrotem do świata żywych.
Znajduję się w samochodzie przy wejściu do domu, zaś Damon i Jace stoją przy wejściu i wpatrują się w jeden punkt z niedowierzeniem.
Wysiadam z samochodu, po czym idę do chłopaków. Kiedy jestem już w środku posiadłości spoglądam tam gdzie wpatrywali się mężczyźni.
Nie dowiedzenie pojawiło się na mojej twarzy kiedy ujrzałam tę osobę.
O Kurwa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top