Dodatek- Wakacje
*Minou*
W końcu miało nadejść zakończonie roku moich dzieci. Razem z Sylwestrianem szykowaliśmy na tę okazję sernik z jagodami.
- Już prawie gotowe, teraz tylko poczekać, aż się upiecze.- powiedział mój narzeczony całując mnie w okolicy kocich uszek. Zachichotałem na ten gest. Naprawdę nie jedna normalna para mogła by nam pozazdrościć trwałości związku. Nie dość, że jesteśmy ze sobą osiemnaście lat to jeszcze nadal się kochamy zarówno dosłownie jak i w przenośni...
...
- Dobrze kochanie jedziemy odebrać dzieci z imprezy. Tylko Minou schowaj uszka- przypomniał mi. Od razu po jego słowach sprawiłem, że moje cechy kotołaka zniknęły. Na krótko po porodzie nauczyłem się tej sztuczki.
- Możemy jechać. - powiedziałem do Sylwestriana dając mu całusa w policzek przed wyjściem z domu...
...
Dzieciaki już siedziały w aucie opowiadając nam o festynie. Lidia cały czas mówiła o tym jak brat jej pilnował i chwaliła jego "rycerskość". Już w drugim roku nauki powiedziała klasie, że tak naprawdę jest bardziej kotołakiem niż jej brat. Na szczęście jej klasa to zaakceptowała. Mimo wszystko Logan zawsze i wszędzie za nią łaził by jej pilnować. Jako rodzic byłem mu wdzięczny, jednak również sądziłem, że Lidia powinna zacząć radzić sobie sama.
- Właśnie Tato chcielibyśmy gdzieś pojechać na wakacje. Co o tym sądzisz?- zapytał Logan.
- Myślę, że to dobry pomysł. To zależy, czy Sylwestrian będzie miał wolne.- odpowiedziałem im.
- Ojcze? Będziesz miał wolne- spytała Lidia robiąc słodkie oczka.
- Oczywiście, coś wymyślę. W końcu jestem szefem.- powiedział posyłając jej uśmiech w lusterku wstecznym.
Dojechaliśmy do domu. Dzieciaki od razu wzięły się za jedzenie obiadu by potem bezkarnie jeść ciasto.
Lidia i Logan wyszli na ogród żeby trochę się rozerwać...
- Minou co o tym sądzisz?- spytał Sylwestrian siadając obok mnie na kanapie i obejmując mnie ramieniem.
- Myślę, że to może być całkiem dobry pomysł. Wiesz dawno nigdzie nie byliśmy. - powiedziałem splatając nasze dłonie.
- W takim razie gdzie jedziemy?- spytał z uśmiechem.
- Zapytam dzieci. A ty upewnij się w pracy, że to nie będzie problem byś pojechał. - powiedziałem z uśmiechem. Zanim wstałem z kanapy zostało mi jeszcze skradzione kilka pocałunków. Chociaż takiego złodzieja to ja mogę ułaskawić. Siedziałem na kolanach Sylwestriana całując się z nim namiętnie dobre 10 minut. W końcu zszedłem z jego kolan zaszczycając go ostatnim pocałunkiem. Poszedłem do ogrodu od razu wołając dzieciaki.
- Logan, Lidia. Gdzie chcielibyście jechać na wakacje?- spytałem
- Góry
- Jezioro
No to mamy problem.
- A co powiecie na jezioro pod górą?- spytałem
- To chyba dobry pomysł- powiedzieli jednocześnie.
- W takim razie jeżeli tylko Sylwestrian nie będzie miał większych projektów w firmie to tak właśnie zrobimy.
*Sylwestrian*
Minou uciekł z moich kolan. Już się szykowałem by wyjść do firmy kiedy, mój narzeczony przyszedł mi opowiedzieć gdzie chcą jechać nasze dzieci. Zaraz po tym dałem mu całusa w policzek i wyszedłem do firmy.
Jak zwykle wjechałem windą na 7 piętro. Niby mógł bym wyjechać nic nikomu nie mówiąc, ale wolałem w razie czego nie zostawiać interesu na lodzie. Do gabinetu weszła Kasia.
- Kasiu, czy nie będzie problemu bym w najbliższym czasie wyjechał z rodziną na wakacje?- spytałem, kobieta była jedną z nielicznych osób, które znały prawdę o mojej rodzinie.
- Oczywiście, że nie. Od narodzin pana dzieci tak rzadko pan brał wolne. Myślę, że to będzie bardzo dobry pomysł- klasnęła w dłonie ucieszona.
- Dziękuję jesteś moją najlepszą sekretarką.- powiedziałem z uśmiechem na ustach
- Jestem pana jedyną sekretarką- odpowiedziała śmiejąc się cicho
- W sumie....przepraszam. W każdym bądź razie dziękuję. Do czasu wyjazdu wypełnię wszystkie zalegające papiery, żeby móc wyjechać z czystym sumieniem- powiedziałem już zniesmaczony myślą o siedzeniu nad makulaturą.
- W takim razie od razu przyniosę panu kawy. - posłała mi uśmiech i wyszła z gabinetu. Od razu wygrzebałem z szafeczki pod biurkiem teczkę z dokumentami. Musiałem wziąć się za pracę jednak zanim zacząłem moją męczarnie to napisałem wiadomości do Minou, że będziemy mogli wyjechać. Poprosiłem go w niej by razem z dzieciakami znalazł miejsce na nasze wspólne wakacje...
...
Moja walka z papierami trwała do późnej godziny. Wyszedłem z biura na wpół nieprzytomny, więc zadzwoniłem po Taxi. Do domu dojechałem po piętnastu minutach. Otwarłem drzwi, na korytarzu panowała ciemność i cichość. Zdiąłem tylko buty i wszedłem na górę do sypialni mojej i Minou. Chłopiec leżał na łóżku, nie chcąc go budzić ekspreso zmieniłem strój na piżamę i położyłem się obok niego od razu przytulając. Wyczułem jak delikatnie jego ogon przesunął się na moje nogi. Złożyłem delikatny pocałunek na czole mojego kotka. Potem zasnąłem...
...
Rano obudziły mnie drobne pocałunki składane na moich policzkach. Otworzyłem oczy by ujrzeć swój skarb całujący mnie.
- Kiedy przyszedłeś?- zapytał nachylając się nade mną i całując mój nos. Muszę przyznać, że właśnie takie drobne gesty rozczulają mnie w nim najbardziej.
- Późno w nocy. Spałeś już. - odpowiedziałem powoli siadając. Wraz z ukochanym wstaliśmy z łóżka by zejść na dół i przygotować dziecią śniadanie. W końcu już niedługo miały zacząć się nasze wakacje.
*Lidia*
Siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu obok mojego brata. Za kierownicą siedział mój ojciec Sylwestrian, a na siedzeniu pasażera mój tata Minou.
Wraz z bratem grałam w kamień papier nożyce gdyż droga bardzo nam się nużyła.
- Wygrałem! Już poraz piąty- zaśmiał się Logan klaskając w dłonie.
- To nie fair. Oszukujesz!- oburzyłam się a mój ogon zaczął ruszać się na boki. Logan zaczął mnie przepraszać. Wiedział, że w nerwach mogę się przemienić w kota, a tego żadne z nas nie chciałoby.
Rodzice zaczęli się śmiać. Dobrawdy nie wiedziałam co takiego śmiesznego było w naszym zachowaniu.
Po około trzech godzinach nudnej drogi dotarliśmy na miejsce. Dość stroma góra rzucała mi się w oczy, a przed nią rozciągłe jezioro. Woda sprawiała wrażenie dość głębokiej. Niewiele oddalony od tego krajobrazu niewielki drewniany domek z kamiennym fundamentem i ślicznymi zdobieniami z drewna przy oknach, drzwiach i schodach prowadzących na wyrande, wydawał się być bardzo przytulny.
Od razu poszliśmy do domku by się rozpakować. W budynku były dwa pokoje sypialne, kuchnia, łazienka oraz mała jadalnia. Najbardziej spodobała mi się kuchnia utrzymana w odcieniach żółtego z jedną kamienną ścianą.
- Dobrze jak się rozpakujecie to możecie cię rozejrzeć po podwórku, tylko się nie zgubcie.- poprosił nas tata. Od razu z bratem wybiegliśmy na podwórko.
- To gdzie najpierw?- spytał patrząc na mnie swoimi ciemnymi oczami.
- Tam jest las może pozbierajmy malin i jeżyn to ojciec potem zrobi nam naleśniki z owocami. - zaproponowałam już wyobrażając sobie jak pyszne musiały by być takie naleśniki.
- W porządku. Chodźmy- zgodził się Logan podając mi dłoń. Od razu podałam mu swoją. Mijaliśmy różne kszaki zbierając do sukienki, którą zawinęłam i jej rąbki trzymałam w dłoniach. Byłam pewna, że tata będzie zły jeśli owoce mi ją poplamią, a później te przebarwienia nie zejdą.
- Lidia, patrz są też poziomki- powiedział wskazując mi na krzak.
- Nie zrywaj ich. Pewnie wśród tylu owoców ich smak by zginął w naleśnikach. - powiedziałam mu
- To możemy zjeść je teraz- powiedział zrywając kilka owoców i wrzucając je sobie do buzi.
- Ej. Daj mi też. - brat popatrzył na mnie z niezdozumieniem, więc wytłumaczyłam, że przecież trzymam owoce więc nie zerwę sobie sama. Naprawdę go kocham, ale czasami jest idiotą.
- Otwórz buzię- zarządził i zerwał kilka poziomek by potem wrzucać mi je do buzi. Do prawda niektóre nie trafiały i odbijały się od mojego policzka zostawiając na nim czerwoną plamę. To było naprawdę zabawne, znów poczułam się jak dziecko.
- Powinniśmy już wracać bo rodzice będą się martwić- powiedział Logan uświadamiając mi tym ile już czasu spędziliśmy w lesie.
*Logan*
Wraz z Lidią zaczęliśmy iść w drogę powrotną na szczęście obydwoje ją pamiętaliśmy. Już po dłuższej chwili dotarliśmy pod nasz domek letniskowy.
Otwarłem drzwi puszczając siostrę pierwszą do środka.
- No nareszcie jesteście. Gdzie wyście byli?- spytał nas tata.
- My zebraliśmy owoce- powiedziała Lidia wychodząc zza mnie.
- No już Mimou daj dziecią spokój. Wrzućcie owoce do miski zaraz coś z nimi zrobimy. A na razie marsz umyć rece. Lidia zmień sukienkę a tą zalej wodą- powiedział ojciec idąc do kuchni.
Wraz z siostrą poszliśmy do łazienki ogarnąć się już po chwili wróciliśmy do kuchni, gdzie już czekał na nas ojciec. Ja jednak usiadłem obok taty. Wolałem po prostu przyglądać się pracy siostry jest najlepszego kucharza pod słońcem. Zresztą wiedziałem jaką radość sprawia Lidi gotowanie z Sylwestrianem.
- Wybierz sobie nóż ja przyniosę rzeczy na obiad. Najpierw musimy zrobić obiad, a dopiero potem owoce- powiedział, widziałem jak moja siostra aż się trzęsie z podekscytowania na myśl o dostaniu noża. Ale nie takiego zwykłego. Ona dostanie naostrzony nóż. Jak to ojciec mówi " Tym nożem to włosy na głowie by można golić". Zawsze nas to bawi.
Aż przeszły mnie dreszcze kiedy oboje zaczęli kroić. Lidia robiła z warzywami, a ojciec z rybą.
Widziałem jak Lidia się eksytuje, że w końcu jakiś nóż porządnie kroi. W domu Lidia zazwyczaj dostaje tępe, bo tata boi się, że zrobi sobie krzywdę.
Już po około półtorej godziny danie główne było gotowe.
- A na deser tak jak wymyśliliśmy będą naleśniki.- powiedziała do mnie siostra zajadając rybę.
Prawie zaśmiałem się na jej podekscytowanie.
- W porządku. Już nie mogę się doczekać. - powiedziałem ciesząc się jak nigdy.
Jak tylko zjedli wrócili do kuchni robić deser. Ja zostałem z tatą. Uważnie obserwowałem jak ojciec i Lidia robią deser. Jednak to było nudniejsze bo siostra miała tylko zrobić ciasto na naleśniki.
Po niecałej godzinie również deser wylądował na stole. Oczywiście został zjedzony w ekspresowym tempie.
- Pyszne wam to wyszło- pochwalił ich tata
- Dziękuję Minou, ale to wszystko jej wina- wskazał na Lidię.
- W takim razie jutro od rana chodźmy na jezioro popływać- poprosiła siostra. Rodzice zgodzili się. Tego dnia jeszcze całą czwórką poszliśmy na spacer by potem pójść spać w końcu następnego dnia czekało nas dużo ciekawych wrażeń.
*Narrator*
Rodzeństwo obudziło się około godziny dziesiątej od razu poszli obudzić rodziców. Gdy tylko się ubrali poszli na podwórze popływać w jeziorze. Lidia i Logan od razu wskoczyli do wody. Narzeczeństwo postanowiło zostać na brzegu i poobserwować jak ich syn uczy swoją siostrę pływać.
- Minou? Uważasz, że to było dobre ?- spytał Sylwestrian
- Ale co?- kotołak nie rozumiał
- Życie
- Oczywiście. Nie mógł bym sobie wyobrazić leszego.- para pocałowała się, cały czas nie spuszczając oczu z dzieci.
- Przepraszam. Dobrze chodźmy również popływać. - poszli do wody...
...
Po około godzinie wyszli z wody. Postanowili na początku wysuszyć się i przebrać by potem móc iść na tę górę koło jeziora...
Ich miłość mogłaby być przykładem jak głupim jest bezpodstawne ocenianie ludzi. Mimo różnic dzielących Minou i Sylwestriana ich miłość będzie wieczna, a o ich losach można mówić wiekami, ale zostawmy im trochę prywatności i pozwólmy cieszyć się wspólnym życiem w miłości szczęściu i pechu. Bo mimo czasu niczego nie zmienią ale brną do przodu by udowodnić sobie i swoim dziecią, że warto walczyć o marzenia i prawdziwą miłość...
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Koniec
Książki w których są dodatki z okazji rocznicy mojego wattpada:
- Będę przy tobie
- Chaton-kotek
Słów: 1759
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top