47
*Sylwestrian*
Minou uśmiechnął się na dźwięk imienia swojego synka.
-Nasze kochane maluchy. - powiedział odkładając dzieci na łóżko. Maluchy szybko zasnęły.
-Masz rację. Przepraszam, że nie było mnie przy porodzie- powiedziałem łapiąc jego dłoń.
- Pewnie moja siostra i tak by cię wyrzuciła z pokoju. Nie gniewam się. Ważne, że teraz jesteś i już zawszę będziesz przy swoich dzieciach- powiedział mój chłopiec spowrotem się kładąc.
-Zdrzemnij się, potem pokaże ci pokój dzieci
- Pokój?
-Tak pomagał mi go robić brat Kasi. Mojej sekretarki.- wyjaśniłem. Minou tylko lekko się uśmiechnął. Poprawił dzieci obok siebie, by już po chwili zasnąć.
Opuściłem sypialnie by trochę się odstresować.
Zacząłem myśleć.
W co ja się wpakowałem. Jeszcze jakiś czas temu nie chciałem związku. A teraz?
Kochający chłopak, dwójka dzieci.
Nigdy bym nie pomyślał, że ten świat może iść w tak zastraszającym tempie.
-I jak?- spytała mnie Rena, gdy pojawiłem się na dole.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Cała trójka teraz śpi.- opadłem na kanapę obok dziewczyny.
-Kto by pomyślał? Pamiętam jak jeszcze niedawno tłumaczyłam ci jak się całuje. A teraz. Masz dzieci, osobę którą kochasz i przede wszystkim szczęście.
-Rena to było dawno temu. Ale masz rację. Nikt się nie spodziewał, że moje życie tak się skończy
-Tak, ale musisz uważać. Minou jest wyjątkowy. Nawet u kotołaków męska ciąża jest wyjątkowa. Może być narażony na niebezpieczeństwo. Wielu dopuściło by się każdej ceny, by tylko mieć go jako materiał laboratoryjny- ostrzegła mnie kobieta
- Obiecuję, że go nie oddam.- kobieta pokiwała głową z aprobatą na moje słowa...
...
Siedziałem koło łóżka i patrzyłem na twarz spokojnie śpiącego kotołaka. Nagle usłyszałam płacz dziecka. Okazało się, że to mój synek. Ostrożnie wziąłem go na ręce i zacząłem kołysać w ramionach. Chłopiec momentalnie się uspokoił i zaczął chichotać.
- Lubi cię- usłyszałem głos mojego kotka. Odłożyłem synka na łóżko i zbliżyłem się do Minou, by go pocałować.
- Chodź pokażę Ci ten pokój.- chłopiec zgodził się.
- Dzieci idą z nami.- wziął oby dwa szkraby na ręce.
- Poczekaj. Samanta weźmie dzieci. Ty jeszcze przez jakiś czas się nie wysilaj. - Minou przystał na moją propozycję. Już chwilę później otworzyłem przed nim drzwi do pokoju dziecięcego. Drewniane panele podłogowe oraz mebelki z ciemnego drewna. Na środku jasny puszysty dywan. Dwa łóżeczka dziecięce. Jedno z nich z pastelowo-różową pościelą a drugie z pudrowo-niebieską. Cała masa pluszaków oraz zabawek. Minou chodził po pokoju.
Podeszłem do niego i przytuliłem go od tyłu. Minou nagle się odwrócił i wpił w moje usta. Bez zastanowienia oddałem pocałunek. Położyłem dłoń na jego policzku. Poczułem jego łzy, jednak nie przejąłem się tym za bardzo, bo wiedziałem, że to łzy szczęścia.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Do końca zostały jeszcze tylko dwa rozdziały. 💞
Czy tylko mi jest smutno z tego powodu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top