46

Miesiąc później (w sumie już 8 miesiąc ciąży)

*Sylwestrian*

Rena i Samanta siedziały puki co w kuchni. Minou praktycznie nie wychodził z pokoju poza wizytami w toalecie. Nie dlatego, że nie mógł, tylko po prostu mu zabroniłem.

Od rana dostaję wiadomości, że mam się pojawić w firmie, ale zbywam to wszystko. Nie chcę zostawiać mojego kotka ani na chwilę.

Wszedłem do sypialni pokój był oświetleny, ale bez przesady. Minou siedział, a właściwie leżał na łóżku i oglądał bajki na laptopie. Podszedłem do chłopca i delikatnie pogłaskałem za uszkiem.

- Sylwestrianie. Nie jestem z porcelany. Rozumiem, że nie mogę chodzić po schodach i w ogóle, ale jak tak dalej będziesz mnie traktował to zapomnij o jakichkolwiek czułościach po ciąży. I celibat przez rok- zagroził patrząc na mnie. Zauważyłem, że podczas ciąży jest bardziej podatny na czułości. Usiadłem obok niego i pocałowałem. Minou oddawał to z niesamowitym zaangażowaniem. Pocałunek powoli zacząłem zmieniać w bardziej namiętny, ale nadal delikatny.
Powoli oderwałem się od chłopca.

- Zostaje ci wybaczone- powiedział oblizując wargi.

Znów usłyszałem dźwięk telefonu. Minou pokiwał głową na znak, że się zgadza. Moja rozmowa nie trwała długo.

-Minou ja muszę

- Idź, potrzebują cię. Poradzę sobie. Zdążysz, dzieci póki co nigdzie się nie wybierają.- powiedział. Pocałowałem go. Byłem dumny z tego jak bardzo mój kotek jest wyrozumiały. Szybko go pocałowałem. Opuściłem dom. Jak najszybciej udałem się do firmy, chciałem wszystko załatwić...
...

- Czego chcecie?- spytałem Kaśki, która już na mnie czekała.. Kazała mi wypełnić wszystkie zamówienia potrzebnych rzeczy do lokali i firmy...

Dwie godziny później usłyszałem dzwonek telefonu.

-Sylwestrianie, Minou zaczął rodzić wracaj do domu!- usłyszałem krzyk Reny w słuchawce. Szybko się rozłączłem. Zbiegłem na dół. Kasia chciała mnie zatrzymać w firmie, ale szybko ją zbyłem. Wbiegłem do auta. Pojechałem starą drogą, gdyż byłem prawię pewny, że złamie kilkanaście przepisów drogowych. Jechałem z dość dużą prędkością...

Wpadłem do domu. Na górze przed moją sypialnią stała Rena.

- Poczekaj. Samanta wyrzuciła mnie z pokoju i kazała nikogo nie wpuszczać.- powiedziała kobieta.

-Ale ja będę ojcem tych dzieci- chciałem zaprzeczyć ale wtedy usłyszałem dość głośny huk z pokoju. Zacząłem chodzić w kółko po korytarzu. Nagle z pokoju wyszła Samanta jestem prawie pewien, że jeszcze chwila i wydeptał bym dziurę w podłodze.

- Możesz wejść, ale musisz być cicho, bo Minou zasnął. Nie dziwię mu się. Dwa razy stracił przytomność.- poinformowała mnie kobieta. Wszedłem do pokoju. Na łóżku leżał mój skarb. Po jego dwóch stronach były dzieci. Najpierw podszedłem do łóżka. Pocałowałem Minou w czoło i przyjrzałem się dzieciom. Obydwa maluchy patrzyły się na mnie. Dziewczynka miała włosy po mnie zaś oczy po Miniu zaś chłopiec na odwrót włosy miał po Minou a oczy po mnie. Zobaczyłem jak obydwoje wyciągają rączki w moją stronę. Delikatnie jakby były z porcelany pogłaskałem je po policzkach. Od razu rzuciło mi się w oczy, że dziewczynka miała uszka i ogonek w kolorze swoich jak i moich włosów.

-Sylwestrianie - usłyszałem głos Minou. Widziałem na jego twarzy zmęczenie. Wyciągnął ręce. Zrozumiałem jego przekaz i podałem mu dzieci. Minou lekko się podniósł. Zaczął powoli kołysać dzieci w swoich ramionach...

-Czas na imiona.- powiedział chłopiec

-Ty pierwszy- powiedziałem widząc jak młodszy się uśmiecha.
-Lidia- powiedział.

-Ślicznie. W takim razie chłopiec będzie miał na imię Logan

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Podobają wam się imiona?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top