champagne, cocaine, gasoline

Pierwszą rzeczą zauważoną przez Atsushiego był kac.

To raczej niemożliwe nie poczuć tego tępego pulsowania w głowie. Nawet zanim otworzył oczy i momemtalnie skrzywił od nagłego światła, wszystko w jego ciele wyraźnie mówiło, że wczoraj wypił stanowczo za dużo.

Było także to, że niewiele pamiętał z ostatniej nocy. Niepokojące. Ale to był pierwszy raz, gdy wypił tak dużo, więc powinien się czegoś takiego spodziewać, prawda?

Atsushi spróbował wstać z łóżka i uświadomił sobie trzy rzeczy: jest obolały w miejscach, gdzie nie czułby się tak tylko od złej pozycji w śnie, jest nagi, a poza tym nie jest sam w łóżku. Powoli obrócił swoją głowę.

Zajęło to chwilę, nim chłopakowi udało się nazwać twarz przed sobą inaczej niż 'uroczy rudzielec' - Atsushi obwinił kaca - jednak udało mu się dojrzeć znajomy kapelusz na stoliku nocnym i wszystko ułożyło się w jedną całość.

Jest nago w łóżku z Chuuyą Nakaharą. Który, tak w sumie, jest tak samo nago. A Atsushi jest obolały i nie pamięta nic z ostatniej nocy.

Białowłosy jest niezły w zaprzeczaniu, jednak nie ważne, ile razy jego umysł próbował wymyśleć inne od oczywistego wytłumaczenie, nie potrafił znaleźć czegoś przekonywującego. A kombinował niemal pięć minut, nim się poddał.

Krzywiąc się, wstał z łóżka. To nie jego łóżko, więc zapewne są w apartamencie Chuuyi. Odnalazł swoje ubrania rozrzucone wokół, a gdy był w trakcie ubierania, Chuuya poruszył się.

Oh. Powinien być za drzwiami, gdy Chuuya się obudzi, lecz jedyne, co mógł teraz zrobić, to upewnić się, że ma zapięte spodnie, gdy Chuuya uniósł głowę znad poduszki.

"...Ty," warknął chwiejnie, trochę wczorajszo. "Co taki bachor z Agencji robi w moim domu?"

"Um!" mruknął Atsushi i obaj skulili się od głośności jego mruknięcia. "W-właśnie wychodziłem, po prostu daj mi wziąć moje ciuchy - w sumie to jakoś specjalnie nie lubię tej koszuli, Już sobie idę-"

"Czekaj." Chuuya usiadł i utkwił w nim zacięte spojrzenie. Pewnie byłoby to efektywniejsze, gdyby się ubrał. "Najpierw masz mi powiedzieć, co się stało wczoraj w nocy."

Atsushi przełknął ślinę. "Ja... niewiele z tego pamiętam... Wiem, że Ranpo zabrał mnie do baru i pamiętam, że tam byłeś. Pokłóciliśmy się, był tam konkurs picia... i nic więcej."

Chuuya westchnął ciężko. "Ta, to w sumie tyle, ile ja pamiętam. Rzuć mi moje spodnie, są koło ciebie."

Atsushi rzucił mu spodnie. Zamiast szukać koszuli, usiadł i usiłował się nie zapowietrzyć.

Chuuya nie był z tym jakoś delikatny, wrażliwy. "...Żyjesz tam, bachorze?"

"To nie tak miał wyglądać mój pierwszy raz! " Atsushi niemal się rozpłakał. 'Tak' łączyło to, że był z wrogiem, na dodatek obaj byli zbyt pijani, by pamiętać cokolwiek.

"Ty..." Chuuya urwał, widząc, że Atsushi niemalże płacze. "Hej... to nie jest takie złe. Znaczy się, żadne z nas tego nie pamięta, więc się nie liczy."

Atsushi pociągnął nosem. "Ale to się... tak czy siak wydarzyło."

"Nie liczy się," Chuuya powtórzył bardziej natarczywie. "Jeśli ktokolwiek zasugeruje, że uprawialiśmy seks, to na pewno dam mu w mordę. Jak to brzmi?"

Logika Chuuyi miała pewnien sen dla kogoś na kacu, kto chce zostawić wszystko co się wydarzyło za sobą najszybciej jak się da. "...Dz...dziękuję, Chuuya."

Chuuya spojrzał gdzie indziej, onieśmielony. "To nie jest tak, że chcę nad tym myśleć. Bierz co twoje i wynoś się."

Atsushi znalazł swoją koszulę. Była w przykrym stanie - niemal wszytskie guziki były pourywane i w żaden sposób nie wyglądało to przyzwoicie, nie ważne jak starał się Atsushi, by było inaczej. "Um... Naprawdę nie powinienem nosić tego na zewnątrz..."

Chuuya burknął i zaczął przeszukiwać szafę. Wyciągnął stamtąd koszulę - mogłaby nieźle wyglądać, gdyby ją trochę ponosić. "I tak miałem się jej pozbyć." odrzekł i rzucił ją do Atsushiego.

Atsushi założył ją. Była prawie w sam raz. "Dziękuję znowu-."

"Skończ dziękować i się wynoś!" Chuuya skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, a Atsushi zauważył, że jest odrobinę czerwony.

Jednak miał o tyle więcej instynktu samozachowawczego, by nie mówić za głośno do kogoś, kto naprawdę mógłby teraz go zabić. Ukłonił się lekko i wyszedł.

Zajęło mu trochę odnalezienie się po wyjściu z apartamentu Chuuyi, ale odnalazł w końcu Agencję. "Przepraszam za spóźnienie-" rzekł, wchodząc.

Ranpo rzucił mu w głowę gumką.

"Ałć!"

"Nie mów tak głośno," Ranpo westchnął, drapiąc się po czole jakby był jedynym, któremu się coś dziwnego zdarzyło. "Za dużo wczoraj wypiłem."

Atsushi poczuł przepływającą falę zirytowania. "I to jest powód, czemu zostawiłeś mnie samego z wrogiem?"

"Ta, kompletnie o tobie zapomniałem i poszedłem do domu sam." Ranpo nie wyglądał na poczuwającego się, ale po spojrzeniu od chyba każdego współpracownika (nawet Dazai wyglądał na dość poirytowanego, gdy popijał sobie kawkę), dodał, "Sorki. Był chociaż dobry w łóżku?"

Zirytowanie rozmyło się w nadchodzącym zawstydzeniu. Czerwieniąc się, mruknął, "J-ja nie pamiętam - czekaj, nawet nie używasz swojej umiejętności, więc skąd wiesz?!"

"Chodzisz słabo, na dodatek w czyjejś koszuli po wczorajszym upiciu się," rzekł Ranpo z drwiną. "Każdy głupi by się domyślił - nie musiał być detektywem, a co dopiero takim dobrym jak ja."

Atsushi zaczął przemykać się do swojego biurka ze wstydem. "P-powiem Chuuyi, że wisi ci d-danie w mordę."

Dazai rozlał swoją kawę.

~~~

*Chuuya - Nie ważne jak kombinowałam, nie pasuje mi "Chuuya-san", jak było w oryginale.* It doesn't matter how I was trying to use "Chuuya-san" in my version, it wasn't sound good for me.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top