Oneshot

Wstałem, podpierając się purpurowej ściany. Rozglądałem się wokoło, a różnorodne kolory reflektorów atakowały moje oczy co jakiś czas.
Spojrzałem wymownie na podłogę, czując że zaraz zwymiotuje. Nie miałem siły chodzić, chociaż w tym przypadku wolałbym nie iść na czworaka, czy czołgać się. Posłusznie, przytrzymując się ściany, szedłem w stronę wielkich drzwi, które wydawały mi się wyjściem. Świeciły one wieloma kolorami ledów, a koło nich przeciskali się ludzie, którzy zmierzali w kierunku wcześniej wspomnianych drzwiczek. Nie patrzę zwykle na wygląd ludzi, jednak ich twarze mówiły zbyt wiele, by się nie domyślić, iż byli tu na siłę.

Nadal pełen alkoholu we krwi, wyszedłem z budynku, czując w końcu świeże powietrze. Tym samym ulotniłem się od odoru papierosów, fatalnych perfum, czy nawet potu.
Zakręciłem się w kółko, o mało nie przewracając się, na jakiegoś przechodnia.
Pod nosem wypowiedziałem czystą, śliczną kurwę, po czym zacząłem iść w nieznanym mi kierunku. Pełen satysfakcji i radochy, pomimo strasznego bólu głowy, patrzyłem na wszystkie możliwe budynki które mijałem. Nadawałem im imiona i z niektórymi z nich się polubiłem. Chociaż, mało mówią.

Mniejsza - złapałem za komórkę, nadal ledwo stąpając swoimi ciężkimi butami po kałużach deszczu. Wszedłem pośpiesznie w kontakty i zadzwoniłem do pierwszej lepszej osoby, którym okazał się mój dobry znajomy; pies; mop; jak kto woli. Czekałem ciągnącą się latami chwilę, aż chłopak odbierze, jednak na marne. Zirytowany, napisałem do niego kilka smsów, po czym schowałem telefon do kieszeni i zacząłem się rozglądać.

Gdzie ja właściwie jestem? - powiedziałem sam do siebie.

Po chwili natomiast, ujrzałem bardzo znany mi, mieszkalny budynek. Był stary, podobnie jak jego właściciel, zaśmiałem się pod nosem. Przeszedłem jak gdyby nigdy nic przez pasy, nie patrząc nawet na sygnalizację świetlną, która ewidentnie pałała do mnie czerwonym kolorem nienawiści. Dosłownie.

Stanąłem przed drzwiami budynku, po czym starannie zapukałem pięć razy, w rytm dobrze znanej mi, imprezowej muzyki.
W między czasie także, do moich nozdrzy dostał się zapach wymiocin, które znajdowały się na moim własnym ubiorze. Mruknąłem na to niezadowolony.

Chciałem jak najszybciej wziąć prysznic, by mieć z głowy ten, dość nieprzyjemny zapach. A zgadując, mój przyjaciel, czy też właściciel tego mieszkania, najprawdopodobniej robił sobie drzemkę, po 'ciężkiej' służbie.
Na tą myśl, zdenerwowałem się.

Nie wiele myśląc, wszedłem do budynku jak do siebie, zamykając za plecami drzwi.
Przywitało mnie to co zawsze jak tu przyjeżdżałem.. Capela dosłownie nic nie robi z tym mieszkaniem, a ma ono strasznie duży potencjał! Zamiast głupich ścian i dachu, mógł wymyśleć coś bardziej kreatywnego, jak na przykład posąg wielkiego mnie! Tak, to byłoby wspaniałe.. Lecz, nie teraz o tym.

Ruszyłem się jak zahipnotyzowany. Nie zwróciłem nawet uwagi na to, czy właściciel jest w jakimkolwiek z pomieszczeń, tylko natychmiastowo, zrzuciłem z siebie ubrania, aż do naga. Porozrzucałem je po kątach, niektóre leżały na jakichś stolikach.

A moje własne majtki wylądowały na żyrandolu.

Poczułem się natychmiastowo żywszy, a przyjemny chłód otarł się o moje ciało. Zauważając wyczekiwane przeze mnie drzwi, od łazienki, wszedłem do niej jak do siebie. Cóż, może byłoby to błędem, ale co mnie to obchodzi? Tym samym, usłyszałem dość dobrze znany mi głos.

- Co Ty tutaj robisz? I czemu bez majtek? - mruknął, zakrywając swoją twarz rękoma, leżąc w wannie pełnej wody.

Nie odpowiadając na pytania chłopaka, podszedłem bliżej, po czym wszedłem do wanny. Zacząłem się śmiać, jak dziecko, na co Dante tylko odsłonił swoją twarz.

- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął

- Capelaa.. - przeciągnąłem - Jak ja Cię długo nie widziałem, przyjacieeluuu! - zaśmiałem się.

Przybliżyłem się do chłopaka, chwile później kładąc swoje ręce, na jego szyi. Wtuliłem się w niego, jak w bardzo miękkiego i dużego misia.
Czułem pod sobą, jego ciepłe ciało. Ponownie spojrzałem na jego, tym razem zarumienioną twarz.

- Wyglądasz jak buraak - majaczałem pod nosem, uśmiechając się od ucha do ucha - Wiesz coo? - zacząłem zagłębiać się w niebieskich oczach czarnowłosego - Kocham Cię, bardzo, bardzo, bardzo mocno - wydukałem, ponownie się śmiejąc

Chłopak posłał mi zdziwione spojrzenie.

- Jesteś pijany.. - mruknął

- Ale ja mówię prawdę! - wykrzyczałem, gdy spotkałem jego znużony wzrok - Dante.. no weź! - chłopak ewidentnie nie miał ochoty na rozmowę.

Przybliżyłem swoją głowę, do tej jego, złączyłem nas czołami, a swoje mokre dłonie delikatnie położyłem na policzkach policjanta.
Ucałowałem go spokojnie, co zostało natychmiastowo oddane. Gdy się od siebie odsunęliśmy, ponownie spotkałem się z zarumienioną twarzą chłopaka.

- Dante, zależy mi na Tobiee.. - burknąłem - Zrozum to.

- Poczekajmy z tym do rana, kiedy wytrzeźwiejesz.. - przewróciłem oczyma - Wtedy porozmawiamy na ten temat, okej? - zapytał, na co pokręciłem zgodnie głową.

Pomijając już niedawną sytuację, która miała miejsce przed jakąś sekundą, zacząłem pluskać się w wodzie, niczym dziecko. Śmiałem się i bawiłem naprawdę dobrze. W zamian usłyszałem tylko robawione westchnienie Dantego, który przeczesywał powolnie ręką moje włosy.

- Też Cię kocham Carbuś.. - usłyszałem z ust chłopaka.

---

HEJ!

Ja po prostu wam coś pokaże ok?

tak. pozdrawiam jvleczqaa która mnie zmotywowała do tego, by to powstało w ogóle, pozdrawiam fs_animri które/o (?) tam z nami pisało co jakiś czas sdghbhsg (nie umiem w twoje zaimki, im sorry)

pozdrawiam wszystkich lol

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top