Rozdział 1
W przerwie między kolejną misją mieli chwilę by zjeść posiłek a panujący spokój i cisza była od czasu do czasu przerywana przez krótkie rozmowy między niektórymi członkami zespołu. Ta atmosfera była prawdziwym wytchnieniem dla Logana w przeciwieństwie od ciągłego świstu kul czy paplaniny Wade'a, który był głównym powodem owego spokoju i zachowywał się inaczej niż zwykle. Normalnie nie mogący się zamknąć najemnik siedział teraz cicho w kącie i ledwo skubał jedzenie na talerzu. Zazwyczaj nikt nie zwróciłby na to uwagi ale dla Logana jasne było ,że coś jest nie tak.
Młodszy dopiero co wrócił od lekarza, który najwyraźniej od urodzenia był dupkiem a tylko przy okazji ukończył medycynę. Był sam na siebie wkurzony, że dopuścił do tego spotkania ,równie dobrze mógłby poprosić jakąś pielęgniarkę o poradę przynajmniej byłaby o wiele milsza. Wszystko zaczęło się od bólów głowy rano i krwawieniach z nosa po dużym wysiłku co oczywiście zignorował i zrzucił na przemęczenie ale w zeszłym tygodniu doszły wymioty i osłabienie a wszystko utrzymywało się już 2-3 tygodnie i Wade nie był w stanie dłużej udawać ,że nic się nie dzieje . Tak i oto znalazł się u bardzo dupkowatego lekarza i po prawie 2 godzinach badań otrzymał równie nieprzyjemną diagnozę, której się absolutnie nie spodziewał- początek raka lub coś co przynajmniej na niego wskazywało. Nie powiedział nikomu o diagnozie i nie planował tego zrobić w najbliższym czasie z jednego głównego powodu : pomimo utraty tej pracy ,gorsze od tego było postrzeganie go jako słabe ogniwo przez resztę drużyny a to ostatnie czego chciał - zdecydowanie wystarczą docinki, które dostaje z powodu bycia najmłodszym z grupy więc pomimo tego jak gównianie się czuł miał zamiar trzymać gębę na kłódkę. Z rakiem czy bez nadal był najemnikiem i potrafił wykonywać swoją cholerną robotę. Zacisnął oczy czując kłujący ból i mdłości, które nie dawały mu spokoju odkąd tylko wyszedł od medyka. Wziął kilka głębokich ale dyskretnych oddechów przez nos i kolejny już raz odsunął jedzenie z talerza ,który trzymał .Perspektywa możliwych zmian nowotworowych na ciele doszczętnie pozbawiła go apetytu i im dłużej o tym wszystkim myślał tym bardziej odechciewało mu się jeść i bolała go głowa .
Nie wiedząc nawet czemu zaczął się zastanawiać czy ktoś by się przejął gdyby coś mu się stało lub choroba wykończyłaby go za wcześnie. Nad Strykerem nawet nie musiał się namyślać, wymienił by go na kolejnego najemnika bez mrugnięcia okiem , dla niego jest tylko narzędziem niczym więcej . Victor i Agent Zero też odpadali bo był dla nich jak irytujący bachor i wiecznie powtarzali ,że mają go gdzieś. Ale Fred i John to co innego ,z nimi był na neutralnym gruncie natomiast Bradley zawsze śmiał się z jego żartów i lubili grać razem w piłkarzyki więc istniał cień szansy, że będą go pamiętać może nawet przyjdą na pogrzeb ........ lub tylko Bradley . Zastanawiał się nad Loganem bo pomimo wspólnych zaczepek i przekomarzania byli w dobrych stosunkach. Starszy mutant zawsze powtarzał ,że powinien się zamknąć lecz traktowali się z wzajemnym szacunkiem ale czy by za nim tęsknił, czy by się o niego martwił?? Nie powinien się tym przejmować cholera wiedział na co się pisze ale mimo to miał cichą nadzieje, że będzie inaczej. W głowie cały czas miał dzisiejszą rozmowę z lekarzem :
-Panie Wilson przecież nikt za panem nie zatęskni-mówiąc to lekarz odłożył jego kartę medyczną i poprawił okulary, facet miał tupet by się uśmiechnąć pod koniec a Wade poczuł, że coś go skręca w środku na sam widok tego uśmiechu. -Bardzo to pocieszające ale skąd taka pewność ?- zapytał cierpko -Jest masa ludzi, których nie zdążyłem jeszcze wkurzyć -Taki już pana los panie Wilson.....umrzeć w samotności, niechciany i niekochany. Jest pan najemnikiem a tacy krótko żyją. Jeśli nie rak to kula pana wykończy poza tym przestudiowałem pańskie akta i nie ma pan żadnych krewnych ani bliskich członków rodziny.....kto więc przyjdzie na pogrzeb??
Wade przełknął czując gulę w gardle i widząc, że doktor patrzył na niego oczekując odpowiedzi odparł:-Drużyna- była to najbardziej oczywista odpowiedz na jaką go było w tej chwili stać chociaż sam nie był jej do końca pewien.-Zastąpiliby pana. W tej pracy to normalne czyż nie?
Rachunek był prosty nikt nie przyjdzie na pogrzeb bo i po co?? Rodzice dawno nie żyją , krewni o nim zapomnieli ,nie ma dziewczyny cholera nie ma nawet psa a kumple z drużyny mają go gdzieś. Został sam ..... umrze sam. .......Rozgoryczony zamknął oczy niemalże czując jak żółć podchodzi mu do gardła i pali przełyk. Otworzył je dopiero jak poczuł czyjąś ciepłą dłoń na swoim ramieniu i był lekko zdziwiony widząc parę brązowych oczu wypełnionych czymś na znak troski i zmartwienia.
-W porządku Wade???? Wyglądasz trochę blado- zapytał Logan bacznie mu się przyglądając -Nic mi nie jest - odchrząknął i sięgnął po szklankę by napić się wody -Wszystko w porządku- jego odpowiedź brzmiała słabo , przeczesał włosy i wypuścił drżący oddech cholera on wyglądał na słabego wręcz bezbronnego w niczym teraz nie przypominał osoby którą był - silnego, nieustraszonego najemnika .który potrafił z łatwością uniknąć kul i każdego pozbawić życia jednym ruchem katany. -Jesteś cholernie cichy, to do Ciebie nie podobne -sam jestem w szoku, trzeba to zapisać i oprawić w ramkę : 15 stycznia godzina 22.30 Wade Wilson zamknął się na dłużej niż minutę . Jeszcze lepiej pod spodem dodać "proszę państwa cuda się zdarzają ". Mówię ci trzeba to uczcić , powinniśmy świętować to niczym pojawienie się komety na niebie .To się zdarza raz na kilkaset lat. - Wade skończył mówić a jego uśmiech poszerzył się tylko widząc ,że Logan też się uśmiechał.Po chwili obaj usłyszeli ciężkie kroki swojego szefa, -szykujcie się mamy tylko 2 godziny by dotrzeć na miejsce - słysząc to wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc i zbierać swoje rzeczy. Wade ubrał kurtkę i wziął katanę a także torbę podróżną i od razu skierował się do dżeepa ,w którym już siedział Bradley . Mieli mało czasu i jeśli chcieli dotrzeć na miejsce na czas to musieli wyjechać właśnie teraz. Po dosłownie kilku minutach wszyscy byli gotowi . W pojeździe było dość ciasno biorąc pod uwagę ilość osób ale Wade'owi to nie przeszkadzało ,usiadł przy oknie z tyłu i widząc ,że nikt nie zwracał na niego uwagi postanowił się chwilę przespać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top