[33,0] - Mistletoe and wine
Hoseok nie był pewien, co go obudziło, ale jeśli miałby wybierać, to najprawdopodobniej obstawiłby rękę Yoongiego, która z dość dużą siłą uderzyła go w nos, gdy chłopak zmieniał pozycję, wciąż pogrążony we śnie. Wcześniej najwidoczniej leżeli na łyżeczkę, bo Min, zaraz po (na szczęście nieudanej) próbie przestawienia nosa swojemu ukochanemu, umościł wygodnie głowę na jego ramieniu i wymruczał coś niewyraźnie, z delikatnym uśmiechem wtulając się w jego klatkę piersiową. Jung ostatkami silnej woli powstrzymał się przed wydaniem żałosnego jęku, bo miejsce, w które nieumyślnie uderzył go Yoongi, wybuchło promieniującym bólem, cisnąc chłopakowi łzy do oczu. Jednak zamiast rozpłakać się, na co miał ogromną ochotę, po prostu sięgnął swoją dłonią do nadgarstka swojego sąsiada i delikatnie odsunął całe przedramię od swojej twarzy i położył je między ich ciałami. Min znowu coś zamarudził, ale tym razem nie zamachnął się znowu na Hoseoka, tylko zmarszczył nos.
Tancerz uśmiechnął się sam do siebie. Obserwowanie śpiącego Yoongiego było jednym z jego ulubionych, porannych zajęć i nawet drastyczna pobudka nie była w stanie zepsuć mu humoru, jeśli to pianista mu ją serwował. Ostrożnie przewrócił się tak, żeby leżeć na wznak i móc dosięgnąć swojego telefonu, pozostawionego na parapecie koło łóżka.
- Dziewiąta dwadzieścia - mruknął cicho, jeszcze raz zerkając na smacznie śpiącego Yoongiego. Wiedział, że obudzenie go przed dziesiątą będzie zwyczajnym samobójstwem, dlatego powoli wysunął się spod objęć starszego, zastępując mu swoje ciało poduszką. Zaraz potem wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jego planem, to będą mieli naprawdę udany dzień.
Natomiast niczego nieświadomy Yoongi otworzył oczy dopiero jakieś pół godziny później. Zdziwił się, nie zastając swojego chłopaka obok na pościeli, ale zanim zdążył się wygrzebać spod kołdry, Hoseok wtargnął radośnie do pokoju, dzierżąc jakieś dwa worki, których zawartość nadawała im bardzo dziwnego i podejrzanego kształtu.
- O, już nie śpisz! - Hobi poszedł do łóżka, z którego Min właśnie próbował się zwlec. Co jak co, ale spało mu się nawet dobrze i z chęcią by kontynuował, ale nie chciał wyjść przed rodzicami tancerza na lenia, który śpi do południa. Chociaż nie przeczył, że wizja nicnierobienia aż do kolacji wigilijnej, absolutnie mu nie przeszkadzała. - Mam zamiar cię gdzieś zabrać, więc byłoby fajnie, gdybyś poszedł się ubrać. Trochę nam zejdzie, a głupio spóźnić się na wigilię.
- A nie musimy w czymś pomóc? - spytał Yoongi. Mimo że u niego w domu nie obchodziło się świąt, to wiedział, że do roboty pewnie było aż nadto. Nawet jeśli nie były to prawdziwe, chrześcijańskie obchody.
- Moja mama i Dahyun zawsze wyganiają mnie i tatę z domu, żebyśmy nie przeszkadzali. Zresztą, on już się ulotnił do garażu. Wiesz, lubi majsterkować i tak dalej - Hoseok zrobił jakiś nieokreślony ruch rękoma, zapewne mający ułatwić Yoongiemu zrozumienie znaczenia jego słów. - W każdym razie, możemy gdzieś iść, a nawet powinniśmy, jeśli nie chcemy się narażać.
- Okej, to gdzie idziemy?
Hoseok uśmiechnął się tajemniczo, przez co Yoongiego przeszedł dziwny dreszcz. Taki wyraz twarzy widział u swojego chłopaka tylko czasami, kiedy mieli ochotę na roleplay albo naprawdę ostry seks. A w tym momencie raczej nie zwiastował niczego, co w ostatecznym rozruchu okazałoby się przyjemne dla Mina. A przynajmniej tak uważał.
- Tajemnica - odparł jedynie zadowolony z siebie brunet i szybko uciekł z pokoju wraz z dwoma podejrzanymi torbami. Rzucił coś tylko o tym, że poczeka na Yoongiego w ogrodzie i pobawi się z Mickey'm w między czasie.
Yoongi westchnął głęboko, nareszcie podnosząc się z łóżka. Miał nadzieję, że jego chłopak nie zaplanował niczego, co zafunduje im obu trwały uszczerbek na zdrowiu.
***
- Hoseok, powiesz mi w końcu, dokąd mnie ciągniesz? - jęk sfrustrowanego Mina poniósł się echem wśród oprószonych śniegiem krzewów i drzew. Większość zrzuciła liście, oprócz nielicznych iglaków, które mijali co jakiś czas.
Szli przez las już dobre pół godziny, a Yoongi nigdy nie był fanem marszo-biegów. W śniegu i mrozie zwłaszcza. Nos praktycznie przymarzł mu do szalika, który pokrył się połyskującą warstewką szronu, mimo że chłopak niemal cały czas chuchał w niego ciepłym powietrzem, by choć trochę ogrzać opatuloną twarz. Było naprawdę niemożliwie zimno, a Hoseok nawet nie miał rękawiczek. Z czego on był zrobiony? Z ołowiu?
- Kochanie, powiedziałem, że zaraz się dowiesz. Nie marudź - Hoseok próbował nie dać się sprowokować, chociaż było mu coraz trudniej. Z jednej strony chciał, żeby niespodzianka pozostała niespodzianką, a z drugiej naprawdę nie mógł już patrzeć na zmarzniętego Mina. Tak czy siak miał w planach za chwilę go rozgrzać.
- Jeśli masz zamiar mnie zgwałcić w krzakach i zabić, to zrób to teraz, zanim zamarznę - fuknął Min, na co brunet tylko się zaśmiał. Yoongiemu absolutnie nie było do śmiechu.
- Pierwsza część brzmi kusząco, ale już jesteśmy na miejscu, więc będę musiał poczekać z tym gwałtem - przyznał, a zaraz potem mocno pociągnął Yoongiego za nadgarstek w swoją stronę, by drugą ręką wskazać rozciągający się przed nimi krajobraz. - Ta-da!
Yoongi przez chwilę wciąż stał naburmuszony z policzkiem przyciśniętym do kurtki swojego chłopaka. Zaraz jednak uderzyło w niego piękno skutego lodem jeziora, które od początku chciał mu pokazać Hoseok. Dopiero teraz je zauważył, bo wcześniej drzewa rosły gęsto po obu stronach ścieżki, nie pozwalając dostrzec niczego poza sobą. Wszystko było tak pięknie białe, jakby żadna żywa istota z pobliskiego lasu ani nie śmiała wejść na lód, zaburzając cienką warstwę śnieżnego puchu. Zaśnieżony pomost wędkarski do złudzenia przypominał Yoongiemu jego ulubione miejsce na wsi u babci, przez co jego sercem targnęło nieprzyjemne uczucie nostalgii. Pewnie jeszcze długo patrzyłby oniemiały na śliczny krajobraz, gdyby Jung w końcu nie ruszył się, wyrywając go z zamyślenia. Zerknął na Hoseoka, który puścił go, by zacząć grzebać w jednym z worków, które wcześniej niósł przewieszone przez ramię.
- Co ty tam masz? - Yoongi miał nadzieję, że tym razem jego chłopak raczy mu w końcu odpowiedzieć. Sam nie wiedział, ile razy po drodze zadał mu to pytanie, ale teraz jeszcze bardziej chciał usłyszeć odpowiedź.
Jednak zamiast się odezwać, Jung wyjął z worka parę zgrabnych, białych łyżew, podając je zdziwionemu Yoongiemu. Blondyn był na tyle zszokowany, że przyjął je bez wahania, mrugając kilkakrotnie.
- Co to? - rzucił mało inteligentnie, przez co tancerz obrzucił go skonsternowanym spojrzeniem.
- Stare figurówki Dawon? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Yoongi tylko przewrócił oczami.
- Tyle się domyśliłem. Serio, Hoseok? - fuknął, ale wbrew oczekiwaniom Junga nie rzucił łyżew na ziemię, tylko wciąż przyglądał im się z widoczną rezerwą.
- No co? Masz małe, cudowne stópki. Moje stare łyżwy byłyby na ciebie za duże - mruknął brunet, wyjmując z drugiej torby swoją czarną parę. Obie lśniły w promieniach słońca, przedzierających się przez korony drzew, a płozy wyglądały na solidnie naostrzone.
- Zawsze narzekasz, że są zimne - Yoongi uniósł jedną brew.
- Ale to się przecież nie wyklucza. Są też zimne. Zresztą, jak cały ty, Yoonie. To ponoć idzie od serca, kochanie - Jung puścił mu oczko, podchodząc bliżej zirytowanego chłopaka.
- Chyba od twojego martwego mózgu.
- No popatrz, a jeszcze miesiąc temu mówiłeś, że w ogóle go nie mam! - odparł radośnie Hobi, rozplątując sznurówki łyżew.
- Masz czy nie masz, i tak nie działa - podsumował Min. - Moja noga nie postanie na tafli tego jeziora. W filmach lód zawsze załamuje się akurat pod osobą, która nie umie pływać. To ja. Ja jestem tą osobą.
- Raz cię wyłowiłem, wyłowię drugi. Poza tym, jak już, to załamie się pode mną, bo jestem cięższy.
- I jak ja niby wyciągnę wtedy ciebie? Chcesz, żebym miał cię na sumieniu?
Hoseok zaśmiał się, ale już nic nie powiedział. Kucnął, szybko rozwiązując swoje i Yoongiego buty, by zacząć zakładać łyżwy. Ku jego zaskoczeniu, wcale nie dostał z kopa w twarz. Yoongi po prostu stał, wypalając mu dziurę w głowie groźnym spojrzeniem, ale nie zaprotestował, gdy Jung powoli zdjął jego glana, by zmienić go na białą figurówkę. Hoseok uśmiechnął się pod nosem.
- Jeździłeś kiedyś? - zapytał w końcu, kiedy kończył wiązać pierwsze sznurowadła. - I nie za mocno?
- Nie - odparł krótko Min, odwracając wzrok. - Jest ok.
- Czyli stąd te nerwy? - parsknął śmiechem, ale zaraz się opanował, bo dostał dość mocnego kuksańca w tył głowy. - Nie masz się czego bać, wszystkiego cię nauczę. Dasz radę utrzymać się na jednej nodze, żeby nałożyć drugą?
- Ta.
Yoongi powoli wyjął nogę z buta, chcąc przełożyć ją do trzymanej przez Hobiego łyżwy, ale widocznie mocno się przeliczył, jeśli myślał, że będzie to łatwe zadanie. Zachwiał się, w ostatniej chwili łapiąc czegokolwiek, co miał pod ręką. Tym czymś okazały się włosy Hoseoka, za które mocno pociągnął. Nie wiedział, jakim cudem udało im się utrzymać równowagę, ale był wdzięczny, bo nie uśmiechało mu się wyłożenie na śniegu z kępką czarnych kosmyków w dłoni. Włosy Junga postanowiły pozostać na swoim miejscu, co dość mocno go ucieszyło. Chyba nie wybaczyłby sobie, gdyby przez niego Hoseok musiałby zgolić się na łyso. Coś przeczuwał, że jego sąsiad wyglądałby naprawdę okropnie.
Po krótkim lamencie pokrzywdzonego Hobiego i szybkim założeniu kolejnej łyżwy, chłopcy skierowali się w stronę swojego lodowiska. Tafla lodu wyglądała na solidną i grubą, a do tego zanim na nią weszli, Hoseok zapewnił swojego chłopaka, że jezioro nie jest głębokie i że jeździł tutaj co roku z przyjaciółmi i nigdy nic się nikomu nie stało.
Nie żeby Yoongi lubił przewidywać najczarniejsze scenariusze, ale kilkakrotnie przed oczami stanęła mu scena, w której któryś z nich wpada pod lód i tonie, nie mogąc wydostać się na powierzchnię, a drugi nie jest w stanie go znaleźć ani wyciągnąć. Odgonił jednak te nieprzyjemne myśli, gdy nareszcie znaleźli się na lodzie. Tutaj miał inne problemy, na których musiał się skupić.
Jego nogi rozjeżdżały się na wszystkie strony, chociaż nigdy nie sądził, że takie coś było w ogóle możliwe. Szczególnie, że starał się nie wykonywać absolutnie żadnych ruchów. Hoseok trzymał go, dzielnie próbując wytłumaczyć mu zasady poruszania się na tych diabelskich płozach, a przy okazji nie dać się podciąć chudym nogom swojego ukochanego. Nie posądzał Yoongiego o taki stopień rozciągnięcia, bo chłopak naprawdę trzy razy niemal zrobił szpagat. Przeszło mu nawet przez myśl, by kiedyś wykorzystać ten fakt w sypialni, ale szybko przestał fantazjować, gdy jego ukochany prawie pociągnął ich na glebę.
- Zawsze staraj się być lekko pochylony i jak już stracisz równowagę, to leć do przodu. Tylko nie wystawiaj rąk prosto przed siebie, próbuj lądować na ramię. Wtedy nie połamiesz sobie nadgarstków ani nie stłuczesz kości ogonowej. Tego drugiego szczególnie nie chcemy, bo będę miał zakaz seksu przez następne dwa miesiące - Hoseok starał się mówić powoli i raczej interesująco, żeby Yoongi skupiał się bardziej na nim, niż na nieposłusznych nogach, które, jak na złość, wciąż żyły własnym życiem.
- Ja się chyba do tego nie nadaję - miałknął przerażony Min.
- Na początku zawsze jest dziwnie i trudno. Spokojnie, zaraz załapiesz, o co chodzi i będziesz śmigał - zapewnienia Hoseoka ani trochę nie pokrzepiały Yoongiego, ale postanowił nie poddawać się tak łatwo, żeby brunetowi nie było przykro. Skoro już dał się tutaj zaciągnąć, to mógł spróbować.
Tak oto po prawie godzinie mozolnej nauki, Hoseok był w stanie z mocno bijącym sercem puścić Yoongiego i pozwolić odjechać mu trochę dalej niż na wyciągnięcie ręki. Blondyn w pełni skupiał się na swoich nogach i tafli lodu pod sobą, którą trochę już naznaczyli śladami łyżew. Powoli odpychał się, sunąc drobnymi odcinkami przez jezioro, a nawet obszernie zawrócił, żeby podjechać z powrotem do uradowanego Hoseoka. Oczywiście wcześniej nie obyło się bez kilku wspólnych wywrotek, w których to Jung ucierpiał bardziej, dwa razy lądując boleśnie na tyłku. Yoongi już po pierwszym upadku miał ochotę zrezygnować, żeby nie zrobić ukochanemu krzywdy. Jednak na koniec czuł, że było warto, kiedy widział, jak duma i radość rozpierały tancerza, gdy blondynowi udało się pokonać kilka metrów zupełnie samodzielnie.
Zgodnie stwierdzili, że na dzisiaj wystarczy im lodowych ekscesów, schodząc ostrożnie z tafli i przebierając łyżwy na buty. Hoseok odśnieżył rękoma fragment pomostu, żeby mogli na nim na chwilę usiąść i odpocząć, a Yoongi chętnie przystał na tę propozycję. Po zdjęciu łyżew miał nogi jak z waty, więc tym bardziej wolał przez jakiś czas posiedzieć.
- W sumie było całkiem fajnie - przyznał nieśmiało Min, przysuwając się maksymalnie blisko swojego chłopaka.
- Cieszę się, że ci się podobało - Hobi uśmiechnął się i objął starszego jednym ramieniem. Nagle uśmiech zszedł mu z twarzy, co nawet Yoongi zdążył zauważyć, mimo że już miał się wtulić w jego bok i przymknąć oczy. - Właściwie, to chciałem cię o coś zapytać.
Yoongi zmarszczył brwi. Te słowa brzmiały mocno podejrzanie. Zupełnie, jakby Hoseok chciał mu się oświadczyć, czy coś w tym stylu. Min jednak nigdy nie posądzał tancerza o to, że ten już chciałby się z nim wiązać na stałe, więc tym bardziej zaniepokoiła go ta nagła zmiana nastroju Junga.
Co, jeśli faktycznie chciał mu się oświadczyć?
- Um, pytaj w takim razie - mruknął niepewnie, cały czas obserwując profil swojego sąsiada.
Hoseok wziął głębszy oddech i znowu się uśmiechnął, ale tym razem jakoś tak smutno.
- Co tak właściwie dzieje się z twoimi rodzicami? - wyrzucił z siebie w końcu Hobi. Poczuł się nieco lżej, kiedy nurtującego go od tygodni pytanie nareszcie opuściło jego usta.
- Och. - Jeśli Yoongi spodziewał się czegokolwiek, to na pewno nie tego. Milczał dłuższą chwilę, próbując zrozumieć dziwne pytanie swojego chłopaka. - A co miałoby się z nimi dziać?
- No, nie wiem. Nigdy o nich nie wspominasz. Nie żyją, czy coś? - Hoseok od razu pożałował, że nie zdążył ugryźć się w język, zanim wypowiedział ostatnie zdanie. Zabrzmiało naprawdę mocno nie na miejscu. - Przepraszam, nie powinienem być taki bezpośredni. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to zrozumiem. Nie chcę wyjść na wścibskiego, ale po prostu nie wiedziałem, co mam myśleć, bo nie chciałeś ze mną przyjechać tutaj i w ogóle.
- Nie, w porządku. Jesteśmy razem, powinieneś wiedzieć - powiedział szybko Yoongi, a zaraz westchnął, przesuwając spojrzeniem po zamarzniętym jeziorze. - Żyją, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie mam z nimi kontaktu, od kiedy wyrzekli się mnie za bycie homo, ale nigdy nie byliśmy blisko. Wyprowadziłem się wtedy do babci i... wiesz, co? To śmieszny zbieg okoliczności. Przy jej domu było podobne miejsce do tego. Potem pojechałem do Seulu na studia, babcia zmarła. To było chyba dla mnie najgorsze, bo musiałem zacząć radzić sobie zupełnie sam, a do tego mi jej brakowało. Czasami mam wrażenie, że rodzice nigdy mnie nie kochali, ale babcia nadrabiała za ich dwójkę. Nie przeszkadzało jej też to, że jestem gejem. Mówiła, że dla niej nie ma znaczenia, z kim się zwiążę, byle bym szczęśliwy. Wtedy ona też będzie.
- Myślisz, że teraz się cieszy? - zapytał cicho Hoseok. Zrobiło mu się naprawdę szkoda Yoongiego. Nie wiedział, że jego chłopak musiał tyle przejść.
Min uśmiechnął się, czując piekące łzy po powiekami.
- Myślę, że nigdy nie była szczęśliwsza niż teraz - odparł, chwytając dłoń Hobiego i podnosząc się. - Zbieramy się? Powinniśmy się trochę ogarnąć przed kolacją.
- Jasne! - Hoseok również wstał szybko ścierając jedną z łez z policzka swojego ukochanego. Nie potrafił ukryć, że okropnie ucieszyły go ostatnie słowa Yoongiego. Miał nadzieję, że jego babcia faktycznie była szczęśliwa tam, gdzie się teraz znajdowała, patrząc na ich dwójkę. Zeszli z pomostu i już mieli wziąć torby z łyżwami, które zostawili na śniegu pod jednym z krzewów, gdy nagle Jung wyrwał swoją rękę z uścisku Mina i wskazał na coś. - O, patrz! Jemioła!
Brunet ruszył szybko w stronę zielonkawej gałązki. Yoongi zmrużył oczy, już z daleka orientując się, że to, o czym wspomniał Hobi na pewno nie było jemiołą.
- Hoseok, to bluszc-
Nie zdążył skończyć, bo tancerz błyskawicznie podniósł zielsko z ziemi i wrócił do Mina, od razu chwytając za jego szalik, by odciągnąć go od ust, których chciał skosztować. Zaraz potem objął starszego jednym ramieniem, wymachując nad ich głowami ledwo trzymającą się kupy gałązką. Yoongi poczuł, jak trochę śniegu spadło z liści bluszczu za jego kołnierz, ale urocza radość jego sąsiada rozczuliła go na tyle mocno, że nie poczuł zimna. Wspiął się na palce, obejmując kark bruneta i z uśmiechem pogłębił pocałunek.
- Dobra, musimy wracać, bo masz tak zimny nos, że chyba zaraz ci odpadnie - stwierdził Hobi, odrywając się nagle od ust Mina. Doskonale czuł przenikliwe zimno na własnym policzku, gdzie przed chwilą dotykał go nos ukochanego. Nie chciał przecież, żeby blondyn się przeziębił.
- Ty to umiesz zepsuć, wiesz? - fuknął Yoongi, ostatni raz cmokając wargi wyższego, by zaraz stanąć normalnie i z powrotem naciągnąć szalik na buzię. Patrzył przez chwilę w milczeniu, jak roześmiany Hobi idzie po worki z łyżwami. I choć tancerz nie mógł tego usłyszeć, to Yoongi wymamrotał jeszcze ciche: Ale i tak cię kocham.
***
Świąteczny stół był tak zapełniony, że Yoongi naprawdę nie widział już ani jednego miejsca, w którym prześwitywałby biały obrus. Mimo to Dahyun i Dawon ciągle przynosiły nowe talerze i półmiski z koreańskimi, ale i europejskimi daniami, zmuszając mężczyzn do przestawiania tego osobliwego Tetrisa za każdym razem na nowo. Kiedy w końcu kobiety również usiadły przy stole, blondyn poczuł dziwną ulgę.
Znowu zaczęli się zajadać i rozmawiać, jak poprzedniego wieczoru, z tą różnicą, że dzisiaj Pan Jung puścił w niewielkim radiu płytę z anglojęzycznymi kolędami, a światełka na choince zostały przestawione na tryb szybszego i bardziej intensywnego migania. Był miło, smacznie, ciepło. Swojsko i rodzinnie.
Yoongi czuł się naprawdę w porządku tuż obok Hoseoka, który co jakiś czas uśmiechał się do niego, jakby chciał sprawdzić, czy jego ukochany też był zadowolony, najedzony i czy niczego mu nie brakowało. Czasami układał na chwilę swoją dłoń na udzie Mina albo poprawiał jego szary sweterek, który co rusz gdzieś się zaginał. Może była to słaba wymówka, żeby chociaż przez moment popatrzeć na uśmiechniętego Yoongiego w opiętym, czarnym golfie i uroczym, puchatym sweterku, ale Hobi nie umiał się powstrzymać. Rzadko widywał swojego chłopaka tak rozpromienionego, więc chciał korzystać z okazji, by się mu poprzyglądać na zapas.
- Skoro już wszyscy zjedli, to chyba czas na prezenty, co? - powiedziała z uśmiechem Dawon, już zabierając się do wstania z krzesła.
- Co roku nas pośpiesza, żebyśmy szybciej jedli, bo już chce prezenty -szepnął konspiracyjnie Hobi w stronę Mina. - Jak byliśmy mniejsi, to była tak nieznośna, że raz- AŁ!
- Nie oczerniaj mnie przed Yoongim, głupku! Po prostu lubię prezenty! - krzyknęła Dawon, uderzając brata w głowę.
- Nie powiedziałem nic złego, noona! - bronił się, szybko zakrywając rękoma, żeby nie oberwać w potylicę po raz drugi.
- Ale chciałeś!
- Co roku jakaś sprzeczka, ile wy macie lat? - spytał zrezygnowany Hojoon, chociaż nie wyglądało na to, że faktycznie oczekiwał jakiejś sensownej odpowiedzi.
- To on zaczął!
- Nieprawda!
- No, już, dajcie spokój. Chodźcie, przeniesiemy się przed kominek - zaproponowała pojednawczo Dahyun, biorąc męża pod ramię.
Yoongi zachichotał pod nosem, widząc obrażone spojrzenia, jakie posłało sobie nawzajem rodzeństwo Jungów. Mimo wszystko nie zamierzał się wtrącać w ich sprawy, bo przed gniewem Dawon nawet jego sąsiad nie byłby go w stanie obronić. A może zwłaszcza on.
Chwilę później usiadł wraz z Dawon i Hoseokiem na dywanie przed choinką, bo brunet widocznie nie zamierzał pozwolić mu usiąść na kanapie razem z państwem Jung. Mickey ciągle kręcił się dookoła nich, zaglądając do przekładanych toreb, w razie, gdyby w środku znalazło się coś dobrego do jedzenia. Rodzice z politowaniem przyglądali się całej czwórce, a szczególnie swojej córce, która szybko wyciągnęła spod drzewka odpowiednią torbę, by podać ją mamie i tacie. Co roku składali się z Hobim na wspólny prezent dla rodziców, dlatego Hobi zdziwił się, widząc jeszcze siedem pakunków pod przyozdobionymi gałązkami. Rozpoznał tam swoje prezenty dla Dawon i Yoongiego, zatem dwa z pozostałych musiały być prezentem od Dawon i rodziców dla niego. Jeszcze jeden był zapewne przeznaczony dla jego siostry, więc wychodziło na to, że zarówno jego rodzice, jak i Dawon postanowili obdarować czymś Yoongiego, za co był im naprawdę wdzięczny.
Uśmiechnął się, gdy jego starsza siostra szybko wygrzebała prezenty przeznaczone dla siebie, a zaraz potem podsunęła trzy paczki pod nogi zagubionego Mina, który zerknął z przerażeniem na Hoseoka.
- Nie patrz tak na mnie, tylko otwieraj - powiedział, a blondyn wykonał jakiś bliżej nieokreślony ruch rękoma.
- A-ale ja nic dla nikogo nie mam, mój prezent dla ciebie został w domu i-
- Jesteś częścią rodziny, Yoongi. Sama twoja obecność tutaj jest dla nas prezentem - zapewniła go pani Jung. Min zerknął na nią przez ramię, a widząc jej ciepły uśmiech, poczuł dziwne ukłucie w sercu.
Chciałby mieć taką mamę, jak Dahyun. Chociaż czy nie tak kazała mu się nazywać?
- No, dalej, Yoongi! Chcę wiedzieć, czy ci się spodoba! - zachęciła go niecierpliwa Dawon, stukając w pierwszą torbę z brzegu.
Yoongi ostrożnie wziął prezent, zaglądając do środka. Nie za bardzo wiedział, jak się otwiera prezenty przy innych, bo jeśli już jakieś dostawał, to zazwyczaj otwierał je, gdy był już sam w domu. Nie chciał, żeby było po nim widać, jeżeli coś mu się nie spodoba, a aktorem dobrym nie mógł się nazwać, dlatego z pewną obawą sięgnął po pierwszą z rzeczy w torbie. Była to elegancka, posrebrzana koperta, która, jak się potem okazało, była bonem na masaż całego ciała w jednym z najdroższych salonów fizjoterapeutycznych w Seulu. Yoongiego przeszedł nieprzyjemny dreszcz, kiedy pomyślał, ile to musiało kosztować. Wiedział, że siostra Hoseoka prowadziła własny interes i raczej nie klepała biedy, ale takiego prezentu by się po niej nie spodziewał. Pomijając fakt, że w ogóle nie oczekiwał, że cokolwiek od kogoś dostanie.
Jego oczy powiększyły się tylko bardziej, kiedy w kolejnych rzeczach w torbie rozpoznał zestaw markowych kosmetyków do kąpieli i kilka zapachowych lubrykantów. Dobrze, że ich nie postanowił wyjąć, zanim je zauważył, bo nie był pewien, czy chciał, żeby państwo Jung byli świadomi, że dostał coś takiego od ich córki.
- Chyba trafiłam, co? - zaśmiała się Dawon, widząc nietęgą minę Yoongiego.
- I to jak, na pewno zrobimy z tego użytek - mruknął Hoseok, który cały czas zaglądał Minowi przez ramię.
- Hobi! - syknął oburzony pianista.
- No co? Nie powiesz mi, że nie chcesz wrzucić tej bomby do kąpieli! Lubię zapachowe rzeczy - Hoseok uśmiechnął się niewinnie, zaraz potem mrugając porozumiewawczo do swojej siostry.
Zawstydzony Yoongi szybko odłożył torbę na bok, cicho dziękując Dawon za prezent. Byle żeby dłużej nie przypatrywać się zawartości podarunku. Wziął natomiast kolejny, który okazał się zawierać świąteczny sweterek, skarpetki i szalik, uszyty przez Panią Jung oraz kilka uroczych, drewnianych figurek zwierząt, wykonanych własnoręcznie przez Hojoona. Chyba Pan Jung faktycznie lubił majsterkować i rzeźbić, bo słonik i niedźwiedź wyglądały naprawdę profesjonalnie.
- Ja też dostałem świąteczny zestaw, będziemy mieć matching couple ubrania, Yoonie - uśmiech Mina tylko poszerzył się na słowa Hobiego, który wciąż z ciekawością przypatrywał się jego reakcjom, najwidoczniej czekając, aż blondyn otworzy ostatni z prezentów.
W końcu nadszedł czas na największy podarek, który zapewne był od Hoseoka. Yoongi powoli rozwiązał czerwoną wstążkę i zdjął papier prezentowy, odkrywając kolejną kopertę, leżąca na środku stosu różnokolorowych segregatorów.
- Narzekałeś ostatnio, że twoje się rozwalają i nie masz już gdzie trzymać nut, więc pomyślałem, że ci się przydadzą - wytłumaczył się szybko Jung, mimo że Yoongi nawet na niego nie spojrzał.
- Dziękuję, są idealne - uśmiechnął się do swojego chłopaka, ale zaraz wrócił wzrokiem do ostatniej części prezentu. Otworzył z zaciekawieniem kopertę, mając nadzieję, że to nie kolejny, kosztowny bon na masaż. - Kurs tańca latynoamerykańskiego? - przeczytał na głos, marszcząc brwi. Zerknął niezrozumiale na Hoseoka, który tylko podrapał się po głowie zakłopotany.
- Dla dwóch osób - dodał najpierw, przez co niezrozumienie na twarzy Yoongi urosło jeszcze bardziej. - Zobaczyłem gdzieś ogłoszenie i stwierdziłem, że będzie fajnie spędzić tak razem czas. Sprawdziłem kiedy się odbywa i nie powinien kolidować z naszymi godzinami pracy. Wirtuozem tańca towarzyskiego nie jestem, a jeśli chciałbym się szkolić to na pewno tylko z tobą.
- Czyli kupiłeś prezent sam sobie? - zapytał ze śmiechem Min.
- Nie! Naprawdę pomyślałem o nas, przysięgam!
- Wierzę ci przecież, głupku - blondyn złapał zdenerwowanego chłopaka za rękę i wyciągnął się, żeby pocałować go w policzek. - Skoro na łyżwach się nie zabiłem, to z sambą chyba też sobie poradzę. Dziękuję, Hobi. Dziękuję Wam wszystkim, nigdy nie dostałem tylu świetnych prezentów na raz.
- Mam nadzieję, że już więcej nie będziesz miał takich wątpliwości przed przyjazdem do Gwangju - dodała Dawon.
- Na pewno nie.
Yoongi uśmiechnął się szeroko, a zaraz potem, ku zdziwieniu wszystkich, pociągnął głośno nosem. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Min zalał się łzami, chowając twarz w dłoniach. Przerażony Hoseok szybko przytulił go do siebie, a Mickey zaczął skakać wokół nich, próbując zlizać łzy z twarzy Mina.
- Yoongi? Hej, nie płacz. Nie podobają ci się prezenty? Nie musimy iść na ten kurs, jeśli nie chcesz - powiedział na jednym wydechu, co spotkało się z głośnym śmiechem przez łzy. Yoongi naprawdę śmiał się i płakał jednocześnie, co jeszcze bardziej zdezorientowało Jungów.
- To ze szczęścia, Hobi. N-naprawdę wam dziękuję, że przyjęliście mnie, jak swojego. To najlepsze święta, jakie przeżyłem - wyznał, co chwilę przecierając oczy.
Wzruszenie Yoongiego sięgnęło zenitu, gdy wszyscy Jungowie zgodnie otoczyli go i przytulili. Czuł, że w końcu odnalazł swoje miejsce na ziemi. Swoją rodzinę.
I musiał przyznać sam przed sobą, że na pewno były to niezapomniane święta.
Miał być wczoraj, ale się nie wyrobiłam :c (przynajmniej ma prawie tysiąc słów mniej niż pierwsza część xd) Jeszcze raz życzę Wam wszystkim wesołych świąt! I przy okazji od razu szczęśliwego Nowego Roku. Oby był trochę lepszy niż 2020, a jeśli nie, to niech chociaż zacznie się w końcu ta apokalipsa zombie, czy coś!
PS.: Jeśli ktoś ma ochotę, a jeszcze go tam nie ma, to zapraszam na mojego tt. I'm funny, I promise!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top