[26,0] - Eavesdropers

Nikogo nie zdziwił fakt, że w rankingu ocen zaliczenia, Yoongi i Taehyung znaleźli się w czołówce. Zwłaszcza samego Kima, który po odebraniu wyników szedł przez uczelniany korytarz z ogromnym uśmiechem satysfakcji na ustach. Od kilku dni miał dobry humor, a poza tym cieszył się wizją nadchodzących wakacji, podobnie jak większość studentów. Praktyki miał mieć dopiero we wrześniu, więc miał kupę czasu dla siebie. No i dla swoich partnerów.

Jeongguk po powrocie do pracy niemal nie wyściubiał nosa z papierkowej roboty, która uzbierała się podczas jego nieobecności. Mimo tego, zawsze znalazł choć chwilę dla swoich skarbów, co nie zmieniało faktu, że teraz większość czasu Taehyung spędzał z Jiminem. I musiał przyznać, że wychodziło im to na dobre, bo okazało się nawet, że mają ze sobą o wiele więcej  wspólnego, niż by przypuszczali - na przykład ulubioną dramę.

Tae miał zamiar udać się właśnie prosto do studia tańca, bo wiedział, że Park kończył zajęcia z dzieciakami za jakieś półtora godziny. Podopieczni blondyna szczególnie upodobali sobie te urocze wizyty Kima, zawsze lgnąc do niego, jak muchy do lepu. Jeszcze w zeszłym tygodniu wokalista stał jak sparaliżowany, gdy gromadka przedszkolaków ruszyła w jego stronę, by zaraz objąć każdą możliwą część ciała mężczyzny i ściskać go niczym wielkiego, pluszowego misia. Nigdy nie miał do czynienia z dziećmi, nie licząc własnego kuzynostwa, toteż nie wiedział, jak powinien się zachować, dlatego stał wtedy jak słup soli w akompaniamencie słodkiego śmiechu Jimina. Z każdym dniem jednak uczył się, jak nie dać wejść sobie na głowę (dosłownie), a z początkiem tego tygodnia nawet kucał już, witając wpadające w jego objęcia przylepy.

Chyba tym właśnie zaskarbił sobie całkowitą przychylność Parka - bo jego podopieczni byli dla niego niczym własne dzieci. Martwił się o nie, współczuł i chciał dla nich jak najlepiej. Biada tym, którzy chcieliby wyrządzić jakąś krzywdę dzieciom z grup Jimina. Dlatego Kim zarobił sobie u niego dużego plusa, starając się wkupić w łaski małych tancerzy.

Park doceniał również to, że Tae postanowił odbierać go ze studia, gdy miał na to czas. Nie był pewien, czy przypadkiem nie spiskował na ten temat z Jeonem, ale nie zmieniało faktu, że czuł się po prostu... kochany. Przez obu swoich partnerów. Jakby w końcu odnalazł swoje miejsce na ziemi, które było na wyciągnięcie ręki.

Taehyung zerknął na zegarek, opuszczając uniwersytecki budynek. Miał jeszcze sporo czasu, może wstąpiłby po kawę mrożoną? Szybko skręcił w odpowiednim kierunku, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.

Tuż za rogiem stał Taemin, plecami do Kima. Szatyn już miał zamiar podejść i się przywitać - Yoongi zdążył ich ze sobą poznać - ale w odpowiednim momencie zorientował się, że starszy chłopak rozmawiał z kimś przez telefon.

- Mówiłem ci już, że mam wszystko pod kontrolą. To kwestia tygodnia, może dwóch aż wskoczy mi do łóżka... - Taehyung zmarszczył brwi. Głos Taemina wydawał mu się o wiele chłodniejszy i ostrzejszy niż zwykle.

Minęły dwa tygodnie, od kiedy Lee zaproponował Yoongiemu współpracę. Min oczywiście rozmawiał o tym z Taehyungem, pokazując mu już nawet kilka napoczętych utworów. Potem spotkali się w trójkę, a Taemin wydawał się być tak zauroczony blondynem, że Kim odetchnął z ulgą. Bał się, że po całej tej szopce z Hoseokiem, Yoongi przez długi czas nie będzie mógł wyjść z dołka, a przez to szatyn czułby się po prostu winny. W końcu to był głównie jego pomysł, żeby zeswatać Junga z jego ulubionym hyungiem, to jego plan zakończył się niepowodzeniem i to jego hyung cierpiał. Teraz jednak chodził o wiele szczęśliwszy, niemal tonąc w atencji, jaką raczył go Taemin.

Jednak coś tutaj mocno nie grało, dlatego Kim ostrożnie schował się za wysokim krzewem, by podsłuchać dalszą część rozmowy.

- Nie, nie jesteśmy razem, ale dawno nikogo nie miał... Cholera no, czy ja wiem? Zresztą, myślisz, że ktokolwiek na jego miejscu by odmówił? Jest zdesperowany. Zatańczy jak mu zagram, wszystko się nagra. Tak, mam dwie kamerki na wszelki wypadek. Poradzę sobie, uspokój się. Powiedz mi, który raz już to robię, hm? No właśnie. Zdobędę "argumenty", a potem będziemy mogli działać dalej... - Lee zaśmiał się cicho, gdy jego rozmówca zabrał głos. - Prawda? Ja też z radością podpiszę się pod jego melodiami... Oczywiście. Muszę kończyć, zaraz powinien wychodzić z uczelni... Tak, czekam na niego, idziemy posłuchać co napisał... Yhym, jasne. Na razie!

Taemin schował telefon do kieszeni, chichocząc pod nosem. Zaraz potem ruszył w stronę wyjścia z uniwersytetu, przy którym miał spotkać się z Yoongim. Taehyung w tym czasie skrzętnie okrążył krzak, by pozostać niezauważonym, gdy Lee przechodził obok. Kiedy starszy chłopak zniknął mu z pola widzenia, wyskoczył na chodnik i sprintem udał się w stronę studia tańca, zupełnie zapominając o mrożonej kawie.

***

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?! - warknął Jimin.

Byli z Taehyungem sam na sam w sali po skończonych zajęciach. Kim niemal się spóźnił na pożegnanie z dzieciakami, bo przez Taemina uciekł mu autobus. Kiedy zdyszany wpadł do studia, Park jedynie się uśmiechnął, ale mina zrzedła mu od razu, gdy zobaczył nietęgi wyraz twarzy swojego partnera. Sprawnie wyprawił dzieci do domów, by zaraz wciągnąć szatyna do sali i przymknąć za nimi drzwi.

Jimin był chyba jedyną osobą, która jak do tej pory nie wiedziała o nowej znajomości Yoongiego. Może i Tae coś tam mu napomknął, ale gdyby wspomniał mu od razu, że chodzi o samego Lee Taemina, to już dawno by zainterweniował.

Niestety, Park kilka lat temu miał nieprzyjemność zarówno uczęszczać na zajęcia taneczne w towarzystwie Taemina, jak i je prowadzić w szkole tańca, w której obecnie pracował. Wystarczyło mu kilka tygodni jeszcze w liceum, by dojść do wniosku, że brunet jest najbardziej przebiegłym i okrutnym człowiekiem, jakiego przyszło mu poznać. Dla każdej osoby z zewnątrz mógł się wydawać naprawdę miłym i pracowitym chłopakiem, który zaczynał wspinać się po szczeblach kariery piosenkarza. Jednak Taemin był typem, który dążył po trupach do celu, a jeśli widział w jakiejś znajomości korzyść dla siebie, od razu brał się do roboty. Nie obchodzili go inni. Liczył się tylko on i jego wizerunek, który dzięki niekończącym się pieniądzom rodziców i wytwórni pozostawał nieskazitelnie czysty.

Nikt nie odważyłby się powiedzieć na niego złego słowa na forum większej grupy, bo zwyczajnie zostałby zlinczowany, a plotki szybko zniwelowane przez odpowiednie osoby. Taemin niejednokrotnie szantażował swoich najlepszych przyjaciół. A Jimin niestety niegdyś należał do tego grona. Chodzili razem na zakupy, ćwiczyli układy do późna po zajęciach, wymieniali uwagi na przeróżne tematy i entuzjazmowali się co przystojniejszym aktorami w dramach.

Wszystko było pięknie, do momentu w którym Tae nie ukradł autorskiej choreografii Jimina podczas jednego z konkursów tanecznych. Traf chciał, że Park występował jako ostatni, a brunet kilka osób przed nim. Układ Jimina nie był tajemnicą, szczególnie dla Taemina, który często odwiedzał go podczas prób.

Blondyn zalał się łzami, gdy zobaczył pierwsze ruchy swojego "przyjaciela". Wiedział, że to jego choreografia, nawet jeśli zaczął nieco inaczej, by dopasować się do innej piosenki. Lekko zmieniony układ pasował do utworu idealnie, a Taemin czuł się w nim jak ryba w wodzie. Już wtedy stawał się sławny, więc jeśli Jimin wystąpiłby z czymś podobnym, od razu to właśnie on zostałby posądzony o plagiat. Nie miał żadnych dowodów, które przemówiłyby na jego korzyść, a złośliwe "powodzenia", rzucone mu przez Lee schodzącego ze sceny, było aż nadto wymowne.

Park po raz pierwszy musiał improwizować na tak ważnym występie, co w ostatecznym rozrachunku nie wyszło aż tak bardzo źle - zajął trzecie miejsce spośród ponad stu uczestników. Oczywiście to Taemin wygrał, a jego tryumfalny uśmiech Jimin pamiętał po dziś dzień. Od tamtej pory uważał Taemina za swojego największego wroga, a gdy w kilka minut Kim nakreślił mu sytuację, jakiej był świadkiem, wiedział, że Lee znowu planował kogoś wykorzystać.

Tym razem wybrał sobie na ofiarę niewinnego pianistę.

- Mówiłem ci przecież, że to Taemin! - próbował się bronić Tae. Co prawda mógł wcześniej doprecyzować, o jakiego Taemina mu chodziło. W końcu w Seulu było ich na pęczki.

- Ale nie, że ten Taemin!

Znajome głosy przyciągnęły samego Hoseoka, który akurat szedł na przerwę. Był trochę zmęczony i zupełnie nieświadom wagi dyskusji, toczącej się za lekko uchylonymi drzwiami, obok których właśnie przechodził. Przystanął z ciekawości, gdy usłyszał charakterystyczne imię, które od dwóch tygodni spędzało mu sen z powiek.

Przez cholernego Taemina ostatecznie nie przeprosił Yoongiego, chociaż tak bardzo chciał. Głupi wybuch emocji podczas ostatniej wymiany smsów z blondynem skutecznie utrudniał mu skontaktowanie się z nim, nawet jeśli mieszkali po sąsiedzku. Yoongi wciąż nie odblokował jego numeru, a na zmianę raczej się nie zanosiło. Do tego, jeśli nie wybywał gdzieś z przystojnym piosenkarzem, który eskortował go zawsze aż pod same drzwi, uniemożliwiając tancerzowi rozmowę z Minem na klatce schodowej, to grał na keybordzie do późna, najpewniej komponując nowe utwory. Hoseok nie chciał mu przeszkadzać, dlatego skrzętnie wyczekiwał momentów, w których chłopak z piętra niżej robił sobie przerwy. Wtedy zlatywał na dół niczym burza, od razu waląc bez opamiętania w drzwi z numerem piętnaście.

Za każdym razem nikt mu nie otwierał.

Dziwny rodzaj bólu wypełniał go od tych kilkunastu dni coraz to bardziej, zalewając kolejne części ciała tancerza. Sam już nie wiedział, czego oczekiwał od życia. Najłatwiej byłoby cofnąć czas i nigdy nie zmieszać Yoongiego z błotem za niewinne wyznanie mu uczuć.

Albo od początku ćwiczyć układy w salonie i nie sprowadzić na siebie gniewu Mina, przez który się poznali.

Chwila ciszy za drzwiami sprawiła, że jego serce przyśpieszyło. Miał nadzieję, że Taehyung i Jimin nie złapią go na podsłuchiwaniu - ten pierwszy pewnie od razu wybiłby mu zęby, uznając to za dobrą okazję. Drugi natomiast rzucałby mu kolejne wymowne spojrzenia, jakby doskonale wiedział, że Hoseok wciąż nie schował dumy do kieszeni i nie wziął się za ratowanie swojej przyjaźni z Minem. Robił to od dnia, w którym Hobi ponownie pokłócił się z Yoongim, a chociaż Jung był pewny, że nic mu o tym nie wspominał, to miał przeczucie, że właśnie o to chodziło blondynowi.

- Co teraz zrobimy? - spytał w końcu Taehyung.

- Cholera, jak to co? Musimy powiedzieć Yoongiemu, że... - chłopak zaciął się, szukając na twarzy swojego partnera zakończenia zdania. To jednak nie padło, więc na chwilę zamknął usta. - Co tak właściwie Taemin mówił przez ten telefon? Wiesz, z kim rozmawiał?

- Wiem tyle, że mają zamiar podpisać się pod utworami hyunga nie uwzględniając go w tym wszystkim. Chcą go szantażować "argumentami".

- Stary numer - warknął przez zęby Chim. Zacisnął dłonie w pięści, spoglądając twardo na Taehyunga. - Musimy mu powiedzieć o planach Taemina. Jest jak lis, nie znasz dnia ani godziny, kiedy zajrzy do twojego kurnika i podjebie wszystkie jajka. Yoongi powinien zerwać z nim kontakt jak najszybciej.

- Yoongi jest szczęśliwy - mruknął nagle Tae.

- Ale nie będzie, jeśli znowu go ktoś zrobi w chuja. Mówiłeś, że Taemin mu się podoba, a to kawał gnoja. Nie możemy pozwolić, żeby znowu cierpiał. Tutaj nie ma absolutnie żadnych "ale", jak w przypadku Hobiego-hyunga. Musimy działać!

- Wątpię, żeby uwierzył w to, że Taemin chce go namówić na wspólną noc i potem szantażować seks-taśmą. To samo w sobie brzmi idiotycznie.

Krew zabuzowała Hoseokowi w żyłach, gdy dotarł do niego sens słów Taehyunga. To nie mogła być prawda. Może i Jung nie przepadał za Taeminem, ale nigdy nie pomyślał, że chłopak byłby w stanie posunąć się do czegoś takiego. A tym bardziej wywinąć takie świństwo Yoongiemu. Przecież Min nie był głupi, nie dałby się namówić na nagranie stosunku "dla późniejszego własnego użytku", jak często robiły zakochane po dziurki w nosie osoby. Na takie coś się nie zgadzało i już, chyba że z wieloletnim, zaufanym partnerem. Z drugiej strony, co jeśli Lee wcale nie zamierzał pytać Yoongiego o zgodę? Miał już zaplanowany cały podstęp i tylko czekał na odpowiedni moment by uderzyć? Co jeśli faktycznie był aż takim gnojkiem? 

Mimo wielu pytań, które pozostawały bez odpowiedzi, Hoseok był pewien jednego - nie pozwoli, by Yoongiemu stała się krzywda. I w końcu go przeprosi.




Oficjalnie mamy już piątek, dlatego łapcie rozdział i życzcie mi powodzenia na zajęciach, bo powoli umieram ;-; Poza tym, uważajcie na siebie! Szczególnie ze względu na to, co dzieje się teraz w naszym kraju. Mam nadzieję, że nikomu z Was nie stanie się krzywda przez... no, wiadomo. 

W każdym razie, trzymajcie się bezpiecznie i miłego weekendu!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top