[24,0] - Deal

Niespodzianka! Uznajmy, że dzisiaj poniedziałek, okej?


Yoongi nie był pewien, czy to co się działo, nie było przypadkiem żadnym dziwnym snem. Może mózg chciał mu jakoś zrekompensować złamane serce, wytwarzając w jego umyśle tak nieprawdopodobny scenariusz?

Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że pieprzony Lee Taemin we własnej, kurewsko przystojnej osobie, ze zniewalającym uśmiechem na ustach, po obiedzie w przemiłej atmosferze, zabrał Mina na spacer, a następnie na kolację? Przecież to nie mogło dziać się naprawdę.

Nie żeby Yoongi narzekał, nic z tych rzeczy. Pierwszy raz w tym tygodniu czuł się trochę mniej beznadziejnie, a zajęty rozmową z Taeminem, nie miał czasu na odtwarzanie w myślach w kółko i w kółko swojego idiotycznego wyznania uczuć Hoseokowi. W końcu musiał się skupić, żeby nie palnąć niczego głupiego. Szczególnie, że seksowny brunet siedzący przed nim zadawał mu czasem dość trudne pytania, więc musiał chwilę zastanowić się nad odpowiedzią.

- Mówił ci ktoś, że jesteś strasznie słodki, hyung?

O, właśnie o tym mowa.

Yoongi zarumienił się wściekle, wpychając zbyt duży kawałek szarlotki do ust, wywołując tym cichy śmiech Taemina.

Czy ktoś kiedykolwiek nazwał go słodkim? Mimo że miał kilku partnerów, ci raczej nie bawili się w tego typu kompletny. Piękny, seksowny - takie może i czasem się zdarzały, zwłaszcza podczas zbliżeń, ale rzadko kiedy coś ponadto. Nagle blondyn przypomniał sobie tę jedną sytuację, gdy Jung, jak ostatni idiota rozwalił pół swojej kuchennej zastawy, a gdy Yoongi chciał sięgnąć po apteczkę, by opatrzyć jego poranione plecy, ten zwyczajnie obwieścił mu, że wyglądało to słodko. Cholera.

I co miał teraz powiedzieć? "Tak"? Skłamać? Przemilczeć? Co bardziej przemówi na jego korzyść? Nie mógł się zbłaźnić, od tego miał Hoseoka.

- Nie przypominam sobie - mruknął wymijająco, z przerażeniem obserwując, jak Tae pochyla się nad stołem, by być niebezpiecznie blisko jego twarzy.

- Na pewno już to słyszałeś, hyung. Jesteś zbyt skromny - Lee mrugnął zawadiacko, wyciągając dłoń w stronę zdezorientowanego Mina. - I zbyt uroczy.

Gładki kciuk otarł się o policzek i kącik ust blondyna, ścierając stamtąd okruszki ciasta, które Yoongi dopiero co przeżuł. Przełknął ślinę, nie mając pojęcia, gdzie powinien patrzeć. W swój prawie pusty talerzyk, w dekolt Taemina (który odpiął o dwa guziki za dużo w swojej czarnej, eleganckiej koszuli) czy może w jego czarne oczy, które wpatrywały się w Yoongiego z dozą zachwytu, fascynacji i z nutą pożądania.

Dylemat starszego został jednak przerwany przez samego wokalistę, który (wciąż uśmiechnięty) odsunął się od sparaliżowanego Mina, gdy tylko ostatni okruszek został starty z delikatnego policzka blondyna.

- Tak naprawdę to nie zaprosiłem cię tutaj tak do końca bezinteresownie, hyung - zaczął nagle chłopak. Spuścił wzrok, jakby przyznawał się do czegoś bardzo wstydliwego, chwilę później podnosząc głowę, by szczenięcymi oczami wpatrywać się w Yoongiego. - Chciałem cię prosić o pomoc.

Yoongi zamrugał kilkakrotnie, próbując wrócić do rzeczywistości. Czyżby znowu się przesłyszał? Bo w czym niby miał pomóc Taeminowi?

- Nie rób takiej miny, hyung - zaśmiał się Lee, jakby przed chwilą wcale nie wstydził się rzucić pytania o pomoc. - Jesteś naprawdę świetnym muzykiem i kompozytorem, a ja potrzebuję kogoś, kto napisze dla mnie hit, który porwie serca moich fanów. Oczywiście za odpowiednią opłatą i z wymieniem jako kompozytora. Dodatkowo mógłbym szepnąć o tobie słówko, gdzie trzeba. Myślę, że jeśli podbilibyśmy koreańskie listy przebojów, to kariera producenta stanęłaby dla ciebie otworem. Słyszałem, że właśnie to chciałbyś robić w życiu, hyung.

Blondyn przez dłuższą chwilę siedział osłupiały z szeroko otwartymi oczami. To naprawdę musiał być wytwór jego wyobraźni, miał nawet zamiar poprosić Taemina, by go uszczypnął, tym samym budząc z tak pięknego snu.

Nie pomyślał nawet, że gdzieś w tym wszystkim może być jakiś haczyk. Zgodził się na współpracę, a następnie na odprowadzenie do domu.

Może los faktycznie w końcu się do niego uśmiechnął?

***

Hoseok otworzył niemrawo oczy, przez chwilę zastanawiając się, jak się w ogóle nazywa. Było mu strasznie zimno w plecy i tyłek, a absurdalnie długo zajęło mu zrozumienie, że półleży oparty o schody na klatce w swoim własnym bloku. Zamrugał, by zaraz spróbować się podnieść i rozejrzeć. Nic wokół niego nie wyglądało ani trochę podejrzanie - po obdrapanych ścianach nie tańczyły żadne niepokojące cienie, a w ciemnościach nie kryły się sylwetki jego porywaczy, czy kimkolwiek byli ludzie, którzy go uprowadzili.

Chociaż może tak naprawdę nigdy nie było trzech mężczyzn, którzy planowali go... zabić? Okraść? Właściwie nie miał pojęcia, czego od niego chcieli, oprócz wymuszenia na nim kilkuminutowej spowiedzi.

A może to wszystko wcale nie miało miejsca? Może sobie to wymyślił? Przecież mógł zasłabnąć na schodach i uderzyć w nie głową, a w chwili nieprzytomności mózg mógł mu posunąć taki dziwny obraz. W końcu od kilku dni nie czuł się w pełni sił, o omdlenie nie było trudno. Miał nadzieję, że uda mu się to sobie wmówić. Przynajmniej ból w potylicy mógł wyjaśnić w taki sposób.

Kiedy w końcu stanął na nogi, otrzepał spodnie z kurzu, chociaż i tak słabo widział go w ciemności. Już miał ruszyć po omacku w stronę drzwi wejściowych, by odszukać włącznik światła, ale ktoś go wyręczył.

Drzwi od bloku otworzyły się, a zaraz potem stała się jasność, gdy w końcu ktoś zaświecił światło na klatce schodowej.

Jakież było zdziwienie Yoongiego, gdy zobaczył tuż przed sobą Hoseoka, który wyglądał, jakby jakieś zwierzę przeżuło go, ale jednak postanowiło wypluć. I to tak w ostatnim momencie, bo w sumie Hobi sprawiał wrażenie lekko nadżartego przez soki żołądkowe. Miał mokrą koszulkę, zepsutą fryzurę, poszarpaną bluzę i mocno czerwony lewy policzek, jakby oberwał od kogoś z liścia.

Natomiast Jung nie mógł się cieszyć bardziej, że to akurat Yoongi wszedł do bloku. W końcu miał go przeprosić, a możliwe, że gdyby zapukał do mieszkania starszego, to ten nie chciałby mu otworzyć. Hoseok nawet by się nie zdziwił. Zresztą, nikt by się nie zdziwił.

- Yoongi! - zawołał, zupełnie tak, jakby Min stał dziesięć kilometrów dalej, a nie pół metra przed nim.

Blondyn zmarszczył brwi, nie do końca wiedząc, czego się spodziewać. Chciał się wycofać albo uciec do swojego mieszkania, ale niestety klatka schodowa była bardzo ciasna, a Hoseok stał centralnie na środku, uniemożliwiając mu szybkie ulotnienie się na górę.

- Jung Hoseok we własnej osobie, jak ja cię dawno nie widziałem!

Trzeci, wręcz aksamitny głos poniósł się echem po korytarzu, wprawiając Hoseoka w zwyczajne osłupienie. Dopiero teraz zauważył postać stojącą tuż za Yoongim, a jej obecność ani trochę go nie pocieszyła. Wręcz przeciwnie - nigdy nie przepadał za Taeminem.

Znali się praktycznie od podstawówki, ale nigdy nie byli specjalnie blisko. Chodzili razem na zajęcia taneczne, a później ich drogi na chwilę się rozeszły, by znowu spleść się w szkole tańca, w której Hoseok zaczął pracować zaraz po skończeniu szkoły, odpuszczając sobie studia, na które nie miał pieniędzy. Lee wówczas dorabiał sobie, na zamianę z Jiminem zajmując się kilkoma grupami, a dzieciaki wręcz uwielbiały stażystę z jednej z popularniejszych wytwórni. Bo o tym, że Taemin miał stać się gwiazdą, wiedzieli wszyscy - plotki o jego podpisanym kontrakcie szybko się rozniosły, a tym bardziej te, że gdy tylko skończy studia, zacznie koncertować w całym kraju. Z tego co zdążył zauważyć Hobi, Park również nie lubił Tae, a wręcz pałał do niego szczerą nienawiścią, chociaż nigdy nie przyznał się nikomu, dlaczego właściwie ciągle rzucał stażyście krzywe spojrzenia, gdy jeszcze razem pracowali.

Jung doceniał jego talent, bo Taemin był prawdziwym wirtuozem tańca nowoczesnego, szczególnie tego wybitnie ociekającego erotyzmem. Mistrzowsko kontrolował swoje ciało, o czym doskonale wiedział, a pewność siebie prowadziła go przez życie szerokimi, ubitymi ścieżkami, po których stąpało mu się z łatwością i lekkością motyla. Zupełnie jakby przez całą drogę tańczył.

Lee Taemin miał jednak kilka cech, które dość mocno działały Hoseokowi na nerwy. Przede wszystkim był bardzo charyzmatyczny i przyćmiewał wszystko wokół, co zawsze krępowało Junga. Do tego często zdarzało mu się obnosić ze sławą, którą zdobył już za czasów bycia trainee, by potem móc wykorzystać ją do swoich celów. No i najważniejsze - bezpardonowo mówił na prawo i lewo o tym, że jest biseksualny, a płeć jego ukochanej osoby nie ma żadnego znaczenia. Kogo to niby miało obchodzić? Skoro lubił to i to, wcale nie musiał się z tym afiszować.

Atencjusz. A przynajmniej w hoseokowym mniemaniu.

- Um... - Hoseok zawahał się, ale ostatecznie postanowił zignorować znajomego piosenkarza i podejść jeszcze bliżej Mina. - Yoongi, musimy pogadać. Masz jutro czas?

- Nie ma - zanim blondyn zdążył otworzyć usta, Taemin już się odezwał, obejmując go lekko w pasie. - Jutro omawiamy szczegóły naszego układu. Prawda, hyung?

Yoongi milczał dłuższą chwilę, zerkając przez ramię na uśmiechniętego Taemina, który zaborczo przyciągnął go do siebie. Zamurowało go tak, że nie był w stanie się ruszyć, a co dopiero zatrzymać jakoś Hoseoka, który nagle z mocno skruszonego zrobił się zły. Równie mocno.

- Ah - rzucił tylko Jung, odwracając się na pięcie w stronę schodów. O mały włos nie wywinął orła, zahaczając się o pierwszy stopień, ale szybko odzyskał równowagę. - To miłej zabawy życzę.

- Ho-

- Cii, hyung - Lee położył swój wskazujący palec na wargach starszego, żeby go uciszyć, gdy wzburzony Jung wspinał się po schodach jak burza. - Widziałem twoje zmieszanie, gdy go zobaczyłeś. Pewnie przez niego byłeś taki nieswój ostatnio, mam rację? Nie przejmuj się nim, to straszny głupek.

Słowa Taemina niosły się echem po klatce schodowej, choć kierowane były prosto do ucha Yoongiego. Student miał wrażenie, że objęcia bruneta robią się coraz ciaśniejsze, gdy ten zwinnie obrócił go do siebie przodem. Odgarnął mu kosmyki niesfornych włosów z twarzy, a zaraz potem odezwał się ponownie.

- Nie jest wart takiego wspaniałego mężczyzny, jak ty - dodał pewnie, by zaraz z satysfakcją usłyszeć, jak wściekły Hoseok trzaska drzwiami swojego mieszkania.

Gniew wypełnił go całego już w momencie, gdy zobaczył rękę Taemina na talii swojego sąsiada, nie wspominając o chamskim przerwaniu ich rozmowy. Znowu uciekł, mimo że chciał tym razem powiedzieć coś o wiele mądrzejszego. Do tego nie miał pojęcia, dlaczego tak właściwie tak bardzo się denerwował. 

Ale chyba najgorsze było to, że znienawidzony przez niego tancerz miał zupełną rację. Yoongi zasługiwał na o wiele lepsze traktowanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top