Rozdział 9

- Natalka? - Głos Stasia wyrwał mnie z rozmyślań.

- Wybacz... zamysliłam się. - Uśmiechnęłam się, a na moje policzki wkroczył delikatny rumieniec.

- O czy myślałaś? - zapytał.

- O niczym ciekawym. - Zaśmiałam się.

- Hej hej mordeczki - zawołał Florek, który razem z dwójką pozostałych wrócił ze sklepu.

- Gdzie byliście tyle czasu? Ja obstawiałam plażę, a Thorek atak psychofanów - rzuciłam szybko z szerokim uśmiechem na twarzy.

- W zasadzie to... Próbowaliśmy zaciągnąć Filipa do domu, ale stwierdził ze chce od nas odpocząć i poczłapał na plażę - wytłumaczył Rafał.

- Ha! Wygrałam! Ale zaraz... on tam został? Co za idiota - mruknęłam.

- No został - odrzekł Kislu.

- No cóż, wygląda na to, że zrobię sobie wycieczkę na plażę - oświadczyłam i ruszyłam w stronę sklepu, by następnie pójść na plażę.

Zaczęło się robić coraz duszniej, co zapewne zwiastowało nadejście burzy. Na mojej twarzy znów zagościł uśmiech, ponieważ bardzo lubiłam to zjawisko. Zawsze wyglądało tak artystycznie, mimo swojego nieładu i zagłady jaką mogło nieść.

Gdy dotarłam na wybrzeże rozejrzałam i dość szybko zauważyłam Filipa. Oby nie miał ochoty na sprzeciw, bo pozostawanie na plaży w taką pogodę nie jest dobrym pomysłem. Poza tym nie mam ochoty na kłótnie, ani siedzenie tutaj.

- Cześć - przywitałam się i zajęłam miejsce obok chłopaka na gorącym piasku. Nie było tutaj nikogo oprócz nas, ale nie ma co się dziwić, tutaj nigdy nikogo nie ma.

- Wysłali Cię tu? - zapytał wyraźnie niezadowolony z mojej obecności.

- No nie narzekaj tylko chodź do domu bo zbiera się na burzę. - Wywróciłam oczami i nieudolnie spróbowałam podnieść szatyna.

- Wysłali czy nie? - Nie odpuszczał.

- Nie - odrzekłam nie ustając w próbach zaciągnięcia go do domu.

- Więc czemu tu jesteś? - Pozostawał nieugięty.

- Egh może dlatego, że mi na tobie zależy? - rzuciłam.

- Na mnie ci zależy? - Niedowierzał.

- Na tobie. A teraz błagam chodź - nalegałam.

- Wolę zostać. - Nie odpuszczał. Boże, jacy niektórzy ludzie potrafią być uparci.

- Mam być miła czy chamska, żebyś łaskawie się ruszył? - mruknęłam z lekkim poirytywaniem.

- Nie ważne co odpowiem i tak będziesz chamska, prawda? - Zarzucił. Serio byłam taką okropną osobą?

- Nie tym razem, daję ci wybór bo cię lubię, ale wybieraj szybko, bo nie chcę przeczekiwać burzy w sklepie - powiedziałam w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Nie możemy jeszcze zostać? - zapytał z nadzieją. Postanowiłam podjąć inne działanie. Usiadłam obok szatyna i oparłam głowę na jego ramieniu.

- Filip, obiecuję, że jeśli jutro będzie ładna pogoda to zabiorę cię w moje ulubione miejsce - oświadczyłam starając się zachować kojący ton głosu.

- W to samo, w które zabrałaś Janka? - dopytywał.

- W lepsze. - Uśmiechnęłam się lekko i znów wstałam.

- Teraz idziemy? - dodałam.

- Idziemy - odparł. Nareszcie.

Droga zajęła nam dużo krócej niż zwykle, ponieważ niemalże biegliśmy, by zdążyć przed nagłą zmianą pogody. Po około dziesięciu minutach byliśmy już przy obozie, jednak zaczął zrywać się coraz mocniejszy wiatr.

- Składajcie namioty - rzuciłam szybko czując na ciele kilka kropel deszczu.

- Śmieszna jesteś, mamy moknąć? - mruknął Janek.

- Zabiorę was do siebie, ale składajcie te namioty. - Pośpieszyłam ich, po czym sama zabrałam się do pomocy.

Gdy skończyliśmy lekki deszczyk zdążył przerodzić się w ulewę, a wiatr był tak silny, że niemalże przewracał drzewa. Pobiegliśmy w stronę mojego domu całkowicie przemoczeni i udaliśmy się do mojego pokoju.

- Zdajecie sobie sprawę z tego, że nie mam męskich ubrań? - mruknęłam szukając w szafie czegoś na przebranie, gdyż moje ciuchy przyległy do mojego ciała powodując bardzo nieprzyjemny efekt.

- Pomyślałem o tym i przemyciłem nam coś. - Zaśmiał się Rafał i wyjął z czarnego plecaka suche rzeczy.

- Mądry Kisielek. - Posłałam mu promienny uśmiech.

Chwilę później wszyscy byliśmy wysuszeni i siedzieliśmy okryci ciepłymi kocami, popijając pyszne kakao. Jednak nie mogliśmy się nacieszyć tym zbyt długo, gdyż zgasło światło. No po prostu idealnie.

Chociaż i tak połowa nastolatek oddałaby wszystko za kilka chwil spędzonych w ciemnościach razem z Terefere.

Author's Note

Trochę długo mi zajęło pisanie tego, czyż nie? No cóż jakoś strasznie ciężko mi się pisało ten rozdział, może to przez lekki brak weny
Wybaczcie mi prawda?
Poza tym zastanawia mnie jak pani na polskim może wymagać ode mnie żebym o 8 rano pisała opis sytuacji w czasie teraźniejszym (co mi totalnie nie wychodzi, bo lepiej wygląda i brzmi w czasie przeszłym), kiedy ja nie mam weny nawet na swoje opowiadanie, a do tego piszę tylko i wyłącznie wieczorami, no i jeszcze jakieś głupie tematy typu 'jest człowiek, jedzie do lasu schodzi z roweru i...' i weź się tu człowieku wykaż kreatywnością kiedy nie umiesz nawet napisać nic nawet o czymś ci kochasz
Dobra rozpisałam się za bardzo
Dzięki za przeczytanie, przepraszam za błędy 💕

KOMENTARZE = MOTYWACJA

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top