Rozdział 8

Jeszcze przez kilka sekund z uwagą obserwowałam miejsce, z którego właśnie odszedł Janek. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wreszcie zdecydowałam się na wejście do domu.

Podobnie jak dzień wcześniej opowiedziałam rodzicom z entuzjazmem o wszystkich szalonych wydarzeniach jakie dzisiaj miały miejsce. Cieszyłam się, że zawsze wysłuchują moich opowieści, które zapewne dla niech nie są nawet po części tak ekscytujące jak dla mnie.

Następnie udałam się do łazienki i tym razem zdecydowałam się na dłuższą kąpiel oraz przy okazji umycie włosów. Do snu byłam gotowa po nie całej godzinie, jednak dzisiaj miałam problemy z zaśnięciem, więc zrobiłam to co zwykłam robić podczas bezsennych nocy, mianowicie zaczęłam oglądać filmy na YouTube. Ciekawe, że jeszcze kilka dni temu patrzyłam na moich idoli jedynie z tej perspektywy, a teraz mogę z nimi porozmawiać przytulić ich.

Wciąż Martwiłam się o Smava, a szczególnie podczas ogladania odcinków, na których był taki wesoły. Czyżby zawsze udawał? Jeśli tak, to naprawdę był w tym dobry.

Po około dwóch godzinach oczy zaczęły mi się kleić i poczułam nieodpartą chęć snu. Tym razem na szczęście z zasypianiem nie miałam problemu. Jak widać myślenie nie jest dobre dla mojego umysłu.

***

Z wielkim trudem otworzyłam wciąż jeszcze zaspane oczy i spojrzałam na zegarek.

- Dopiero dziewiąta - wymruczałam i na mojej twarzy zagościł promienny uśmiech. Ponownie zamknęłam oczy i przycisnęłam głowę do poduszki tak, by całkowicie odizolować się od światła.

- Zaspałam! - Doznałam nagłego olśnienia i rzuciłam się co sił w nogach do łazienki. W zasadzie nie pamiętam żebym kiedykolwiek tak się śpieszyła pod presją spóźnienia do szkoły. Poranna toaleta zajęła mi około piętnastu minut, więc dość szybko byłam gotowa.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się na równie słoneczny co dwa poprzednie. Mimo wszystko rodzice namówili mnie na śniadanie w domu, pod pretekstem tego, że ostatnio ciągle prześaduję z 'moimi' chłopakami. Z domu wyszłam dopiero kilka minut przed dziesiątą, więc miałam całkowitą pewność, że chłopaki już dawno są po śniadaniu.

- Hej! - krzyknęłam niemalże biegnąc w stronę obozu, jednak nikogo nie zastałam na zewnątrz.

- Halo? - rzuciłam i zaczęłam sprawdzać namioty.

- O Staś, jak dobrze, nie zostawiliście mnie samej - mruknęłam pod nosem widząc, że chłopak jeszcze nie do końca się obudził.

- No wstawaj śpiochu. - Przytuliłam go i jeszcze bardziej rozczochrałam jego brązowe włosy.

- Reszta polazła do sklepu - szepnał odzyskując świadomość.

- I tak długo ich nie ma? Może porwali ich psychopatyczni mordercy i będą żądać okupu? - zaśmiałam się.

- Mogło być gorzej, mogli ich porwać psychofani. - Zauważył błyskotliwe Thorek.

- Albo po prostu poszli na plażę - dodałam nie mogąc opanować śmiechu.

- Masz tam plaże i się nie pochwaliłaś? - Naskoczył na mnie imitując złość.

- To wielki sekret, co z tego, że widać ją po drodze do sklepu i każdy o niej wie, to nieważny szczegół - rzuciłam i pociągnęłam chłopaka za sobą na dwór.

- Zazdroszczę takiego krajobrazu przed domem. - Przerwał ciszę.

- W sumie jestem tu tylko w wakacje i cieplejsze weekendy - odparłam wpatrując się w jeden punkt.

- Co jest? - wrzasnął szatyn, kiedy Noir przewrócił go tak, że ledwo utrzymał się na lądzie.

- Piesku, nie ładnie wrzucać ludzi do rzeki. - Zaśmiałam się serdecznie do zwierzaka po czym podałam Stasiowi rękę.

- Nie wiedziałem, że masz psa - powiedział otrzepując z koszuli resztki ziemi.

- Nie jest mój. Znaczy... to pies sąsiadów, ale jest taki prawie mój - odpowiedziałam towarzyszowi i zaczęłam głaskać psa, który z wielką przyjemnością odbierał pieszczoty.

- Znowu będziesz chciał mnie zabić jak cię pogłaskam? - zwrócił się do czarnego przyjaciela i poklepał go po głowie.

- On ci tak okazywał sympatię tępa pało - rzekłam z uśmiechem w obronie psiaka.

- A jak się wabi? - dopytywał z zaciekawieniem.

- Noir - odrzekłam.

- Mam pytanie - mruknął po chwili.

- Słucham - odpowiedziałam i skierowałam ku niemu zaciekawiony wzrok.

- Jak się czujesz z tym, że przyjechałaś sobie na wakacje jak co roku i spotkałaś swoich idoli? - zapytał po chwili namysłu.

- Czy... Nie mogę was nazywać przyjaciółmi? - spytałam.

- Jasne, że możesz, ale wcześniej byliśmy chyba tylko twoimi idolami, nie? - odpowiedział.

- Byliście kimś więcej niż idolami, ale mniejsza o to. W sumie to zapewne nie podeszłabym do was, gdyby nie to, że lubię spokój i ciszę, a tacy co przyjeżdżają tu na campingi zazwyczaj robią głośne imprezy i chciałam was uciszyć, a potem zobaczyłam, że to wy. Ogólnie to jestem straaasznie nieśmiała, nawet sobie nie wyobrażasz jaki to był dla mnie stres, ale wy mnie przygarneliście jako przyjaciółkę i w zasadzie spełniły się moje nawiększe marzenia - powiedziałam niemalże na jednym oddechu, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.

Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak szczęśliwym człowiekiem jestem. Taka szansa trafia się raz na milion.

Author's Note

Hej hej 💕 Taki tam rozdział gdzie jest dużo naszego Stasia ^^
Najkrótszy może nie jest, ale jakoś nie potrafiłam napisać dłuższego, wybaczcie :<
Nie mam pojęcia kiedy będzie next, ale w czasie oczekiwania polecam 2 pozostałe opowiadania 8)
Dzięki za przeczytanie i przepraszam za błędy 💕

I przypominam ze takie fajne, ciekawe a nie tylko 'kiedy next' mega motywują ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top