Rozdział 2
Cofnęłam się delikatnie w stronę domu przecierając oczy, żeby upewinić się, że nie śpię.
- Ja eee... - Zaczęłam niepewnie, nie wiedząc co powiedzieć. Przede mną stała cała Ekipa Terefere, przerastało to moje najskrytsze pragnienia.
- Ja już muszę iść na yyy śniadanie! Znaczy... na obiad... Tak, na obiad - jąkałam się i z każdym niewielkim krokiem oddalalam się.
- Zaczekaj mordko. - Zatrzymał mnie Janek. Jedna część mnie pragnęła dołączyć do nich, była zachwycona tym, ze ma ich na wyłączność, druga wręcz płakała, gdyż rozpaczliwie nie chciała się w to mieszać.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - szepnęłam już nieco spokojniej niż wcześniej.
- Ona i tak nie chce zostać - powiedział Filip z delikatnym, ledwie widocznym grymasem na twarzy.
- Sugeruję, żeby ją puścić tylko po jedzenie. - Zaśmiał się Rafał.
- Nie chciałabym się narzucać. - Spuściłam głowę starając się uniknąć złapania kontaktu wzrokowego z którymkolwiek z nich.
- Nie narzucasz się, nasz Filipek ma zły dzień - oświadczył Kiślu.
- Pomożesz nam... yyy... - Zaczął Florian.
- Natalka. - Uśmiechnęłam się po czym zbliżyłam się do samochodu.
- Więc pomożesz nam Natalio? - poprosił Jaś.
- No jasne, co mam robić? - mówiłam już nieco śmielej. To niesamowite jak charakter innych osób potrafi wpłynąć na moje zachowanie.
- Będziemy rozkładać namioty, skoro tu mieszkasz to pewnie wiesz gdzie jest idealne miejsce. - Staś poprosił o radę.
- Myślę, że to tutaj jest najlepsze. - Nie byłam do końca szczera. Preferowałam miejsce zajmowane przeze mnie wcześniej, ale wolałam zostawić je dla siebie.
- Macie ochotę na lody czy coś? - spytałam nerwowo. Tak, nadal byłam oszołomiona tą wizytą . To było coś zupełnie lepszego niż Terecamp, nie było piszaczących dziewczynek 'zakochanych' po uszy w którymś z nich.
- Zawsze - odrzekł Rafał.
- Mogę skoczyć do sklepu - zaproponowałam gorączkowo drapiac się w tył głowy.
- Chcę iść też - poprosił robiąc smutne oczy. Nie byłam pewna czy chciałam by mi towarzyszył. Bałam się. Bałam się braku akceptacji ze strony mojego idola.
- Dla mnie weźcie te najlepsze. - Jaś złożył zamówienie i oboje z Kisielkiem ruszyliśmy do mojego domu, a następnie do sklepu.
- Co tu robisz Natka? - szatyn przerwał niezreczną ciszę, która tak strasznie mi przeszkadzała.
- Mam tutaj domek letniskowy, łąka nie należy do mnie, w zasadzie w ogóle nie posiada właściciela, więc jest idealnym miejscem na odpoczynek - wytłumaczyłam oddychając nerwowo co dwa wyrazy.
- Ej spokojnie, przy mnie się stresujesz? - Zaśmiał się serdecznie i położył rękę na moim ramieniu usiłując mnie uspokoić.
- Wybacz, jestem nieśmiała. A co was tu sprowadza? - mruknęłam.
- Postanowiliśmy trochę odpocząć przed obozem, wiesz takie 'przygotowanie' - odparł nie przestając się uśmiechać.
- Długo tu będziecie? - kontynuowałam.
- Tydzień, może kilka dni dłużej. Będziesz nas odwiedzać? - dopytywał. Tydzień z Terefere. Nadal w to nie wierzyłam, czułam się zupełnie jak w którymś z prostych opowiadań, które czytałam.
- Nie wolicie... odpocząć o fanów? - westchnęłam. Wiedziałam, że nie są to ludzie, którzy wygoniliby mnie stamtąd nawet gdyby bardzo chcieli.
- Nie prosiłbym cię o to gdybym nie chciał żebyś przychodziła - powiedział. Rzeczywiście jest kochany, nie tylko na filmach.
- Będę - rzekłam.
Cała droga minęła nam bardzo przyjemnie na ciekawej rozmowie o wszystkim i o niczym. Czułam, że Rafał mógłby zostać moim prawdziwym przyjacielem. Po kilku minutach byliśmy już w sklepie i wybieraliśmy lody.
- A może ten? - westchnęłam proponując Rafałowi chyba dziesiąty smakołyk.
- Jaś nie lubi - mówił rozbawiony moim znudzeniem.
- Boże czy on w ogóle lubi jakiekolwiek lody? - Załamana oparłam się na lodówce.
- Te. - Wyjął Big Milka w czekoladzie.
- Przecież już go proponowałam. - Schowałam twarz w dłoniach.
- Ale tego wybrałem ja, więc jest dużo lepszy. - Zaśmiał się.
- Jesteś niemożliwy. - Wzięłam jeszcze trochę jedzenia na poczęstunek i zapłaciłam.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do sprzedawcy i razem z Kiślem opuściliśmy budynek.
- Ścigamy się do namiotów Nela? - zaproponował mój towarzysz.
- I tak przegrasz - rzuciłam po chwili zostawiając go w tyle, jednak nie musiałam długo czekać na to, by dotrzymał mi kroku, a wręcz mnie wyprzedził.
- Oszukiwał! - krzyknęłam opadając na trawę przy ich obozowisku.
- Oj nie kłam. - Śmiał się również usiłując złapać oddech
- Ale ja niosłam zakupy - mruknęłam udając obrażoną i podając siatki chłopakom.
- Dobra, załatwiłam wam wszystko, zmykam już, dobrej zabawy - rzuciłam krótko i zaczęłam odchodzić.
- Zostań Natalciu - Jasiek złapał mnie za nadgarstek nie pozwalając mi opuścić tego miejsca. Tak oto zaczęły się spełniać moje marzenia.
Author's Note
Hej 💕 Kolejny rozdział mamy za sobą, mam nadzieję, że wam się podoba ^^ Ja osobiście nie jestem do końca z niego zadowolona, ale nie przejmujcie się moim zdaniem xD Dzięki za przeczytanie i przepraszam za błędy ^^
Komentarze i gwiazdki = motywacja
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top