Rozdział 13

Kolejny raz obudziłam się wraz z dźwiękami piosenki 'Terefere'. Jedynie cicho mruknęłam i lekko się skrzywiłam, nie pomyślałam żeby wczoraj zmienić budzik.

Przeciągnęłam się i wolnym krokiem ruszyłam do łazienki. Tego dnia nie miałam nic do roboty, bo Filip i tak zapewne się nie zjawi. O ile wczoraj byłam na tyle zmęczona, żeby ogarnąć się po ostrych słowach Janka, to dzisiaj łzy napływały mi do oczu ilekroć wspominałam cokolwiek z nim związanego. Mimo wszystko wiedziałam, że będę musiała się po tym pozbierać, życie toczy się dalej.

Za około godzinę byłam prawie gotowa do wyjścia i kończyłam kilka pozostałych gryzów kanapki. Po zjedzeniu posiłku wyszłam na zewnątrz, a na huśtawce dojrzałam zarys męskiej sylwetki.

- Filip! - Na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. Od razu rzuciłam się biegiem w stronę chłopaka i obięłam go z całych sił.

- No hej. - On również przybrał weselszy wyraz twarzy.

- Jak dobrze, że jesteś. - Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej usiłując powstrzymać łzy.

- Coś nie tak mordko? - zapytał. W sumie to aż dziwne, że jest totalnie nieświadomy nienawiści jaką darzy mnie reszta ekipy.

- Można tak powiedzieć. - Odsunęłam się delikatnie i wbiłam wzrok w ziemię.

- Opowiesz? - dopytywał.

- Chodź - rzuciłam krótko i pociągnęłam chłopaka w stronę łąki, jednak przeciwnym kierunku obozu.

- Dokąd idziemy? - kontynuował.

- Zobaczysz - odparłam.

Szliśmy chwilę krótką ścieżką zarosniętą różnego rodzaju wysokimi roślinami, a następnie łąką. Dzisiejsza pogoda była przeciwieństwem dwóch ostatnich dni, gdyż było niezwykle gorąco i ciężko było wytrzymać na słońcu. W końcu dotarliśmy na niewielką plażę.

- To tutaj? - zapytał

- Tak. Może nie wygląda zbyt bogato, ale to bardzo sentymentalne miejsce. Przychodziłam tu przez dłuższy okres swojego dzieciństwa, a potem plaża zarosła i jakoś tak wyszło, że porzuciłam ją na jakiś czas. Ostatnio zaczęłam tu wracać i nawet trochę ogarniać, żeby wyglądało ładnie. - Uśmiechnęłam się.

Rzeczywiście, odkąd znów zaczęłam tu oprzychodzić wszystko wyglądało dużo lepiej. Miejsca, mimo wszystko było niewiele, na jedną, góra dwie osoby, ale nie przeszkadzało mi to. Obok znajdowało się spore drzewo rzucajace cień na fragment piasku.

- Cudownie tu - oświadczył i rozłożył koc, który wcześniej mu podałam. Oboje zajęliśmy na nim miejsca.

- Więc...? - Zaczął.

- Więc co? - mruknęłam.

- Miałaś mi powiedzieć czemu jesteś smutna - odrzekł i spojrzał mi w oczy.

- A no tak - powiedziałam i spuściłam wzrok na piasek.

- Mów - ponaglił. Ja jedynie sięgnęłam po telefon i pokazałam szatynowi rozmowę z Jasiem.

- Co za... - warknął.

- Nie zauważyłeś tego jak strasznie mają mnie dosyć? - rzuciłam podejrzliwie.

- No widzisz... teraz ja? - mówił.

- Filip mów konkretniej no. Co ty? - rzekłam.

- Czy teraz ja mam powiedzieć czemu jestem smutny? - Poprawił się z lekkim uśmiechem.

- A chcesz? - dopytałam.

- A chcesz wysłuchać? - kontynuował.

- Jasne - odparłam, a on jedynie się zaśmiał.

- Co cię bawi? - szepnęłam.

- Uznasz ten powód za błahy - mruknął.

- Nie przesadzaj już, mi też czasem długo smutno z błahych powodów - powiedziałam starając się, by poczuł się komfortowo.

- No więc, po prostu ostatnio strasznie oddaliłem się od ekipy. Przez to oni też zaczęli mnie odtrącać i nie liczą się się moim zdaniem, o wielu rzeczach mi nie mówią... Albo to tylko moje chore wyobrażenia - westchnął i mocno posmutniał.

- Jejku nie wiem co.. - Zaczęłam.

- Nic nie mów, po prostu zostań - rzekł.

- Wiesz co? Ci idioci nie mają pojęcia co tracą odtrącając nas. - Przytuliłam go.

- Racja. - Po chwili zapanowała niezręczna cisza, którą szybko przerwaliśmy rozmowami na przyjemne tematy. Około południa zaczynaliśmy się zbierać do domu, bo znów zbierało się na deszcz.

- Dzięki Natalciu - powiedział, gdy odprowadzałam go do obozu.

- Ja też dziękuję Filip. - Znów go przytuliłam. Naprawdę uwielbiałam go. Zawsze był kochany, miły pomocny. Może zaczynałam coś do niego czuć? Nie, nie, nie, nie mogłam.

- Hej Nela, czemu nie przyszłaś rano? - podszedł do nas Janek, a ja jedynie zaczęłam się śmiać.

- O co ci...? - Zaczął.

- Hahah serio myślisz, że dlatego, że jesteś moim idolem jednego dnia możesz mieszać mnie z błotem, a drugiego udawać, że nic się nie stało? Lepiej się już zamknij kochany - mówiłam.

- A-Ale wciąż nie czaje - kontynuował. Czy on serio uważa, że jestem aż tak tępa?

- Masz amnezję? - rzuciłam ostro.

- Boże drogi, Męcik mów o co chodzi - powiedział już lekko zniecierpliwiony. Wywróciłam oczami i pokazałam mu wiadomości, które wczoraj od niego dostałam.

- Ale ja tego nie pisałem, to nawet nie jest mój numer - tłumaczył całkowicie poważnie.

- Nie twój? To niby czyj? - dopytywałam.

- Filipa.

Author's Note

No i jak wrażenia? Poznaliśmy sekret Kłody (czy ja wiem czy to taki sekret był), no i dowiedzieliśmy się, że to prawdopodobnie nie Janek jest nadawcą wiadomości ale DON'T SPOILER jak to mowi Thomasek Astruc ^^
Poza tym skoro już jesteśmy dość zagłębieni i w historię jestem ciekawa czy zaczęliście już kogoś shipowac 8))) mogą być też dziwne shipy, uwielbiam dziwne shipy
Ogólnie to jestem padnięta po dzisiejszym festynie w szkole i po dwugodzinnym przepisywanie zaszytu od religii, bo siostra się uparła, że jak nie poprawię zeszytu na 5 to nie dostanę 5 na koniec, a przecież nie mogę sobie zniszczyć średniej przedmiotem typu religia
Przepisałam chyba 5 lekcji dopiero, zabijcie mnie
Do tego wciąż mam takiego hype'a na Gravity Falls że umieram ;-;
Zapomniałabym! Sto lat dzieciaczki moje z okazji dnia dziecka!
Koniec ogłoszeń parafialnych, przepraszam za błędy i dzięki za przeczytanie <33

Liczę na gwiazdki i komentarze ok

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top