Alternatywne Zakończenie

Początek jest taki jak w epilogu, jednak później zachodzą zmiany, więc przeczytajcie całość :)


Gdy się obudziłam nie dochodził do mnie żaden odgłos. Było niesamowicie cicho. Zbyt cicho.

Jakimś dziwnym cudem znajdowałam się na kanapie w salonie, a obok mnie leżała niewielka karteczka.

Dzień dobry,
Natalka zasnęła na ognisku, więc przyniosłem ją do domu :)
Janek

Liścik prawdopodobnie był dla moich rodziców, których - jak wywynioskowałam - nie było.

Zerknęłam na telefon. Gdy go odblokowałam rzuciły mi się w oczy dwa nieodebrane połączenia i wiadomość od mamy.

Mama: Hej kochanie, pojechaliśmy z tatą załatwić kilka spraw, wrócimy wieczorem :)

Mama: O i podziękuj Jankowi od nas ;)

Odpisałam jedynie krótkim 'dobrze' i postanowiłam udać się do chłopaków.

Po kilkunastu minutach byłam gotowa i kończyłam jedynie zrobioną wcześniej kanapkę. Opuściłam dom zamykając go na klucz i ruszyłam w stronę obozu. To co tam zastałam złamało moje serce.

Nie było ich.

Łąka wygląda tak samo pusto i spokojnie jak pierwszego dnia wakacji, nie można było dostrzec żadnych śladów ich obecności.

- Odeszli. Bez słowa. Po prostu wyjechali - szepnęłam bliska płaczu. Przyklęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.

- Czemu mnie zostawiliście? - powiedziałam nieco głośniej, zmieniając ton na oskarżycielski.
Byłam pewna, że byli moimi przyjaciółmi, osobami, którym mogłam ufać. Ale prawdziwi przyjaciele nie odchodzą bez słowa.

- Nie zdążyłam się wami nacieszyć! Mogli mi przecież powiedzieć! - Mój cichy płacz powoli przeradzał się w histerię.

Cały czas traktowałam ich pobyt tu jak coś normalnego, nie zwracałam uwagi na to, że niedługo mnie opuszczą. Odsuwałam tę myśl, nie brałam jej pod uwagę. Teraz wiem, że popełniłam błąd. Każda minuta, którą spędzałam sama w celu odpoczynku lub po kłótni, cały ten czas mogłam przeznaczyć dla nich.
Ale oni wyjechali.

Wyjechali, albo...

- Nie, przecież nie miałabym przez tydzień przywidzeń - mruknęłam nie do końca wierząc w to co mówiłam. Odblokowałam telefon. Uniosłam kąciki ust widząc wiadomość od Smava. Czyli byli prawdziwi.

Filip: Natalka, wiem jak się teraz czujesz, ale tak będzie lepiej. Zapomnij, ja też tak zrobię, czasem nie warto pamiętać.

Filip: To co mówiłem na ognisku... Nie było prawdą, najlepsze chwile to te spędzone z tobą, kocham Cię Natalka, ale teraz proszę Cię, zapomnij dla ułatwienia.

Przez dłuższy czas siedziałam nie odrywając wzroku ekranu, na którym dwa słowa szczególnie zwróciły moją uwagę. Kochał mnie. Nie wiedziałam dlaczego te słowa wywarły na mnie tak duże wrażenie, skoro byłam świadoma jego uczuć. A może tak naprawdę ich nie dostrzegałam?

Ja: Ja ciebie też Filip

- Ja ciebie też – szepnęłam wycierając ostatnią łzę spływającą po moim policzku. Wraz z tym wydarzeniem słońce ustąpiło miejsce szarym chmurom, które w zaskakującym tempie pokryły całe niebo. Nie czekałam długo na deszcz, który chwilę później przerodził się w ulewę.

Niechętnie podniosłam się z ziemi udałam się w stronę domu. Kiedy do niego dotarłam byłam przemoczona do suchej nitki i wręcz trzęsłam się z zimna. Otworzyłam drzwi i nieco szybciej już poszłam do mojego pokoju w celu przebrania się.

- Hej – usłyszałam wraz z wejściem do pomieszczenia. Kolejny raz tego dnia łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłam się ruszyć, jedynie się w niego wpatrywałam.

- Filip – wydusiłam z siebie, wciąż pozostając w bezruchu – wróciłeś.

Niepewnie postawiłam pierwszy krok ku niemu, a zaraz potem rzuciłam się na niego i trzymałam blisko siebie.

- To wszystko jest...

- Pokręcone? – dokończył za mnie.

- Tak – odparłam z uśmiechem.

- My też jesteśmy...

- Pokręceni? Tak – mruknęłam patrząc mu w oczy.

Nie myślałam nad tym długo. W zasadzie w ogóle nie myślałam, po prostu dałam upust emocjom i pocałowałam go.


Author's Note

Nie wiem od czego zacząć.

Pewnie już zauważyliście, że cofnęłam publikację drugiej części i może jesteście zawiedzeni, może źli, albo was to nie ruszyło, nie wiem, ale nie to jest najważniejsze.

Odkąd przestałam oglądać Terefere pisanie tego nie sprawiało mi już takiej radości, a wręcz niekiedy było dla mnie uciążliwe i to co pisałam nie było ani trochę wyjątkowe, a przecież to opowiadanie miało być właśnie inne, nieszablonowe. Druga część taka nie była, a wręcz pisząc ją zrobiłam coś czego nienawidzę, a mianowicie ciągnęłam to w opór, a to niszczy wszystko co dobre.

W zamian za to przychodzę do was z alternatywnym zakończeniem części pierwszej, chciałam wam pokazać, za którym shippem byłam od początku.  I chciałam się oficjalnie pożegnać z tym opowiadaniem, bo było ono jak dotąd moim największym sukcesem. To ile osób to przeczytało jest dla mnie czymś niesamowitym, dziękuję wam za to i mam nadzieję, że rozumiecie. Chciałabym... Jeśli to dla was nie problem to chciałabym, żebyście napisali tutaj swoje odczucia co do tego opowiadania.

Chcę, zeby to był mój powrót na wattpada. Wrócę do pisania Nie walczysz sam i planuję kolejne opowiadanie ale muszę nad nim trochę posiedzieć.

Chciałam napisać jeszcze wiele rzeczy, ale nagle wszystkiego zapomniałam, dziękuję, trzymajcie się!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top