rozdział 3
Zegar tyka głośno, a cesarz stuka łyżeczką w filiżankę. Ziemia pod nim wyrasta do góry, a Eagle przerażony wła go głośno, starając się sprowadzić na siebie jego wzrok nawet kosztem stracenia głosu, dopóki czyjeś delikatne ręce nie zakrywają jego ust i oczu. Charakterystyczny zapach limonki. Wie już, że nie musi się bać. W tym momencie wydaje z siebie ostatnie tchnienie. Ktoś podcina jego gardło.
Eagle otworzył szeroko oczy, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Nie chciał zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi i zasugerować, że sobie z czymś nie radzi.
Koszmary męczyły wiele ludzi z jego otoczenia. Im starszy byłeś, tym łatwiej przychodziło ci niebanie się i oddzielanie ich od rzeczywistości. Nawet jeśli jego brat zabił go we śnie, nie oznacza to, że knuje coś przeciwko niemu w rzeczywistości. Dla snów nie warto było siać zamętu i sugerować komuś nieczyste intencje, szczególnie gdy znajdowało się tak daleko od niego.
Eagle sądził, że sen powstał z powodu jego zmęczenia, zazdrościł rodzeństwu, które wybrało bezpieczną drogę do objęcia władzy.
— Książę, nie śpisz? — po jego prawej stronie rozbrzmiał szept.
Obrócił głowę w tamtą stronę i omal się nie przestraszył, widząc twarz Jaya, który usiadł obok hamaku. Prawie zapomniał, że tymczasowo utknął na pirackiej łajbie. To źle o nim świadczyło. Przez życie jako książę jego instynkt samozachowawczy praktycznie nie działał.
— Śpię — skłamał, odwracając się w drugą stronę.
Miał nadzieję, że nie obudzą bet, które tutaj śpią. Już i tak patrzyły na niego spod byka cały wieczór. Tęsknił za czasami, kiedy za takie przewinienie ścinał.
— Miałeś koszmar? — Jay zapytał zmartwiony. — Trząsłeś się we śnie. Jeśli czegoś potrzebujesz, możesz mi powiedzieć. Kapitan kazał zadbać, żeby niczego ci nie brakowało.
— Jeśli spałbym z Lily, nie miałbym żadnych koszmarów — rzucił książę, zastanawiając się, czy to także Weylin kazał tej omedze patrzeć na niego we śnie, czy to tylko jego osobiste zboczenie.
— Skoro masz ochotę na żarty, musi być w porządku.
— Nie żartuję. Nie miałbym koszmarów, bo nie spałbym całą noc — zaśmiał się cicho.
— Często masz koszmary?
— Ostrzeżenia — poprawił Jaya, nie chcąc wprowadzać go w błąd, nawet jeśli byłoby mu to na rękę. — Czy niektórzy nie wierzą, że sny są ostrzeżeniami?
— Niby ty wierzysz?
Nie lubił tego odpowiadania pytaniem na pytanie.
— Jeśli będę wierzyć w przesądy, jak wyobrażasz sobie rządzenie przeze mnie państwem? — poczuł się rozczarowany tym, że wzięto go za nawiedzonego i nieinteligentnego. — Mój brat wierzy we wróżby. Sprowadził najznakomitszego wróżbitę do pałacu i zmusił mnie do wysłuchania o swojej przyszłości.
— Jaka była?
Książę podrapał palcem swój policzek, próbując sobie przypomnieć tamtą chwilę.
— Pewnie coś w stylu, że czeka mnie kara, jeśli nie znajdę sobie alfy i nie zrezygnuję z walki o władzę. W końcu mój brat mu zapłacił. Może to, że tutaj jestem, jest moją karą.
Jay nic nie odpowiedział. Eagle naprawdę nie nienawidził swojego rodzeństwa. Wiedział, że na zagranicznych dworach podobne walki o władzę kończyły się dużo krwawiej. To prawda, że starali się odesłać go z pałacu albo nakłonić do rezygnacji z sukcesji, ale nie próbowali przy tym zniszczyć jego życia. Nawet młodzieńcy, których mu przedstawiali, byli najlepszymi partiami w królestwie i poza nim. Gdyby któregoś z nich wybrał, już zawsze żyłby dostatnie i nie stałaby mu się żadna krzywda.
Ich kraj był jednym z najbardziej rozwiniętych i tolerancyjnych na całym kontynencie. Podążali ścieżkami wytyczonymi przez poprzednich cesarzów, którzy słuchali mądrych i nie bali się przyznać, że są ludźmi.
To prawda, że chciał zostać cesarzem, bóstwem na ziemi, ale nie zamierza zapomnieć o naukach przodków. Skorzysta ze wsparcia oferowanego mu przez tych, których darzy szacunkiem i tych, którymi gardzi.
— O czym tak myślisz?
— O sobie — odpowiedział bez namysłu.
Nie skłamał. Myślał o lepszej przyszłości.
— Wcześniej głupio mi było to powiedzieć, ale jesteś narcyzem, prawda?
— Nie, jestem orłem — zaprzeczył, przypominając sobie, ile razy został nazwanym tak przez swojego brata.
Jego nauczyciele także karcili go za jego postawę. Godzinami musiał w bibliotece przepisywać książki w ramach kary. Nawet w tym momencie potrafiły z pamięci otworzyć całą legendę o poskromieniu feniksa.
— O tym mówię.
Książę podniósł się do siadu i odwrócił głowę w stronę Jaya. Chłopak przyniósł sobie drewniany stołek i usiadł obok niego. Przypomniało mu to o jego niani, która czytała mu bajki przed snem. Lubił ją, ale okazała się szpiegiem. Uprosił jednak swojego wuja, żeby jej nie zabił, a jedynie odciął język i połamał nogi, dzięki czemu już nie będzie mogła opiekować się innymi dziećmi. Mimo że ją uratował, nie była wdzięczna, bo udało jej się popełnić samobójstwo. Po tym przestał okazywać litość.
Zaśmiał się w myślach. Porównywanie Jaya z tą kobietą pokazywało, jak bardzo go szanował.
— Czytałem, że tutaj orła uważa się za króla ptaków i jest symbolem chwały, i zwycięstwa. W Trzech Królestwach orzeł tak naprawdę nic nie znaczy. Pojawia się jedynie w książkach. U nas władcą ptaków jest feniks.
— Feniks?
— Ognisty ptak. Kiedy umiera, pozostaje po nim popiół, z którego odradza się jeszcze wspanialszy. To jeden z najwspanialszych symbolów — książę odpowiedział dumnie.
W Trzech Królestwach feniks był świętością, brak szacunku do niego równał się śmierci.
— Jak bardzo?
Eagle czuł się prawie urażony bezmyślnymi pytaniami Jaya. Usprawiedliwiało go jedynie to, że nie pochodzili z tego samego kraju.
— Jest symbolem cesarza. Wyszywany jest na flagach, szatach czy sztandarach wojennych. W moim pokoju znajduje się także jego figurka. Codziennie rano i wieczorem robię przed nim 9 ukłonów.
Mimo że nie szanował bogów i nie był czasami pewny, czy w nich wierzył, przestrzegał tradycji. Jeśli w przyszłości spadłaby na ich kraj klęska, a wyszłoby na jaw, że nie składa bóstwom należnego im szacunku, musiałby siebie złożyć w ofierze.
— Symbol kraju?
— Coś takiego — przytaknął.
Eagle wzdrygnął się, gdy nagle Jay podniósł się i nachylił nad nim. Wziął jego twarz w swoje dłonie i przyjrzał mu się z bliska. Mimo że księciu się to nie podobało, nie wyrwał się. Nie chciał, żeby pirat dowiedział się, że odrzuca go dotyk innych ludzi.
Światło księżyca padało prosto na jego twarz. Dostał okropne miejsce do spania. To jego jako pierwszego będzie budzić słońce.
— Twoja skóra jest dużo jaśniejsza od naszej.
Jay przejechał palcem po jego policzku.
— Szczerze, to trochę się opaliłem — przyznał, lekko się skrzywiając, chłopak puścił jego twarz. — Normalnie jest bledsza.
Kiedy Eagle ostatni raz widział się w lustrze, nie mógł uwierzyć, że nazywali go pięknością. Przypominał swoje służki. Jego włosy nie były już takie miękkie, jego usta nie były już takie gładkie, jego paznokcie nie były już takie błyszczące, nawet jego rzęsy nie były już takiego długie. Nawet w wojsku lepiej się prezentował. Ludzie tutaj musieli mieć bardzo niskie standardy.
— Chcesz powiedzieć, że normalnie masz białą skórę? Czy u was w kraju naprawdę wszyscy są tacy bladzi i mają takie delikatne rysy twarzy?
— Oczywiście, że nie — po raz kolejny czuł się odrobinę oburzony. — Arystokracja różni się od zwykłych ludzi. Czy wasze księżniczki wyglądają jak każde kobiety spotykane na ulicy?
— Oczywiście, że nie!
Eagle uśmiechnął się. Ich księżniczki prawdopodobnie nie mogły równać się z jego służkami, które starannie wybrał.
— Jednak muszę powiedzieć, że jesteśmy w większości przypadków ładniejsi niż wy — poczuł satysfakcję po powiedzeniu tego. — Podczas swojej podróży zauważyłem, że w wielu krajach ludzie nie przykładają uwagi do swojego wyglądu, ubierają się tak, żeby było wygodnie, a nie ładnie. Omegi się raczej starają, ale to dlatego, że muszę wygrać czyjeś serce. W naszym kraju często trzeba być przystojnym, żeby zdobyć omegę.
Kraje, które przemierzył nie były tak rozwinięte, jak jego cesarstwo. Miał szczęście, że urodził się w Trzech Królestwach, w państwie, w którym dyskryminacja prawie nie istnieje.
— Czyli to dla was się starają, a nie wy dla nich?
— Raczej, jeśli jesteś przystojny, wykształcony, ułożony, nieważne czy jesteś omegą, czy alfą, inni będą starać się o ciebie. Czy nie tak powinno być?
Trudno było zrozumieć to, że tak prosta rzecz nie działa, chociażby tutaj.
— Omegi nie powinny robić pierwszego kroku.
— Kto tak ustalił?
— Tak po prostu jest.
— Jeśli nie ma tego zapisanego w prawie, nie mamy obowiązku tego przestrzegać, a jeśli by było, prawo zawsze można zmienić.
Od dziecka powtarzano mu, że tak długo, jak byłby uzdolniony na jakiejś płaszczyźnie, ma możliwość osiągnąć sukces, nawet nie będąc księciem. Najważniejsza jest ciężka praca i błogosławieństwo bogów.
— Chyba rozumiem, dlaczego jesteś taki pewny siebie.
Jay nie wyglądał na przekonanego, bardziej na zdegustowanego. Samymi słowami nie jesteś w stanie zmienić światopoglądu innej osoby. Mimo że książę zdawał sobie z tego sprawę, czuł się zawiedziony tym, że będzie musiał od teraz zderzać się z uprzedzeniami.
— Bo tak po prostu jest w Trzech Królestwach? Nie wszystkie omegi są piękne, grają na wielu instrumentach, umieją pięknie śpiewać czy tańczyć. Niektóre znają jakieś sztuki walki mieczem, są nieustraszone, prowadzą dochodowe biznesy. W waszym kraju mogą być potępiane, u nas bez problemu znajdą sobie alfę, która jest piękna, gra na instrumentach, umie śpiewać i tańczyć lub tak jak one lubi ciężką pracę.
— Alfa, która opiekuje się domem, kiedy omega pracuje?
— Nie rób takiej zdziwionej miny. Czemu miałoby to nie działać?
— A co z gorączkami?
— A jak alfy radzą sobie z rujami?
W Trzech Królestwach istniały blokery dla omeg, ogólnodostępne, tutaj z pewnością były nieosiągalne dla zwykłych mieszkańców.
— A czy wtedy nie będą mieli problemów z dziećmi?
— Tak wiele dzieci z ulicy nie ma domów, nie mogą wziąć jednego z nich?
W ich kraju istniało wiele sierocińców, wspieranych przez jego braci. Dzieci żyły tam otoczone miłością i jednocześnie uczono je dyscypliny. Pokazywano im, jak same mogą zarabiać na swoje utrzymanie. Nawet jeśli nigdy nie znalazłyby rodziców, nie pozbywano się ich w dniu osiągnięcia przez nich dorosłości, zamiast tego pomagało się im się odnaleźć nowy dom. Często zaczynały też pracę w sierocińcu.
— Dlaczego to brzmi tak prosto?
— Bo to jest proste — zakończył w końcu tę wymianę pytań książę. — Kiedy dotrzemy na waszą wyspę?
— Za 6 dni — odpowiedział Jay, wciąż trochę skonsternowany.
Książę pokiwał głową. 6 dni było dobrą liczbą. Powinien zdążyć, dogadać się z kapitanem.
*****
— Obudź się, książę.
Eagle poczuł, jak ktoś go potrząsa. Niechętnie otworzył oczy. W tym samym momencie je zamknął, promienie słoneczne padały prosto na niego.
— Kapitan chce się z tobą widzieć.
Jay oglądał zagadkowo księcia, nie będąc pewnym, czy powinien dotykać to kruche ciało. Chciał go traktować jak normalnego człowieka, ale anielska uroda Eagle'a ciągle go powstrzymała. Jeśli przypadkiem książę dozna uszczerbku, czy sam bóg nie ześle na niego kary?
— Mmm... Nie chcę...
Jay zacisnął dłoń w pięść.
Eagle uśmiechnął się pod nosem, słysząc, że pirat oddala się od niego. Zwinął się w kulkę, starając się zakryć dłońmi swoją twarz. W tym ciepłym kraju ucieknięcie przed zgubnymi promieniami słonecznymi było prawie niewykonalne.
— Książę, nie pozostawiasz mi wyboru.
— Na boga! — wrzasnął książę, kiedy zimna woda zaczęła spływać po całym jego ciele.
Natychmiast podniósł się i odskoczył od bezwstydnie śmiejącego się chłopaka.
— Zwariowałeś? Chcesz mnie zabić?
Machnął ręką parę razy, nie mogąc znieść zimnej wody płynącej po jego skórze. Całe jego ubrania przesiąkły. Obawiał się, co dadzą mu, jeśli w ogóle dadzą, do przebrania.
— Czy to jakiś rodzaj rozrywki u was? Nie wiesz, że łatwo się przeziębiam? Może ty chcesz umrzeć? Mogę ci sprawić tę przyjemność! — chichot Jaya rozzłościł go jeszcze mocniej. — Ludzie rzeczywiście lubią się śmiać z innych. Nigdy nie wiesz, kiedy strony się odwrócą, jak zwykły człowiek może być tak bezmyślny?
— Nie rozumiem.
— Jak możesz tego nie rozumieć? Opowiem ci historię prawdziwą. Jedenasty książę ma figlarną naturę — Eagle uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie uroczy uśmiech młodszego brata. — Raz uciekł sam z pałacu. Ci, mieszkańcy Trzech Królestw, którzy go dobrze potraktowali, zostali nagrodzenie przez cesarską babkę, a ci, którzy go skrzywdzili, zginęli.
Tych drugich było niewiele, w większość próbowali go oszukać i zarobić pieniądze na jego twarzy. Jedenasty był najbardziej czarującą osobą w pałacu, nieskalaną przez zło. Kiedy cesarz rozkazał wysłać go na zagraniczny dwór, żeby wydać go za mąż za następcę innego kraju, nawet on prosił władcę o ponowne rozważenie swojej decyzji. Ów przyszły mąż pochodził z konserwatywnego kraju, gdzie mogliby spróbować stłamsić psotną naturę księcia.
— Mówisz, że mam być dla ciebie miły, bo twoja cesarska babka przyśle kogoś do mnie, żeby mnie ukarał?
Cesarska babka spotykała się z nim jedynie raz w roku w jego urodziny, żeby zapewnić go, że nie odwróci się od niego, jeśli zdecyduje się zrzec swoich praw do tronu. Nie sądził, żeby była chętna do niesienie zemsty za niego.
— Nie jestem jedenastym księciem, więc nie przyślę, ale wiele raz już powtórzyłem, że podróżuje ze mną mój ochroniarz — Eagle przypomniał sobie o jego karcie Duncana. — Pewnego razu do mnie wróci.
— Tak, książę — Jay ukłonił się z sarkastycznym uśmiechem.
— Okazujesz mi brak szacunku? — książę zmarszczył czoło.
Nie spodziewał się buntu tak szybko. Jeszcze nawet nie sprawił temu piratowi ciężkiego czasu. Jedynie zanudził go swoimi opowieściami.
— Nie śmiałbym, wasza wysokość — blondyn pokłonił się raz jeszcze, po czym nakazał: — Przebierz się.
— Gdzie?
Eagle rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie wyglądało na to, że mieli tutaj przebieralnie albo chociaż zasłonę.
— Tutaj.
— Przy tobie?
— Mam zawołać kogoś jeszcze?
Książę skrzywił się. Podczas swojej podróży nie miał sposobności, żeby zadbać o swoje ciało. Sam próbował na nie nie patrzeć, żeby nie obrzydzić samego siebie.
— Przebieram się jedynie przy mojej służbie.
Nie było to kłamstwem. W pałacu to służki wykonywały za niego żmudne zajęcia. Dopiero kiedy wyruszył w podróż z Duncanem, ten nauczył go czesania włosów, zakładania szat czy przygotowania sobie jedzenia.
— Więc potraktuj mnie jak swoją służbę.
— Nie spełniasz kryteriów.
Także nie skłamał. W większości przypadków, żeby zostać służką w pałacu, musiałeś się nią urodzić. Za każdym razem, gdy zostawała nią osoba z zewnątrz, znajdowała się w centrum uwagi przez długi czas. Wszyscy chcieli dowiedzieć się, jak wygląda życie za pałacowymi murami.
— Trudno się z tobą żyje, co nie?
Jay odwrócił się, umożliwiając mu przebranie siebie.
— Wcale nie. Łatwo się adaptuję.
— Dobry żart. Zbieramy się.
Eagle spochmurniał. Ten pirat nie miał pojęcia, jak odmienny był od swojego królewskiego ja. Spotulniał, żeby przeżyć.
— Idziemy do gabinetu? Wiesz, że znam drogę i nie ma potrzeby, żebyś szedł ze mną? — stwierdził książę, idąc za Jayem. — Przecież nie zwieję. Nie mam dokąd. Jesteśmy na środku morza. Dobry, Harv! — zawołał, widząc, jak blondyn pochyla się przed idącym w ich stronę alfą. — Wciąż boli — pokazał swojego nadgarstki.
Popielatowłosy zignorował go.
— Tego ponuraka zapewne niewielu lubi.
— Wystarczy, że lubi go kapitan — zauważył Jay. — Nie dokuczaj mu, proszę. Jest smutny.
— Coś go smuci czy jest ci szkoda?
Jay nie odpowiedział, co nie spodobało się księciu. Jak na kraj, w którym dyskryminowano omegi, ten na dużo sobie pozwalał.
— Dlaczego Weylin chce się ze mną zobaczyć? Jednak przenosi mnie do swojego pokoju? Wielka szkoda, ale będę musiał odmówić. Muszę pokazać Lily szczerość moich uczuć.
— Ani Weylin, ani Lily się tobą nie zainteresuje. Prędzej wyjdą za siebie nawzajem niż chociażby rozważą bycie z tobą.
— Aj, aj, kłuje — Eagle złapał się za serce i skrzywił. — Kim ty jesteś? Oddaj mi mojego milusiego Jaya.
Nie usłyszał już żadnej odpowiedzi, ponieważ zatrzymali się przed gabinetem. Pirat zapukał w drzwi i słysząc zgodę na wejście, otworzył je. Książę wszedł sam nonszalancko do środka. Nie dbał o przywitanie się, od razu pytając:
— Co byś chciał?
— Zostałeś mianowany na tymczasowego członka załogi, ponieważ nie możemy potraktować cię jak inne omegi. Musisz dostać swój przydział. Masz jakieś sugestie? — powiedział kapitan mechanicznie.
— Z chęcią zostanę służącym Lily — odpowiedział Eagle na jednym wydechu.
Szczęście sprzyja jego miłości.
— Nie — jeszcze szybciej kapitan ostudził jego zapał.
— No to w takim razie twoim — książę podszedł do biurka kapitana i przeczesał swoje włosy. — Nie musisz być taki zazdrosny.
Bycie rozchwytywanym to naprawdę męcząca sprawa.
— Myślałem nad tym, żebyś zaczął pomagać w kuchni, ale Charles, nasz kuk, się nie zgodził.
Eagle wzdrygnął się. Myśl, że miałby pracować w kuchni, była co najmniej śmieszna. Nigdy w życiu nie przygotował żadnego posiłku.
— Wtedy moja siostra zaproponowała, że, jako że jesteś wykształcony, możesz zająć się nauką jej syna.
— Czego niby mam go uczyć? I czy nie woli sama tego robić?
Pamiętał o słowach Jaya, który twierdził, że była nadopiekuńcza w stosunku do syna. Jeśli zdenerwowałbym któreś z nich, pływałbym jeszcze tego samego dnia w morzu w najlepszym wypadku.
— W twoim kraju znacie wiele sposób na opanowanie swojej natury, czyż nie.
— To nie jedyna rzecz, z którą radzimy sobie lepiej niż wy — stwierdził Eagle z uśmiechem, zastanawiając się, czy omegi dostawały jakąkolwiek edukację w tym kraju, skoro proszą o pomoc obcokrajowca.
— Świetnie — kapitan nie odpowiedział na zaczepkę. — Przekaż mu wszystko, co wiesz o biologii omeg i pokaż mu, jak powinien radzić sobie z alfami w przyszłości i z gorączką, kiedy ją dostanie.
Książę westchnął z zawodem, widząc, że alfa powrócił do czytania książki. Liczył na fajerwerki.
— Bez problemu. Coś jeszcze? Może jakieś wyznanko? — zapytał flirciarsko, siadając na brzegu biurka. — Nie powinieneś tak marszczyć brwi. Będziesz miał zmarszczki na starość.
— Wyjdź.
— Czemu? Przeszedłem długą drogę, żeby się z tobą spotkać. Powiedz, masz parę? — Eagle pochylił się w stronę kapitana i obserwował jego kamienną, niezmienną twarz. — Skomplikowane sprawy, co? Ona nie lubi ciebie? Ma już kogoś? Jej rodzice cię nie lubią?
— Wyjdź.
— Służę zawsze pomocą — kontynuował, wyciągając rękę w stronę mężczyzny, chcąc dotknąć jego policzka. — Spotkałem się z wieloma swatkami, mam doświadczenie.
Eagle spoważniał, gdy kapitan wstał ze złością i złapał go z całej siły za wyciągniętą dłoń. Nie buntował się, gdy ten wyrzucił go za drzwi i zamknął je przed nim z hukiem.
— Gbur — stwierdził książę, uśmiechając się chwilę później promiennie.
Czas poznać kogoś nowego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top