Rozdział 7.

– Dobrze, myślę, że w tym miejscu możemy zakończyć dzisiejszy wykład. Wrócimy do tematu w czwartek. Czy ma ktoś z państwa jakieś pytania? – powiedział pan Min, ujrzawszy godzinę osiemnastą na tarczy zegara powieszonego na drugim końcu auli. Musiał mieć bardzo dobry wzrok, ponieważ mimo wieku był w stanie ją odczytać. Zobaczywszy, że żaden ze studentów nie ma ochoty spędzić w tym miejscu ani chwili dłużej, machnął ręką w stronę drzwi wyjściowych, a jego słuchacze jak poparzeni zaczęli zbierać swoje rzeczy i opuszczać salę. 

Wśród tych, którzy jak najszybciej uciekali z ostatniego wykładu była również Taeyeon. Zazwyczaj niespecjalnie spieszyło jej się do domu, a na pewno nie na tyle, aby przeciskać się wśród innych, naruszając przy tym swoją strefę komfortu. Tym razem jednak była umówiona, więc swój notatnik i piórnik z dwoma długopisami oraz pomarańczowym mazakiem, zapakowała dwie minuty przed godziną zwiastującą koniec zajęć. Doskonale wiedziała, że pan Min nie przepadał za przedłużaniem poniedziałkowych wykładów, gdyż podobnie jak jego studenci, kończył wtedy swój dzień na uczelni. 

Nie musiała również biec do szatni, ponieważ płaszcz odebrała jeszcze przed zajęciami. Na całe szczęście tkanina nie uległa zagnieceniu, wisząc na krześle, o które kobieta była oparta przez niemalże dwie godziny. Szybko narzuciła okrycie wierzchnie na siebie, nie zapinając go nawet, tylko przewiązując paskiem w tali. Rękawy grubego, swetra, który miała na sobie, wystawały spod tych płaszcza, opatulając przy tym jej dłonie. 

Kobietę, kiedy tylko wyszła z budynku, przywitał niezbyt przyjemny chłód. W końcu nastał drugi tydzień listopada, a co za tym szło, niewiele brakowało do ostatniego miesiąca roku. Han niecierpliwie go wyczekiwała, gdyż to właśnie w grudniu zaczynały się opady śniegu w Korei. Być może nie były one zbyt obwite, ale i tak zawsze wywoływały uśmiech na jej twarzy. 

Wyłapanie wzrokiem Namjoona wcale nie zajęło jej zbyt długo. Stał obrócony bokiem, oparty o murek. Na jego twarzy standardowo widniała czarna maseczka, zaś w rękach trzymał dwa papierowe kubki. Kiedy w końcu i on ją zauważył, speszona spuściła głowę w dół, znacznie przyspieszając krok. Unikała jego wzroku, ale nie dało się nie zwrócić uwagi na to, że uśmiechnął się na jej widok. 

– Dobry wieczór, Taeyeon – skinął głową, witając się. – Mam nadzieję, że nie jest ci zimno, ponieważ mamy kawałek do przejścia. Wolisz cappuccino czy espresso? – wystawił w jej stronę kubki, które trzymał w rękach. Dopiero teraz zdołała zauważyć, że pochodzą one z kawiarni, w której pracowała. Czyżby tak bardzo smakowały mu tamtejsze przysmaki? – Mnie jest bez różnicy, kawę przyjmuję w każdej postaci – dopowiedział, widząc jej niepewność. Han po prostu nie chciała wziąć tego, co on uważał za lepsze. Być może to dziwne, ale czasami, kiedy musiała podjąć jakąś ważną decyzję i wahała się pomiędzy dwoma postulatami to w jej głowie jeden z nich stanowił górę. Tak jakby niekoniecznie chciała dopuścić do siebie tego, co podświadomie uważała za najlepszą opcję.

– Bardzo dziękuję – zabrała od niego papierowy kubek z cappuccino, a on w tym samym momencie zsunął delikatnie maseczkę z twarzy i wziął łyk swojego espresso, jakby chciał pokazać jej, że wybór, który podjęła w zupełności mu odpowiada. To było miłe. Han pomyślała wówczas, iż jego przyjaciele naprawdę musieli mieć z nim dobrze, gdyż mało kto zwracałby uwagę na takie szczegóły. Przyszła pani Kim z całą pewnością będzie prawdziwą szczęściarą. – Chcesz mnie zabrać w jakieś konkretne miejsce? – zapytała, ponieważ pierwsza część jego wypowiedzi zabrzmiała dosyć intrygująco. "Mamy kawałek do przejścia" - może miał na myśli jedynie dłuższy spacer?

– Nie inaczej – powiedział i zaczął iść przed siebie. Jego tempo było nieco szybsze niż ostatnio, ale kobiety ani trochę to nie zdziwiło, ponieważ temperatura znacznie spadła. Nawet ona ostatnimi czasy coraz częściej wybierała autobusy albo metro zamiast spacerów. Nie chciała również ryzykować przeziębieniem, gdyż nie mogła pozwalać sobie na nieobecności na uczelni czy też w pracy. Lubiła nazywać to "urokami dorosłego życia". – Chciałbym zabrać cię w miejsce, które jest dla mnie bardzo ważne, pomimo tego, że w głębi serca go nienawidzę.

– Uważasz, że jestem odpowiednią osobą? – oderwała wzrok od chodnika, po którym szli i zaczęła wpatrywać się w jego profil. Zazwyczaj pomyślałaby, że nie powinna tego robić, gdyż może wprowadzić swojego rozmówcę w zakłopotanie, jednak z Kim Namjoonem u boku wszystko zdawało się być inne. Tak jakby ulubione cukierki z dzieciństwa miały inny smak. Ich relacja z czasem stawała się być dla Taeyeon czymś tak naturalnym, jak wyłączenie budzika zaraz po pobudce. Kobieta wręcz nie wyobrażała sobie wtorku bez wizyty mężczyzny, ba, zdarzało jej się specjalnie odkładać bułeczki cynamonowe, gdyż wiedziała, iż odwiedzi on kocią kawiarnię danego dnia.

– A jak sądzisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

Dwudziestodwulatka mogłaby śmiało nazwać tę chwilę irrealistyczną, bo to wszystko po prostu nie mieściło jej się w głowie, a może nawet nie miało prawa bytu. Nie odpowiedziała mu, ponieważ nie była w stanie wymyślić niczego sensownego, ale mężczyzna nie wydawał się być tym specjalnie zawiedziony. Han zdążyła zauważyć, że on po prostu potrzebował kogoś, kto będzie go słuchać oraz odpowiadać, jeżeli faktycznie będzie taka potrzeba. Cisza bywała najlepszą melodią i dla Namjoona, i dla Taeyeon. Tak było również w tym przypadku, kiedy szli w wyznaczonym przez mężczyznę kierunku. Czy w życiu nie chodzi właśnie o cieszenie się chwilą? Jeżeli tak, to można powiedzieć, że tego wieczoru wyciągali z niego jak najwięcej.

W pewnym momencie, po trzydziestu minutach nieprzerwanego spaceru, Namjoon zatrzymał się przed dobrze znanym każdemu Koreańczykowi budynkiem. Lotte World Tower jest swego rodzaju dumą narodu, gdyż nie każdy mógłby pochwalić się posiadaniem jednego z najwyższych drapaczy chmur na świecie. Zaciągnął ją na ławkę znajdującą się trzydzieści metrów przed wejściem do obiektu i podał jednorazową maseczkę, identyczną jak ta, którą miał na swojej twarzy. Kobieta ubrała ją bez dłuższego namysłu, ponieważ wiedziała, że chodziło mu tylko i wyłącznie o ich własne dobro. Uważała, że miał rację, ponieważ napaleni reporterzy oraz fani kręcą się wszędzie, a im nie marzyło się zostać sensacją miesiąca.

– Powiedz mi coś o sobie, Taeyeon – wypalił nagle Namjoon, wpatrując się przed siebie. – Sięgnąłem jakiś czas temu po jedną z popularnych książek młodzieżowych, żeby zobaczyć co przyciąga teraz dzieciaki. Literatura jest sztuką, dlatego, chociaż powieść ta nie była zbyt dobra, nie mogę powiedzieć, że nie spełniła swojej funkcji. Sztuka w każdej postaci ma skłonić odbiorcę do zastanowienia się, a w mojej głowie po zakończeniu lektury pojawiło się pytanie: co to znaczy "znać" kogoś? Męczy mnie to od tygodnia. Kiedyś byłem zdania, że na jakość relacji wpływa jej długość, ale chyba się myliłem...

– Jak na moje, powinniśmy oddzielić od siebie pojęcia "znać" a "rozumieć" kogoś. Czy my się w ogóle znamy? W rzeczywistości nie wiemy o sobie nic, ale z drugiej strony jakimś sposobem trzymamy się razem od prawie dwóch miesięcy. Świat codziennie daje nam poznać się z nowych stron, a my nadal próbujemy szukać niestworzonych definicji – parsknęła śmiechem, opierając się o ławkę, co chwilę później zrobił też Kim. – Powiem ci coś o sobie, ale w zamian ty zrobisz to samo. Chyba nie myślałeś, że węszyłam na twój temat w Internecie, co? – zapytała nadal rozbawiona.

– Tak jak powiedziałem, nie znam cię.

– Zatem cóż ja ci mogę o sobie powiedzieć..? – starała się zabrzmieć nieco żartobliwie, ale jej imię i poczucie humoru niekoniecznie szły ze sobą w parze. Jiyeong powiedziała kiedyś, że śmiejąc się z "zabawnych" filmików ze zwierzętami oraz żartów prowadzącego telewizji śniadaniowej jest gorsza nawet od babci Jung. – Nazywam się Han Taeyeon i pracuję w kociej kawiarni, chociaż w moim sercu jest więcej miejsca dla psów. Oprócz książek, lubuję się też w operze albo kinie XX wieku. Gardzę mediami plotkarskimi, a jak byłam mała, chciałam zostać politykiem. Mam dwadzieścia dwa lata, studiuję, ale brak mi wizji na siebie nawet za rok. Głupio się przyznać, ale mam w domu sennik i za każdym razem, kiedy coś mi się śni, sprawdzam tego znaczenie. 

– Polityka jest niezdrowa. Kojarzysz instalację "Can't Help Myself"? – zapytał, a kiedy ta potwierdziła, zaczął kontynuować swoją wypowiedź. – Tematem tej pracy w rzeczywistości są autorytaryzm i inwigilacja, co ma sporo sensu, bo jej autorzy pochodzą z Pekinu. Tym na co zwrócili uwagę ludzie było zmęczenie oraz smutek tego robota. Wiesz, to wręcz niesamowite, bo nie umiemy zauważyć tego nawet u siebie nawzajem. Jak dla mnie ta czerwona farba symbolizuje krew i to jak ludzie starają się poradzić sobie z problemami choć wcale im to nie wychodzi. Zmierzam do tego, że współczesna polityka praktycznie tylko rani ludzi i dodaje im kolejnych problemów. Nie mówię, że nie ma żadnych plusów, ale nasz świat wcale nie zmierza w dobrym kierunku. Z jednej strony mam ochotę powiedzieć, że potrzebujemy ludzi takich jak ty, ale z kolei nie jestem pewien, czy na nich zasługujemy. Kto z nas tak naprawdę zasługuje na ratunek? – uśmiechnął się smutno. 

Miał rację, dzisiejszy świat jest mocno pokręcony. Tyle mówi się o postępie, ale w rzeczywistości najlepiej było nie wychodzić przed szereg. Ludzie na siłę próbowali wmawiać sobie tolerancyjność, a nawet poglądy ogólnie uznawane za dobre i sprzyjające rozwojowi. 

– Wydaje mi się, że mój głos jest naprawdę ważny, w końcu jestem popularny na skalę światową, ale czasami wolę się nie wypowiadać, aby nie zaszkodzić ważnym dla mnie osobą. Nazywam się Kim Namjoon, a overthinking jest moim najlepszym przyjacielem. Zabrałem cię dzisiaj przed Lotte World Tower, aby zobrazować ci jak mały czuję się na tym świecie. Nienawidzę hoteli, ponieważ czuję się w nich samotny, po prostu nie jak u siebie, ale kocham je, bo to właśnie w nich wyzbywałem się wszystkiego co najgorsze.

– Co masz na myśli? – zapytała nieco zaniepokojona.

– To nie jest normalne, kiedy jednej nocy piszesz cztery piosenki, wyrzucając z siebie wszystko, co siedziało w twojej głowie od dłuższego czasu. Większość ludzi pewnie cieszyłaby się, mając pokój na trzydziestym piętrze dobrego hotelu tylko dla siebie, ale ja tego nienawidzę. Chryste, nawet nie wiesz jakie to było przytłaczające – mówił, patrząc na ogromny, oświetlony budynek. On po prostu przywiązywał się do miejsc, nie przepadał za dużymi zmianami, a jego wypracowana na przestrzeni lat umiejętność rozwiązywania konfliktów była tego skutkiem. Wiele ludzi mogło uznawać go za wyjątkowego, ale w rzeczywistości niewiele się od nich różnił. Niektóre ludzkie zachowania wynikają z natury, a tej nie da się oszukać. 

Znaczną różnicą pomiędzy Taeyeon, a Namjoonem było ich zachowanie w momencie konfrontacji z rzeczywistością. Mężczyzna miał w zwyczaju wyrzucać z siebie emocje, nawet jeśli miałoby odbyć się to w nieprzyjemny dla niego sposób, zaś ona zwykła tłumić wszystko w sobie z nadzieją, że samo zniknie. W pewnym sensie nie bez powodu zatraciła się w bajkowym, czasami wręcz idealnym świecie fikcyjnych bohaterów. 

– Błagam, mam lęk wysokości. Od samego patrzenia na to monstrum mam ochotę uciekać stąd jak najdalej.

– Trafił swój na swego – podsumował, a kobieta wybuchła śmiechem. 

W końcu świat nie składa się tylko z rozczarowań.

Mężczyzna prędko wstał z ławki i wystawił dłoń w stronę towarzyszki, która niepewnie ją złapała. Nagle zebrał w sobie tyle odwagi, aby stwierdzić, że chce zabrać ją jak najdalej z tego miejsca. I tak jakby cały świat przestał się liczyć, bo z Han Taeyeon u boku wszystko wydawało mu się być prostsze. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top