Rozdział 5.
Z biegiem czasu nastał pierwszy dzień listopada, a pogoda za oknem nieco się pogorszyła. W dalszym ciągu nie było zbyt chłodno, ale nikomu nie zdawało się to szczególnie przeszkadzać. Przynajmniej zjawiska atmosferyczne postanowiły być w tym roku łaskawe dla mieszkańców Seulu. Może jesień w tym roku miała być magiczna i pełna niespodzianek?
Namjoon nie spodziewał się, że po powrocie do mieszkania tamtego wieczoru usłyszy powiadomienie, niosące za sobą wiadomość od nieznanego numeru: "Dotarłam bezpiecznie do domu, mam nadzieję, że ty również - Taeyeon". Sam nie wiedział, dlaczego ubzdurał sobie, iż ją wystraszył i raczej nie powinien liczyć na kontakt. Nawet jako ekstrawertyk trzymał się w tym samym gronie od paru lat, dlatego przyjacielsko-koleżeńskie relacje nie były czymś, w czym miał doświadczenie. Tak naprawdę nie przepadał za robieniem sobie mnóstwa znajomych, a cenił długotrwałe przyjaźnie. To nie tak, że uważał Han za kogoś wartego uwagi również w innym kontekście, ponieważ sam nie wiedział, czy chciał, aby była w jego życiu jako ktoś więcej niż wspaniała rozmówczyni.
Han długo zastanawiała się nad wysłaniem tej wiadomości. Pomimo tego, iż on sam o nią prosił, to nie chciała być zbyt nachalna. Ich relacja z każdym kolejnym spotkaniem stawała się dziwniejsza. Nie byli przyjaciółmi ani kolegami, ale nazywanie się po prostu znajomymi wydawało się być zbyt dużym niedopowiedzeniem. Równie dobrze można by było uznać, że nie wiedzą o sobie nic w sferze życia prywatnego, dlatego są nieznajomymi. Cała ich relacja zależała od interpretacji. Co prawda zaczynali czuć się w swoim towarzystwie swobodniej, ale to nie oznaczało zupełnie nic, prawda?
Kawiarnia, w której pracowała Taeyeon, znajdowała się w bardzo ruchliwej części miasta, ale w promieniu trzech kilometrów od niej były tylko dwa licea. Uczniowie jednego z nich musieli wybitnie lubić tę kafeterię, gdyż nie było dnia, w którym po godzinie szesnastej żaden nastolatek w granatowym mundurku nie odwiedziłby tego miejsca. To nie tak, że mając dwadzieścia dwa lata Han czuła się stara, ale czasami po prostu brakowało jej tego rozluźnienia, które miała w sobie młodzież. W końcu powoli rzeczywistość zaczęła pochłaniać i ją, powodując, iż stawała się jednym z tych nudnych dorosłych z monotonnym życiem, których całe życie omijała szerokim łukiem.
Czasami lubiła chociażby przysłuchiwać się ich rozmowom, które przesiąknięte były nutką niewinności i swobody, która nie towarzyszyła prawie nikomu z jej otoczenia. Ostatnimi osobami, które zdawały jej się nie być przesiąknięte dorosłością byli Namjoon, którego poznała w ostatnim czasie oraz dwudziestoletnia Yiseo, z tym, że dziewczyna nie miała okazji nawet zasmakować tych, tak zwanych, poważnych problemów. Taeyeon niesamowicie im tego zazdrościła.
- Kihyun powiedział, że mnie lubi - usłyszała niemalże zrozpaczony głos nastolatki zajmującej szary fotel. Koleżanki spojrzały na nią zszokowane, a chwilę później wszystkie razem zachichotały. - To nie jest śmieszne! Nie mam czasu na randki, nie teraz - dziewczyna schowała głowę w ramionach opartych o blat stołu.
Han po tym jak zdecydowanie zmarnowała swoje młodzieńcze lata, mogłaby poradzić jej, aby postawiła wszystko na jedną kartę, nawet jeżeli rzekomy Kihyun miałby zerwać z nią po miesiącu. Pierwsze miłości cechowała właśnie ta nietrwałość, raczej nie były niczym szczególnie zobowiązującym, ale nie można było powiedzieć, iż uczucia dwójki zakochanych nie były prawdziwe. Faktem jest to, że prawie nigdy nie są one w stanie wygrać z rzeczywistością, z którą musi zmierzyć się para.
- Powinnaś spróbować - odezwała się dziewczyna, której długie włosy były związane w dwa warkocze. Wyglądała na znudzoną, a równocześnie zmęczoną dylematami przyjaciółki. Wpatrywała się w książkę od biologii, zaznaczając w niej niektóre fragmenty pomarańczowym zakreślaczem. - Złamane serce da się wyleczyć, ale ze świadomością, że nawet nie spróbowałaś, możesz sobie nie poradzić.
Słowa te brzmiały mądrze. Taeyeon co prawda nigdy nie przeżyła żadnego rozstania, gdyż nawet nie była w związku, ale czuła, że to wszystko faktycznie miało sens. Bądź co bądź jednak sama mawiała, że świadomość potrafi zabić.
- Dzień dobry, czy mogę już przyjąć zamówienie? - podeszła do okrągłego stolika, przy którym siedziała banda koleżanek.
- A serwujecie dobre rady? - farbowana blondynka podniosła głowę z ciemnego blatu.
- Postaram się pomóc najlepiej jak potrafię - przyrzekła, chociaż dokładnie wiedziała o co zostanie zapytana.
- Załóżmy, że byłaby pani po uszy zakochana w koledze z klasy, który nagle zauważył, że pani istnieje i jakimś dziwnym trafem czuje coś podobnego. Co pani by z tym zrobiła? - spojrzała na kobietę wręcz zdesperowana, a ta wiedziała, że nastolatka przepadła i wcale nie będzie tak łatwo jej z tego wyciągnąć. Czy odpowiedź w tym przypadku nie powinna być oczywista?
- Stoi właśnie przed tobą studentka Uniwersytetu Seulskiego, która zmarnowała swoje najlepsze lata wkuwając daty na historię - uśmiechnęła się pocieszająco, bo wiedziała, iż uczniowie wciąż uczą się wielu niepotrzebnych rzeczy. - Za pięć lat będziesz żałować, że twoim priorytetem była szkoła, a nie życie. Twoje wyniki wcale nie muszą być idealne, a satysfakcjonujące tylko i wyłącznie dla ciebie. Jeżeli zakochałabym się w kimś, kto też mnie lubi to nawet bym się nie zastanawiała. Szkoła nie ucieknie - powiedziała na jednym wdechu, czując satysfakcję, ponieważ parę lat temu również potrzebowała tych słów. Każde z tych "wybitnie uzdolnionych dzieciaków" potrzebuje usłyszeć, że również ma prawo do odpoczynku i przyjemności.
- To dla nas będzie pięć razy latte - powiedziała nieco onieśmielona, a Taeyeon tylko się uśmiechnęła, po czym zapisała zamówienie ze stolika dziewiątego w notesie i odeszła uprzednio kłaniając się. Wyrwała kartkę i przekazała ją jednemu ze współpracowników.
- A więc Uniwersytet Seulski? - podskoczyła w miejscu, słysząc podniesiony głos dobiegający zza jej pleców. Przykładając dłoń do klatki piersiowej, odwróciła się w stronę osoby, będącej źródłem jej strachu. Ujrzała przed sobą Namjoona, który zdawał się być rozbawiony jej reakcją. Na stolik oznaczony numerem cztery padały promienie słoneczne, a Bao wylegiwał się na blacie, nadstawiając łepek do głaskania.
- Chcesz umrzeć? - skarciła go, na co parsknął śmiechem.
- Ciebie również miło widzieć, Taeyeon. Myślałem, że kiedy nareszcie znajdę osobę, która zechce słuchać mojego ględzenia i przy okazji pogawędzić o literaturze to będzie nam dane znać się trochę dłużej miesiąc - odwiedzając ją w środku dnia nie spodziewał się, iż będzie miała czas z nim rozmawiać. Wcześniej celowo przychodził w godzinach porannych czy też popołudniem, aby nie sprawiać jej zbytniego problemu. Może wyjdzie mu to na dobre? Może przez przypadek dowie się czegoś więcej na temat niewiadomej, którą była Taeyeon?
- Kto powiedział, że ględzisz? Jak dla mnie po prostu szukasz odpowiedzi odnośnie tego, czym właściwie jest otaczający cię świat. Trochę jak małe dziecko, ale odbierz to jako coś pozytywnego. Chyba po prostu lubisz żyć - wzruszyła ramionami. Na świecie brakowało osób, które potrafiłyby usiąść na chwilę i pomyśleć, zastanowić się. Ludzie pędzą, a Han odnosiła wrażenie, że prawie nikt z nich nie wiedział do czego tak naprawdę dążył. Ona również jeszcze nie wiedziała. Jedynym co przychodziło jej do głowy było szczęście, które uznawała za pojęcie względne. Co jest niezbędne, aby żyć spokojnie? - Czy mogę przyjąć zamówienie?
- Jesteś humanistką - powiedział na głos, ignorując tym samym jej pytanie. - Stawiam cynamonkę na to, że studiujesz filologię, filozofię albo prawo - oparł głowę o rękę. Nie można by było powiedzieć, że jego typy były w zupełności nietrafne. Han umiała mówić po chińsku, angielsku oraz oczywiście w swoim ojczystym języku, a w liceum należała do Szkolnego Koła Młodych Filozofów. Dwa z trzech kierunków, na które postawił mogłyby być trafne, gdyby nie fakt, iż rodzice nie pozwoliliby jej ich wybrać. W świecie o wiele bardziej cenione są nauki ścisłe nad czym bardzo ubolewała.
- Tracisz trzy tysiące wonów, Namjoon - uśmiechnęła się delikatnie, zaś on zmarszczył brwi jakby nie wierzył w to co usłyszał.
- Żartujesz?
- Jestem na trzecim roku stomatologii - po raz kolejny tego dnia wzruszyła ramionami ze zrezygnowaniem. To nie tak, że zupełnie nie odpowiadał jej ten kierunek, ponieważ sama go wybrała, ale nie można powiedzieć, iż był spełnieniem marzeń nastoletniej wówczas dziewczyny. Przez te lata zdążyła go nawet polubić więc pierwotny czarny scenariusz tego, że będzie zmuszona pracować w zawodzie aż do emerytury, nie wydawał już się taki zły. Ludziom wygodnie jest się przystosowywać. - Zatem czego napiłbyś się dzisiaj?
- Zależy co poleci mi nasza przyszła pani stomatolog - przygryzł dolną wargę i spojrzał się w jej oczy. Taeyeon momentalnie poczuła jak się rumieni. Doskonale wiedziała, że nie jest to jej normalna reakcja.
- Kiedy byłam młodsza, uważałam, że lepiej kupować produkty z potężnych firm, ponieważ gwarantują nam one niezmienność smaku. Wiesz, większość z nas w rzeczywistość nie znosi niespodzianek. W listopadzie, kiedy chodziłam do drugiej klasy liceum, obok mojej szkoły otworzyła się niewielka kawiarnia. Byłam pewna, iż nie będzie ona w stanie zaoferować mi lepszej kawy niż Costa czy jakakolwiek inna sieciówka. Może uznasz to za głupie, ale jako nastolatka bałam się nawet spróbować głupiej kawy, bo myślałam, że może mi nie zasmakować - strzeliła sobie otwartą dłonią w czoło. Ona naprawdę nie wspomina zbyt dobrze siebie z przeszłości. Nie zdawała sobie jednak sprawy jak wiele taka głupia kawa może mieć wspólnego z sytuacjami, które spotykają wszystkich. - Na dzisiejsze popołudnie mogę zaproponować ci Pumpkin Spice Latte o wiele lepsze niż to, które dostaniesz w Starbucksie.
- Jak zwykle zdaję się na ciebie - położył rękę na grzbiecie kota, który pod wpływem dotyku zaczął się prężyć, domagać głaskania oraz głośno mruczeć. Bao nie był młody i dużo spał. Mało kiedy decydował się w ogóle podejść do któregoś z gości. Taeyeon, kiedy zaczęła pracę w tym miejscu, zastanawiała się, dlaczego właściciel po prostu nie zabierze mruczka do swojego domu. Później zdała sobie sprawę z tego, że kociak spędził w tym miejscu prawie całe swoje życie, dlatego zabranie go stąd niekoniecznie zadziałałoby na niego dobrze. Być może wręcz przeciwnie.
- Dziękuję za złożenie zamówienia - ukłoniła się, tak jak zwykle, i odeszła w celu przygotowania kawy oraz, oczywiście, bułeczki cynamonowej. Pomimo tego, że nie łączyła ich już tylko relacja klient-kelner to Han zwracała się do niego dosyć oficjalnie. Co jak co, ale była w pracy, zatem musiała zachowywać się tak, jakby obsługiwała kogokolwiek innego.
Do przygotowanego już wcześniej puree dyniowego dodała odpowiednie przyprawy, łyżkę mleka oraz trochę syropu klonowego. Następnie zaparzyła esperesso oraz podgrzała mleko. Do wysokiej szklanki przełożyła powstałą masę i wlała pozostałe składniki. Z witryny wyjęła jedną cynamonkę i położyła ją na talerzyku.
- Och, Bao, chyba musisz trochę się przesunąć - powiedziała, zobaczywszy zwierzę. Kobieta poczekała chwilę aż Namjoon zabierze je na swoje kolana i postawiła kubek z kawą oraz słodką bułeczkę przed nim. - Smacznego - ponownie się ukłoniła. Chciała odejść, gdyż ręce miała pełne roboty, ale zatrzymał ją głos mężczyzny.
- Dasz się wyciągnąć na kolejny spacer, Taeyeon? - zapytał, ale jej oczy odpowiedziały mu zanim ta w ogóle zdążyła otworzyć usta.
- Z wielką chęcią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top