Rozdział 3.

Od paru dni Taeyeon przemierza świat z nową, niechcianą towarzyszką, jaką jest piosenka, która skutecznie wbiła jej się do głowy i nie potrafiła z niej wyjść. Pomimo tego, że kobieta pałała sporą sympatią do muzyki zespołu Red Velvet to pierwszy raz musiała przyznać, iż ma ich muzyki po dziurki w nosie. "Zimzalabim" do tej pory uznawana była przez nią za dobrą piosenkę, jednak po tym z czym mierzy się od przeszło czterech dni, nie miała w planie dobrowolnie przesłuchać jej przez najbliższe miesiące. Jej mózg powoli przestawał poprawnie funkcjonować. Próbowała już różnych sposobów na pozbycie się tego okropnego refrenu ze swojej głowy. Przykładowo zagłuszała ją innymi piosenkami albo zmuszała się do ciągłego powtarzania w pamięci słów innego utworu, co i tak sprowadziłoby ją do punktu wyjścia. Kolejnym sposobem było słuchanie "Zimzalabim" bez przerwy, ale kiedy zdawało się, że ten sposób zadziałał, okazywało się, że wcale tak nie było. Przynosiło wręcz odwrotny efekt.

Cały dzień chodziła z głową w chmurach, a czynności, które wykonywała, wydawały się być powtarzalne. Tak jakby przygotowała już trzydzieści latte z syropem karmelowym, a w przedsionku zamiatała czternasty raz. A może faktycznie już to robiła? Na niedomiar złego do menu zostały wprowadzone kolejne dwie propozycje sezonowe, które masowo zamawiali klienci. Po którymś razie przestała sprawdzać, czy na pewno dodaje odpowiedni syrop do kawy.

"Zimzalabim Zim-zimzalabim Zim-zimzalabim Zim-zim".

Co prawda takiego stanu dosięgnęła dopiero około czternastej, czyli godziny szczytu i Taeyeon doskonale wiedziała, że w ciągu półtorej godziny to zamieszanie powinno minąć, ale cichy głosik w jej głowie podpowiadał, że to nie koniec przebojów na ten dzień. Jej nastawienie do pracy oczywiście się nie zmieniło, nadal utrzymywała, że ją uwielbia. Kto zabroni jej ponarzekać i mieć gorszy dzień?

Kobieta schyliła się, aby wytrzeć z podłogi kropelki słodkiego soku malinowego, który jeszcze chwila i zaczął by kleić się do podłogi.

- Wyglądasz jak trup, Taeyeon - dwudziestodwulatka usłyszała głos Jiyeong kucającej obok. Starsza zabrała z jej rąk ręcznik papierowy i sama zaczęła wycierać to co Han przed chwilą jeszcze bardziej rozmazała. - Spałaś w ogóle?

- Tak - odpowiedziała szybko, niezbyt wyraźnie, wiedząc, że jej przyjaciółka bez problemu wyczuje kłamstwo. Nie zmrużyła oka tej nocy.

- Ile kubków kawy wypiłaś?

- Cztery.

- Jest za piętnaście trzecia - westchnęła, przymykając delikatnie powieki. Martwiła się o nią, a to nie był pierwszy taki raz, kiedy przychodziła do pracy ledwo żywa. Niestety Han przyzwyczaiła się już do takiego stanu, a raczej nauczyła się z nim funkcjonować oraz skutecznie oszukiwać samą siebie.

- Jak dalej tak pójdzie to nie dożyjesz trzydziestki.

Taeyeon była przyzwyczajona do takich tekstów. W wieku szesnastu lat wiecznie słyszała, że żyjąc w ten sposób nie da rady dociągnąć do dwudziestki. Niesamowite, udało jej się. Tego po prostu wymagało od niej życie. Gdy była nastolatką przyzwyczaiła do tego swój organizm co sprawiło, że brak snu i zmęczenie nie przeszkadzały jej za bardzo. Z drugiej strony wręcz marzyła o tym, aby normalnie funkcjonować.

- A chcesz się założyć? - uśmiechnęła się, wycierając filiżanki, których starała się nie zbić. Nie wiedziała czy dalej męczyć się z tym co robiła dotychczas, czy może jednak powinna wyjść obsługiwać gości, co jednak chyba skończyłoby się niepowodzeniem. Biedny ten, na kogo Taeyeon rozlałaby gorącą herbatę. Zwykle była szczególnie uważna, jeśli chodziło o kontakt z gośćmi, dlatego w tym przypadku lepiej było dmuchać na zimne. Nie to żeby jej się to już wcześniej przydarzyło. W takiej sytuacji zostałaby automatycznie zwolniona, a nawet jeśli nie, to być może odeszłaby na własne życzenie, nie chcąc, aby taka sytuacja ponownie miała miejsce. Wychodziła z założenia, że jeśli człowiek zrobił coś raz, to zrobi również drugi. Nie chodziło o to, że byłby to czysty przypadek, a ona unikałaby takiej sytuacji jak ognia, jednak wiedziałaby jakie są konsekwencje i gdzieś tam w środku ten strach byłby większy.

Świadomość potrafi zabić.

- A może wyjdziemy gdzieś po pracy - Yiseo postanowiła podjąć temat. Już od dłuższego czasu miała ochotę spotkać się z przyjaciółkami po ciężkim dniu w pracy. Dawno nigdzie razem nie były. Może chwila rozluźnienia by im się przydała? Przynajmniej Taeyeon, która co jakiś czas powinna przynajmniej spróbować oderwać się od swojej rzeczywistości.

- Taeyeon nigdzie nie wychodzi - Jiyeong będąca "matką grupy" odezwała się jako pierwsza, nie dając wymienionej szansy wypowiedzenia chociaż jednego słowa. - Musi odpocząć.

Han przewróciła oczami.

"Zimzalabim Zim-zimzalabim Zim-zimzalabim Zim-zim".

- Ale...

- Może za tydzień - powiedziała nadal zdenerwowana. Atmosfera zrobiła się nieprzyjemnie gęsta, zapanowała między nimi niezręczna cisza. Dziewczyny rozeszły się w swoje strony. Taeyeon postanowiła zostawić sprawę w spokoju i nie drążyć dalej tematu, raczej słusznie, bo nie doprowadziłoby to do niczego dobrego.

Upuściła kubek.

- Cholera - syknęła zbierając grube szkło, które na całe szczęście się nie pokruszyło. Tragedia była coraz bliżej, bo raczej zbicie głupiego kubka nie mogło być katastrofą dnia. Czasami wydaje się nam, że wydarzy się coś tragicznego, a ostatecznie nic złego się nie dzieje. Może też nastąpić całkowite przeciwieństwo takiej sytuacji, czyli ktoś ma wspaniały dzień, wszystko idzie świetnie, a nagle uderza fala niepowodzeń. Dobrymi przykładami są chociażby niezapowiedziana kartkówka albo nagła wizyta szefa w miejscu pracy.

- Ktoś do ciebie - zza otwartych drzwi usłyszała głos jednej z przyjaciółek.

Wyrzuciła kawałki potłuczonego naczynia do śmietnika, przemyła ręce wodą i ruszyła w kierunku sali wycierając w międzyczasie mokre dłonie o fartuch.

- Dzień dobry, Taeyeon - mężczyzna skinął głową w gest przywitania.

- Dzień dobry, Namjoon - patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę.

- Zdałem sobie sprawę z tego, że tak się nagadałem na temat tego przywitania, a sam ani razu nie powiedziałem ci nawet "dzień dobry". Zrobiło mi się trochę głupio. Tak to już jest, kiedy odtwarzasz sobie przed snem cały dzień w głowie.

Myślał o niej? To miłe, pierwszy raz od dawna poczuła, że w jakikolwiek sposób zainteresowała kogoś z zewnątrz.

- To nic takiego - machnęła ręką, aby pokazać, jak bardzo jest to dla niej nieistotne.

- Nie mam dzisiaj zbyt dużo czasu, napięty grafik i te sprawy, ale chciałem chociaż wziąć coś na wynos oraz oczywiście zostawić ci książkę - co prawda Han nie była w stanie zobaczyć całej jego twarzy zza czarnej maseczki, jednak była pewna, że uśmiech na jego twarzy się powiększył. Oczy potrafiły powiedzieć wszystko. Namjoon miał dobry dzień, a to, iż jego kalendarz był w ostatnim czasie zapełniony wieloma aktywnościami, sprawiało, że był on jeszcze lepszy. Kim lubił swoją pracę.

Jednakże spotkania z Taeyeon nie chciał sobie odpuszczać.

- Och, ja też mam lekturę dla ciebie. Sekunda - spojrzała na niego, następnie szybkim krokiem poszła do swojej szafki w poszukiwaniu plecaka.

"Zimzalabim Zim-zimzalabim Zim-zimzalabim Zim-zim".

- Czytałem nieco na jej temat i recenzje były całkiem niezłe. Podobno zmusza do analizy - powiedział, oglądając okładkę podanej mu wcześniej książkę. - Preferuję outlety książkowe dlatego niektóre strony mogą mieć jakieś wady, ale raczej nie powinno przeszkodzić ci to w czytaniu.

- Skup się na szczegółach i postaraj się porównywać zachowania Klary do odruchów ludzkich. Tak sobie pomyślałam, że w pewien sposób ma to się do naszej rozmowy o zachowaniu człowieczym. Niby książka jest o androidzie, który żyje pośród ludzi, ale jednak wydaje mi się, że ich rola jest równie ważna.

- Taeyeon, bardzo chciałbym wysłuchać twoich spostrzeżeń na ten temat, ale zdaję sobie sprawę z tego, że później moja opinia może nie być zbyt obiektywna - zaśmiał się. Czyżby inni mieli aż tak duży wpływ na jego postrzeganie świata?

- Pańskie kawy - Jiyeong postawiła na ladzie przed nimi dwa nosidełka na napoje. W jednym znajdowały się cztery, a w drugim trzy kubki.

- Chyba muszę już już iść - wsadził sobie książkę pod pachę, a w dłonie chwycił papierowe podstawki. - Do przyszłego tygodnia, módl się żebym się nie wywrócił.

Jej już dawno te kubki wypadłyby z rąk, jeszcze by się o nie przewróciła. Na sto procent.

- Pa - uniosła lewą rękę i lekko nią pomachała.

"Miły człowiek" - pomyślała.

- Umawiacie się?

- Rozmawiałam z nim trzeci raz w życiu - prychnęła wciąż się uśmiechając.

Odłożyła książkę w to samo miejsce w którym wcześniej leżała ta należąca do niej i wróciła do pracy próbując się po drodze nie zabić, co akurat tego dnia było wielki wyzwaniem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top