Rozdział 2.
Czy to normalne, że młoda, zaledwie dwudziestodwuletnia osoba woli przecierać stoliki niż spotykać się ze znajomymi? - takie pytanie zadała sobie Taeyeon, popijając miętę, podczas jej drugiej i zarazem ostatniej przerwie tego dnia. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała, gdyż zdawało jej się to być wręcz naturalne, ale może jednak to wcale nie powinno takie być. Poczuła się trochę jak w gimnazjum, kiedy w weekend jej znajomi faktycznie odpoczywali, ewentualnie uczyli się na nadchodzące testy, zaś ona pilnie wkuwała słówka z dodatkowych zajęć języka chińskiego. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż jest to tylko dla jej dobra, ale do tej pory miała swoim rodzicom za złe "planowanie jej życia", które przejawiało się chociażby zakazem spotykania się z przyjaciółmi, których z czasem straciła, po lekcjach. Teraz nie była zbyt obyta w relacjach międzyludzkich, dlatego też zazwyczaj nie wychodziła z inicjatywą rozmowy pierwsza.
Pogoda w ciągu tygodnia zdążyła się zmienić. Teraz niewskazanym było wychodzić z domu bez parasola. Kociaki nie witały już gości od razu przy wejściu, lecz czekały aż ci nieco się osuszą. Jedynym wyjątkiem był ciekawski oraz kochający ludzi Van, który zawsze był pierwszy, kiedy tylko widział otwierające się drzwi.
Han na początku swojej pracy w tym miejscu była zdumiona tym, jak chętnie koty wchodzą w interakcję z gośćmi. W pewnym momencie przekonała się po prostu, że jej myślenie było spowodowane stereotypami na temat tego gatunku. Wszystko zależało tylko od charakteru futrzaka. Czy Taeyeon mogła nazwać się kociarą? Raczej nie, ale to nie zmieniało faktu, iż pałała do tych puszystych kulek ogromną sympatią.
- Lemoniada zimowa do stolika siódmego - donośny głos współpracownicy dotarł do jej uszu, co sprawiło, że momentalnie odwróciła się w stronę drzwi, a co za tym idzie, opierającej się o ościeżnicę Jiyeong.
- Już idę - mruknęła i wyminęła dziewczynę wpatrującą się w jej sylwetkę.
Imbir, cytryna, skórka pomarańczy, sok malinowy - lemoniada zimowa była hitem. Sprzedawana również w wersji wiosennej, tylko pod inną nazwą, robiła furorę. Po prostu zamiast imbiru dodawano do niej świeże owoce sezonowe.
Dziewczyna umieściła słoik, który służył za szklankę, na tacy, uprzednio wsadzając w niego czerwoną, papierową rurkę. To wcale nie tak, że w tym lokalu dbało się przesadnie o ekologię, ponieważ kawa mrożona zamawiana na wynos, wydawana była w plastikowych kubeczkach z nakładanymi wiekami. Co papierowe słomki miały zmienić w takiej sytuacji?
Pracownica wyszła na salę i nie rozglądając się nawet, przemknęła do stolika siódmego. Sama numeracja w kafeterii była naprawdę dziwna, ponieważ stoliki ponumerowane zostały, według Taeyeon, totalnie bez sensu i właściwie nikt z pracujących tam osób nie był w stanie rozgryźć tego, co właściciel miał na myśli, tworząc tę kombinację.
- Proszę bardzo. Smacznego - stanęła na wprost starszej pani i słysząc, że nie ma ona nic do powiedzenia, ukłoniła się i odeszła. Zabrała się za przygotowywanie innych zamówień.
- Nie mam już siły - Yiseo podeszła do dwudziestodwulatki od tyłu, aby uwiesić się na jej szyi. - Nie wiem, czy dotrwam do osiemnastej...
- Nie marudź, jeszcze tylko dwie godziny.
- O dwie za dużo. Jakbym miała zwracać ci uwagę za każdym razem, gdy zaczniesz narzekać to nie zamykałaby mi się buzia.
- Już ci się nie zamyka! - Jiyeong odpowiedziała za Taeyeon. Właściwie to Yiseo miała rację, gdyż jej starsza koleżanka faktycznie dużo marudziła. Przynajmniej wtedy, kiedy nie miała humoru.
- Ja ciebie też kocham, Jung - dokończyła parzyć kawę, a idąc do docelowego miejsca, którym był stolik przy bocznym oknie, zauważyła mężczyznę siedzącego przy stoliku czwartym.
Nareszcie mogła się mu dokładniej przyjrzeć. Ubrany był w jasny golf, który ciekawie kontrastował z jego karnacją. Może zabrzmi to głupio, ale według Taeyeon doskonale wpasowywał się w to miejsce. Wyglądał niczym poeta szukający inspiracji.
- Dzień dobry, czy mogę już przyjąć zamówienie? - przeniosła wzrok na notes i z powrotem na niego.
- Wiele osób nabiera pięknego języka czytając książki, no bo przecież na co dzień spotykamy się raczej z językiem użytkowym. Czasami jest tak, że ktoś stara się używać wyszukanych wyrazów, ale nie potrafi wtedy nawet złożyć logicznego zdania. Dużo pani czyta? - mężczyzna wyprostował się na krześle. Miłe przywitanie? Komplement? Han nie uważała swojego języka za jakiś wyjątkowy i nigdy wcześniej nie usłyszała też takiego stwierdzenia na swój temat.
- Sporo czytam - odparła. Była to absolutna prawda. Od liceum trzymała się tego, aby mieć przynajmniej jedną lekturę w miesiącu. Na początku było trudno, ale z czasem odkryła, iż czytanie sprawiało jej wielką frajdę.Z czasem książki zaczęły zastępować ludzi. - Pan najwyraźniej również - dopowiedziała.
- Ostatnia rekomendacja okazała się być trafna. Ma może pani coś ciekawego do polecenia? - zignorował odpowiedź na wcześniej zadane przez siebie pytanie.
- "Klara i Słońce" Kazuo Ishiguro. Definitywnie - przypomniał jej się tytuł który ostatnio wzięła pod lupę. Skończyła tą książkę jakoś na dniach i naprawdę sądziła, że jest ona godna polecenia.
- Kojarzy pani może "Almond" Sohn Wonpyung? Było o niej głośno jaki czas temu.
Zaprzeczyła.
- W takim razie następnym razem możemy wymienić się książkami, tak proponuję - powiedział rozpromieniony. Przeszło jej przez myśli, iż to dosyć niecodzienne, że obcy facet zaproponował jej wymianę książek, ale z drugiej strony nie chciała przepuścić takiej okazji. Przecież niemożliwym było zamontowanie jakiejś kamerki w kawałku papieru, prawda? Technologia na przestrzeni lat naprawdę poszła do przodu. Kobieta uśmiechnęła się i pokręciła twierdząco głową.
- Tym czasem co mogłaby mi pani polecić na dzisiaj? Oczywiście cynamonka.
- Wprowadziliśmy w tym tygodniu gorące czekolady, czekolada powinna pasować do bułeczki cynamonowej - jednym z wielu obowiązków Taeyeon było proponowanie klientom nowości z karty, dlatego momentalnie poczuła jeszcze większe zadowolenie, wiedząc, iż ma to już za sobą. Zapewne zrobiłaby to już wcześniej, ale rzadko kiedy spotykała kogoś niezdecydowanego.
- Niech będzie, ale co do smaku zdam się na panią, w porządku? - na jego kolana wdrapał się naburmuszony Bao, a tuż za nim pojawił się Van i zaczął trącać ramię klienta noskiem.
- Bez problemu. To wszystko? - skończyła notować zamówienie w notesie.
- Wydaje mi się, że tak.
- Dziękuję.
- Dziękuję.
I odeszła.
Gorzka czekolada, której smak był dosyć słodki przełożona czymś w rodzaju musu różanego. Zastanawiała się, dlaczego to połączenie nie zostało jeszcze okrzyknięte bestsellerem. Według niej już dawno powinno.
- Proszę bardzo - postawiła podłużny pucharek przed klientem. - Stwierdziłam, że gorz...
- Stop! Niespodzianka to niespodzianka, chcę zgadnąć - powiedział, po czym wziął spory łyk napoju, jakby był pewny dobrego smaku. - Róża? Tak jak tydzień temu.
- Przepraszam, po prostu nie byłabym wstanie zaproponować komuś czegoś, czego sama nie lubię. Tak się stało, że róża aktualnie zdecydowanie jest moją faworytką.
- Objawy ludzkości w ludziach, ja nie mogę - jęknął zdumiony. Popatrzyła na niego zdziwiona. Stwierdzenie co ludzkie, a co nie jest kwestią sporną. Zaintrygował ją.
- Zależy jak możemy zdefiniować ludzkość, jako cechę, a właściwie zbiór cech. Dla niektórych może być to szczerość, miłość, dobroć, ale dla innych zachowaniem ludzkim będzie na przykład wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Zależy od spojrzenia na sprawę.
- Uważam, że ludzkimi będą pozytywne sygnały kierowane w stosunku do drugiego człowieka - mężczyzna chciał poprosić, aby usiadła, a nie stała, jednak jakoś nie chciał konfrontować się z jej oczywistą odmową.
- Według mnie rodzimy się nijacy, a naszą osobowość w większej mierze kształtuje środowisko w jakim przebywamy.
Mężczyzna wyglądał na zamyślonego, trochę jakby odleciał. Taeyeon bała się, że powiedziała coś nie tak. Raczej nie spodziewałaby się po nim, że obrazi się za byle co lub straci zainteresowanie prowadzoną dyskusją tylko dlatego, że mieli odmienne spojrzenia na sprawę. Ludzie są różni, ale on po prostu nie wydawał się taki być.
- Małe dzieci w większości uważane są za "jeszcze nie zepsute" albo po prostu dobre. W każdym razie mam na myśli, że są zbiorem tych pozytywnie odbieranych cech. Wiem, że uczą ich tego rodzice, ale ten idealny wzorzec musiało coś zapoczątkować - oparł brodę o rękę. Ta dwójka w tamtej chwili wylądowała w bardzo dziwnym ciągu, mianowicie Taeyeon była coraz bliższa przyznania racji Namjoonowi, a ten powstrzymywał się przed rzuceniem "To co pani mówi ma sens". Nie był on z tej grupy mężczyzn, których ego ucierpiałoby po przyznaniu racji komukolwiek, tym bardziej kobiecie. Całe szczęście, bo wtedy jakakolwiek merytoryczna rozmowa byłaby niemożliwa.
- Tylko co...? - zaśmiała się. - Jakoś nic takiego nie przychodzi mi do głowy. To wydaje się być zbyt oczywiste, ale jednak.
- Nie wiem, nie mam pojęcia. Przychodzi mi do głowy wiara, ale to chyba jeden z najgłupszych możliwych argumentów, na które mógłbym się teraz powołać - powiedział zrezygnowany. Miał rację, powoływanie się na wiarę i na to, że Jezus uczył ludzi dobroci było absurdem. Gdyby prowadzona przez nich rozmowa była rozmową dwójki wierzących to jak najbardziej miałoby to sens, ale to nie był ten przypadek.
- Nic o sobie nie wiemy. W sensie, ludzki mózg jest niewiadomą dla ekspertów, a co dopiero dla nas - spuściła głowę w dół.
- Nie mógłbym się z panią nie zgodzić - wziął łyk czekolady, która zdążyła nieco ostygnąć. - To zdumiewające.
Filozofia była cudowna.
- Uhm, Taeyeon, Sohee powiedziała, że mam sześćdziesiąt sekund na sprowadzenie cię do niej - kobieta usłyszała nieco zakłopotany głos Yiseo. Sohee była ich kierowniczką, ale pozostali pracownicy niespecjalnie pałali do niej sympatią. Nie była dużo starsza od reszty zespołu, lecz zachowywała się w stosunku nich niewłaściwie.
- Pewnie, daj mi sekundę - skierowała się w stronę odchodzącej koleżanki. - Przykro mi, ale obowiązki wzywają...
- Ależ proszę się nie martwić, to moja wina -wszedł jej w zdanie.
- W razie czego, proszę wołać - ukłoniła się jak to miała w zwyczaju i obróciła się, aby odejść.
- Moment - mężczyzna wstał i stanął przed nią wyciągając do przodu prawą rękę. - Kim Namjoon.
Zawahała się, ostatecznie chwytając jego dłoń.
- Han Taeyeon - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top