Porwanie

Szybko spojrzałem na drzwi wyjściowe, którymi wyszedł pomocnik doktora. Nie przedłużając powróciłem do rozmowy.

- Owszem, są to dzikie bestie podobne do ludzi.- Odparłem bez zastanowienia. Pan Storm zrobił wielkie oczy i popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Chyba pan kpi! Uważa je pan za coś tak prostego i głupiego?! Są to inteligentne stworzenia!-  Wykrzyknął napuszony znawca demonów. Kątem oka dostrzegłem że cały się trzęsie z zimna.

- Poczeka pan chwile. - Pobiegłem do domu i jednym, szybkim zamachem zdjąłem z wieszaka moją kurtkę. Wracając do ogrodu walnąłem nogą o róg ściany cicho przeklnąłem pod nosem. Usiadłem koło Storm'a i okryłem go puchową kurtną. On nie zareagował jak się tego spodziewałem. Myślałem że podziękuje, ale on wtulił się w kurtkę cały napuszony chowając głowę pod kapturem. Na mojej twarzy zagościł uśmiech.

- Muszę panu coś powiedzieć...- Zaczął niepewnie gość. Pewnie to drobnostka, choć trochę zacząłem w to wątpić. 

-Tak?- Zapytałem. Po krótkiej chwili jego wyraz twarzy niepokojąco stał się pusty i bez emocji.

- Nadszedł twój koniec. Do nie do zobaczenia- Spojrzał pusto na mnie.
Nim zdążyłęm coś zrobić straciłem przytomności. Czułem ogromny ból z tyłu głowy. Nie spodziewałem się tego. Nie powinienem był mu zaufać, nie domyśliłem się, że jest szpiegiem. Chociaż  było to łatwo zauważyć po jego dziwnym zachowaniu.  Teraz za swoją głupotę muszę płacić... A czym to każdy pewnie już wie.  Śmiercią. Żyłem sobie spokojnie oczywiście nawet nie w ukryciu i myślałem że nie dostanę wyroku za to co zrobiłem. Głupek z ciebie Msaki. Wielki głupek.

*      *     *

Straciłem rachubę czasu od tamtego momentu. W mojej głowie przelało się tysiące myśli i znaków zapytania.  Kim on był?  Jak mnie znalazł?  Gdzie trafię? Co dalej ze mną będzie? Bałem się najgorszego.

Po chwili poczułem targanie za włosy i twardy upadek o ziemię. Czy to znak że mnie nie zabili?  Iskra nadziej zmieniła się w zgroze. Teraz wiem że czeka mnie coś gorszego od śmierci.

Powoli odzyskiwałem świadomość. Ból z każdą chwilą stawał się większy i nie dowytrzymania.  Ledwo otworzyłem napuchnięte oczy.  Ostry blask mnie oślepił, ale po chwili zobaczyłem swego oprawce.  Spodziewałem się czego gorszego.  Był to dorosły człowiek ubrany w zwykłą białą koszule i czarne spodnie, ale coś mi w nim nie grało. Wydawało mi się, że on lekko świecił. Naprawdę nie wiem czego się spodziewać. 

- Witam panie Brain. Nazywam się Mind Spirit twój nowy kurator- Odparł uśmiechnięty mężczyzna. Miał męski, ale miły dla ucha głos. I wtedy BUM. Wspomnienia z przed utraty przytomnści zaczeły wracać do mojej głowy wspomnienia. Widziałem tam młodego mężczyznę z krwisto czerwonymi oczami.  Jego wzrok mnie przerażał. Masę uderzeń, śmiech i olbrzymi ból. Po chwili widziałem przed oczmi całą sylwetkę młodego mężczyzny. Był niski. Jego cera była bardzo blada, a jego rysy twarzy były delikatne, choć miały swój charakter. Miał krótkie, roztrzepane, mocne blond włosy. Na sobie nosił czerwone krótkie portki i ciemno szarą koszule.  Najbardziej charakterystycznym elementarne był jego uśmiech oraz jego tęczówki dając mu charakter psychopaty. Wybudziłem się z tranus. Otrząsnołem się z transu i spojrzałem na pana Mind'a. 

-  Opowiesz mi coś o sobie? -  Poprosił wesoło mój nowy oprawca.  Próbowałem się rozluźnić,  ale przeszkadzał mi pasy przypięte na moich nadgarstkach i kostkach uniemożliwiając jakiegolwiek ruch.   Spojrzałem na boki. Dostrzegłem tylko ciemności.  Nie widziałem żadnych ścian czy też krat.  Ta ciemność mnie przytłacza. Jedynym obiektem który dostrzegłem był  Pan Mind.  Nie wiem jak to było możliwe, choć za bardzo bolała mnie głowa żeby rozmyślać nad takimi głupimi i mało istotnymi dla mnie rzeczami. 

- Słucham- Powiedział głośniej w taki sposób że wszystkie moje włosy stanęły dęba. Byłem pewien, że on tylko udaje miłego.

- Jestem Msaki Brain. Z zawodu lekarz, psychiatra i neurochirurg.- Niepewnie powiedziałem powodując że pan żarówka się uśmiechną. Przesunął niewidomo skąd zwykłe drewniane krzesło i usiadł na nim spoglądając na mnie przez cały czas.  Miałem chwilę czasu by się mu przyjrzeć. Jest bardzo wysoki i dość wysportowany. Wygląda na bardzo atrakcyjnego mężczyznę powodując, że fala zazdrość przelała moje myśli.  Miał niesamowite oczy, czysto żółte lekko błyszczące jakby były zdobione czystym złotem. Zdałem sobie sprawę że nie może być człowiekiem choć napewno i nie jest demonem bo na swoim ciele nie miał żadnych skaz.  Nie przedłużając wróciłem do głównego tematu.

- A-a czy to ważne? - Szarpnąłem za pas z marzeniem, by się wydostać. Niestety bez skutku. On lekko posmutniał i przesunął krzesło blisko mnie. 

-Tak, jest mi to potrzebne. -  Powiedział spokojnym głosem. 

- A-a mogę jutro? J-jestem zmęczony. - Parsknąłem szybko z nadzieją że mnie uwolni.  On westchnął i ziewną najwidoczniej też zmęczony.

- No dobrze. - Westchnął pan Mind i zaczął odpinać międzyczasie moje kończyny.  Ledwo wstałem chwiejąc się zrobiłem parę kroków. On wziął mnie pod rękę i prowadził ciemnym korytażem. Zaprowadził mnie do celi... całej w pinki? Znajdowało się w niej małe łóżko już pościelone na którym czekała mnie piżama też w te słodycze. Zrobiło mi się gorąco i trochę wstyd zdjąc sobie sprawę że jest cała różowa.  Niepewnie wkroczyłem do celi. Pan Mind wzią pod rękę moją piżamę.

- Od teraz będziesz w tym spać.-  Podał mi ją z uśmiechem na twarzy.
- Ee dobrze- Odpowiedziałem lekko się jąkając.
- Dobrze, a terz rozbieraj się. Ja cię ubiorę- Z zbowczonym uśmiechem odparł Pan Mind. Zdałem sobie w tedy sprawę w jakie główno się wpakowałem chodź mogło być gorzej...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top